2006-01-25 13:36
"Starszy doradca w zakresie biotechnologii rolniczej, Madelyn Spirnak odwiedziła Warszawę w dniach 29 - 30.11.2005, aby przedyskutować stanowisko rządu USA w sprawie GMO z przedstawicielami rządu polskiego, naukowcami i mediami. Spirnak była zadowolona z pozytywnego stosunku do inżynierii genetycznej niektórych pracowników ministerialnych i profesorów, jednak to pozytywne wrażenie osłabia fakt, że wiele jeszcze pracy trzeba, aby odwrócić powszechnie panujące negatywne opinie o GMO.
Jedna konkluzja była szczególnie jasna: kwestia GMO jest obecnie regulowana przez nastawienie opinii publicznej i dlatego potrzeba taktyki politycznej i socjologicznej aby wygrać z decydentami i opinią społeczną. Spirnak w pierwszej kolejności spotkała się z sześcioma naukowcami z zakresu genetyki roślin. Wszyscy ci naukowcy narzekali, że choć przed laty społeczeństwo polskie zaakceptowało GMO, dziś 70% społeczeństwa jest przeciwko GMO w rolnictwie i żywności.
W ich opinii, adwokaci GMO - wpływając na opinię publiczną, muszą skupić się na potencjalnych zyskach dla konsumentów, a nie dla producentów. Jeden z naukowców zauważył, że część opozycji dla GMO wynika z faktu, że w Polsce nikt nie głoduje, więc po co wprowadzać GMO. Z drugiej strony Polacy nie sprzeciwiają się wykorzystaniu GMO w medycynie, ponieważ to daje dostęp do tańszych leków. Naukowcy stwierdzili, że kampania skupiona na potencjalnie mniejszych kosztach żywności otrzymanej z GMO przemówi do przeciętnego Polaka.
Spirnak odwiedziła także ministerstwa: Rolnictwa i Środowiska, aby poznać opinie rządu polskiego. Anna Liro, zastępca dyrektora powiedziała, że dolne szczeble administracji opierają się na argumentach naukowych, ale minister środowiska w swoich decyzjach bierze pod uwagę opinię publiczną i kwestie polityczne.
W Ministerstwie Rolnictwa Spirnak spotkała się z sekretarzem Lechem Różańskim, który powiedział, że w Polsce opinia publiczna jest przeciw GMO i rząd musi brać to pod uwagę. Rząd rozważa regulacje bardziej restrykcyjne niż Unia Europejska. Różański wyjaśnił, że polskie produkty mają w UE markę zdrowych i naturalnych i są konkurencyjne na rynku. Użycie GMO może osłabić tę opinię i pozycję rynkową Polski. Kiedy Spirnak i doradca rolniczy z ambasady powiedzieli, że takie podejście będzie wielkim problemem dla USA, UE i WTO, Różański uspokoił się i powiedział, że Polska będzie postępować zgodnie z regulacjami UE. (dopisek: Różański złagodził swoje stanowisko na kolejnym spotkaniu, w którym uczestniczył amerykański doradca rolniczy).
(...)Spirnak dyskutowała o braku akceptacji dla GMO wśród polskiej opinii publicznej z Robertem Gabarkiewiczem, przedstawicielem Monsanto. Gabarkiewicz powiedział, że 10% polskich rolników produkuje 80% żywności spożywanej w Polsce. Ci producenci są za GMO, bo zależy im na wyższych plonach i większych zyskach. Ale 90% polskich rolników, którzy produkują 20% żywności jest stanowczo przeciwnych, ponieważ są oni zależni od dopłat unijnych w ramach wspólnej polityki rolnej UE. Ponieważ ten segment populacji polskiej sięga milionów, ich głosy mają silny wpływ na decyzje polityczne.
Spirnak spotkała się także ze Sławomirem Zagórskim z Gazety Wyborczej, która ma największy nakład w Polsce. Zagórski, szef działu naukowego Wyborczej słuchał Spirnak życzliwie i wspomniał, że napisał niedawno artykuł o GMO (po wizycie w USA, sponsorowanej przez Wydział Rolnictwa (USA?). Po tej publikacji był oskarżany, że jest agentem Monsanto, który bierze łapówki, żeby pozytywnie pisać o GMO. Chociaż wciąż jest zainteresowany tematem, po prostu nie może teraz napisać kolejnego artykułu o GMO, biorąc pod uwagę silnie negatywną reakcję publiczną na pierwszy artykuł.
Dwa zagadnienia pojawiły się podczas wizyty Spirnak: polskie społeczeństwo i polski rząd. Polacy zwyczajnie wierzą, że w UE jest nadprodukcja żywności, a GM produktów nie da się porównać z ich naturalnymi odpowiednikami pod względem smaku i wartości odżywczej. Słyszeliśmy stale, że ludzie powinni mieć prawo wyboru, ale chcą oznakowań, aby wiedzieć, czy jedzą GM żywność. Po drugie, jest jasne, że eksperci w ministerstwach mają naukowe podejście do GMO. Jednak ich przełożeni, ci na poziomie politycznym, więcej uwagi zwracają na opinię publiczną.
Na podstawie dyskusji z naukowcami i innymi działaczami pro-biotechnologicznymi, powstał wniosek, że nasza strategia, aby wpłynąć na bardziej pozytywne nastawienie opinii publicznej, powinna być skupiona na podkreślaniu zysków dla konsumentów i na pozytywnym wpływie jaki GMO może mieć na redukcję kosztów żywności i leków. Nasze wysiłki powinny skupiać się również na przedstawieniu pozytywnego wpływu GMO na środowisko poprzez obniżenie zużycia pestycydów, herbicydów i rezygnację z głębokiej orki.
W najbliższym czasie jest kluczowe, aby pracować z członkami rządu polskiego, aby zapobiec proponowanemu dwuletniemu moratorium na nasiona GM i aby wpłynąć na kształt przyszłych przepisów o koegzystencji z nadzieją zapewnienia, że nie będą one tak restrykcyjne, aby zapobiec komercyjnemu użytkowaniu ziarna GMO w Polsce. Stopniowe wprowadzanie GM ziarna paszowego (w przeciwieństwie do konsumpcji przez ludzi) mogłoby w końcu zmiękczyć społeczny sprzeciw wobec innych zastosowań GMO. Importowane pasze GMO już są w Polsce, a wiec ten most został już przerzucony."
Tłumaczenie: dr Katarzyna Lisowska.
Jak dowiadujemy się z depeszy dyplomatycznej ujawnionej niedawno przez portal Wikileaks, ambasada USA we Francji zalecała utworzenie listy krajów, wobec których należy zastosować "odwet" za przeciwstawianie się uprawom roślin modyfikowanych genetycznie (GMO).
Z depeszy dowiadujemy się, że ambasada USA w Paryżu radziła administracji w Waszyngtonie rozpoczęcie wojny handlowej z każdym krajem Unii Europejskiej, który sprzeciwia się uprawom GMO.
W odpowiedzi na decyzję Francji o zakazie dotyczącym różnych odmian kukurydzy firmy Mosanto, przyjaciel i partner biznesowy byłego prezydenta USA Georga Busha, ambasador Craig Stapleton, w sformułowanej w stylu militarnym depeszy prosił Waszyngton o ukaranie Unii Europejskiej, a szczególnie krajów, które nie popierają upraw GMO.
„Zespół krajowy Paryż zaleca opracowanie listy środków odwetowych, które odczułaby cała Unia Europejska, ponieważ mamy do czynienia ze zbiorową odpowiedzialnością, lecz która jednocześnie koncentruje się w części na najpoważniejszych sprawcach. (worst culprits! - przyp. tłum) (....) Środki te powinny być wyważone - niezbyt brutalne, lecz muszą być skuteczne w długim okresie czasu, ponieważ nie można spodziewać się szybkiego zwycięstwa. Odwołanie się do środków odwetowych pokaże jasno krajom Unii Europejskiej, że kontynuowanie obecnej polityki oznaczać będzie realne koszty dla ich interesów, a także może wzmocnić pozycję zwolenników biotechnologii," - powiedział ambasador Stapleton, który w latach dziewięćdziesiątych był, wraz z prezydentem Bushem, współwłaścicielem drużyny bejsbolowej Texas Rangers.
Inne ujawnione niedawno depesze pokazują, że nacisk na wprowadzanie upraw GMO, jest nadrzędnym priorytetem, zarówno politycznym jak i handlowym, dyplomatów amerykańskich na całym świecie.
Ponieważ wielu biskupów katolickich w krajach rozwijających się zaciekle sprzeciwia się kontrowersyjnym uprawom, USA stosuje szczególny nacisk na doradców papieża.
Z depeszy z ambasady USA w Watykanie wynika, że rząd USA jest przekonany o zasadniczo pozytywnym nastawieniu papieża do upraw GMO po długotrwałym lobbingu ze strony wysokich rangą doradców Stolicy Apostolskiej, lecz żałuje, że nie wyraził on jak do tej pory swojego poparcia publicznie. Specjalny doradca Departamentu Stanu USA ds. biotechnologii, jak również rządowi doradcy biotechnologiczni z siedzibą w Kenii naciskali na „swoich ludzi" w Watykanie, aby namawiali papieża do wyrażenia poparcia. ".....spotkał się z (amerykańskim księdzem) ojcem Michaelem Osbornem z Papieskiej Rady Cor Unum, prosząc o wywieranie nacisku na Watykan w kwestiach biotechnologicznych oraz analizę obecnego stanu rzeczy w omawianej sprawie w Watykanie" - dowiadujemy się z jednej z depesz z 2008 roku.
"Istnieją możliwości forsowania sprawy w Watykanie i w rezultacie wpłynięcia na dużą część populacji w Europie oraz w krajach rozwijających się," - czytamy w innej depeszy.
Lecz sytuacja uległa komplikacji - ambasada USA dowiedziała się, że jej najbliższy sojusznik w kwestii GMO, przewodniczący potężnej Papieskiej Rady Iustitia et Pax (Sprawiedliwość i Pokój), kardynał Renato Martino - człowiek, który reprezentuje papieża w ONZ, wycofał swoje poparcie dla USA.
„Zastępca Martino powiedział nam niedawno, że kardynał współpracował z ambasadą w sprawie biotechnologii przez ostatnie dwa lata, częściowo dlatego, że chciał zrekompensować swoją wyrażoną publicznie dezaprobatę dla wojny w Iraku i jej następstw i utrzymać w ten sposób dobre stosunki z rządem USA. Zgodnie z naszym źródłem, Martino nie widzi już uzasadnienia dla takiego podejścia," - mówi depesza.
Depesze ujawnione przez Wikileaks pokazują również, że dyplomaci amerykańscy pracują bezpośrednio dla firm biotechnologicznych, takich jak Monsanto. „W odpowiedzi na pilną prośbę (ministra rolnictwa Hiszpanii) sekretarza stanu Josepa Puxeu i Monsanto, placówka prosi nowy rząd USA o wsparcie dla opartej na podstawach naukowych hiszpańskiej biotechnologii rolniczej poprzez interwencję na wysokim szczeblu".
Okazuje się również, że Hiszpania i USA współpracowały ściśle, pracując wspólnie nad nakłonieniem Unii Europejskiej do niezaostrzania przepisów dotyczących biotechnologii.
W jednej z depesz ambasada w Madrycie pisze: "Jeśli Hiszpania padnie, podąży za nią reszta Europy."
Depesze nie tylko pokazują, że rząd Hiszpanii prosił USA o dalsze wywieranie nacisku na Brukselę, lecz również świadczą o tym, iż USA wiedziały, jak Hiszpania będzie głosować, przed opublikowaniem raportu hiszpańskiej komisji ds. biotechnologii.
J.S Na podstawie artykułu Johna Vidala "Wikileaks: US targets EU over GM crops"opublikowanego na stronie Guardian.co.uk 21.01. 2010 r.