... czyli dokładna historia polskiej prywatyzacji
Nie jest to książka najnowsza, ale wciąż bardzo aktualna i od chwili jej wydania - przemilczana, bo godzi w interesy wpływowych ludzi i środowisk, niezależnie od barw politycznych.
Biorąc pod uwagę jej wagę merytoryczną oraz wielkość zagadnień, których dotyczy, winna być elementarzem dla wszystkich, którzy zostali dotknięci skutkami zmiany ustrojowej w Polsce po 1989 roku.
Z deszczu pod rynnę to bowiem opis i jedyna jak dotąd tak dokładna i obszerna analiza polskiej prywatyzacji – działań w obszarze politycznym, społecznym i gospodarczym w skali nieznanej wcześniej na naszym kontynencie.
Jej autor, prof. Jacek Tittenbrun, to socjolog, kierownik Katedry Socjologii Przedsiębiorczości i Pracy oraz Zespołu Badań Socjoekonomicznych w Wyższej Szkole Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu, profesor zwyczajny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, laureat wielu nagród naukowych oraz stypendiów zagranicznych. Jego główne zainteresowania naukowe obejmują socjologię gospodarki ze szczególnym uwzględnieniem problematyki własności oraz zagadnienia zróżnicowania społecznego.
Jest analitykiem, który z lewicowej perspektywy poddaje krytyce kapitalizm, a jednocześnie nie idealizuje PRL i nie przemilcza roli dawnych działaczy PZPR w budowaniu nowego ustroju.
Z deszczu pod rynnę. Meandry polskiej prywatyzacji to czterotomowe dzieło pokazujące w detalach historię polskiej prywatyzacji, które autor pisał przez wiele lat, wykorzystując badania własne i zespołowe, którymi kierował. Podstawowym źródłem stały się jednak materiały prasowe, komunikaty spółek, sprawozdania NIK, Państwowej Inspekcji Pracy i inne dostępne badaczowi. Narracja zaczyna się w latach 80.- okresie, kiedy zaczęto rozdawać już pierwsze karty gospodarczych i politycznych przemian. To wówczas kształtują się podwaliny procesu, który wybuchł po 1989 roku i wskutek którego naród został ograbiony z majątku wspólnego, tworzonego z trudem i kosztem wielkich wyrzeczeń przez co najmniej jedno pokolenie. (Wystarczy przypomnieć, że od stycznia do września 1989 r. powstało 12,6 tys. tzw. spółek nomenklaturowych między osobami prywatnymi a przedsiębiorstwami uspołecznionymi. Były to w większości spółki trudniące się pasożytniczym pośrednictwem. Proceder dzikiej prywatyzacji tak się rozplenił – Tittenbrun nazywa to konwersją kapitału politycznego w kapitał ekonomiczny – że w połowie 1991 r. rząd Mazowieckiego zakazał urzędnikom państwowym udziału w takich spółkach. Zakaz zniesiono już po roku, za rządów Jana Krzysztofa Bieleckiego).
Na kartach tej książki spotykamy się z dobrze znanymi nam nazwiskami – prawie wszystkie obecne są dzisiaj w polityce i gospodarce. Nie ma żadnej prywatyzacji bez nazwisk znajomych nam z dzisiejszych mediów. „Bohaterowie” bezkarnego pozbawiania obywateli majątku narodowego są więc dobrze znani, podobnie jak i drobiazgowo wręcz opisane są ich czyny. Mamy tu okazję poznać wszystkie większe i mniejsze, bardziej i mniej znane, a nawet nieznane afery i skandale, w jakie obfitowały przemiany własnościowe w naszym kraju. Wszystkie są znakomicie i precyzyjnie udokumentowane liczbowo.
W pierwszym tomie Z deszczu pod rynnę opisane są początki polskiej prywatyzacji, start giełdy, afera PZU i środowiska polityczne zaangażowane w te procesy. W drugim - ciemne strony prywatyzacji i patologie w przedsiębiorstwach przejmowanych przez rodzimych kapitalistów. W trzecim, autor zajmuje się udziałem kapitału zagranicznego w prywatyzacji, a w czwartym – m. in. klęską NFI.
Jak pisze wydawca (Zysk i S-ka) - „Specyfika i walor socjologicznego i humanistycznego spojrzenia autora polega na tym, iż na tę powikłaną często historię patrzymy przez pryzmat ludzi - jednostek i grup biorących w niej udział. Takiego spojrzenia na prywatyzację dotychczas w polskiej literaturze nie było. Ale książkę wyróżnia nie tylko to - mimo kompetencji naukowych autora i mnogości przytaczanych faktów, nie przytłacza ona czytelnika. Dzięki jego lekkiemu pióru nie jest to bowiem typowa akademicka księga przeznaczona i zrozumiała dla wąskiego czy wręcz elitarnego kręgu osób. Przeciwnie, styl autora w równej mierze co opisywane zdarzenia wciąga czytelnika w lekturę, nie pozwalając mu się od niej oderwać, tak jakby czytał jakiś dobry kryminał. Bo czyż historia rodzimej prywatyzacji nie była kryminałem? - sugeruje autor".
Z deszczu pod rynnę to nie tylko kryminał, to ładunek wybuchowy, swoista nitrogliceryna, książka, której samo czytanie wymaga silnych nerwów, choć opisuje fakty, których byliśmy przecież świadkami. O niektórych już zapomnieliśmy, ale warto je sobie przypomnieć teraz, kiedy widzimy, jakimi nędzarzami się staliśmy i za czyją sprawą. (al)
Z deszczu pod rynnę. Meandry polskiej prywatyzacji, tomy 1-4, Jacek Tittenbrun, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2007, str. 1876.