Właśnie ukazała się ostatnia książka Witolda Gombrowicza Kronos.
To jakby ostatni sygnał żywego Gombra. Bo jest on faktycznie niezwykle żywy w tej książce. Czyta się ją zupełnie inaczej niż Dzienniki, chociaż jest to także coś w rodzaju dziennika. Bardzo specyficznego dziennika, bo składającego się w dużej mierze z takich ot, luźnych zapisków, jakie często i my – ludzie zwyczajni i przeciętni - czynimy na różnych karteluszkach. To bardzo specyficzny i bardzo prywatny dziennik.
Określenie „dziennik” nie jest tu najlepsze, wolę zapiski czy notatki, może wręcz notatnik pt. Kronos. W 1957 roku w Dzienniku Witold Gombrowicz napisał: Pozostało mi jeszcze coś w zapasie, ale tej reszty – bardziej prywatnej – wolę nie zamieszczać. Nie chcę narażać się na kłopoty. Może kiedyś… Później. I to później - dzięki Ricie Gombrowicz - nadeszło.
Gombrowicz traktował te zapiski bardzo poważnie i zapewne liczył na to, chyba nawet był tego pewny, że kiedyś ukażą się one w druku. O istnieniu 'Kronosu' dowiedziałam się w 1966 roku, nie pamiętam dokładnej daty. Weszłam do pokoju Witolda, siedział przy stole, powiedział mniej więcej coś takiego: 'Widzisz, piszę właśnie dziennik intymny, od czasu do czasu notuję sprawy prywatne'. Po raz drugi zetknęłam się z 'Kronosem' latem 1968. Gombrowicz zmęczony, chory, poprosił mnie o pomoc. Wskazał na segregator i powiedział: 'Jeśli wybuchnie pożar, bierz 'Kronos' i umowy, i uciekaj najszybciej, jak możesz'. To był ten intymny dziennik, który nazwał 'Kronos' – pisze Rita Gombrowicz. Pożar nie wybuchł, ale Kronos ocalał i dzięki Ricie Gombrowicz możemy go przeczytać. Jest to już zapewne ostatni nieznany tekst Witolda Gombrowicza.
Dlaczego Kronos, a nie Chronos? Książka jest świadectwem zmagania się pisarza z czasem, próbie przyjrzenia się czasowi, „wąchaniem czasu” (tak mówił o sobie jako reżyserze i aktorze, a także czytelniku literatury, Adam Hanuszkiewicz). W tych notatkach i zapiskach jest to „wąchanie czasu”, jest próba zrekonstruowania przeszłości, odnalezienia jej specyfiki i zapachu i teraźniejszości, w której pracując nad Kronosem, żył. Czy jest to rekonstrukcja, taka niemal codzienna, drobiazgowa, życia? I tak, i nie. Z tych zapisków wyłania się żywy człowiek, Gombrowicz jako Gombrowicz, nie jako pisarz. Dlatego tak mnie zafascynowały i… uwiodły? Tak, to właściwe słowo. Nad wszystkim, nad każdym słowem, spotkaniem – koleżeńskim, przyjacielskim, rodzinnym, erotycznym czy tylko seksualnym czuwa Bóg czasu Chronos. To on wyznacza rytm, określa trwanie. Czas. Nieubłagany kontroler każdej sekundy życia.
Dla czytelnika, który spodziewa się opisów życia intymnego Gombrowicza, jakichś zwierzeń w tej dziedzinie, skandali i skandalików, orgii, wyuzdania itp. Kronos będzie wielkim rozczarowaniem. Te sprawy są zapisane, jak wszystkie inne. Lakonicznie. Ot, zdarzyło się albo się nie zdarzyło. Argentyna 1956, XII: Egzemy ustępują. Niedziela: fracaso erotyczne. Japonka. Korespondencja z Giedroyciem w sprawie dziennika. Przystępuję do przygotowania tekstu. Odkładam wyjazd. Z Toto na Venezueli. W Reksie: Niemiec, Barbudo, Acevedo, Andrea. Sobota: fracaso erotyczne. Niedziela: Jesus u Zygmunta. Intensywna praca nad dziennikiem. Sobota: fracaso. Niedziela: Retiro 18a, Grocholski. Fotografia. U Grubera z Zosią i Gośką. La Cabana. 22-go z Dusiem i Helene do Cabani. Helene wyjeżdża. Nowy Rok z Dusiem i dziewczynkami. Nie wiedzieliśmy, kiedy nadszedł. Spacer do wioski. Rok konsolidacji. Zdrowie: uporządkowanie zębów, znów wątroba, egzemy. Erotyka: wybitne uspokojenie. 11. Finanse: rok znakomity. Kończę 57 tys. tutaj. W kraju ponad 100 000 złotych. Literatura: powodzenie 'Dziennika'. Wydania z kraju. Wykańczam 'Akteona'. Rok ozdobiony finansowo i wolnością kraju.
Gdyby nie przypisy, bardzo szczegółowe, Rity Gombrowicz, Jerzego Jarzębskiego i Klementyny Suchanow, wiele z tych zapisków byłoby dla dzisiejszego czytelnika niezrozumiałych. Dzięki tak starannym przypisom wiemy z kim, kiedy, gdzie spotykał się Gombrowicz, ale też dowiadujemy się kim byli ci ludzie, jakie relacje łączyły z nimi pisarza.
To niezwykła książka. Każda kolejna strona to zapis zdarzeń, ale i stanów emocjonalnych, psychicznych. Wyłania się z nich człowiek żywy, prawdziwy. Ma kłopoty, jak każdy: zdrowotne, finansowe, w kontaktach z ludźmi i te najzwyklejsze, codzienne, jak choćby poszukiwanie mieszkania do wynajęcia, problemy z pracą itp. Czytając zachłannie wszystko, co do tej pory Gombrowicza zostało wydane brakowało mi tej właśnie klamry, tego dopełnienia literatury człowiekiem. Człowieczą zwyczajnością.
Zapiski, których zwyczajność tak podkreślam są i nie są takie zwyczajne. Sama forma, układ notatek spełniają tu jednak jakby dwojaką rolę. Jedna, to uchwycenie własnego życia w jego bieżącym nurcie i zapisanie go tak, jak ono sobie biegnie. Dość linearnie. Druga, to efekt, jaki daje ta właśnie forma, ten sposób notowania. Pisarski pazur jest w tym obecny, bo przecież pisarstwo to część ludzkiej natury Gombrowicza. Nie da się tego rozdzielić. I chyba o to mniej więcej Gombrowiczowi chodziło, gdy swoje życie ujął w karby zdyscyplinowanych codziennych notatek. Nie wystarczał Dziennik, bo tam jest dużo literatury, refleksji, spostrzeżeń, filozofii, koncepcji formy i treści itd. itd. Kronos to Gombrowicz codzienny, ale nadal niezwykły, utalentowany pisarz, obserwator i kontestator rzeczywistości. (JHW)
Witold Gombrowicz, „Kronos”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013, s.460