
Oczywiście swoboda publikowania internetowego, łatwy dostęp do odbiorców powodują obniżenie (znaczne) jakości przekazu językowego (mówionego i pisanego na równi). Czy naprawdę Polakom wystarczają cztery wulgarne słowa, by wszystko wyrazić? Przeklinają wszyscy, wulgaryzmów używa ośmiu na dziesięciu dorosłych Polaków (badanie CBOS, opublikowane w październiku 2013 roku, „Wulgaryzmy w życiu codziennym”). Czy zapomnieliśmy o korzystaniu ze słowników, uznając je za przestarzałe?
Od niedawna uzyskaliśmy dość nietypową pomoc w dziedzinie języka. Profesorowie: Jerzy Bralczyk, Andrzej Markowski i Jan Miodek zastanawiali się „jak mówić po ludzku i po polsku w epoce Internetu, sms-ów i głupich reklam”. Rozmowę znanych językoznawców i uznanych autorytetów naukowych spisał polonista, Jerzy Sosnowski. Czytelnicy zaś dostali ją w formie książki Wszystko zależy od przyimka.
Cytowany wyżej fragment zapowiedzi wydawcy zachęca do jej przeczytania i pozostawienia w pobliżu siebie, aby mieć pod ręką niezwykłe, bardzo aktualne i potrzebne kompendium wiedzy o współczesnej polszczyźnie. Można w niej poszukać odpowiedzi na pytanie, za co kochamy nasz język i… jak rozmawiać poprawnie i grzecznie, bo rozmowa była również o kulturze języka. Nietypowa dysputa o rodzimej polszczyźnie rozpoczyna się rozdziałem „Etykieta i nietykieta z przecinkiem w tle” oraz wymianą opinii na temat języka w sieci. Czy „Internet”, a może „internet”? Według prof. Miodka, „ustalenie ortograficzne jest proste, jeśli mowa o międzynarodowej sieci, to duża litera – Internet, a to, co mamy w domu, mała – internet”. Nie do końca zgadzają się z tym pozostali uczeni, choć pewnie zwycięży mała litera, jak w przypadku aspiryny, walkmana, adidasów.
Na koniec opinia prof. Markowskiego o wulgaryzmach: „Często pada pytanie, czy wulgaryzmy to błędy językowe. Zawsze odpowiadam: nie, chyba że ktoś wyraz na ka napisze przez o z kreską. Wówczas jest to błąd ortograficzny. Wulgaryzmy to błędy kulturowe, świadczą o ogólnej kulturze tego, kto ich używa, a nie o kulturze języka”. Wtóruje mu prof. Bralczyk: „To zresztą smutne, że w naszym języku najwulgarniejsze słowa łączą się z erotyką i seksem. W innych językach tak wcale nie musi być. Łatwiej bym zniósł, gdyby tam były jakieś defekacje i tym podobne działania. Ale dlaczego obrzydzać nam te piękne zachowania wulgaryzmami?” . A żeby sprawdzić, co to takiego owe „defekacje” – odsyłam do słownika. Zamyka książkę refleksja polonisty, iż udało się mu „wyraziście pokazać, że rozmowa o języku jest nie tylko rozmową o języku, ale też namysłem nad kulturą i człowiekiem w ogóle”.
Mam nadzieję, że przekonałam Czytelników, iż warto mieć Wszystko zależy od przyimka w domowej bibliotece. Mnie zachęciła również wymiana opinii z historią i Francuzami w tle. Prof. Miodek: „ Mówi się o nas, że obok Francuzów jesteśmy społeczeństwem, które wyjątkowo chucha i dmucha na swój język”. Prof. Markowski: „To wynika z naszej historii, z tego, że jednak nasz język był wyraźnie zagrożony w XIX wieku”. Prof. Bralczyk: „Ważne jest to, że polskość trwała akurat w języku, a nie gdzie indziej”. (baj)
Jerzy Bralczyk, Andrzej Markowski, Jan Miodek, Jerzy Sosnowski Wszystko zależy od przyimka, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2014, s. 288