Łemkowie. W Wikipedii mają obszerne hasło, można się dowiedzieć z niego prawie wszystkiego o tej grupie etnicznej bałkańsko-rumuńskich Wołochów, która wędrując z Bałkanów wzdłuż łuku Karpat, osiedliła się w XIV w. na północnych stokach Karpat - terenach należących dziś do Ukrainy, Słowacji i Polski.
W Polsce osiedli głównie na Podkarpaciu i w Beskidzie Niskim, dochodząc aż po zachodnią część Beskidu Sadeckiego, pod Szczawnicę. Ślady ich osadnictwa – zwłaszcza kultury agrarnej - można znaleźć jeszcze dzisiaj – są to resztki sadów przydomowych, ruiny domów (chyży), piwniczki ziemne, cmentarze, kapliczki, cerkwie. Nie ma tylko samych Łemków. Co się z nimi stało?
Pierwsze represje spotkały Łemków już w czasie I wojny światowej ze strony Austriaków. Objęły one ok. 5 tys. osób, z których część zginęła w obozie Talerhof. Wówczas też nastąpiło rozbicie społeczności łemkowskiej na Łemkowszczyznę wschodnią (Republika Komańczańska, o charakterze ukraińskim) i zachodnią (Republika Floryncka, odcinająca się od ruchu ukraińskiego). Podstawą podziałów była religia – w Galicji Wschodniej dominowało prawosławie (wspierały je narodowe organizacje ukraińskie), bardziej na zachód większe wpływy miał kościół greckokatolicki.
„Wojna religijna w górach” skończyła się z nadejściem II wojny światowej i w latach tuż po niej. Wraz z przesiedleniami ludności ukraińskiej na mocy układu o wymianie ludności z 1944 r., (początkowo dobrowolnymi, później – przymusowymi), część Łemków wybrała Ukrainę, część została w Polsce. Ci, którzy zostali na swoich gospodarstwach, nie podporządkowali się, zostali wkrótce wysiedleni z ok. 200 swoich wsi na ziemie zachodnie i północne w wyniku akcji „Wisła”.
I teraz Łemków mamy zamiast na Łemkowszczyźnie – w Gorzowie, Wrocławiu, Legnicy, itd. Niektórzy wrócili do swoich rodzinnych stron, ale to pojedyncze wyjątki – na dobrą sprawę nie bardzo jest do czego wracać… Chyba, że do wspomnień, tradycji, bo nawet jeśli mieszkają w innych regionach, podjęli próby przywrócenia pamięci – i swojej, i Polaków – swojej kultury, języka, muzyki, ubioru poprzez porządkowanie swoich miejsc pamięci, tworzenie muzeów i corocznych zgromadzeń zwanych Watrą.
Co ciekawe, mimo kilkudziesięciu lat od tamtej historii, nadal dla Polaków Łemkowszczyzna jest tajemnicą: mało o niej wiemy, choć przecież istnieje dość bogata literatura naukowa w tym przedmiocie. Dopiero w ostatnich latach, na fali zainteresowania historią, etnografią, archeologią, turystyką, kulturą mniejszości, językami i dialektami coraz więcej ludzi słyszy o Łemkach, Bojkach, Rusinach, Wołochach, Hucułach…
Jednym z tych, którzy przywraca pamięć o Łemkach i Łemkowszczyźnie jest znany etnograf, autor wielu książek o kulturze Beskidów i Tatr, Antoni Kroh. Ostatnia jego książka – Za tamtą górą – wydana przez Wydawnictwo Iskry to opowieści nie tylko o krajobrazie połemkowskim w Beskidzie Niskim i Sądeckim, ale i o ludziach, potomkach gospodarzy tych ziem. Ludziach skrytych, dla których wysiedlenie z ich domów jest traumą na całe życie, o czym niechętnie mówią nawet badaczowi. To luźne opowieści o tym, co było i co zostało, ale i ukazanie tego, co się rodzi w zupełnie innych warunkach.
Książka Antoniego Kroha pokazuje jego związki z Łemkowszczyzną – początkowo dość luźne i nieoczywiste – od lat 70. XX w. do dzisiaj.
Nie jest to książka stricte naukowa – raczej gawęda, czy bardziej zbiór gawęd o tym, co spotykał na swojej drodze, jaki to ma rodowód i jacy ludzie są z tym związani. Ciepło, z empatią pokazuje nam świat, który prawie na naszych oczach zaginał i o którym wciąż wiemy mało. (al.)
Za tamtą górą. Wspomnienia łemkowskie, Antoni Kroh, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2016, s. 300, cena 39,90 zł
Za tamtą górą
- Autor: al
- Odsłon: 2033