„Stan dziennikarstwa jest najlepszym termometrem stanu społeczeństwa, z którego ono wyrasta. Ma ono zwykle jego wady i przymioty spotęgowane, wyrazistsze, niż są w tłumie”.
To ciągle najlepsza diagnoza, choć postawił ją przed wielu laty Józef Ignacy Kraszewski. Dlatego, aby pochylić się nad kondycją polskiego dziennikarstwa, w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego powołano do życia (w marcu 2016 roku) Klinikę Dziennikarstwa. Inicjatorzy - eksperci i redaktorzy Kliniki Dziennikarstwa - szukają odpowiedzi (i proponują recepty) na ważne pytania. Czy w dobie komunikacyjnej obfitości potrzebne jest dziennikarstwo? Czy potrzebni są jeszcze dziennikarze? Co znaczy i co powinno oznaczać dziennikarstwo? Komu i czemu służą dziennikarze?
Efekty dotychczasowej działalności naukowo-badawczej opublikowano w dwóch niewielkich książeczkach: Klinika Dziennikarstwa – credo (wydanej w 2016 roku) i Klinika Dziennikarstwa – diagnoza.
Autorzy diagnozy, uznani specjaliści od szeroko rozumianego świata mediów są zgodni w jednym. Na miano dziennikarza doskonałego zasługuje ten, kto nauczył się i przestrzega sztuki ogromnej w dziennikarstwie, czyli mówić – nie szkodząc, pokazywać – nie szokując, dawać świadectwo – nie atakując, ujawniać – nie potępiając.
Czy można stwierdzić, że mamy do czynienia ze zmierzchem mediów i końcem dziennikarstwa?
Zastanawia się nad tym prof. Jerzy Jastrzębski pisząc, że suwerenność dziennikarzy i redakcji była zawsze ograniczona, tylko teraz ulega coraz bardziej dyktatowi rynku i polityki. Trudno mówić o etyce dziennikarskiej w sytuacji, kiedy dziennikarze stają się wykonawcami woli i realizatorami strategii właścicieli koncernów i przedsiębiorstw medialnych, tworząc informacje według otrzymanych instrukcji. „Być może niezależność mediów kontrolujących władzę i uświadamiających wyborców była tylko mitem- równie starym i równie odległym od prawdy jak demokracja, której miały strzec środki przekazu” – pisze Jastrzębski. „Media nie udają już nawet, że są obiektywne i bezstronne. Nie aspirują do mówienia i pokazywania prawdy, całej prawdy i tylko prawdy”. Dlatego w pierwszej kolejności trzeba dbać o względną choćby niezależność dziennikarzy, o poszerzenie zakresu ich podmiotowości, a reformie systemu medialnego musi towarzyszyć zmiana sposobu kształcenia dziennikarzy i regulacja dostępu do zawodu (co bynajmniej nie ograniczy wolności słowa i prawa do udziału w debacie publicznej).
Ks. prof. Michał Drożdż z Krakowa szuka odpowiedzi na pytanie, czy zawód dziennikarza jest zawodem etycznym (misyjnym). Obecnie spadła jakość dziennikarstwa i nie są przestrzegane podstawowe standardy. Mamy otwarty dostęp do mediów (czytaj: do zawodu) z jednej strony i wolność słowa, która nie łączy się z odpowiedzialnością za nie. Kompetencje, wiedza, umiejętności i uczciwość przestają się liczyć. Zamiast misji mamy kreowanie medialnych celebrytów.
Prof. Wiesław Godzic pyta o miejsce dziennikarza w obecnej przestrzeni społecznej. „Właściwie po co nam dziennikarze? Znamy przykłady zastępowania tekstów dziennikarskich przez te, które stworzyły roboty, albo uznania pisaniny blogerów za twórczość starszych braci w piśmie”. Godzic przytacza za „Press” motywy, którymi kierują się przyszli dziennikarze (ankieta z listopada 2012 roku przeprowadzona w 18 szkołach). Otóż chcieliby być tacy, jak Martyna Wojciechowska, Kuba Wojewódzki i Wojciech Mann! „Cenią tę trójkę odpowiednio za „ciekawą pracę, możliwość poznawania ciekawych ludzi”, „bycie znanym z tego, że otwarcie prezentuje swoje zdanie” i „bycie dziennikarzem niezaprzeczalnie inteligentnym”.
Łza się w oku kręcie na myśl, jakie wzorce obowiązywały jeszcze nie tak dawno! W efekcie, jak pisze Godzic, obecnie największymi wrogami dziennikarzy są politycy, którzy doprowadzili do podziału na swoich i obcych, na dobrych i złych. „Dziennikarze zostali wykastrowani z obowiązku przedstawiania wyważonych racji propagowania postulatu chłodnego ii rzetelnego informowania. Dziennikarstwo stało się płytkie i powierzchowne”.
Prof. Tomasz Goban-Klas opisuje słabości i grzechy główne współczesnego dziennikarstwa. Robi to głównie przytaczając przykłady zagraniczne – bylejakości pracy dziennikarzy , fake news’ów i post-prawdy.
Dość praktyczny rozdział jest autorstwa prof. Jacka Sobczaka. Prawnik, specjalista od prawa prasowego uważa się za „lekarza ostatniego kontaktu”. Twierdzi, że w dziennikarstwie mamy do czynienia z wieloma specjalistami (od teorii komunikowania, języka, przekazu prasowego, gatunków dziennikarskich, etyki, fotografii prasowej itd.). Zaś prawnicy są w tej sytuacji „lekarzami ostatniego kontaktu”, bowiem dziennikarze, redaktorzy naczelni i wydawcy zwracają się do nich nie wtedy, kiedy mogą oni cokolwiek pomóc, bądź doradzić, ale wówczas, gdy jest za późno – tekst został opublikowany, audycja telewizyjna lub radiowa zostały wyemitowane i dziennikarzowi grozi odpowiedzialność za to, co zrobił. Niestety, w Polsce wszyscy znają się na wszystkim i dlatego nikt nie chce pytać fachowców - tak jak to dzieje się w zachodniej Europie i w Stanach Zjednoczonych.
Według prof. Sobczaka, „problem w tym, że dziennikarze nie bardzo chcą się uczyć prawa prasowego, a wielu wykonujących ten piękny i odpowiedzialny zawód w ogóle z prawem prasowym się nie zetknęło”. Omawia przede wszystkim artykuły rozdziału 7 Prawa prasowego, które dotyczą m.in. zniesławienia, zniewagi, naruszenia dóbr osobistych.
Książka Klinika dziennikarstwa – diagnoza powinna zachęcić do rzeczowej dyskusji , choć wiele w niej kontrowersyjnych stwierdzeń i dyskusyjnych propozycji. Zyskać możemy wszyscy – dziennikarze i odbiorcy.
Barbara Janiszewska
„Klinika dziennikarstwa – diagnoza, red. Kazimierz Wolny-Zmorzyński, Katarzyna Konarska, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, 2017, s. 196.