Jak popularna jest książka Dywizjon 303 Richarda Kinga (w tłumaczeniu Grzegorza Siwka) świadczy już piąte jej wydanie przez oficynę RM. Dotychczas historię tej polskiej formacji podczas bitwy o Anglię opisywali głównie Polacy – historycy, dziennikarze, piloci, ale spośród 11 autorów książek traktujących o Dywizjonie 303 (tylu się doliczyłam), są także cudzoziemcy – Amerykanie, Kanadyjczycy i Anglicy – wśród nich właśnie Richard King. Oczywiście, najbardziej znana jest książka Arkadego Fiedlera, napisana w 1940 roku, wydana trzy lata później, która doczekała się ogromnej liczby wydań polskich (ponad 30) i została przetłumaczona na co najmniej pięć języków. Niemniej liczba pięciu wydań książki Kinga w Polsce świadczy o tym, że i jego opowieść o ludziach Dywizjonu 303 jest w Polsce popularna i doceniana.
Przede wszystkim dla Polaków jest ona ciekawa z racji innego punktu widzenia na działania i dzieje pilotów tworzących ten dywizjon. Ale i z racji innych, niepublikowanych materiałów źródłowych, do których dotarł autor książki, wykonując ogromną pracę dokumentalną i komparatystyczną związaną z angielskimi i niemieckimi danymi (widać to np. w dodatkach merytorycznych, ale i bibliografii, tabelach i ilustracjach).
W książce Kinga historia Dywizjonu 303 przedstawiona jest chronologicznie, dzień po dniu, z wykorzystaniem prywatnych dzienników pilotów, oficjalnych raportów z akcji bojowych, wspomnień żyjących jeszcze osób, które zetknęły się z polskimi pilotami oraz prywatnych, niepublikowanych fotografii.
Ciekawy jest też rozdział książki odnoszący się do dzieła Arkadego Fiedlera, w którym autor zawarł jego krytyczną analizę i ujawnił prawdziwą tożsamość pilotów i członków personelu naziemnego. Fiedler, pisząc książkę podczas wojny nie mógł posłużyć się prawdziwymi danymi opisywanych osób z racji ich bezpieczeństwa. W polskich edycjach powojennych te dane ujawniono, ale w angielskich tłumaczeniach – nie, stąd dodatkowa wartość tej książki z punktu widzenia Polaków.
Choć panuje powszechna zgoda historyków, w tym – wojskowości, że poświęcenie Polaków w czasie bitwy o Anglię nie zostało docenione przez brytyjski rząd i inne władze ani w czasie wojny, ani po jej zakończeniu, a ich umiejętności nie zostały odpowiednio wykorzystane, to na podstawie książki Kinga czytelnik lepiej rozumie, dlaczego tak było (pomijając gry polityczne aliantów). Dlaczego Anglicy nie doceniali Polaków, traktowali ich lekceważąco przekonani o swojej wyższości kulturowej?
Dobrze ilustruje to opinia o Polakach płk. Jamesa Thomsona, który zajmował się m.in. szkoleniem w Dywizjonie 303. Jak podaje autor książki, choć pułkownik wspominał Polaków dość ciepło, twierdząc, że byli „bardzo walecznymi, świetnymi pilotami i znakomicie strzelali, ale przy tym byli beznadziejnie niezdyscyplinowani, niemożliwi do okiełznania”.
Umiał sobie z nimi poradzić tylko mjr Kellet odpowiedzialny za dyscyplinę, który „rozgryzł” ich naturę. „Wiedząc, jak bardzo Polacy rwali się do walki i jak nie znosili przymusowego odpoczynku, zdecydował, że karą za wykroczenia dyscyplinarne będzie tygodniowy urlop. Tym sposobem udało mu się ich zdyscyplinować”.
Podczas lektury tej książki przykładów odmiennego spojrzenia na rzeczywistość i sposobu działania Polaków i Anglików autor przytacza więcej. Nie sposób więc uciec od skojarzeń z filmem Tadeusza Chmielewskiego „Jak rozpętałem drugą wojnę światową”, kiedy bohater Franek Dolas trafia do angielskiego obozu podczas rytuału picia herbaty… Jak widać, coś w tych stereotypach narodowościowych jest…(al.)
Dywizjon 303. Walka i codzienność, Richard King, wydawnictwo RM, wyd. V, s. 431, cena 39,99 zł.