banner


Od 8 marca na ekrany kin w Polsce wejdzie interesujący film „Strefa interesów” brytyjskiego reżysera Jonathana Glazera. Scenariusz filmu traktuje o życiu prywatno – „zawodowym” komendanta i kata obozu Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu, Rudolfa Hoessa.strefa3 1


Choć działalność tego zbrodniarza (został skazany na karę śmierci w 1947 r.) została dość dobrze zbadana i opisana (nim został komendantem Auschwitz był już kryminalistą, po wieloletnim wyroku więzienia za zabójstwo), to stosunkowo niewiele wiadomo o jego życiu prywatnym. Z opinii jego dzieci (m.in. córki Ingebrigitt, czy wnuka Rainera) wynika, że obie sfery życia Rudolfa Hoessa nie przenikały się, a ta szczególnie niechlubna, zbrodnicza, była tajemnicą rodzinną. Dzieci były szczęśliwe: żyły w dobrobycie pod troskliwą opieką rodziców, bawiły się w ogrodzie, a zachcianki spełniała służba i utalentowani więźniowie z obozu graniczącego z ogrodem.

Jak opowiadała jedna z córek, w soboty i niedziele ojciec zjawiał się w domu, zrzucał mundur, nosił białą koszulę i wygodne kapcie, palił cygaro, przytulał dzieci, opowiadał im różne historie, oraz zabierał na konne przejażdżki wzdłuż rzeki Soły (którą spływały prochy z obozowych krematoriów). I nigdy się nie złościł. Nie opowiadał też rodzinie o zbrodniach dokonywanych za drutami Auschwitz.
Wnuk Rainer, wspomina, że to, co się działo w obozie było dobrze strzeżoną tajemnicą rodzinną przez lata. Jego dziadek był opisywany przez rodzinę jako kochany komendant, dobry żołnierz, uczciwy prawy człowiek, a wszystkie doniesienia historyczne były traktowane jak jedno wielkie kłamstwo.

Ta idylla rodzinna tylko incydentalnie była zakłócana rzeczywistością obozową, jej potwornościami. Reżyser nie pokazuje bowiem wnętrza obozu – on stanowi tło tej niemieckiej sielanki, widzimy go (i słyszymy) tylko oczami mieszkańców willi komendanta. Także obecność zła poznajemy poprzez oszczędne dialogi dorosłych (wszyscy wiedzą o co chodzi, poza tym lepiej nie mówić o pewnych sprawach), czy z zachowania służby oraz członków rodziny Hoessów. To skąpe kontrapunkty do arkadii symbolizowanej przez krajobraz, sztukę ogrodu, niedopowiedziana inna, tajemnicza „nierzeczywistość”. Ujawniają się także w snach dzieci, wizjach dorosłych, a nawet w ich czynach (ucieczka teściowej Hoessa).

Tym, co zaskakuje widza to kontrasty. Zarówno w warstwie muzycznej, jak i obrazu. Sielankowe krajobrazy wzbogacone śpiewem ptaków (Hoess, poza zabijaniem ludzi zajmował się obserwacją ptaków) zderzane są np. z zamawianiem wydajnych krematoriów do obozu. Skłaniają one widza do refleksji: jak można łączyć etyczne i moralne przeciwieństwa? (A dotyczy to także żony Hoessa). Jak można jednocześnie być szczęśliwym, podziwiać piękno natury i popełniać zbrodnie? Jakim trzeba być człowiekiem, aby nie odczuwać moralnego dyskomfortu z tego powodu?
„Zawsze staram się sobie wyobrazić, jak każdego ranka on [Rudolf Hoess] zakłada mundur, zaciąga pas, wkłada za niego pistolet. Całuje żonę w jeden policzek, całuje w drugi: – Idę właśnie zabić kilka tysięcy ludzi. Spotkamy się po pracy na kawie lub obiedzie. A jutro pojedziemy z dziećmi na wycieczkę” – mówi jego wnuk Rainer.

Uwięziony po wojnie (ukrywał się, znaleźli go Brytyjczycy i odesłali do Polski) Hoess, na pytanie Jerzego Rawicza z Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego: co myślał o swojej najmłodszej córce urodzonej tuż obok obozu zagłady, gdzie codziennie zabijano tysiące małych dzieci – nie odpowiedział. Prawdopodobnie nie potrafił – ocenił Jerzy Rawicz.

Film jest w całości zrealizowany w Polsce, współfinansowany przez studio A24 i Polski Instytut Sztuki Filmowej, koprodukowany z Instytucją Filmową Silesia-Film.
Został nagrodzony Grand Prix na festiwalu w Cannes oraz nominowany do Oscara w 5 kategoriach, w tym dla Najlepszego Filmu. Jego producentką jest Ewa Puszczyńska („Ida” i „Zimna wojna”), autorem muzyki Mica Levi, a zdjęć - nominowany do Oscara Łukasz Żal („Zimna wojna”, „Ida”).
Anna Leszkowska