Instytut Zachodni w Poznaniu, będący ośrodkiem badań niemcoznawczych, wydał książkę Dirka Oschmanna w tłumaczeniu Adama Peszke pt. Jak niemiecki Zachód wymyślił swój Wschód.
Książka ukazała się w serii Speculum, poświęconej nowym książkom niemieckich autorów dotyczących historii, kultury, gospodarki, społeczeństwu i polityce Niemiec, której celem jest wprowadzenie do polskiego obiegu intelektualnego problemów, wokół jakich toczy się debata publiczna w Niemczech.
Autor tej niewielkiej książki, będącej rozszerzoną wersją artykułu o złożonych stosunkach wewnątrzniemieckich (opublikowanego w FAZ w 2022 roku) jest profesorem literatury niemieckiej na Uniwersytecie w Lipsku, niemniej jego rozważania dotyczą nie tyle literatury (choć i o niej jest mowa), ile sytuacji społeczno-politycznej powstałej na terenach byłej NRD. Konkretnie: obecnym stosunkom niemiecko-niemieckim, ukształtowanym po zjednoczeniu Niemiec w 1989 roku.
W Polsce o tym prawie nic nie wiemy. Niektórym może utkwiło w pamięci stwierdzenie Güntera Grassa sprzed wielu lat, iż zjednoczenie Niemiec było błędem, co w Polsce odebrano jako herezję. Badania naukowe dotyczące zachodniego sąsiada dotyczyły raczej nie tyle skutków społecznych zjednoczenia Niemiec, co zjawisk charakterystycznych dla każdego pogranicza, np. wyludniania się obszarów przygranicznych zarówno po niemieckiej, jak i polskiej stronie.
O samym procesie scalania gospodarek niemieckich zupełnie nic nie wiemy – w 2019 roku w polskiej edycji Le Monde Diplomatique ukazał się na ten temat artykuł Racheli Knaebel i Pierre’a Rimberta*, pokazujący jak on przebiegał (dużo gorzej niż w Polsce). Opis życia we wschodnich Niemczech po zjednoczeniu doczekał się mniej niż skromnej literatury w języku polskim – co widać po zamieszczonej w książce bibliografii.
Książka Oschmanna – pisana nie tyle przez pryzmat uprawianej dyscypliny, co osoby uczestniczącej w zdarzeniach i odczuwającej na własnej skórze skutki tego zjednoczenia - stanowi bardzo cenną cegiełkę wzbogacającą wiedzę polskiego czytelnika o skutkach wydarzeń tego czasu w Niemczech i pole do porównań z tzw. transformacją w Polsce. Dla osób ze środowiska naukowego jest także obrazem patologii stosunków osobistych, naukowych i administracyjnych, jakie zapanowały na uczelniach Niemiec wschodnich.
Motywem przewodnim książki jest obraz skutków złączenia dwóch społeczeństw o różnym stopniu rozwoju, różnej historii, kulturze, różnych zasobach i zamożności oraz różnej mentalności, jaka się wytworzyła przez czas trwania NRD (np. prymat konsumpcji zbiorowej nad indywidualną). Skutki te są ciągle dotkliwe dla tzw. Ossi (pogardliwa nazwa mieszkańców wschodnich Niemiec), gdyż polegają na stygmatyzacji i wykluczaniu ich z dostępu do władzy, kariery zawodowej, pozbawiają szans, jakie mają mieszkańcy zachodnich Niemiec.
W dyskredytacji wykorzystuje się różne „argumenty”: ponoć gorsze wykształcenie, brak osiągnięć w każdej dziedzinie, a nawet inne brzmienie języka (dialekt saksoński stygmatyzuje najbardziej – uznaje się go za język ludzi niewykształconych). Za tym idą oczywiście niższe wynagrodzenia dla pochodzących z Niemiec wschodnich.
Dyskredytacja dotyczy także instytucji i miast: Drezna, Lipska czy Weimaru, a także pięciu krajów związkowych, którym przypięto łatkę, z której wynika, iż wszyscy stamtąd byli w Stasi, wszyscy byli na dopingu, wszyscy mówią dialektem saksońskim i wszyscy są nazistami. Czyli Wschód należy postrzegać jako patologię: każdy jego mieszkaniec jest słaby, tchórzliwy, brzydki, głupi, leniwy, radykalny i nieudolny. Normą jest Zachód.
Na wschodzie Niemiec stworzono społeczeństwo klasowe zorganizowane według kryterium pochodzenia – pisze autor. Niemcy zachodni first, moralność second. Za tym idzie ciągle obecny wstyd z racji pochodzenia – ale tylko w obrębie zjednoczonych Niemiec. Poza Niemcami nikt nie dokonuje takich rozróżnień – Niemcem wschodnim jest się tylko w Niemczech.
Te nierówności są utrwalane obsadzaniem ważnych stanowisk przez Niemców zachodnich (nawet liderzy partii AfD pochodzą stamtąd, choć mieszkają obecnie na wschodzie) – kto pochodzi z Niemiec wschodnich nie ma szans na wejście do elity władzy i intelektualnej, te bowiem rekrutują się ze swojego, dobrze „okopanego” grona, czyli „mądrzejszego” Zachodu. Betonowanie struktury społecznej przez Niemców zachodnich zapewniają także media, będące prawie całkowicie w rękach kuratorów z zachodu kraju.
„Wschód” – jak pisze Oschmann – ewidentnie nie jest już stroną świata, lecz mianem tego, co zasadniczo zacofane, pozbawione kultury, barbarzyńskie. Negatywne przypisywania i skojarzenia płynnie znalazły kontynuację po II wojnie światowej w określeniach: „strefa wschodnia”, „blok wschodni”, i Europa Wschodnia, a także w pogardliwych uwagach Adenauera, że za Kassel zaczyna się „Wołoszczyzna”, a w okolicach Magdenburga „Azja”, w tak zwanych dowcipach o Polakach, a wreszcie w neologizmie „Ossi”- listę nacechowanych pejoratywnie pojęć i obrazów można by dowolnie wydłużać. Ostatecznie wszystkie słowa zawierające cząstkę „Ost” stały się skażone i bezużyteczne”.
Dla polskiego, czyli jeszcze bardziej wschodniego czytelnika, wielce to ciekawa i pouczająca książka, skłaniająca do refleksji szerszych niż opisywane przez autora.
Anna Leszkowska
Jak niemiecki Zachód wymyślił swój Wschód, Dirk Oschmann, Instytut Zachodni, Poznań, 2024, s.149
*https://monde-diplomatique.pl/niemcy-wschodnie-historia-zaboru/