Wszystkim znane są korzyści płynące z pracy człowieka. Przez całe stulecia wychowywano nas do pracy; uczono zawodu i poszanowania pracy. Była ona skutecznym środkiem wychowawczym i karą. Dzięki temu uznano ją za wartość etyczną i obecnie zajmuje czołowe miejsce w hierarchii wartości. W ciągu wieków ukształtował się swoisty etos pracy. Zaś w obliczu widma bezrobocia praca jest postrzegana jako przywilej i nagroda. Dlatego nie mam zamiaru podważać powszechnego przekonania o pozytywnej roli pracy i jej znaczeniu. Chcę tylko zwrócić uwagę na pewne niekorzystne skutki pracy dla ludzi w wymiarze indywidualnym i społecznym. Nurtują mnie bowiem wątpliwości:
-
Czy praca przysparza tyle samo dobra, co zła?
-
Czy bilansują się zyski i straty wynikające z pracy?
-
Czy przypadkiem nie jest tak, że tylko do pewnego czasu praca przysparzała więcej dobra niż zła i bardziej sprzyjała ewolucji gatunku ludzkiego, doskonaliła ich i tworzyła większe szanse na przetrwanie, a od pewnego czasu tak już nie jest.
Odnoszę wrażenie, że od drugiej polowy dwudziestego wieku mamy do czynienia z asymetrią zysków i strat płynących z pracy. Rysuje się bowiem wyraźna przewaga szkodliwych skutków pracy, a sama praca coraz bardziej przyczynia się do degradacji środowiska społecznego i przyrodniczego oraz do deprecjacji ludzi. Nie wróży to niczego dobrego i rodzi słuszne obawy. Podejrzewam, że praca zaczyna coraz bardziej pełnić rolę destrukcyjną w życiu ludzi. Tę hipotezę uzasadniam poprzez ukazanie negatywnych zjawisk dla ludzi i środowiska, związanych z pracą w warunkach współczesnych.
Po pierwsze,
praca ulega postępującej alienacji.
Zjawisko to odkrył i opisał Karol Marks około sto pięćdziesiąt lat temu. Udowodnił, że praca wyobcowana czyni człowiekowi obcymi: przyrodę, samą siebie (czyli najważniejszą funkcję życiową człowieka) oraz gatunek ludzki. W konsekwencji, praca w kapitalizmie odczłowiecza ludzi: stają się oni wrogami dla siebie, odnoszą się do siebie przedmiotowo i przekształcają w cyborgi. Szansy na likwidację alienacji pracy upatrywał w zniesieniu własności prywatnej środków produkcji, co legło u podstaw ideologii komunizmu. Jednak próba budowy takiego ustroju w niektórych krajach świata nie powiodła się już na etapie tzw. socjalizmu realnego. Po kilkudziesięciu latach ustrój ten ostatecznie upadł, ideologia komunizmu zdewaluowała się, a w świecie zapanował niepodzielnie system kapitalistyczny. Rozwojowi tego systemu nieodłącznie towarzyszy postępująca alienacja pracy z wszystkimi jej negatywnymi skutkami. I nic nie wskazuje na to, by dało się ją powstrzymać. Ciągle zaostrza się sprzeczność między kapitałem a pracą. Z niej rodzą się wszystkie inne sprzeczności społeczne, groźne dla współczesnego świata.
Po drugie,
praca przyczynia się do fizycznego i psychicznego zużywania się ludzi.
Każda praca powoduje zmęczenie, które potęguje się wraz ze wzrostem wydajności i tempa pracy. Współczesne środowisko pracy jest coraz bardziej stresujące, a klimat pracy - nerwicogenny. To powoduje niechęć do pracy, a pracownicy odczuwają ją jako zło konieczne. Wiedzą, że muszą pracować, by zapewnić sobie byt. Ale też świadomi są tego, że praca czyni z nich istoty roboto-podobne, ogranicza ich czas wolny i że narastające przepracowywanie się coraz szybciej przybliża do śmierci. Stałe podnoszenie wydajności pracy, podyktowane chęcią maksymalizacji zysku pracodawców, wymaga nieustannego wzrostu tempa pracy, zmusza do wielowarsztatowości i coraz większego wysiłku cielesnego i intelektualnego. To rodzi niechęć do pracy i wypalanie zawodowe w stosunkowo krótkim czasie.
Po trzecie,
wzrost wydajności pracy powoduje akcelerację tempa życia.
Tempo pracy przyspiesza się w wyniku pogoni za bogaceniem się i zyskiem. Musi się szybciej pracować, aby można było więcej zarabiać, czyli bogacić się, albo by utrzymać swój stan zatrudnienia. Pracodawca wymusza szybkie tempo pracy, by zwiększyć swój zysk. Ma się do czynienia z dodatnim sprzężeniem zwrotnym między chęcią bogacenia się a szybkością pracy. Przyspieszanie tempa pracy rzutuje na pozaprodukcyjne sfery życia ludzi. Wytwarza się coraz szybciej działające urządzenia techniczne oraz środki łączności i komunikacji. Formalne i nieformalne wydłużanie czasu pracy coraz bardziej ogranicza czas wolny i eliminuje go z życia codziennego. Dlatego stara się wykorzystać go jak najpełniej. Skraca się czas wypoczynku (snu), spożywania posiłków, korzystania z rozrywek itd. Nieustannie spieszy się. Coraz krócej się śpi, szybciej konsumuje (słynne fast food), intensywniej bawi się i chce się jak najszybciej osiągać cele, a niecierpliwość stała się cnotą. Żyje się coraz szybciej i mimowolnie podporządkowuje się bezdusznej zasadzie akceleracji. Obecnie dochodzi się do kresu możliwości cielesnych i intelektualnych dalszego wzrostu wydajności i przystosowania się do szybkiego tempa życia. Dlatego coraz częściej sięga się do różnych leków psychotropowych lub narkotyków.
Po czwarte,
praca jest źródłem nadmiernego bogacenia się i obłędnej pogoni za zyskiem. Niewątpliwie, praca jest źródłem bogacenia się ludzi - pracodawców i pracobiorców: „Bez pracy nie ma kołaczy". Ale też przyczynia się do wyzysku i bogacenia się ponad rozsądną miarę. Wskutek tego drastycznie pogłębiają się podziały społeczne, sprzeczności i antagonizmy (głównie na biednych i bogatych). To prowadzi do szkodliwych następstw w wymiarze społecznym (wojny, terroryzm) i jednostkowym (zazdrość i zawiść, wyścig szczurów, brak skrupułów, egoizm i brutalna walka konkurencyjna).
Wprawdzie praca tworzy bogactwo i mnoży pieniądze, ale po pierwsze, zazwyczaj nieproporcjonalnie do jej nakładu, a po drugie, pomnaża pieniądze wirtualne i pozorne, bez realnego (substancjalnego) pokrycia. Dzięki komputerom nastąpiła podmiana pieniądza realnego przez pieniądz wirtualny. Pierwszy jest konkretny i zmysłowo postrzegany (doświadczany fizycznie). Drugi jest abstrakcyjny i faktycznie niewidzialny. W transakcjach bankowych i cyrkulacjach międzygiełdowych uczestniczą pieniądze wirtualne w postaci zapisów zero-jedynkowych. Dopisywanie lub skreślanie zer na koncie jest niezauważane przez właściciela konta. A coś, co nie jest fizycznie postrzegane, jest w niewielkim stopniu przeżywane emocjonalnie. Pieniądz wirtualny nie budzi więc emocji i nie cieszy tak, jak realny. Oprócz tego funkcjonując w świecie wirtualnym, wymyka się faktycznie spod kontroli ludzi, alienuje się i jako byt wyobcowany rządzi ludźmi. Nic dziwnego, że życie bezwzględnie podporządkowane jest pieniądzu, że ma się do czynienia z powszechnym kultem mamony i że pomnażanie pieniędzy nawet bez możliwości ich wydawania staje się celem samym w sobie.
Po piąte,
doskonalenie pracy napędza postęp techniki
z jego wszystkimi negatywnymi konsekwencjami. Postęp techniczny idzie w parze z ewolucją ludzkości od samego początku i jest warunkiem zapewniającym przeżycie i rozwój cywilizacyjny. To oczywiście jest dobre. Ale z drugiej strony, postępowi technicznemu towarzyszą też powszechnie znane skutki szkodliwe. Nie sposób powstrzymać postępu techniki, ale trzeba starać się kontrolować go i rozsądnie nim zarządzać, zgodnie chociażby z postulatami idei rozwoju zrównoważonego. Jednak nawet w ramach umiarkowanego postępu technicznego nie uda się zapobiec szkodliwemu wpływowi postępu technicznego na życie ludzi i na środowisko.
Po szóste,
wzrost wydajności pracy przyczynia się tworzenia ponadnormatywnego i sztucznego wzrostu popytu.
Im wydajniejsza praca, tym więcej produkuje się towarów. Zapotrzebowanie na nie rośnie o wiele wolniej niż ich wytwarzanie. Pojawia się zjawisko hiperprodukcji. Wskutek tego zakłócona zostaje symetria między podażą a popytem. Aby ją utrzymać, tworzy się sztuczny popyt. Wzrost popytu wymaga wzrostu podaży i jeszcze wydajniejszej pracy. Powstaje wiec błędne koło. Praca zaspokaja potrzeby, ale tworzy nowe, zazwyczaj ponadnormatywne. Coraz szybsza rotacja potrzeb wymusza produkcję ponad potrzeby. To zaś powoduje coraz większe zapotrzebowanie na surowce i energię. W związku z tym postępuje zużycie i tak już skąpych zasobów naturalnych. Hiperprodukcja i nadmierna rotacja towarów powoduje ich marnotrawstwo.
Po siódme,
praca przyczynia się do wzrostu bezrobocia.
Jest to swoisty paradoks pracy. Z jednej strony postęp cywilizacyjny, nadpodaż i szybka rotacja dóbr przyczyniają się do powstawania nowych miejsc pracy. A równocześnie w wyniku postępu technicznego i doskonalenia pracy coraz mniej ludzi musi pracować. Stale obniża się liczba pracowników i godzin pracy, potrzebnych do wytworzenia tej ilości dóbr, na którą jest aktualny popyt i która wystarcza do zaspokojenia globalnych potrzeb ludzi. Ponadto, w związku z postępem cywilizacyjnym wydłuża się średni czas życia ludzi i gwałtownie rośnie populacja świata (w ciągu kilkudziesięciu lat ma nas być około dziewięciu miliardów). Wskutek tego znacząco rośnie liczba ludzi zdolnych do pracy. A miejsc pracy jest i będzie coraz mniej. Przed ludźmi pojawiło się widmo narastającego bezrobocia z wszystkimi negatywnymi zjawiskami, towarzyszącymi mu. Praca staje się towarem luksusowym, dobrem, które nie jest już powszechnie dostępne i o które trzeba walczyć.
W rezultacie powyższych rozważań formułuję następujące wnioski:
-
Cechą gatunku homo sapiens nie jest praca. Jest to cecha narzucona przez kulturę (homo faber jest wytworem kultury). Z uwagi na to, że jest to cecha narzucona, obca naszemu gatunkowi, odnosimy się do niej tak, jak do czegoś zewnętrznego, narzuconego, co nas zniewala: z dystansem, niechęcią, a nawet z wrogością.
-
Mamy świadomość tego, że bez pracy nie da się żyć i że jest ona sposobem na przeżycie. Dlatego, czy nam się to podoba, czy nie, musimy pracować.
-
Praca ulega postępującej deprecjacji w miarę postępu wiedzy i techniki oraz ze wzrastającą niechęcią do niej.
Wiesław Sztumski
oem software