banner

sztumski4.jpg    Na pozór łatwo jest na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie, szczególnie wtedy, gdy chciwość pojmuje się jednowymiarowo, w aspekcie religijnym jako jeden z grzechów głównych. Wtedy jest ona brzydką cechą charakteru, do której nie należy przyznawać się, ani tym bardziej, chwalić się nią. Wręcz przeciwnie, trzeba ją skrywać, ograniczać, a najlepiej pozbyć się jej w ogóle, by uchodzić za człowieka uczciwego lub doskonałego wśród współwyznawców. Wielowiekowa tradycja religijna nauczyła nas negatywnie oceniać chciwość w myśl tego, co zostało napisane w Pierwszym Liście do Tymoteusza - ...korzeniem wszelkiego zła jest chciwość...". (Swoją drogą, nie potępia się chciwości kapłanów różnych wyznań i sekt, którzy zagarniali majątki tym większe, im wyższą pozycję zajmowali w strukturach kościołów.)

    Chciwość rozpatrywana z pozycji tradycyjnego wychowania opartego na kanonach różnych religii jest czymś niegodziwym, chociaż jest immanentną cechą człowieka, znaną od dawna, o czym można wywnioskować z wypowiedzi Arystotelesa: "Rodzaj ludzki jest nienasycony w swej chciwości". A poza tym wiadomo, że żaden inny gatunek poza człowiekiem nie charakteryzuje się żądzą nieustannego zwiększania konsumpcji. Szeroko pojmowana chciwość, według św. Tomasza z Akwinu, jest „nieumiarkowanym pożądaniem posiadania jakiejkolwiek rzeczy". A w ogóle chciwość rozumie się jako chęć pomnażania dóbr, bogactwa, pieniędzy i władzy za wszelką cenę bez przejmowania się losem innych.

Chciwość można wywieść z instynktu samozachowawczego każdej istoty żywej, a w przypadku ludzi - dodatkowo jeszcze z ich egocentryzmu. Przecież przede wszystkim musi się dbać o siebie, aby żyć i przeżyć. Człowiek jest najpierw istotą biologiczną, a później kulturową i - jak na razie - nic nie wskazuje na to, żeby ta relacja miała się odwrócić, pomimo wzrastającego wpływu czynników kulturowych na życie ludzi. Dlatego egocentryczne motywacje, do których między innymi należy chciwość, grają w życiu ludzi o wiele ważniejszą rolę aniżeli wspólnotowe i altruistyczne. Ten fakt należy mieć na uwadze, kiedy dokonuje się oceny chciwości.

                    Chciwość jednych, bieda innych

     Chciwość jest cechą człowieka i leży w jego naturze, ale jej stopień zmienia się w zależności od impulsów płynących z zewnątrz - od sytuacji społecznej, uwarunkowań kulturowych oraz panującej ideologii. Jest ona cechą stopniowalną. Może być umiarkowaną albo nadmierną. Nadmierna postrzegana jest - głównie przez ludzi biednych - jako zła i budząca odrazę, gdyż nieokiełzana chciwość jednych ludzi jest przyczyną ubóstwa drugich i rodzi niesprawiedliwość społeczną z wszystkimi negatywnymi skutkami. (Przypomnijmy, że obecnie na około 800 miliarderów na świecie przypada 2,6 miliardów ludzi biednych.) Przesadna chciwość pociąga za sobą upatrywanie najważniejszego celu życia w gromadzeniu jak największej liczby dóbr materialnych oraz kult bożka pieniędzy - Mamona. Nie ulega wątpliwości, że taką chciwość trzeba piętnować i zwalczać.

       Nie powinno się jednak negatywnie oceniać chciwości w ogóle, zwłaszcza umiarkowanej, w granicach rozsądku, o małej szkodliwości społecznej. Hasło głoszące eliminację chciwości brzmi ładnie, aczkolwiek nieobiecująco i to z różnych powodów. Po pierwsze, trudno je ziścić, a po drugie, nie zawsze warto. Nie ma możliwości wyeliminować w ogóle chciwości z zestawu cech charakteru człowieka, ale można i trzeba ją ograniczać do wartości optymalnej i nie zagrażającej innym w trosce o przeżycie i zapewnienie sobie coraz wyższego poziomu życia.

     Ludzie muszą gromadzić dobra, żeby zabezpieczyć sobie byt biologiczny i kulturowy na coraz wyższym poziomie, ale tak, by nie powiększać przepaści między biedą, a bogactwem, która jest przyczyną różnych antagonizmów społecznych. Chciwość jest bowiem jedną z istotnych subiektywnych i psychologicznych sił napędowych ludzkiej aktywności poznawczej i praktycznej. Od wewnątrz jest ona uwarunkowana przez czynniki biologiczne i psychologiczne, a z zewnątrz przez różne czynniki kulturowe i społeczne, a przede wszystkim ekonomiczne. Dlatego w dalszym ciągu ograniczę się do rozważania chciwości w aspekcie ekonomicznym. Wszystkie czynniki warunkujące chciwość są ściśle związane ze sobą, a ponieważ nie wiadomo, które z nich są pierwotne, a które wtórne, traktuję je łącznie, chociaż nie na równi.

                                          Standardy chciwości

     Zjawiskiem naturalnym jest wzrost potrzeb w miarę ich zaspokajania. A to napędza chciwość. Nie musi ona jednak prowadzić do zachłanności ani do nadmiernych potrzeb i zaspokajania ich za wszelką cenę; nie powinna też być najważniejszym celem życia ani decydować o sensie życia ludzi.

Tu jednak pojawiają się istotne pytania:

1. Od jakiego momentu uzasadniona chęć poprawy sobie bytu (i bogacenia się), czyli umiarkowana i dobra („szlachetna") chciwość, przeradza się w chciwość nadmierną i złą?

2. Kto i według jakich kryteriów ma ustalać granice i tempo bogacenia się oraz określać standardy chciwości (umiarkowanej)?

   Odpowiedź na pierwsze pytanie jest niezwykle kłopotliwa. Po pierwsze, wymaga określenia maksymalnej granicy ludzkich aspiracji i potrzeb. A po drugie, gdyby nawet udało się to zrobić, to granica ta musiałaby zmieniać się ciągle wraz z rozwojem cywilizacji, techniki oraz wiedzy o świecie. Ewentualnie można by granicę chciwości wyznaczyć na podstawie trzech istotnych kryteriów:

  • ekonomicznego - chciwość jednostki nie powinna powodować nadmiernej pauperyzacji mas społecznych, zagrażającej biologicznej egzystencji ludzi,

  • społecznego - chciwość jednego człowieka nie powinna grozić wykluczeniem społecznym innych ludzi i

  • ekologicznego - chciwość ludzi nie powinna doprowadzać do poważnych katastrof ekologicznych ani do przedwczesnego zużycia zasobów naturalnych (efektem takiej chciwości są katastrofy ekologiczne spowodowane wyciekiem ropy naftowej, albo trzebienie lasów tropikalnych).

    Możliwe, że dałoby się również ograniczać nadmierną chciwość za pomocą kryteriów zawartych w koncepcji rozwoju zrównoważonego w wymiarze globalnym.

     Odpowiedź na drugie pytanie jest względnie prosta. W ustrojach totalitarnych maksymalne potrzeby ludzi są z góry określane. Ustala je władza w zależności od możliwości ich spełniania i od standardów narzucanych przez panującą ideologię państwową. Rząd ustala odpowiednie regulacje prawne, które w ramach sztywnego systemu plac określają najwyższe zarobki i dzięki odpowiedniemu systemowi podatkowemu drastycznie ograniczają inne dochody ludzi. W ten sposób odgórnie reguluje się podaż oraz dystrybucję dóbr. To uniemożliwia bogacenie się ludzi ponad uznawane i zadekretowane standardy i sprawia, że chęć nadmiernego bogacenia się traci sens. Tym samym przeciwdziała rozwojowi chciwości. Natomiast w ustroju liberalnym faktycznie nie limituje się nadmiernego bogacenia się, a tylko do pewnego stopnia ogranicza się je poprzez odpowiedni system podatkowy: przy pewnych dochodach nie za bardzo opłaci się już bogacić, ponieważ niemal całą nadwyżkę dochodu pożerają podatki. Wręcz przeciwnie, zachęca się do coraz większej pogoni za bogactwem dzięki stosowaniu różnych ulg podatkowych, odpisów itp. Wskutek tego ustrój ten stale nakręca spiralę chciwości, co stawia pod znakiem zapytania możliwość urzeczywistnienia w nim idei rozwoju zrównoważonego.
 
Stąd wniosek: ani totalitaryzm ze swoim zniewoleniem i ograniczaniem chciwości, ani liberalizm ze swoją wolnością i napędzaniem chciwości nie są dobre. Pierwszy eliminuje chciwość i pozbawia człowieka jednego z istotnych bodźców psychologicznych do przejawiania aktywności ekonomicznej, a drugi przyczynia się do intensyfikacji chciwości z wszystkimi negatywnymi konsekwencjami tego. Są to dwa biegunowo różne ustroje, które na szczęście nie do końca były zrealizowane w dotychczasowej historii. Jeśli historia ma jakiś sens, to polega on na tym, że dzieje toczą się pomiędzy ekstremami.

                                    Produkt własności prywatnej

      Chciwość w aspekcie ekonomicznym jest - najogólniej mówiąc - produktem własności prywatnej środków produkcji, na co dawno temu wskazywał Karol Marks. Jest więc zjawiskiem nieodłącznym od ustrojów społecznych opartych na „świętym prawie własności" (środków produkcji), napędzanym przez różne instytucje, elity władzy oraz działania polityczne i ekonomiczne. Odnoszę wrażenie, że subiektywna postawa chciwości jest w wysokim stopniu indukowana i podsycana przez czynniki obiektywne: sposób produkcji i wymiany oraz odpowiednie ideologie. Chciwość przynosi zyski, a na napędzaniu chciwości dobrze się zarabia. W ogóle kapitał żywi się chciwością ludzi.

     Chciwość uznawana jest za grzech, ale - jak wiadomo od Adama i Ewy - nie ma grzechu bez pokusy i kusiciela, pochodzących zewnątrz. W naszych czasach „globalnym kusicielem" są przede wszystkim banki żerujące na lichwie; kuszą one na przykład reklamami o udzielaniu „łatwych" kredytów. Nic, tylko brać! Wielu ludzi daje się na to nabrać, bo kredyt umożliwia im życie na wyższym poziomie. Ale raz zaciągnięty kredyt zachęca do zaciągania nowych, ponieważ w wyniku zaspokojenia jednych potrzeb pojawiają się nowe, wymagające większych pieniędzy, a także zmusza do zaciągania nowych na spłatę starych kredytów. W efekcie nakręca się spirala kredytów i potrzeb. Wskutek tego pieniądz jest w ciągłym i coraz szybszym obiegu. Dzięki temu banki pomnażają zyski proporcjonalnie do szybkości cyrkulacji pieniędzy, wzrostu liczby kredytobiorców i wysokości udzielanych kredytów. Dla banków byłoby najlepiej, gdyby wszyscy ludzie byli wielokrotnymi kredytobiorcami i to jak najbardziej zadłużonymi; by po prostu stali się niewolnikami banków, tzn. gdyby wszyscy grzeszyli nienasyconą chciwością.
   Oczywiście, grzeszą ci, którzy ulegając ideologii konsumpcjonizmu, nie potrafią oprzeć się zakupom ani zaciąganiu długów, a nie kusiciele-banki. Przecież kusiciel nigdy nie grzeszy! A wielu ludzi, którzy raz wezmą kredyt, biorą następne, nawet wtedy, gdy uświadamiają sobie coraz większe trudności w spłacaniu ich. Jest to typowy przykład znanego w psychologii zjawiska eskalacji sytuacji. Polega ono na kontynuowaniu jakiegoś działania mimo kolejnych porażek, ponieważ wbrew logice liczy się na jakiś sukces graniczący z cudem i dlatego żal się w porę wycofać. Eskalacja sytuacji nie tylko wynika z chciwości, ale podsyca ją. (Przykładem jest uczestnictwo w grach hazardowych).

                                        Impuls do oszczędzania

     Chciwość stanowi impuls do oszczędzania. Jest ono bowiem gromadzeniem czegoś na zapas i wymaga posiadania nadwyżek w stosunku do aktualnych potrzeb. Chęć oszczędzania pobudza ludzi do gromadzenia różnych dóbr, również pieniędzy, żeby móc korzystać z nich w przyszłości. A w przypadku pieniędzy chodzi jeszcze o pomnażanie ich w wyniku zysku z oprocentowania oszczędności. Z różnych powodów jedni mogą oszczędzać więcej, inni mniej, ale możliwości oszczędzania zależą nie tyle od tego, ile dóbr ma się na początku, ile od tego, jak potrafi się nimi racjonalnie gospodarować. Im bardziej zracjonalizowana gospodarka, tym więcej przysparza oszczędności.
   A zatem, oszczędność i chciwość zmuszają ludzi do racjonalnego gospodarowania. Jednak w warunkach liberalizmu racjonalna ekonomia, zwłaszcza neoklasyczna, ukierunkowana jest na maksymalizację zysku i wykorzystuje wszelkie sposoby, by ten cel osiągnąć. Jednym z nich jest nakręcanie spirali chciwości. (Zdaniem J. Rostowskiego, obecnie prawa rynku funkcjonują na podstawie równowagi między chciwością a obawą o efekt działań gospodarczych.)

      Na ogół oszczędność kojarzy się z dodatnią cechą charakteru człowieka, ale nie zawsze musi przynosić dobre skutki. Po pierwsze, w oszczędzaniu trzeba zachować umiar, a po drugie, na oszczędzaniu można też stracić. Wielu ludzi ciułających pieniądze z chciwości straciło fortuny w wyniku zaistnienia różnych sytuacji krytycznych: wojen, dewaluacji, wymiany pieniędzy, upadłości banków, spadku cen akcji itp. A zatem, nie zawsze warto być oszczędnym i oszczędzać. A z kolei przesadna oszczędność, która wynika z nadmiernej chciwości, przeradza się w sknerstwo, czyli w cechę uznawana powszechnie za negatywną.

     Chciwość można oceniać z różnych punktów widzenia w zależności od tego, w jakim stopniu daje ona znać o sobie. Nadmierna chciwość przyczynia się do drastycznego krzywdzenia innych i dlatego zasługuje na naganę. Taką chciwość miał chyba na myśli papież Benedykt XVI, który podczas jednej z ostatnich audiencji generalnych w Watykanie powiedział, że obecny światowy kryzys ekonomiczny pokazuje, że "chciwość jest źródłem wszystkich przywar i całego zła" zarówno dla poszczególnych osób, jak i dla społeczeństwa. Natomiast chciwość w stopniu umiarkowanym, która nie prowadzi do przesadnego wyzyskiwania innych ani do sknerstwa, godna jest pochwały, ponieważ w sposób naturalny motywuje nas do działań postępowych, mających na celu lepszą przedsiębiorczość, efektywniejszą gospodarność, pomysłowość i innowacyjność. A ponieważ żyjemy w terrorze ekonomii, przeto względy ekonomiczne górują nad moralnymi i religijnymi. Chciwość była, jest i będzie właściwa ludziom, czy się to komu podoba, czy nie. A zatem nie obrażajmy się na nią i nie potępiajmy jej bezkrytycznie, lecz czyńmy wszystko w zakresie edukacji, polityki i religii, by utrzymywać chciwość w ryzach, czyli na przyzwoitym poziomie - społecznie akceptowanym i ekonomicznie uzasadnionym.

Wiesław Sztumski

 

 

 

 

 

 

oem software