banner

  sztumski4.jpg

Prawidłowości dziejów odkrywa się na podstawie statystycznych i porównawczych analiz faktów historycznych, czyli wydarzeń. Niestety, coraz trudniej jest ustalić lub zrekonstruować fakty przynajmniej z dwóch powodów. W przypadku dawnej historii powołuje się na dane, których dokładność i wiarygodność maleje w miarę cofania się w czasie (zawodzą pamięć i dokumenty dotyczące czasów odległych), a we współczesnej - coraz więcej danych o dużym znaczeniu dla badaczy jest niedostępnych, gdyż są one celowo utajniane lub niszczone.

Z niepewnej bazy danych nie sposób otrzymać niepodważalne wyniki. Ich ułomność bierze się też z samej natury metod statystycznych i porównawczych, które pozwalają uzyskiwać tylko wyniki prawdopodobne, których stopień prawdopodobieństwa jest funkcją wielu zmiennych. Z tego względu historią rządzą prawidłowości statystyczne, podobnie jak w przyrodoznawstwie. Nie ma też pewności, czy prawidłowości te dotyczą całej ewolucji społecznej; możliwe, że zmieniają się w kolejnych jej fazach, podobnie jak w przypadku ewolucji wszechświata. Każde prawo nauki wymaga odpowiednich warunków realizacji; dla praw historii są nimi odpowiednie konteksty społeczne, które zmieniają się proporcjonalnie do wzrostu dynamiki społeczeństwa.

W związku z tym, na podstawie prawidłowości historii można przewidywać wydarzenia w coraz węższych horyzontach czasowych. Prawidłowości te działają też tylko w pewnych miejscach i w danym czasie, ponieważ sytuacje społeczne, z jakimi mamy do czynienia, mają charakter lokalny, a nie globalny, i trwają tylko jakiś czas. Wydarzenia są jednorazowe, a i jednostki pojawiają się w nich tylko raz. To utrudnia dokonywanie daleko idących uogólnień. Dlatego prawidłowości historii nie są uniwersalne.

Rzeczywistość historyczna jest niepowtarzalna

i szybko się zmienia, a konfrontacja z nią praw historii wymaga dysponowania raczej dłuższymi interwałami czasu, w których byłaby ona jednakowa. To znacznie utrudnia weryfikację praw historii na podstawie kryterium zgodności z rzeczywistością. Można by je sprawdzać za pomocą konfrontacji z rzeczywistością historyczną odtwarzaną, którą można traktować jako niezmienną, ale z uwagi na ułomności rekonstrukcji i daleko idącą idealizację taka weryfikacja też nie byłaby w pełni zadowalająca.
A zatem, prawa historii są statystyczne i probabilistyczne. To ogranicza ich funkcję prognostyczną, gdyż utrudnia przewidywanie tego, co się stanie w wyniku ingerencji człowieka w procesy dziejowe. Sterowanie dziejami przypomina grę w ruletkę; dokonuje się metodą prób i błędów, których nie da się naprawić i za które musi się płacić. Zawsze może się zdarzyć, że działając na podstawie przewidywania wynikającego z praw historii nie osiągnie się zamierzonego celu. Wywołuje to czasami rozgoryczenie, niechęć do uczestnictwa w świadomym kształtowaniu historii i przyjmowanie roli biernego obserwatora wydarzeń. Sprzyja to postawom fatalistycznym i indyferentystycznym oraz wierze w to, że dziejami rządzą przypadki albo przeznaczenie lub jakieś siły tajemne. {mospagebreak}

Co kształtuje dzieje

Jeden ze sporów w historiozofii toczy się wokół kwestii determinizmu. Niektórzy sądzą, że dziejami rządzą przypadki i dlatego panuje w niej chaos, a drudzy, że dzieje podlegają obiektywnym koniecznościom, dzięki którym panuje w nich porządek i ład. Obydwa poglądy w wersji absolutnej - każdy z osobna - wydają się niesłuszne. Jak zwykle, racja leży pośrodku. Jeśli przypadek rozumieć jako zdarzenie nieprzewidywalne lub nieoczekiwane, a nie jako niezależne od niczego, to wiele takich przypadków można znaleźć w dziejach. Stąd jednak nie należy wnioskować, że na dzieje składają się same przypadkowe wydarzenia.
Natomiast kwestia obiektywnych konieczności, porządku i ładu w dziejach jest o wiele trudniejsza. Jeśli obiektywność oznacza niezależność od wpływu podmiotu (człowieka), to jest ona cechą prawidłowości występujących tylko w przyrodzie. Takiego obiektywizmu nie ma w społeczeństwie, gdzie prawidłowości realizują się wyłącznie dzięki ludziom, przez ludzi i poniekąd dla ludzi. Tutaj obiektywizm sprowadza się do intersubiektywizmu, czyli do tego, co właściwe jest większości ludzi w obrębie danej grupy społecznej. A zatem, kolejną cechą prawidłowości dziejów jest ich intersubiektywność.

Trudno jest potwierdzić tezę, jakoby wszystko, co się dzieje, było konieczne. Konieczność jako cecha praw historii jest względna z tych samych powodów, co obiektywność. To osłabia sens konieczności, ponieważ ograniczając jej działanie wyłącznie do systemów ściśle zlokalizowanych w czasie i przestrzeni pozbawia ją cechy uniwersalności.
Konieczność historyczna ograniczana jest również przez wolność ludzi. Absolutna konieczność możliwa jest tylko w warunkach całkowitego zniewolenia ludzi będących podmiotami dziejów, tzn. wtedy, gdyby nie mieli oni żadnej możliwości postępowania wedle własnej woli, czyli w warunkach zniewolenia totalnego, powszechnego i globalnego. Taka sytuacja wydaje się jak na razie mało prawdopodobna, chociaż niewykluczona w przyszłości. Tym bardziej, że już teraz zarysowuje się tendencja ku takiemu zniewoleniu w wyniku postępującej globalizacji, narzucającej określone standardy działań, którym jednostki, grupy, organizacje i społeczności muszą się podporządkować.
Ludzie, kierując się w jakimś stopniu wolną wolą (istnienie nieograniczonej, absolutnie wolnej woli nie znajduje potwierdzenia w nauce; jest ona raczej wymysłem teologów i filozofów) mogą działać na przekór koniecznościom i zmieniać bieg dziejów zgodnie ze swymi interesami. Na dobrą sprawę, obiektywnych konieczności historycznych ani społecznych nie ma. {mospagebreak}

Wymysł dyktatorów

Konieczność dziejowa jest wymysłem różnej maści dyktatorów (politycznych, religijnych i innych). Odwołując się do konieczności dziejowych, chcą oni legitymizować swoją autokratyczną władzę. To ułatwia zmuszanie mas do realizacji ich planów.
Wmawiają więc społeczeństwu, że są wcieleniami bogów albo wybitnymi jednostkami, którym dane było poznać konieczność dziejową na drodze
objawienia, oświecenia albo inaczej. Że powołani zostali do pełnienia misji na rzecz realizacji celów wynikających z tych konieczności i że działając w imię tej konieczności, reprezentują interesy ogółu społeczeństwa, a nawet całej ludzkości. Swój egoizm uzasadniają rzekomo obiektywnymi celami historii i skrywają go pod płaszczykiem konieczności dziejowych.
Wskutek tego postrzegani są przez masy jako zbawiciele ludzkości, wokół których buduje się powszechny szacunek, przeradzający się często w kult jednostek. Historia dostarcza wielu takich przykładów.
Z reguły takimi dyktatorami są tzw. wielkie jednostki - ważne osobistości świata polityki i przywódcy - często egocentrycy, zbrodniarze, szaleńcy lub psychopaci.
Trzeba tu odpowiedzieć na kilka pytań, jak choćby
skąd wzięło się przekonanie o konieczności historycznej, która wymusza określone działania ludzi? Dlaczego ludzie dali się zepchnąć do roli przedmiotów manipulowanych przez historię, którą sami tworzą? Co ich skłania do poddawania się woli dyktatorów?
Odpowiedzi należy szukać przede wszystkim w psychologii ogólnej oraz społecznej. Oprócz naturalnej skłonności wielu ludzi, zwłaszcza o słabych charakterach i słabej woli, do podporządkowania się przywódcom (jest to atawistyczny przejaw świadomości stadnej - stado zawsze posłuszne jest
swojemu przywódcy) coraz większy udział ma celowa manipulacja, która w ostatnich latach przybrała rozmiar globalny i stała się wyjątkowo perfekcyjna, perfidna i skuteczna.
Sukcesy manipulantów zależą od wiary w istnienie obiektywnych prawidłowości i konieczności w dziejach (Nie da się tego inaczej potwierdzić niż przez wiarę.) A wiara ta bierze się z hipostazowania, czyli z uprzedmiotowiania ich. Jeśli traktuje się konieczności jak rzeczy lub osoby, to jednocześnie przypisuje się im moc sprawczą w sensie możliwości fizycznego oddziaływania na świat. W związku z tym, wierzy się, że obok nas i niezależnie od nas istnieje coś, co zmusza do działań zgodnie z jakimś skrytym zamiarem (np. z boskim intelligent design), w którego sens też się wierzy. Dlatego, jeśli chce się urzeczywistniać ten zamiar i czynić sensownymi dzieje oraz swoje życie, to nie pozostaje nic innego, jak działanie zgodne z koniecznościami. {mospagebreak}

Zbawienie - wolność - komunizm

Sprawa wygląda tak: najpierw wymyślamy sobie na gruncie wiary lub światopoglądu tzw. konieczność dziejową, wyobrażamy ją sobie w postaci rzeczowej albo osobowej, a potem dobrowolnie podporządkowujemy się jej i niewolniczo realizujemy jej plany. W istocie, są to plany wymyślone przez różnych ludzi żądnych władzy (również przyszłych dyktatorów) korzystających z usług ideologów, historiozofów, teologów, wizjonerów, wieszczów itp.
Na przykład,
w historiozofii religijnej konieczność dziejową uosabia bóg, w heglowskiej - duch obiektywny, a w materializmie historycznym Marksa - samorealizujący się człowiek. Odpowiednio do tego celami dziejów są: zbawienie wieczne, wolność i komunizm. Cele te są praktycznie nieosiągalne. Można je traktować albo jako rezultat inklinacji ich twórców do myślenia mitycznego i utopii oraz jako wymyślone przez nich drogowskazy na szlaku dziejów, albo jako celowe karmienie mas mitami, by móc urzeczywistniać swe ambicje. Krótko mówiąc: wynikają z głupoty, albo z żądzy władzy, lub uwiecznienia się w historii.
Każdy człowiek chce osiągnąć jakiś własny (egoiczny) cel w życiu, w zasadzie nie zważając na innych. Ale tylko na pozór jest to jego cel osobisty i autonomiczny. W rzeczywistości jest narzucony w wyniku socjalizacji, inkulturacji i edukacji, i dlatego mniej albo bardziej zgadza się z celami innych ludzi w obrębie danej grupy oraz kultury. Działania statystycznej większości jednostek składają się jakby na wektor dziejów. On wyznacza tendencję dziejów i jego właśnie odczuwany jako „obiektywną" konieczność historyczną. Jest ona efektem działań jednostkowych (subiektywnych) na rzecz osiągania indywidualnych celów, ale uwarunkowanych wspólnotowo i podejmowanych w ramach grup społecznych, oraz oddziaływań różnych czynników kulturowych na ludzi.
Wiesław Sztumski