banner

 
sztumski.jpgPrzyczyna tych skłonności znajduje się raczej w sferze psychiki, ale można upatrywać jej również w warunkach kształtowania się narządów poznawczych ludzi w toku ewolucji biologicznej oraz w sferze kultury. W zasadzie narządy zmysłowe zostały przystosowane do percepcji tego, co jest porównywalne z gabarytami człowieka i na odległość niewiele przekraczającą jego wymiary, a więc do tego, by mógł żyć wśród obiektów mezoświata. W konsekwencji tego ludzie usiłują porównywać i zestawiać wszystko ze sobą. Wskutek tego, tworzą specyficzny model przestrzeni antropomorficznej. Jej zaletą jest poglądowość - łatwo można jej doświadczać, uzmysłowić ją sobie i przyswajać.

Upodobanie do antropocentryzmu jest także efektem ewolucji kulturowej. Ewolucja kultury zmierza bowiem do podporządkowania przyrody ludziom i przekształcania jej na ich użytek w jak największym stopniu i zakresie, i w jak najkrótszym czasie. Dlatego kultura wywyższa człowieka i nakazuje mu patrzeć na świat z góry, z układu odniesienia, jakim jest on sam - najwyższy wytwór ewolucji albo boga, pan i władca świata.

Drugą skłonnością ludzi jest antropomorfizacja, czyli przypisywanie ludzkich cech oraz funkcji wszystkiemu, co nie jest człowiekiem. Wskutek tego, we wszystkim doszukuje się podobieństwa do człowieka, do wszystkiego odnosi się podobnie jak do człowieka i chce się w składnikach świata dostrzegać swoje odbicie - obraz człowieka. Trzecią inklinacją jest skłonność do personifikacji; wynika ona wprost z drugiej i jest jej eskalacją. Różnią się one od siebie, mimo że znaczenia pojęć antropomorfizacji i personifikacji są zbliżone, a niektórzy autorzy nawet posługują się nimi zamiennie. O ile antropomorfizacja jest tylko postrzeganiem rzeczy jak ludzi, to personifikacja jest szczególnym przypadkiem antropomorfizacji i czymś więcej od niej - jest przenoszeniem cech osobowych na rzeczy i traktowaniem rzeczy jak osób, również w rozumieniu filozofii personalistycznej.

Antropomorfizację i personifikację można oceniać pozytywnie, chociażby dlatego, że służy upoglądowieniu, które ułatwia wymianę myśli i przekaz komunikatów i w konsekwencji także proces nauczania. Przyczynia się też do wzrostu możliwości oddziaływania na świadomość i skuteczności wszelkiego rodzaju propagandy i reklamy. Jednak można ją też oceniać negatywnie. Zazwyczaj, jeśli coś z jednego powodu jest dobre, to z innego okazuje się złe. Toteż dobre intencje personifikacji pociągają za sobą złe skutki.

Na obraz i podobieństwo swoje


Zabiegom antropomorfizacji oraz personifikacji mogą ulegać obiekty materialne i idealne, konkretne i abstrakcyjne, nie wyłączając nawet bóstw. Personifikuje się dobro i zło, boga i szatana, cnotę i grzech. Zazwyczaj antropomorfizacja i personifikacja nie są pełne, lecz częściowe; ograniczają się do upodobniania rzeczy do ludzi tylko ze względu na takie cechy, których wybór podyktowany jest raczej względami praktycznymi. Stąd można wnioskować, że oba te zjawiska mogą mieć znaczenie instrumentalne i służyć celom manipulacji. Zawsze można je do czegoś wykorzystać i z reguły robi się to dla osiągania zamierzonych celów ideologicznych.

Chodzi o to, że obraz obiektu abstrakcyjnego, albo idealnego w wariancie figuratywnym, zwłaszcza w formie osobowej jak np. alegoria, o wiele silniej przemawia do wyobraźni człowieka niż w jakiejkolwiek innej wersji. Dzięki temu, można za pomocą personifikacji skutecznie oddziaływać na wyobraźnię i manipulować nią dla potrzeb reklamy, wiary, propagandy itd. Jest to bardzo wyraźnie widoczne w sferze wiary religijnej. Prezentacja bogów w postaci przedmiotów lub zwierząt, a jeszcze lepiej ludzi, nieporównywalnie bardziej przemawia do ludzkiej wyobraźni niż ukazywanie ich w postaci bytów abstrakcyjnych - absolutów. Dlatego w większości przypadków w dawniejszych religiach bogowie byli rzeczami lub ludźmi i także na odwrót - z rzeczy i ludzi czyniono bogów. A współczesne religie monoteistyczne tym różnią się od tzw. pogańskich, że nie uznają bogów za rzeczy, chociaż traktują rzeczy jak bogów (np. ikonę albo figurkę utożsamia się z bogiem). Aspirują one do rangi religii światowych i z tej racji muszą pozyskiwać wyznawców wśród szerokich mas społecznych. Dlatego odwołują się do spersonifikowanych bóstw, żeby dostosować pojęcie boga do poziomu intelektu oraz wyobraźni mas.{mospagebreak}

Rzadko bowiem zdarza się, żeby elity intelektualne o wysoko rozwiniętej świadomości, także spośród duchowieństwa, wierzyły w boga w postaci człowieka, albo osoby. Typowym przykładem jest Albert Einstein, który dobitnie stwierdzał: "Nie wierzę w boga osobowego i nigdy tego nie odwoływałem, natomiast jasno to wyrażałem. Jeśli jest we mnie coś, co można by nazwać religijnym, to jest to podziw dla struktury świata, jak dalece może ukazywać ją nasza nauka. Wielokrotnie mówiłem, że według mnie idea boga osobowego jest dziecinna. Wydaje mi się, że idea boga osobowego jest koncepcją antropologiczną, której nie mogę traktować poważnie."

Buddyzm, islam, judaizm, chrześcijaństwo odwołują się bogów osobowych, przybierających postać ludzką - Chrystusa, Allaha, Jahwe i Buddy (wyjątkiem jest taoizm, odwołujący się do bezosobowego boga Dao, rozumianego jako uniwersalna zasada kierująca wszechświatem, albo jako metoda postępowania człowieka, czyli raczej do boga filozoficznego Hong, aniżeli religijnego).

Co najmniej z pięciu powodów w religiach masowych bóg musi być przedstawiany i postrzegany jako człowiek.

Po pierwsze, tylko jako nieskończenie doskonała postać może być wzorcem do naśladowania przez ludzi i celem dążenia ich do maksymalnej doskonałości. Trudno sobie przecież wyobrazić, żeby ktoś chciał naśladować jakąś uniwersalną zasadę lub inną abstrakcję rządzącą wszechświatem tym bardziej, że nie sposób przypisać jej cechy doskonałości.

Po drugie, tylko bóg jako człowiek jest w stanie kontrolować zachowania i uczynki ludzi, budzić respekt i być źródłem strachu przed odpowiedzialnością i karą. Bytów abstrakcyjnych nikt się boi. Kto by się bał boga bezosobowego, jak mogłaby karać ludzi abstrakcja, zasada albo absolut? A jeśli na przykład mówi się, że los kogoś pokarze, to ten los intuicyjnie pojmuje się w sposób figuratywny jako zantropomorfizowaną przyczynę sprawczą, czyli człowieka, który komuś wymierza karę.

Po trzecie, nie do pojęcia jest, aby obiekty idealne - duch, bóg bezosobowy, rozum i inne składniki świata pomyślanego - mogły oddziaływać w sensie fizycznym na obiekty materialne, w szczególności na ludzi, albo wchodzić z nimi w związki typu ojciec-syn. Można sobie wprawdzie wyobrazić, że bóg oddziaływa bezpośrednio na duszę, a z jej pomocą na ciało, ale to niczego nie zmienia. Wciąż jeszcze nie jesteśmy w stanie ani odkryć, ani racjonalnie wytłumaczyć związku - w sensie oddziaływania fizycznego - duszy z ciałem. Nauka, przede wszystkim neurofizjologia mózgu, odkrywa coraz więcej związków świadomości z ciałem, ale nie duszy z ciałem. Dusza to coś innego, aniżeli ciało. Natomiast dla teologii związek ten jest po prostu tabu w postaci dogmatu wiary: nie wyjaśnia, na czym on polega i czy w ogóle zachodzi, tylko nakazuje wyznawcom religii wierzyć w niego. Inaczej mówiąc, częściowa materializacja boga w wyniku personifikacji pozwala oddziaływać mu na świat materialny i ludzi.

Po czwarte, bóg jako sędzia, ojciec i opiekun nie może być bezosobowy. On musi występować w postaci ludzkiej. Przecież bytom abstrakcyjnym bezosobowym nie przysługują cechy sprawiedliwości, troski, litości ani miłosierdzia. Wprawdzie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ewentualnie utożsamiać zespół cech z przedmiotem wyposażonym w te cechy, ale jest to czysta spekulacja filozoficzna, która bardziej może znajdować potwierdzenie w wierze niż w eksperymencie zmysłowym i w nauce. Na tej zasadzie uznaje się na przykład kogoś za uosobienie dobroci, męstwa, mądrości itp.

I po piąte, trudno wyobrazić sobie, by modlić się do zasad albo abstrakcji spodziewając się, że one wysłuchają próśb zanoszonych w modlitwach i spełnią je.

Tak więc, żaden bóg w religiach monoteistycznych i politeistycznych nie może być bezosobowy. Jednak uczłowieczenie boga pociąga za sobą negatywny skutek. Jest nim degeneracja boga, która polega na pozbawianiu go jego boskich atrybutów. Bowiem im więcej ludzkich cech przenosi się na boga, tym mniej pozostawia mu się cech boskich. Bóg zredukowany do człowieka posiada wszystkie ludzkie ułomności i dlatego jest bogiem zdegradowanym i wynaturzonym. Inaczej mówiąc: uczłowieczenie boga odbóstwia go tym bardziej, im więcej ludzkich cech przenosi się na niego. A w skrajnym przypadku sprowadza boga do rzeczy.

Bóg, uprzedmiotowiony w obrazach i uczłowieczony w figurkach, traktowany jest jak rzecz, którą się nabywa i jak towar, którym się kupczy. Podobnie, towarem stała się abstrakcyjna świętość uprzedmiotowiona na różne sposoby, na przykład w relikwiach. Dzięki temu rozwinął się wielomiliardowy rynek dewocjonaliów. Być może, rozwój tego rynku również wymaga personifikacji boga. Religia ufundowana na personifikacji boga uprzedmiotowiła łaskę, miłosierdzie, odpuszczenie grzechów, zbawienie itp. abstrakcje i przekształciła je w towary. Można na nie łatwo znaleźć nabywców wśród łatwowiernych i naiwnych wyznawców. A tych nigdy nie brak. Nic nie sprzedaje się lepiej od towarów abstrakcyjnych, które nie wymagają gwarancji ani nie podlegają reklamacji. Toteż handlowanie nimi przez kapłanów jest typowym przykładem sprzedaży kota w worku. A ludzie wszystko kupią, jeśli tylko wierzą w celowość zakupu. Wiara nie liczy się z myśleniem racjonalnym ani z argumentami zdroworozsądkowymi. Przecież człowiek wierzący "wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję", jak pisał św. Paweł, w I Liście do Koryntian.{mospagebreak}


Narzędzia propagandy i reklamy


W wymiarze świeckim antropomorfizację i personifikację wykorzystuje się przede wszystkim w obszarze propagandy oraz reklamy w celu zwerbowania zwolenników lub konsumentów. Personifikacja jest instrumentem oddziaływania psychologicznego. Stosuje się ją w celu wzmacniania doznawanych wrażeń oraz emocji pozytywnych i negatywnych. Dlatego dobrze służy manipulantom społecznym, agitatorom, kaznodziejom, propagandzistom, reklamodawcom, reklamotwórcom, reżyserom i dziennikarzom - wszystkim tym, którzy rozmyślnie grają na uczuciach ludzi, zwłaszcza tłumu. Jest również warunkiem koniecznym do zaangażowania się jednostek i porwania mas na rzecz realizacji jakiejś idei. Reklamotwórcy nagminnie uprzedmiotowiają obiekty abstrakcyjne w wyniku ich hipostazowania i personifikacji (np. biel bielsza od bieli), pop to, żeby lepiej przemawiały do zmysłów, docierały do świadomości konsumentów i łatwiej były zapamiętywane. W tym przypadku urzeczowienie funkcjonuje jako skuteczne narzędzie okłamywania nabywców.

W propagandzie politycznej personifikacji ulęgają koncepcje programowe, godła i hasła partii lub ugrupowań dążących do władzy albo starających się ją utrzymać. Tak na przykład swastyka uosabiała Niemcom w Trzeciej Rzeszy wolność, pracę i chleb („Miliony patrzą już na swastykę z nadzieją na wolność" - fragment hymnu NSDAP), czerwona gwiazda - komunizm, błękitny gołąb - pokój, pomniki - pamięć o zmarłych itp.

Konsekwencją antropomorfizacji lub personifikacji symboli jest odnoszenie się do nich jak do ludzi - rzadziej, jak do przyjaciół, natomiast częściej i z gorszym skutkiem mściwie, jak do wrogów. Z negatywnie kojarzonymi symbolami walczy się jak z wrogami nie przebierając w środkach ani sposobach. Niszczy się z nienawiścią różne przedmioty, które ucieleśniają konkurencyjne albo niechciane idee, programy, partie, przywódców, bogów itp. W ten sposób zaspokaja się potrzebę agresji, kierując ją łatwiej w wielu wypadkach bezkarnie na przedmioty aniżeli na ludzi. Wskutek personifikacji przedmioty w zasadzie obiektywnie bezwartościowe uzyskują, albo powiększają wartość tym bardziej, im więcej cech ludzkich (osobowych) - pożądanych lub niechcianych - przypisuje się im, czyli im bardziej traktuje się je podmiotowo. A tak można odnosić się tylko do przedmiotów uczłowieczonych. Przyporządkowanie ideom przedmiotów, albo postaci budzących powszechną odrazę w danym kręgu kulturowym, ma na celu obrzydzenie ich w odbiorze społecznym.

Personifikacja prowadzi do wypaczenia obiektywnego postrzegania świata. Deformuje zmysłowy i pojęciowy obraz świata. W pierwszym przypadku domniemywa się, że z bytami zmysłowo postrzeganymi, składającymi się na obraz świata, związane są jakieś byty urojone - za wszystkim materialnym kryje się coś niematerialnego. Natomiast w drugim przypadku na odwrót: przypuszcza się, że wszystkie pojęcia, za pomocą których odzwierciedla się świat, muszą mieć desygnaty należące do świata zmysłowo postrzeganego - za każdym bytem idealnym kryje się coś materialnego.{mospagebreak}

Z tak wypaczonego obrazu świata wyciąga się błędne wnioski o właściwej naturze świata. Sprawa wygląda tak: postrzegamy świat tak, jak potrafimy (jak na to pozwala nasza zdolność percepcji zmysłowej i nasz potencjał intelektualny oraz duchowy), tworzymy sobie na tej podstawie jakiś obraz świata i sądzimy, a raczej wierzymy w to, że przedstawia on obiektywnie istniejący świat złożony z bytów realnych, których istnienia dowodzą zmysły i rozum oraz bytów urojonych, których istnienie może potwierdzić wyłącznie wiara.

Wprawdzie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nie uznać wiary za kryterium istnienia bytów urojonych, ale wtedy zbudowany za pomocą bytów urojonych obraz świata nijak się ma do świata obiektywnego, lecz przedstawia świat, jaki się sobie wyobraża, jaki się chce, żeby był, albo w jaki się wierzy. Z im większej liczby bytów urojonych składa się kopia świata, w tym mniejszym stopniu odpowiada oryginałowi, czyli światu obiektywnemu.


Zdewaluowany kult


Kult był przede wszystkim wyrazem szacunku albo czci oddawanej bytom abstrakcyjnym: bóstwom, ideom, potędze, sile, władzy, bogactwu itp. W wyniku ich personifikacji stał się również czcią, nawet w znaczeniu praktyk religijnych i obrzędowych, jaką oddaje się rzeczom i ludziom.

W konsekwencji uprzedmiotowienia substancjalizacji i personifikacji bóstw kult przekształcił się teraz faktycznie już wyłącznie w cześć oddawaną rzeczom. Wcześniej, otaczano kultem rzeczy ważne i godne szacunku oraz ludzi wybitnych - głównie świętych, ale też mężów opatrznościowych, przywódców i prominentne jednostki reprezentujących świat techniki, nauki i kultury. Później, także sławnych dowódców wojskowych, artystów, literatów oraz liderów państwowych i partyjnych.

Niestety, ostatnio tworzy się kult i darzy się nim coraz więcej miernot, niegodziwców, tupeciarzy i nieudaczników, którym w celach komercyjnej promocji przypisuje się bez jakichkolwiek podstaw moralnych niezwykłą osobowość. Decydują o tym różne względy, ale z pewnością nie ich rzeczywiste zasługi. A ich niezwykłość zazwyczaj polega na umiejętności intrygowania pospólstwa, nieważne czym, byle skutecznie, i szokowania ludzi przez lekceważenie tradycyjnych norm, obyczajów i kanonów poprawnego zachowania się, postępowania oraz dobrego smaku.

Charakterystycznym zjawiskiem naszych czasów jest tworzenie kultu wokół coraz większej liczby rzeczy, zjawisk i ludzi. Dawniej kult był wyrazem sporadycznego uwielbienia dla kogoś lub czegoś, głównie dla tajemniczych zjawisk przyrodniczych oraz dla przedmiotów służących do dokonywania rytuałów religijnych. Teraz jest inaczej. Obdarzanie kultem stało się zjawiskiem nagminnym. W wyniku powszechnej personifikacji rzeczy i zjawisk kultem obdarza się wszystko, co możliwe, na czym można zbić kapitał finansowy, polityczny czy religijny.

Niewątpliwie do masowego tworzenia kultu przyczynia się doskonała technika propagandy, reklamy i manipulacji społecznej oraz wszechogarniająca wirtualizacja. We współczesnej cywilizacji już prawie wszystko jest „kultowe" - nawet najgorsze filmy, piosenki, towary itd.

A przede wszystkim kultem darzy się pieniądz, któremu nie bez racji przypisuje się najpotężniejszą siłę sprawczą, właściwą wszechmocnemu bóstwu. Efekt jest taki, że kult spowszedniał i traci na wartości.

Im więcej obiektów obdarza się kultem, tym mniejsze jest jego znaczenie, ponieważ masowość rodzi deprecjację. Otrzymuje się więc skutek odwrotny do zamierzonego. Zamiast podnoszenia wartości przedmiotów wskutek czynienia ich „kultowymi" obniża się ją de facto proporcjonalnie do rosnącej liczby „kultowych" przedmiotów.

Wiesław Sztumski