„Na początku życia każdego człowieka stoi głupota. Bowiem człowiek jest jedyna istotą, która jest na tyle głupia, żeby krzycząc podczas narodzin zwracać na siebie uwagę dzikich zwierząt.“ (Matthijs van Boxsel)
Postęp cywilizacyjny realizuje marsz ku wolności i uwalnia ludzi od wszelkiego wysiłku. Dotychczas przede wszystkim od cielesnego. Jednak od niedawna w coraz większym stopniu i zakresie uwalnia też od wysiłku intelektualnego, w głównej mierze od myślenia logicznego. Dzisiaj, na co dzień ludzie coraz mniej muszą korzystać z logiki. Ten trud wykonują za nich komputery i różne urządzenia techniczne wspomagane komputerowo. Logika - i to bardziej matematyczna - przydatna jest co najwyżej programistom i konstruktorom komputerów. A z logiki humanistycznej, zawężanej w coraz większym stopniu wskutek profilowania zawodowego, korzystają przedstawiciele innych zawodów - prawnicy, lekarze i inżynierowie.
Wyraźnie daje się zauważyć
postępująca deprecjacja logiki.
Przejawem tego jest rugowanie przedmiotu nauczania logiki najpierw w szkołach średnich, a później wyższych. O ile dawniej nauczano jej obowiązkowo w liceach ogólnokształcących, na wszystkich wydziałach i kierunkach studiów w przyzwoitym wymiarze godzin, to teraz prawie na żadnym, a jeśli gdzieś jeszcze, to szczątkowo i w mocno okrojonym zakresie. Najwcześniej usunięto logikę ze studiów technicznych, wskutek czego inżynierowie zostali zwolnieni od obowiązku myślenia logicznego, potem - z innych studiów, nawet, o zgrozo, na niektórych uczelniach ze studiów prawniczych. Rezultatem tego jest zanik myślenia logicznego w skali masowej. Pół biedy, jeśli dotyczy to zwykłych zjadaczy chleba. Gorzej, gdy brak logiki wykazują reprezentanci tych profesji, od których decyzji zależą losy innych ludzi, narodów, państw, a nawet ludzkości i świata. Mam na myśli przede wszystkim konstruktorów, lekarzy, prawników i ekonomistów itp., ale głównie decydentów - od najniższych do najwyższych szczebli władzy. A im wyższy szczebel władzy politycznej, samorządowej, rządowej, finansowej itd., tym więcej powinno się myśleć logicznie i podejmować logicznie uzasadnionych decyzji.
Głupota mas i liderów
Powszechnie wiadomo o tym, że głupota mas społecznych, rozumiana jako przechodzenie od racjonalności do irracjonalności, od myślenia logicznego do nielogicznego, rośnie wraz z postępem cywilizacyjnym. Napisano na ten temat wiele artykułów i książek, a obserwacja życia codziennego dostarcza wciąż więcej dowodów na to.
Nie ma pewności, czy wynika to z celowych działań określonych elit władzy, nie tylko politycznej, w ramach teorii spiskowej, czy z niezawinionych przez nikogo przyczyn obiektywnych, tkwiących w postępie wiedzy i techniki, czy wreszcie z głupoty zakodowanej w ludzkich genach. (Nawiasem mówiąc, od 1985 r. z inicjatywy Wendy Northcutt, przyznawana jest „Nagroda Darwina” za śmierć lub okaleczenie się pozbawiające możliwości reprodukcji w wyniku własnej głupoty.)
Prawdopodobnie do narastania głupoty przyczyniają się czynniki obiektywne i subiektywne, ale trudno orzec, które z nich w jakim stopniu. Faktem jest, że ludzie mają skłonność do głupich zachowań i chcą być ogłupiani, wykazują coraz większe lenistwo umysłowe i chętnie są ogłupiani przez innych, zwłaszcza przez elity władzy, bo to ułatwia im sprawowanie władzy i zniewalanie podwładnych. Interesujące i zarazem wysoce niepokojące jest zjawisko ucieczki decydentów politycznych od logiki. Tę kwestię odkrył i badał prof. Walenty Nowacki, b. minister przemysłu i handlu w II RP, który od 1966 r. przebywał w USA i analizował historię prezydentów tego oraz innych państw: m. in ZSRR, Niemiec i Polski pod kątem ich potencjału myślenia logicznego, zdolności do racjonalnych zachowań i podejmowania decyzji logicznie uzasadnionych w różnych sytuacjach społecznych. Swoje wyniki badań i ciekawe spostrzeżenia zawarł w książce „Civilization and Logic. The Law of Inversely Proportional Stupidity,” opublikowanej w 1983 r. Sformułował tam "prawo zanikania logiki u przywódców krajów rozwiniętych”: W trakcie postępu cywilizacyjnego, przejawiającego się w stałym wzroście nauki i technologii oraz w nieustannym wzroście stopy życiowej ludności, liderzy narodowi zaangażowani w zarządzanie w sektorze publicznym tracą swą mądrość i zrozumienie dla narodów ubogich. W rzeczywistości, narodowi przywódcy państw rozwiniętych zachowują się jak dzieci mylące tęsknoty, fałszywe przesłanki i pobożne życzenia z rzeczywistością. Na tej podstawie przedstawił hipotezę o nieuchronnym końcu cywilizacji zachodniej i o rozpadzie imperiów światowych w niedalekiej przyszłości wskutek narastającej głupoty ich przywódców politycznych. Walenty Nowacki zwracał uwagę na to, że głupota liderów odwrotnie proporcjonalna do postępu, wyrażająca się w nierozumnych, a więc błędnych decyzjach politycznych odnoszących się do krajów zacofanych gospodarczo, zwiększa ryzyko upadku cywilizacji Zachodu. Podał trzy zasady rozwoju cywilizacji, które można traktować jak przestrogę: „zasadę odpływu logiki wśród liderów krajów zaawansowanych”, „zasadę lawiny postępu” oraz „zasadę zniszczenia cywilizacji przez głodne masy”.
Pierwsza głosi istnienie „odwrotnej proporcjonalności między postępem cywilizacyjnym społeczeństwa i zdolnością jego przedstawicieli do logicznego myślenia: im wyższy poziom nauki i technologii, tym mniejsze zrozumienie relacji międzyludzkich”.
Druga stwierdza, że „W ciągu historii wzrośnie różnica między potencjałem cywilizacyjnym narodów zaawansowanych i zacofanych pobudzając zazdrość i nienawiść biednych narodów do bogatych. Nie ma sposobu zniesienia lub zmniejszenia tej naturalnej tendencji."
A trzecia, która jest logiczną konsekwencją dwóch pierwszych zasad, stwierdza: „Nienawiść i zazdrość zacofanych narodów i fatalistyczne zanikanie mądrości wśród liderów rozwiniętych narodów czynią nieuniknionym poważne starcie między tymi dwoma grupami narodów, co przyniesie ostateczną śmierć narodom Zachodu i stworzonej przez nie kulturze”. W tej sprawie, być może, trochę przesadził, ale też nie da się całkowicie odmówić mu racji. Nie o to jednak tu chodzi.
Prawo Kopernika i polityka
Niewątpliwie, stopień głupoty władców politycznych i partyjnych jest odwrotnie proporcjonalny do poziomu cywilizacji, wiedzy i techniki. Tego nie da się ukryć. Jeśli zbada się potencjał myślenia logicznego oraz zdolność wybitnych przywódców państw do logicznej oceny sytuacji politycznych w ciągu ostatniego stulecia, to rzeczywiście ulęgają one postępującej redukcji. Każdy kolejny jest głupszy od swego poprzednika.
Powszechnie jest znane ekonomistom prawo Kopernika-Greshama: jeśli jednocześnie istnieją dwa rodzaje pieniądza, pod względem prawnym równowartościowe, ale jeden z nich jest postrzegany jako lepszy, to ten "lepszy" pieniądz będzie gromadzony, a w obiegu pozostanie głównie ten „gorszy” - krótko mówiąc, gorszy pieniądz wypiera lepszy. To prawo o ciągłym wypieraniu dobrego pieniądza przez zły, pomimo postępu gospodarczego, można zasadnie przenieść na domenę polityki i sformułować w postaci prawa o stopniowym wypieraniu lepszych liderów przez gorszych pomimo postępu cywilizacyjnego.
Że tak jest, świadczą chociażby wyniki kolejnych wyborów w różnych państwach i uprawianie przez nich polityki. Przy tym zabawne, choć raczej tragikomiczne jest to, że wybory coraz głupszych przywódców wymagają coraz większych nakładów pieniężnych i odbywają się na koszt wyborców-podatników, albo bezpośrednio z płaconych przez nich podatków, albo pośrednio w wyniku różnych form drenażu finansowego konsumentów, stosowanego przez biznesmenów sponsorujących kampanie wyborcze. Warto przypomnieć, że ostatnia prezydencka kampania wyborcza w USA kosztowała - z pewnością nie kandydatów ubiegających się na to stanowisko - ponad miliard dolarów. A sprawowanie władzy przez głupich polityków i ich niedorzeczne decyzje pociąga za sobą coraz wyższe koszty nie tylko wymierne ekonomiczne, ale również niewymierne społecznie.
Można dopatrzeć się dwóch przyczyn tego zjawiska - jednej obiektywnej, a drugiej subiektywnej. Po pierwsze, w skutecznie ogłupianym od wielu lat społeczeństwie, niezależnie od powszechnej edukacji i postępu wiedzy, zasoby ludzi mądrych kurczą się i coraz trudniej udaje się znaleźć mądrych kandydatów do władzy. Po drugie, wyłanianie głupich pretendentów do władzy dokonuje się za sprawą specyficznego mechanizmu wyborczego i propagandy wyborczej. Z reguły elity władzy wysuwają na czołowe miejsce najgłupszego spośród siebie po to, by łatwiej nim manipulować i wykorzystywać go do zaspokajania własnych interesów, a w razie czego zwalić na niego całą odpowiedzialność za złe rządy i ewentualnie usunąć go, czyli zastąpić jeszcze głupszym i bardziej uległym.
Natomiast propaganda wyborcza żeruje przede wszystkim na głupocie otumanionego krzykliwą reklamą elektoratu, któremu można wmówić wszystko, nawet to, że najgorszy i najgłupszy kandydat będzie po wyborach mężem opatrznościowym społeczeństwa, narodu i państwa. Jak powiadają: głupi wszystko kupi.
Zdziwienie budzi fakt, że nie sprawdza się zdolności do logicznego myślenia pretendentów do władzy państwowej chociażby za pomocą badania ilorazu inteligencji, podobnie jak nie wymaga się od nich odpowiedniego wykształcenia z zakresu zarządzania ani badań psychologicznych.
Okazuje się, że kierować państwem może każdy, nawet ludzie bez odpowiedniej wiedzy albo, co gorsze, psychopaci, których było sporo w ostatnim stuleciu i teraz ich nie brakuje. Nic dziwnego, że politycy nie cieszą się na ogół autorytetem ani zaufaniem i są wdzięcznymi obiektami zainteresowania prześmiewców, a ludzie coraz bardziej zniechęcają się do nich i do polityki. Awersja do polityki przejawia się w malejącym udziale w imprezach politycznych i wyborach parlamentarnych. Bo przecież na dobrą sprawę, jaki sens mają nawet najbardziej demokratyczne wybory, jeśli kandydaci są z góry zaprogramowani i odpowiednio ustawieni na listach partyjnych i jeśli kogokolwiek z nich się wybierze, to i tak będzie rządzić albo nieuk, albo człowiek o znikomym potencjale logiki, albo zwykły psychopata, albo ktoś reprezentujący wszystkie te cechy naraz, czyli posługując się językiem reklamy „trzy w jednym”.
Logika też nie remedium...
Jesteśmy więc skazani na rządy ludzi o malejącej znajomości logiki oraz zdolności do myślenia logicznego, racjonalnego postępowania i sensownych ocen sytuacji. A redukcja potencjału logiki u władców przenosi się na podwładnych, na masy społeczne. Wszak ryba psuje się od głowy, jak głosi znane i mądre przysłowie, a kryzys myślenia logicznego wśród elit politycznych zaraża cale społeczeństwo. Zwrócenie uwagi na postępującą deflację myślenia logicznego i jej skutków dla dalszych losów ludzi i cywilizacji nie ma na celu apoteozy tego myślenia. Nie chodzi o to, by kierować się wyłącznie regułami logiki w życiu i pracy. Nie wiadomo nawet, bo nikt tego nie zbadał, czy udałoby się w ogóle realizować postęp cywilizacyjny i społeczny, gdyby przywódcy podejmowali wyłącznie decyzje logicznie uzasadnione, co zresztą jest chyba praktycznie niemożliwe.
Nie należy zbyt wiele spodziewać się po logice. Jednak w żadnym razie nie wolno jej zupełnie ignorować, a w wielu wypadkach musi ona przeważać nad innymi determinantami myślenia. Chociaż wydaje się, że - paradoksalnie - właśnie decyzje alogiczne, incydentalne i podejmowane wbrew zasadom racjonalizmu lub zgoła zdrowego rozsądku są warunkiem konicznym do postępu i rokują lepsze nadzieje na jego perspektywy. Natomiast decyzje logicznie uzasadnione hamują go albo zamykają mu drogę. A poza tym, gdyby nie było nielogicznych decyzji, nie byłoby na przykład bohaterów narodowych. Zazwyczaj bohaterstwo jest skutkiem decyzji nieprzemyślanych do końca i podejmowanych wbrew zasadom logiki.
Wiesław Sztumski