Źródłem większości kryzysów, podobnie jak wielu innych zjawisk społecznych i wydarzeń historycznych, jest świadomość ludzi i ich cechy osobowościowe.
Kryzys rozumiem jako zdarzenie (sytuację), które zagraża życiu lub zdrowiu człowieka, albo jego normalnemu funkcjonowaniu w różnych sferach życia osobistego lub społecznego. Wyjście z kryzysu, czyli powrót do normalności, wymaga zmagania proporcjonalnego do odchylenia od sytuacji normalnej.
Kryzys postrzega się wprawdzie jak zdarzenie zatrważające, które pojawia się raptem, zazwyczaj niespodzianie, chociaż naprawdę jest kulminacją wcześniej narastających konfliktów lub negatywnych procesów rozwojowych i stale towarzyszy ludziom w jakimś wymiarze, stopniu i sposobie przejawiania się.
Zwykle przyczyn kryzysu doszukuje się w czymś niezależnym od ludzi i zewnętrznym w stosunku do konkretnego człowieka, albo grupy społecznej, które doświadczają kryzysu.
W przypadku kryzysów społecznych ich przyczyn ostatecznych i głównych upatruje się głównie w warstwie ekonomicznej, w systemie (ustroju) społecznym i wadliwym zarządzaniu finansami.
A jeśli szuka się przyczyny wewnętrznej kryzysu przeżywanego przez danego człowieka, to tylko w jego patologicznej strukturze psychicznej albo osobowościowej, a więc także w tym, co faktycznie nie zależy od niego i na co nie ma on wpływu.
Natomiast nie wiąże się kryzysu z intencjonalnym działaniem ludzi - jednostek oraz grup interesów. Lepiej zwalać winę za zaistniałą sytuację kryzysową na czynniki przedmiotowe niż własne, wewnętrzne.
W ten sposób unika się odpowiedzialności ludzi za wytworzony kryzys i obarcza się nią mechanizmy społeczne, sytuacje przedmiotowe, obiektywne prawidłowości historyczne albo siły nadprzyrodzone.
Tymczasem, największy udział w powstawaniu kryzysów mają właśnie ludzie, a źródłem większości kryzysów, podobnie jak wielu innych zjawisk społecznych i wydarzeń historycznych, jest świadomość ludzi i ich cechy osobowościowe.
Często mówi się, że kryzysy najczęściej wynikają z nierozwiązanych problemów. To prawda, ale ich rozwiązanie zależy przecież od woli ludzi. Jeśli nie rozwiązują w porę owych problemów, to dlatego, że im się nie chce, albo nie mają w tym interesu. Dlatego wyjątkowo trafna jest wypowiedź papieża Benedykta XVI, którą przytoczył filozof prof. Robert Spaemann w wywiadzie udzielonym redakcji „Die Welt” z okazji ostatniej wizyty papieża w Niemczech, że istotą naszych problemów jest problem duchowy. Konflikty wewnętrzne i społeczne, wojny oraz kryzysy rodzą się przede wszystkim w głowach ludzi działających w odpowiednich okolicznościach obiektywnych.
Nic nie dzieje się samo z siebie
W historii rozumianej jako ciąg wydarzeń społecznych następujących po sobie, tak jak w przyrodzie, obowiązuje zasada determinizmu: w danym systemie społecznym nic nie dzieje się samo z siebie i w sposób nie uwarunkowany przez strukturę tego systemu (jego elementy i oddziaływania wzajemne).
Rozwój wydarzeń podlega określonym prawidłowościom formułowanym na podstawie różnych kategorii determinizmu. O ile wcześniej były to prawidłowości dynamiczne i o charakterze przyczynowym i strukturalnym, to mniej więcej od XX wieku są to w przeważającym stopniu prawidłowości statystyczne i o charakterze celowościowym, probabilistycznym i funkcjonalnym. Nie ma pewności, czy prawidłowości te obowiązują w toku całej ewolucji społecznej, w dziejach ludzkości od początku do końca, czy tylko w kolejnych fazach rozwoju społecznego.
Każda prawidłowość realizuje się w odpowiednich warunkach. Dla prawidłowości historii są nimi konteksty społeczne typowe dla różnych faz dziejów, które zmieniają się. Szybkość zmian tych kontekstów zwiększa się proporcjonalnie do wzrostu dynamiki systemu społecznego. Z tej racji prawidłowości historii w przeciwieństwie do przyrody nie są uniwersalne, sztywne ani niezmienne. To umożliwia modyfikację dziejów wskutek działania jednostek zainteresowanych tym.
Rola wybitnych jednostek w historii polega na kształtowaniu dziejów dzięki tworzeniu odpowiednio zaplanowanych wydarzeń. Ingerencja jednostki w bieg dziejów jest symptomem udziału czynnika subiektywnego w kształtowaniu ich. W wyniku zapoczątkowanego w drugiej połowie XX wieku niebywałego postępu wiedzy i techniki, wzrostu znaczenia ideologii i propagandy w życiu ludzi, dzięki mass mediom i stosownym technikom manipulacyjnym wdrażania odpowiedniego ustroju politycznego i systemu gospodarowania, postępuje wzrost czynników subiektywnych w formowaniu dziejów ludzkości.
Nigdy wcześniej w historii ludzkości nie dawały tak znać o sobie interesy jednostkowe i partykularne jednostek skupionych w różnych grupach nacisku (elitach władzy), jak obecnie. Nigdy też nie były one w stanie tak skutecznie realizować swoich arbitralnych zamiarów.
Dlatego nie bez racji coraz większym uznaniem cieszy się tzw. spiskowa teoria dziejów. Jest ona celowo dezawuowana przez grupy nacisku (elity rządzące światem), które w obronie swych interesów i swego status quo chcą nadal utrzymywać masy społeczne w przekonaniu, że dziejami rządzą czynniki obiektywne, wobec których są one bezsilne i z którymi walka pozbawiona jest sensu.
Tymczasem, dotychczas nikt nie udowodnił rzetelnie, że spiskowa koncepcja historii jest gorsza od innych. A w takim razie, jest ona równie prawdopodobna, jak inne koncepcje, chociaż nie dla wszystkich wygodna.
Te grupy nacisku funkcjonowałyby całkiem dobrze, eskalowały swoją władzę i coraz bardziej bogaciły się, gdyby mogły lepiej przewidywać dalszy bieg wypadków, przede wszystkim w obszarze ekonomii i polityki. Jednak, niestety, rzeczywistość historyczna jest niepowtarzalna i zgodnie z zasadą akceleracji zmienia się coraz szybciej, a ponadto narasta w niej turbulencja, chaos i ryzyko. Coraz mniej zawiera też elementów pewności.
W tych warunkach przewidywanie biegu wydarzeń jest coraz mniej pewne i ogranicza się do coraz ciaśniejszych horyzontów czasowych. Toteż sterowanie dziejami przez rozmaite grupy władzy światowej przypomina grę w ruletkę. Dokonuje się metodą prób i błędów, których nie da się naprawić i za które musi się płacić. W związku z tym, grupy te działają jak krupierzy dziejów. Często zdarza się, że podejmując działania wynikające z przewidywania na podstawie praw historii, socjologii i ekonomii nie tylko nie osiągają zamierzonego celu, ale uzyskują efekt przeciwny do zamierzonego. To, oczywiście, z jednej strony, wywołuje u nich frustrację oraz stresy, a z drugiej - prowadzi do powstawania nieprzewidzianych sytuacji kryzysowych.
Podejrzliwość i chciwość
Wiele przyczyn kryzysów mieści się w świadomości i osobowości ludzi, a więc w tym, co kolokwialnie nazywa się głową albo duszą. Tutaj zwrócę uwagę wyłącznie na dwie.
Jedna, to przesadna podejrzliwość, a druga, to również przesadna chciwość. Obie te cechy osobowości osiągnęły wyjątkowo wysokie natężenie we współczesnych czasach globalnej demokratyzacji, zdominowanych przez ideologię konsumpcjonizmu i neoliberalną ekonomię. Są to niewątpliwie brzydkie cechy, a w gruncie rzeczy - wady. Jednak obecnie urosły one do rangi cnót, podobnie jak wiele innych wad ludzkich, które dawniej skrywano i których należało się wstydzić, a dzisiaj eksponuje się i chwali się nimi, jak paw swoim ogonem. Trudno, żyjemy w czasach ekshibicjonizmu brzydoty, perwersji i zła.
Socjodarwinowska walka o byt i przetrwanie zmusza ludzi do niszczenia konkurentów na różne sposoby. A zwycięża ten, kto nie przestrzega zasad etycznych, dba wyłącznie o swoje interesy, liczy bardziej na siebie i nie dowierza innym, nawet osobom najbliższym. Bo jak wierzyć innym, jeśli są oni rywalami i też mają na celu ograć innych.
Teraźniejsze warunki życia, zdominowane przez walkę szczurów, zrodziły powszechny kryzys zaufania wzajemnego. Wpadliśmy w spiralę pogłębiającej się nieufności. Kryzysem zaufania jest sytuacja, w której człowiek przestaje wierzyć w to, że ktoś lub coś jest dobre. Dziś oszukiwanie stało się swoistym nałogiem rozmaitych elit władzy, ekspertów, reklamotwórców i sposobem na życie wielu zawodowych łgarzy. Dlatego nikt już nikomu nie ufa i nie wierzy w to, co mówi.
Kryzys zaufania do instytucji objął cały świat. Rządy, świat biznesu i media utraciły wiarygodność w oczach społeczeństw. Po prostu, wszystko coraz bardziej traci na wiarygodności. Badania opublikowane w „Przeglądzie” (Nr 12/2009) pokazują, że w przypadku społeczeństwa polskiego problem z zaufaniem stanowi pewną normę.
Polacy regularnie od wielu lat w badaniach sondażowych pokazują, że w zdecydowanej większości nie ufają innym ludziom. Na proste pytanie: "Czy ogólnie rzecz biorąc, Pana(i) zdaniem, większości ludzi można ufać?" Polacy w zdecydowanej większości (średnio 75-80%) odpowiadają, że nie. Jest to jeden z najniższych poziomów zaufania w Europie. Wynikiem minimalizacji zaufania jest narastająca powszechna podejrzliwość. Jeden podejrzewa drugiego o złe intencje, spiski, chęć oszukania i wyłudzenia itd.
W szczególności państwo, instytucje państwowe i samorządowe, przedsiębiorcy, biznesmeni i banki traktują obywateli, petentów, klientów i pracowników, jak potencjalnych oszustów lub złodziei, i na odwrót. Stąd bierze się przyrost organów kontroli oraz instytucji sprawdzających je: kontroler kontroluje kontrolera w układach poziomym i pionowym, niestety, zazwyczaj bez większych osiągnięć.
Wielu badaczy nie bez racji stwierdza, że kryzysy doświadczane przez ludzi w ich własnym życiu, rodzinach, grupach społecznych, organizacjach itd. w ostatecznym rachunku ma źródło w kryzysie zaufania. Brak zaufania w stosunku do siebie, w swoje możliwości i kompetencje wywołuje kryzysy osobiste, a brak zaufania do innych prowadzi do kryzysów w relacjach międzyludzkich. Obydwa maja swe korzenie przede wszystkim w psychice i świadomości jednostek.
Życie we współczesnym świecie, podporządkowane dyktatowi, czy nawet terrorowi konsumpcjonizmu, potęguje chciwość u ludzi. Pieniądz będący miernikiem bogactwa stał się przedmiotem powszechnego kultu, swoistym bogiem kapitalizmu. Na jego ołtarzu składa się coraz większe ofiary - własne uczucia, sumienie, godność i honor, swoich przyjaciół i członków rodziny a także nieszczęście i życie milionów ludzi na świecie.
Pieniądz chce się zdobywać wszelkimi środkami, a im większe pieniądze, tym mniej przebiera się w środkach. A co dziwne, nie bierze się pod uwagę faktu, że od kilkudziesięciu lat pieniądz traci swą wartość nominalną, ponieważ ma coraz mniejsze pokrycie w dobrach materialnych i dlatego - zależnie od potrzeb - dodrukowuje się go w dowolnych ilościach ku uciesze ciułaczy i bankierów.
Poza tym, pieniądz staje się dobrem wciąż mniej przejrzystym i bardziej ulotnym wskutek postępującej dematerializacji polegającej na tym, że przybiera on coraz częściej postać symboliczną w postaci zapisu na karcie kredytowej albo impulsu elektronicznego.
Ta chęć posiadania pieniędzy, napędzana zwyczajną chciwością, nie ważne, czy wrodzoną, czy wymuszoną przez warunki życia, wpędza ludzi w sprzeczności, konflikty, rozterki i stresy, czyli w różne sytuacje kryzysowe.
Chciwość elit finansowych sprawujących rzeczywiste rządy nad światem, a nie iluzoryczne, jak w przypadku polityków, którzy są przez nie finansowani i zależni do nich, doprowadza w skrajnych przypadkach do kryzysu władzy politycznej w różnych krajach, do buntów, rewolucji i wojen. Mieliśmy tego liczne przykłady w ostatnich latach (najazdy zbrojne na Afganistan, Serbię, Irak i Libię oraz rewolucje w krajach arabskich). Rzecz jasna, chciwość aktywizująca do działań wywrotowych burzących istniejący ład społeczny maskowana jest hasłami wolności, patriotyzmu, obrony wartości, szerzeniu demokracji i podobnymi imponderabiliami, za pomocą których porywa się masy społeczne do działań, gdzie i kiedy trzeba - na zamówienie.
Kryzysy na zamówienie
Jeśli prawdą jest, że kryzysy rodzą się w głowach ludzi, a jestem o tym przekonany, to można je tworzyć arbitralnie w dowolnym czasie i miejscu dla różnych celów, między innymi po to, by zaspokajać ambicje chciwości i władzy, wywoływać przewroty, rewolucje lub wojny. I tak też dzieje się.
Przykładem tego są kryzysy polityczne w państwach arabskich oraz aktualny kryzys finansowy, który pogłębia się i ogarnia wciąż więcej krajów.
Jest to - zdaniem wielu ekspertów - typowy kryzys zrodzony w głowach bankierów, a być może i polityków, wywołany przez nieokiełzaną chciwość, albo chęć sprawowania władzy nad światem, a także przez brak zaufania.
Współczesny kryzys różni się od innych tym, że jego główną przyczyną oraz istotą jest brak zaufania, a w finansach (również w polityce) o wszystkim decyduje zaufanie. Wyjątkowa chciwość liczących się w świecie finansistów doprowadziła do ogromnej nadprodukcji kapitału, z którym nie wiadomo, co robić.
Jak wiadomo, kapitalizm nie rozwiązał dwóch istotnych problemów świata współczesnego: nadmiaru siły roboczej i kapitału. Spiralę kryzysu nakręca w szczególności nadmiar kapitału.
Oprócz obiektywnych systemowych przyczyn kryzysu tkwiących w czynnikach makroekonomicznych (kryzys jest nieuchronną konsekwencją narastających nierównowag w gospodarce światowej) są też przyczyny subiektywne, związane między innymi z zachowaniami ludzi na rynkach walutowych i z ambicjami dominacji.
Współczesny kryzys spowodowany został w znacznej mierze przez czynniki subiektywne i zrodził się w głowach elit finansowych, które spekulują, w jaki sposób da się jeszcze maksymalizować zyski i chyba też elit politycznych, które poszukują jakiegoś radykalnego wyjścia z zaistniałego impasu. Toteż możliwości jego likwidacji poszukuje się również w czynnikach subiektywnych - odwoływaniu się do głównie do świadomości tych, którzy go wywołali, ale też do świadomości mas społecznych.
Możliwości zniesienia aktualnego kryzysu światowego upatruje się w woli politycznej przywódców państw oraz w fundamentalnej reformie banków ograniczającej zyski. W obu przypadkach apeluje się do dobrej woli polityków w zakresie podejmowania wspólnych działań na rzecz zażegnania kryzysu i do samoograniczania się finansistów w czerpaniu zysków, a wiec też do ich dobrej woli.
Wiesław Sztumski
13 listopad 2011