banner

Jednym z wielu wynaturzeń charakterystycznych dla naszych czasów jest ucieczka od odpowiedzialności.

 

 

sztumski-ost.

 Żyjemy w czasach globalizacji, która przebiega równolegle z postępem demokracji i liberalizacji; jest przecież produktem państw o ustroju charakteryzującym się tymi cechami. Z uwagi na to, że maksymalizacja wolności jest warunkiem koniecznym do globalizacji, szybko zwiększa się stopień i zakres wolności. Jednak nie powinien on osiągnąć wartości ekstremalnej, bo wówczas wolność przekształciłaby się w samowolę, co spowodowałoby zniszczenie porządku społecznego. Dlatego nadmierny wzrost wolności ogranicza się za pomocą zakazów religijnych, obyczajowych, prawnych itd. oraz odwoływania się do poczucia odpowiedzialności.

A więc naturalną rzeczą jest zachowanie prostej proporcjonalności między wolnością i odpowiedzialnością. Tymczasem praktyka życiowa dowodzi, że jest inaczej - wzrostowi wolności towarzyszy zanik odpowiedzialności. Jest to jednym z wielu wynaturzeń charakterystycznych dla naszych czasów, które wyjątkowo sprzyjają ucieczce od odpowiedzialności. Wprawdzie ludzie zawsze unikali odpowiedzialności, ale nigdy tak jak teraz, kiedy są do tego wyjątkowo sprzyjające warunki.

Minimalizacja odpowiedzialności dotyczy wszystkich jej aspektów i odmian. Ale tutaj ograniczę się do najbardziej znanych jej rodzajów - „odpowiedzialności za” (skutki decyzji, postaw, działania lub zaniechania) i „odpowiedzialności przed” (kimś lub czymś), oraz wymiarów - aktualnej i potencjalnej, jednostkowej i zbiorowej, jawnej i anonimowej, konkretnej i abstrakcyjnej, bezpośredniej i pośredniej, podmiotowej i przedmiotowej oraz rzeczywistej i fikcyjnej.

Odpowiedzialność potencjalna zamiast aktualnej


Do niedawna sprawa była prosta, gdyż odpowiadało się za to, co zaistniało w przeszłości, albo co dzieje się aktualnie. Ponieważ odpowiedzialność pociąga za sobą jakiś rodzaj kary, trzeba było najpierw zawinić, żeby zostać ukaranym. Teraz pojawiła się tendencja do odpowiadania za to, co może zdarzyć się, co ewentualnie zaistnieje, czyli za negatywne konsekwencje potencjalne. Odpowiedzialność za potencjalne skutki podjętej decyzji ma sens, jeśli jest się ich świadomym i potrafi się je dokładnie przewidzieć. A we współczesnym świecie z przewidywaniem jest coraz gorzej, gdyż jest on chaotyczny, szybko się zmienia i przeważnie rządzą w nim prawidłowości statystyczne, przypadki i bifurkacje. W związku z tym nie wiadomo, czy i kiedy, ani które z potencjalnych, czyli teoretycznie możliwych następstw urzeczywistni się.

W miarę dokładnie da się przewidywać wydarzenia w nieodległych horyzontach czasowych. A te zawężają się coraz bardziej wskutek postępującej komplikacji świata oraz wzrastającego tempa zmian i życia. Mimo to występuje presja na odpowiedzialność za najodleglejsze w czasie skutki decyzji. Bierze się ona stąd, że coraz bardziej uświadamia się ludzi o możliwych zagrożeniach w dalekiej przyszłości, takich jak ocieplenie klimatu, koniec świata itp. Budzi to lęk o stan świata w bardzo dalekiej przyszłości i troskę o przyszłe losy odległych pokoleń i ludzkości. Być może, jest to skutkiem celowego odwracania uwagi od spraw teraźniejszych i dziełem manipulacji dokonywanej przez elity władzy, które chcą uwolnić się od odpowiedzialności za to, co robią w okresie sprawowania rządów i odsunąć ją na czas, kiedy już śladu po nich nie będzie. Tak czy inaczej, ludzie troszczą się dziś bardziej o niewyobrażalną przyszłość aniżeli o materialną teraźniejszość.

W związku z tym, odpowiedzialność za to, co „tam i później” zastępuje stopniowo odpowiedzialność za to, co „tu i teraz”. Dlatego od polityków, ekonomistów, techników i naukowców domagamy się bardziej odpowiedzialności za bardzo odległe w czasie konsekwencje ich decyzji, aniżeli za aktualne efekty ich pracy. Jednak z uwagi na coraz większą trudność przewidywania w odległych horyzontach czasowych nie da się wyegzekwować odpowiedzialności za coś, co się wtedy stanie, co dzisiaj funkcjonuje tylko jako skutek potencjalny. W ten sposób przeniesienie odpowiedzialności na czas przyszły zmienia ją z odpowiedzialności faktycznej w potencjalną lub fikcyjną. To wyjaśnia, dlaczego elity władzy starają się skupić uwagę społeczeństwa na sprawy przyszłe.


Odpowiedzialność zbiorowa zamiast jednostkowej


Zgodnie z prawem Parkinsona o nieustannym mnożeniu się urzędników, ich liczba w administracji państwowej i samorządowej wzrasta bardzo szybko. Równocześnie z tym zmniejsza się ich odpowiedzialność za podjętą decyzję i załatwianie jakiejś sprawy, ponieważ rozkłada się ona na liczbę osób uczestniczących w tym procesie.

Ze wzrostem liczby decydentów (urzędnik jest również decydentem w określonych sprawach) postępuje rozmywanie się odpowiedzialności pojedynczych osób w odpowiedzialności grup. A grupy, zwłaszcza wielkie, często pozostają poza zasięgiem odpowiedzialności. Łatwiej jest pociągnąć do odpowiedzialności jednego człowieka aniżeli całą grupę, tym bardziej, że prawo nie akceptuje odpowiedzialności zbiorowej, tylko indywidualną.

Im bardziej rozbudowany jest system administracji (urzędników), im więcej jest decydentów, tym mniejszą odpowiedzialność ponosi każdy z nich z osobna. To wywołuje dwa negatywne skutki: ich poczucie bezkarności oraz arogancję. Z tym ma się do czynienia na każdym kroku, a przykładów można wskazać bez liku.

Oprócz tego, na im wyższym szczeblu zarządzania usytuowany jest urzędnik, tym większą liczbę doradców powołuje. A to z dwóch powodów, albo czuje się niekompetentny do podejmowania samodzielnych decyzji (dobrze, jeśli jest tego świadomy), albo po to, żeby w razie czego zrzucić odpowiedzialność z siebie na nich. Odpowiedzialność jednostek jest przerzucana na odpowiedzialność zbiorową różnych gremiów, zespołów, kolektywów, rad itp. W ten sposób tworzy się współodpowiedzialność, w ramach której bardziej można działać bezkarnie.

Tak więc, elity władzy uciekają od wymiernej odpowiedzialności osobistej i zrzucają ją na niewymierną i enigmatyczną odpowiedzialność grupy. Dzięki temu rośnie ich bezkarność i arogancja na każdym poziomie hierarchii zarządzania.

Odpowiedzialność zbiorowa nie jest tylko wynikiem rozbudowy administracji. Ma się z nią do czynienia w innych obszarach i sferach działań: w nauce, technice, urbanistyce itd., gdzie ze względu na wzrost wydajności oraz w wyniku postępującej kooperacji praca jednostek zastępowana jest przez pracę brygad, zespołów i grup pracowników. Wskutek tego coraz więcej ludzi czyni się odpowiedzialnymi za to, co się dzieje.



Odpowiedzialność anonimowa zamiast jawnej



W wyniku procesów globalizacyjnych, zmierzających do homogenizacji społeczeństwa, ludzie stają się coraz bardziej podobni do siebie ze względu na sposób myślenia, odczuwania, noszenia się, wyglądu, wyrażania się itd. - w miarę rosnącej standaryzacji i normalizacji. W efekcie, ich jednostkowość rozpływa się w zbiorowości czy masie. Ludzie stają się nierozróżnialni, nierozpoznawalni, bezosobowi i działają bezimiennie.


Anonimowość jednostki rośnie proporcjonalnie do liczebności grupy społecznej, w jakiej funkcjonuje. Światem rządzą w coraz większym stopniu i coraz skuteczniej układy skryte (podobne do lóż, albo mafii działających zazwyczaj w zmowie), albo nieformalne grupy finansistów i monopolistów, którzy są uosobieniem różnych ukrytych motorów napędzających gospodarkę, technologię itp. np. w postaci „niewidzialnej ręki rynku”. One nigdy nie ujawniają się; są w istocie nieznane społeczeństwu i co najwyżej ludzie domyślają się, o kogo chodzi.

Ich anonimowe działania są właściwie samowolne i pozostają poza kontrolą społeczną, co nie znaczy, że w ogóle są nieodpowiedzialne. Z tej racji decydenci należący do elit faktycznie rządzących światem, będąc anonimowymi, wymykają od odpowiedzialności przed społeczeństwem. To dotyczy także decydentów działających na mniejszą skalę, którzy starają się być tajemniczymi, jak tylko to jest możliwe, by móc unikać odpowiedzialności.

Tak więc, postępuje proces przekształcania się odpowiedzialności jawnej w anonimową, czyli iluzoryczną. Wzrostowi odpowiedzialności anonimowej sprzyja szerzenie się odpowiedzialności zbiorowej. Sytuacja, w której nie wiadomo, za co się realnie odpowiada, ani kto konkretnie odpowiada, gdzie „winowajca” jest anonimowy (zbiorowy i abstrakcyjny), sprzyja szerzeniu się zachowań nieodpowiedzialnych i bezkarnych. A poczucie bezkarności decydentów odbija się negatywnie w ich postawach moralnych i stosunku do innych ludzi. Mogą oni bez skrupułów etycznych dokonywać różnego rodzaju eksperymentów na żywych organizmach społecznych, na ludziach.

Im wyższe miejsce w hierarchii władzy lub zarządzania ktoś zajmuje, tym bardziej jego odpowiedzialność jest anonimowa, pozorna i bezkarna. Faktycznie, jawnie i jednostkowo (osobiście) odpowiedzialni są tylko ludzie nie mający władzy i stojący na najniższych poziomach struktury społecznej. Ale ich odpowiedzialność nie ma praktycznie żadnego znaczenia dla funkcjonowania społeczeństwa w całości, zwłaszcza społeczeństwa światowego. Rozwojowi odpowiedzialności anonimowej sprzyja swoista blokada informacji za pomocą nieformalnej cenzury.


Odpowiedzialność pośrednia zamiast bezpośredniej



Odpowiedzialność bezpośrednia to taka, kiedy dana jednostka (lub ewentualnie instytucja) sama bezpośrednio odpowiada za wynikające wprost następstwa swych decyzji, czyli za skutki bezpośrednie. Natomiast odpowiedzialność pośrednia ma miejsce wówczas, gdy odpowiada się za decyzje, które same nie wywołują wprawdzie negatywnych skutków, ale stały się podstawą do podjęcia niewłaściwych decyzji przez innych decydentów. Czyli za decyzje, które przyczyniły się do czegoś złego nie wprost.


System zarządzania w warunkach demokracji sprzyja rozpraszaniu władzy i odpowiedzialności. W ustrojach totalitarnych, gdzie władza jest scentralizowana (np. w postaci centralizmu demokratycznego), tylko jeden władca - król, wódz, sekretarz partii, prezydent itp. - odpowiada bezpośrednio za swe decyzje. Inni, funkcjonując w pośrednich ogniwach władzy, muszą wykonywać tylko jego polecenia i w zasadzie nie ma i nie powinno być możliwości zmiany tych poleceń albo decyzji.
Natomiast w demokracji jest inaczej. Tutaj zmiana decyzji od szczebla centralnego do lokalnego jest nie tylko możliwa, ale wręcz pożądana. Im bardziej rozwinięty ustrój demokratyczny, tym więcej przedstawicieli władzy - państwowej i samorządowej - musi zmieniać decyzje władz centralnych, dostosowując je do własnych potrzeb i warunków lokalnych.
Mamy tu do czynienia z o wiele większym polem zmienności decyzji. W związku z tym zwiększa się możliwość dokonania wyboru dobrego wprawdzie dla społeczności lokalnej, ale wywołującego negatywne konsekwencje dla innych społeczności lokalnych lub ogółu społeczeństwa i na odwrót.
W warunkach rosnącej demokracji rozwija się odpowiedzialność pośrednia. W ten sposób decydenci centralni dzielą się odpowiedzialnością z decydentami na niższych szczeblach zarządzania państwem i w pewnym stopniu mogą uchylać się od odpowiedzialności własnej.

Odpowiedzialność przedmiotowa zamiast podmiotowej


W coraz większym stopniu przenosi się odpowiedzialność z osób na rzeczy. Inaczej mówiąc, zastępuje się odpowiedzialność podmiotową, czyli ludzi, przez odpowiedzialność przedmiotową, czyli rzeczy lub zjawisk.
Jest to kolejny przejaw ucieczki ludzi od odpowiedzialności i chęci życia w komforcie nieodpowiedzialności. Tak wiec, coraz częściej odpowiedzialnymi za jakieś negatywne zjawiska w przyrodzie i społeczeństwie nie czyni się nie ludzi, lecz rzeczy, procesy, zdarzenia i zjawiska.
Na przykład, wmawia się ludziom, że za powódź odpowiedzialny jest zły stan wałów przeciwpowodziowych, tam itp. urządzeń zabezpieczających przed powodzią i jej skutkami, a nie ludzie, którzy źle wykonali te urządzenia lub wcale ich nie kontrolowali, albo robili to w niedostatecznym stopniu. Albo, że za wypadek samochodowy odpowiedzialny jest zły stan nawierzchni drogi, złe oznakowanie, mgła itp., a nie kierowca, który powinien zachowywać się rozsądnie na drodze i jechać odpowiednio do warunków panujących w czasie jazdy.

Przejawem zastępowania odpowiedzialności osobowej przez przedmiotową jest również czynienie odpowiedzialnymi instytucje lub organizacje. W ten sposób za funkcjonowanie organizacji nie są odpowiedzialni ludzie pracujący w nich, ani reprezentujący je. Za złe skutki działania odpowiada cała organizacja, a nikt personalnie.

Innym przejawem tego zjawiska jest przenoszenie odpowiedzialności na całe sfery działań ludzkich, np. biznes; świadczy o tym powołanie do istnienia tzw. etyki biznesu. Tak więc, przenosi się etyczność i powinność etyczną, która jest właściwa ludziom - etyka (a do niej należy odpowiedzialność) jest wyłącznie atrybutem człowieka - na przedmioty, chociaż one z natury rzeczy są etycznie obojętne.


Odpowiedzialność nie wiadomo przed kim, ani przed czym


Jeśli już nie da się uniknąć odpowiedzialności, to najlepiej jest odpowiadać wobec czegoś nieuchwytnego, ponieważ to również redukuje odpowiedzialność do zera. Najchętniej odwołuje się - dotyczy to przede wszystkim różnych przywódców - do odpowiedzialności przed „bogiem i historią”, ale też przed innymi bytami urojonymi o statusie ontologicznym hipostaz. Są one ponadczasowe oraz niematerialne i dlatego nieuchwytne i nierzeczywiste.

Czyniąc się odpowiedzialnym przed takimi bytami ucieka się do odpowiedzialności urojonej i pozornej - stwarza się tylko fikcję odpowiedzialności. W rzeczywistości jest to zwykłym „mydleniem oczu” ludziom i ma na celu uspokojenie własnego sumienia.

Konkludując, na podstawie faktów świadczących o odrzeczywistnianiu się odpowiedzialności wskutek przekształcania się jej z aktualnej w potencjalną, jednostkowej w zbiorową, jawnej w anonimową, bezpośredniej w pośrednią i osobowej w przedmiotową, dochodzę do uzasadnionego wniosku, że we współczesnym świecie występuje zjawisko dość szybko postępującej erozji odpowiedzialności.

Wraz z tym zmienia się też tradycyjne pojęcie odpowiedzialności. Konsekwencją tego jest narastanie poczucia samowoli i bezkarności w działaniach i zachowaniach ludzi. Dotyczy to chyba w większym stopniu światowych elit władzy, czyli „globalnej nowej arystokracji”, aniżeli „globalnego nowego plebsu”. Ale unikanie odpowiedzialności przechodzi też stopniowo na niższe poziomy struktury społecznej, wszak „ryba cuchnie od głowy”. Kiedy powszechnie zapanuje odpowiedzialność potencjalna, zbiorowa, anonimowa, pośrednia i przedmiotowa, wtedy już nikt nie będzie odpowiadać za nic, bo wszyscy będą odpowiadać za wszystko.
Wiesław Sztumski

27 stycznia 2012