banner

 Wpadliśmy w sieć pośredników, którzy we współczesnej fazie rozwoju kapitalizmu stanowią już wyraźnie ukształtowaną, specyficzną warstwę czy klasę społeczną wyzyskiwaczy większych i gorszych niż tradycyjnie definiowani kapitaliści.

 

sztumski-ost.Najmniej skomplikowana była gospodarka pierwotna oparta na bezpośredniej relacji między producentami oraz usługodawcami a konsumentami. Była ona również najbardziej etyczna i sprawiedliwa. Zazwyczaj jedni i drudzy załatwiali swoje interesy osobiście, bez pośredników, face to face i wiedzieli, że tworzą nierozerwalny związek, że nie mogą się bez siebie obyć i że muszą przestrzegać zasady wzajemności w stosunku do siebie. Ta świadomość była podstawą obopólnego poszanowania oraz uczciwego taktowania się nawzajem.

Trudno jest oszukać kogoś patrząc mu prosto w twarz, o wiele łatwiej anonimowo. Wtedy nie mogło być nawet mowy o wyzysku, a jeśli tak, to w bardzo małym i niemal niezauważalnym wymiarze. W miarę rozwoju techniki oraz postępu cywilizacyjnego i wzrostu produkcji związek producentów z konsumentami coraz bardziej komplikował się i rozluźniał. Najbardziej przyczyniła się do tego produkcja przemysłowa na dużą skalę. Robotnik pracujący w fabryce stawał się z czasem coraz bardziej tylko cząstkowym i anonimowym producentem, gdyż produkt finalny, który trafiał na rynek, był dziełem zespołu roboczego. W związku z tym robotnik-producent dóbr (towarów), w przeciwieństwie do rzemieślnika i pracownika rolnego, nie mógł sam sprzedawać ich, bo nie on był ich właścicielem, lecz właściciel fabryki lub farmy. Trzeba było korzystać z usług handlowców.

W ten sposób do prostej relacji producent-konsument doszedł dodatkowy człon – pośrednik handlowy. O ile w początkowej fazie pośrednikiem był pojedynczy i konkretny człowiek – sprzedawca, albo właściciel małego sklepu - to później stał się nim wyodrębniony z działalności gospodarczej sektor handlowy, który stopniowo rozbudowywał się, aż do rozmiarów olbrzymich holdingów, koncernów czy hipermarketów.
W tego typu sklepach (zwykle samoobsługowych), a właściwie już nawet nie w sklepach, lecz w organizacjach zajmujących się sprzedażą, nabywca w ogóle nie musi kontaktować się ze sprzedawcą, jak w małych tradycyjnych sklepikach, tylko z kasjerem lub przedstawicielem handlowym.

W tej sytuacji, w relacji łączącej producenta z konsumentem konkretnym członem – jednostkowym i rozpoznawalnym – pozostaje tylko konsument; oprócz producentów, anonimowymi są również sprzedawcy, bez których zresztą takie przedsiębiorstwa handlowe mogą się zupełnie dobrze obyć – wystarczą tylko magazynierzy, układacze towarów na regałach i kasjerzy, nie licząc pracowników administracji i obsługi.

Jeszcze gorzej przedstawia się ta sprawa w sklepach internetowych. W wyniku rozwoju handlu i wzrostu transakcji handlowo-pieniężnych zaistniała konieczność dodania banków, czyli wyspecjalizowanych organizacji zajmujących się depozytem i obrotem pieniędzmi, do pośrednictwa między producentami i konsumentami.

A walka konkurencyjna między producentami o zbyt swoich produktów wymusiła dołączenie jeszcze jednego członu pośredniczącego - sektora reklamy, który między innymi obsługuje też handel i banki. W konsekwencji, dzisiaj mamy mocno rozbudowane i nadal radośnie oraz w tempie przyspieszonym rozwijające się w skali globalnej sfery pośredników między producentami a konsumentami.
Pośredniczenie stało się zjawiskiem powszechnym i nieodłącznie towarzyszącym wszelkiej działalności gospodarczej i nie tylko. Wtryniło się ono w relację między wytwórcą i spożywcą i coraz bardziej rozpycha się wszędzie tam, gdzie konsument korzysta z handlu i usług.

Nowa klasa wyzyskiwaczy

Wpadliśmy w sieć pośredników, którzy we współczesnej fazie rozwoju kapitalizmu stanowią już wyraźnie ukształtowaną, specyficzną warstwę czy klasę społeczną wyzyskiwaczy większych i gorszych niż tradycyjnie definiowani kapitaliści. Nie posiadają kapitału, ziemi, fabryk, ani środków produkcji, a mimo to podporządkowali sobie ludzi należących do innych klas społecznych. Czynią z nich swego rodzaju niewolników i to skuteczniej niż feudałowie i kapitaliści. Sami niczego nie tworzą, tylko żerują na pracodawcach i pracobiorcach, na właścicielach środków produkcji, robotnikach, pracownikach rolnych, posiadaczach majątków ziemskich, na elitach władzy i poddanych, na artystach, aktorach, naukowcach, pisarzach itd. Nikt, kto jako tako chce pozytywnie funkcjonować na różnego rodzaju rynkach, nie może się już bez nich obyć. A ich apetyt wciąż rośnie i wraz z tym rośnie ich siła, znaczenie i panowanie.

Okazuje się, że nie tylko kapitaliści wyzyskują w wyniku zawłaszczania wartości dodatkowej, jak twierdził Marks. Mogą też to czynić, a nawet jeszcze bardziej, pośrednicy. Są to specyficzni wyzyskiwacze, ponieważ ograbiają wszystkich dookoła: kapitalistów z wartości dodatkowej - zagarniając coraz większą część ich zysku, innych ludzi z ich pieniędzy - zagarniając coraz większą część ich zarobków, a na dodatek państwo - coraz większa cześć dochodu narodowego dostaje się w ich ręce.
Wskutek tego ubożeje państwo, które musi coraz bardziej zadłużać się, bo brakuje mu pieniędzy na realizacje założeń budżetu, finansowanie oświaty, kultury, wojska, zdrowia itp. oraz na wypłaty dla emerytów i pracowników sfery budżetowej.
Biednieje też społeczeństwo w konsekwencji rosnących cen – przecież rosnące dochody pośredników wkalkulowane są w marże i ceny. Ktoś musi za to płacić, a kto, jak nie ci, którzy znajdują się w ostatnim ogniwie łańcucha od producenta do konsumenta, czyli indywidualni kupujący, zwykli ludzie, masy społeczne. Oni płacą tym więcej, im więcej jest pośredników w tym łańcuchu – przecież każde ogniwo trzeba opłacać - i tym bardziej biednieją.

Ale płacą też pośrednicy. Utworzyły się bowiem hierarchie pośredników; spośród nich najwięcej płacą ci, którzy są najbliżej konsumenta. Teraz niczego nie kupi się, ani nie załatwi bez odpowiedniego pośrednika-wyzyskiwacza, albo celowo wybranego, jak np. doradcy, albo przypadkowego i anonimowego, jak np. hurtownika, w którego sklepie robi się zakupy. Większość sklepów, również apteki, przekształciły się w punkty pośredniczenia między hurtownikiem a klientem.  Pośrednicy są typową klasą pasożytniczą - czymś w rodzaju raka, który zżera organizm społeczny - i przyczyniają się do wzrostu oszustwa i przekupstwa.
 

Oszustów ci u nas dostatek...


Namnożyło się ostatnio pełno różnych pośredników: pracy, finansowych, ubezpieczeniowych, handlowych, turystyki, giełdowych, nieruchomości, kredytowych, hurtowników, dystrybutorów, telemarketerów, dealerów, brokerów, bookmacherów, akwizytorów, agentów, impresariów, moderatorów opinii na stronach internetowych, doradców prawnych i podatkowych, windykatorów itp. - z reguły naciągaczy i wydrwigroszów, a przeważnie ordynarnych oszustów. 

Są też pośrednicy działający poza sferą gospodarki, którzy wprawdzie nie wyzyskują, ale albo utrudniają komunikację społeczną i dlatego są również szkodliwi, jak na przykład rzecznicy prasowi, albo niepotrzebnie komplikują łączność z bóstwami i świętymi, jak kapłani. Teraz bez łaski pośrednika niczego nie załatwi się, ani nie dostąpi przed oblicze jakiegokolwiek przedstawiciela wszelkiej władzy na każdym szczeblu zarządzania. Pośrednicy w postaci reklamy wciskają się także na strony internetowe, na których umieszczają natrętne i trudno usuwalne reklamy; są oni również szkodliwi, jak inni pośrednicy, ponieważ znacznie utrudniają i opóźniają odczytywanie wiadomości.


Nienasycony rynek


Coraz więcej ludzi przechodzi do pracy w sektorze pośrednictwa, jako że tam najwięcej jest miejsc pracy - w przeciwieństwie do sektora produkcji i sfery budżetowej, gdzie coraz trudniej można znaleźć zatrudnienie - a praca nie jest trudna i dość dobrze opłacana.
Tak na przykład w Polsce, na dzień 31 grudnia 2011 r., samych tylko brokerów ubezpieczeniowych i reasekuracyjnych zarejestrowanych było 1025 osób (Damian Kaczorowski, Raport o stanie rynku brokerskiego w 2011 roku,), a agentów było ponad 10 tys. Około 31% ogółu zatrudnionych, tj. 4,56 mln, stanowili pracownicy nieprodukcyjni, a 6,32 mln pracownicy produkcyjni. (Rocznik statystyczny 2011).
A w 2012 r. już około 57% ogółu zatrudnionych pracowało w sektorach nieprodukcyjnych. Obecnie jest ich znacznie więcej i w dalszym ciągu postępuje przyspieszony spadek liczby pracowników wytwarzających dobra materialne przy wzroście liczby pracowników nieprodukcyjnych, przeważnie utrzymujących się z pośrednictwa. Przy stałej liczbie konsumentów liczba producentów maleje, a pośredników rośnie, proporcjonalnie do spadku liczby producentów.

Społeczeństwo pośredników


Do czego to w końcu doprowadzi? Do społeczeństwa sklepikarzy i pośredników? Czy takie społeczeństwo ma szanse rozwijać się i przetrwać? Oto pytania, które budzą obawę i dlatego warto pochylić się nad nimi.


Chyba chore i szkodliwe jest opieranie gospodarki państwa na różnego rodzaju pośrednictwie, albo czynienie handlu kręgosłupem gospodarki: „Handel staje się kręgosłupem naszej gospodarki” (Zatrudnienie w handlu będzie rosło, pensje również - Newseria.pl, 12.6.2013).  Bo tak naprawdę, co państwo ma z pośredników? Czy przynoszą oni zyski, czy straty? Jeśli ich działalność jest opodatkowana - a niektóre organizacje, zwłaszcza zagraniczne, zwolnione są z płacenia podatku - to zasilają oni budżet państwa i dają zatrudnienie wielu ludziom. Co prawda, często na tzw. umowach śmieciowych, ale zawsze jakieś, więc przyczyniają się do redukcji bezrobocia. I chyba nic więcej pozytywnego nie wnoszą.

A co państwo traci na nich? Wprawdzie działalność pośredników, z wyjątkiem szarej strefy, zasila budżet państwa, ale głównie pieniędzmi pustymi, czyli bez pokrycia majątkowego. Ile takich pieniędzy funkcjonuje na rynku, prawdopodobnie nikt dokładnie nie wie, tak, jak nie wiadomo, ile jest fałszywych banknotów w obiegu.

A tak na marginesie: czy jest jakaś istotna różnica między pieniądzem fałszywym a pieniądzem pustym, czyli bez pokrycia, jeśli jeden i drugi nic nie jest warty? Chyba tylko taka, że fałszywy funkcjonuje na rynku nielegalnie, a pusty – oficjalnie, za zgodą banków. Ani handel, ani inne pośrednictwo nie przysparza dóbr materialnych, które wzbogacałyby realne, a nie fikcyjne, umowne czy wirtualne, zasoby majątkowe państwa i stanowiły realne pokrycie pieniądza.

Im mniej producentów, tym mniej rosną te zasoby. A dalszy szybki wzrost liczby pracowników nieprodukcyjnych kosztem redukcji pracowników produkcyjnych (zatrudnionych w przemyśle i rolnictwie) będzie je równie szybko pomniejszać, niezależnie od wzrostu wydajności pracy.

Fakt, że w przyszłości wskutek robotyzacji, automatyzacji i wzrostu wydajności nie będzie potrzeba tylu pracowników produkcyjnych co dziś i dlatego więcej ludzi będzie musiało przejść do sektorów usług i pośrednictwa. Ci, którym nie uda się znaleźć tam zatrudnienia, będą zwiększać liczbę bezrobotnych.

Sektor usług jest już prawie nasycony – tu ma się do czynienia raczej z rotacją - jedne zakłady się likwiduje, a w ich miejsce powstają inne - a pośrednictwa nie nasyci się prędko. W związku z tym więcej ludzi będzie zatrudniać się w sektorze pośrednictwa. Ale to nie rozwiąże problemu bezrobocia, które siłą rzeczy będzie rosnąć, nie przyniesie też korzyści w postaci wzrostu dochodu narodowego.
Jak się okazuje na podstawie danych zaczerpniętych z różnych statystyk, czynienie z handlu kręgosłupa gospodarki oraz rozbudowa sfery pośrednictwa nie przyczynia się wiele do wzrostu dochodu narodowego.


Podobnie ma się sprawa z zadłużeniem państwa, które rośnie w tempie przyspieszonym. Redukcja zadłużenia wobec banków krajowych i zagranicznych zależy przede wszystkim od wzrostu produkcji - od producentów, bo oni tworzą realny majątek państwa. Wszelako sam wzrost produkcji jeszcze nie wystarcza. Trzeba bowiem sprzedać to, co się wyprodukowało.

A to z kolei zależy od funkcjonowania handlu, banków, reklamy itp., czyli od pośredników. Z tego względu są oni pożyteczni dla państwa, bo bez nich państwo nie dałoby sobie rady. Jednak z drugiej strony, szkodzą mu, bo wyzyskują je, uszczuplają majątek państwa i zmuszają do dalszego zadłużania się. Szkodzą mu również dlatego, że korumpują i osłabiają władzę, albowiem oni, a wśród nich głównie elity finansowe, faktycznie rządzą i sprawują kontrolę nad państwem. Podobnie jak w wielkich korporacjach, faktyczną władzę nie sprawują już ich właściciele, lecz menedżerowie.

Jesteśmy świadkami narodzin, rozbudowy i umacniania się nowej klasy wyzyskiwaczy – klasy pośredników. Jak kiedyś inna „nowa klasa” - czerwona burżuazja - tak wówczas nazywano klasę biurokratów, technokratów i oligarchów komunistycznych (Milovan Dżilas, Nowa Klasa, Londyn 1957) - wyzyskuje ona nie tylko pracowników produkcyjnych i to o wiele bardziej, ale ponadto zagraża prawidłowemu funkcjonowania państwa i społeczeństwa.
Wiesław Sztumski

27 września 2013