Zazwyczaj kłamstwo definiuje się jako świadomie i celowo wypowiadane twierdzenie, niezgodne z prawdą, by kogoś oszukać.
Wobec tego, nie kłamią tylko zwierzęta, które swym zachowaniem czasami wprowadzają w błąd przede wszystkim w celu obrony przed napastnikami, albo zdobycia pokarmu. Widocznie ewolucja biologiczna tak je uposażyła, żeby mogły przetrwać w środowisku przyrodniczym i to im wystarcza do zaspokajania swoich potrzeb egzystencjalnych.
Natomiast przetrwanie gatunku ludzkiego w środowisku społecznym wymaga wyposażenia go w narzędzie kłamstwa. Toteż ludzie kłamią i wprowadzają w błąd, czyli oszukują, nie tylko w celu zaspokajania swych naturalnych potrzeb biologicznych i egzystencjalnych, ale i w innych, sztucznie kreowanych przez siebie „wyższych” potrzeb i celów społecznych: kariery, władzy, bogacenia się itp. Swoje kłamstwa starają się uzasadniać i usprawiedliwiać w różny sposób na gruncie nauki, polityki, ekonomii, religii i etyki.
W rezultacie tego kłamstwa bywają sankcjonowane i tolerowane, a ludzie kłamią nagminnie z błahych powodów i wzniosłych.
Oszustwo, które jest szczególnym rodzajem kłamstwa, stało się zjawiskiem powszechnym i nikogo już nie dziwi; jest społecznie akceptowane, chyba, że dokonuje się je na ogromną skalę. Oszukiwanie weszło ludziom w krew - można je traktować jakby zjawisko wrodzone, rozwijające się wraz z postępem cywilizacyjnym, zasługujące na uznanie, wzbudzające podziw i niekiedy nawet za czyn bohaterski, wysoko nagradzany, jak np. w przypadku słynnego agenta Tomka.
Społeczeństwo oszustów
Wzajemne oszukiwanie się jest zjawiskiem powszednim, masowym i przybiera zasięg globalny. W ostatnich latach liczba oszustów i oszustw wzrasta lawinowo za sprawą postępu technicznego, aktualnej doktryny ekonomicznej, ideologii konsumpcjonizmu oraz sprzężenia władzy z biznesem. Jeden oszust generuje wielu innych, a jedno oszustwo pociąga za sobą coraz więcej kolejnych. Tak rozbudowuje się jeszcze jedna sieć w społeczeństwie informatycznym, usieciowianym na różne sposoby - sieć oszustwa. Dlatego przypuszczam, że jedną z form „społeczeństwa post-ponowoczesnego” będzie społeczeństwo oszustów.
Jedni ludzie oszukują ze względów ambicjonalnych (dzięki oszustwom łatwiej robić karierę, bogacić się i dojść do władzy), drudzy dlatego, że oszustwo jest wkomponowane w ich pracę zawodową (magicy, kapłani, wróżbici, prorocy, twórcy reklam, agenci, handlowcy, bankowcy, propagandyści, politycy), a inni z powodów behawioralnych i egzystencjalnych, gdyż w społeczeństwie oszustów trzeba oszukiwać, by można było przetrwać, nie zostać zepchniętym na margines i nie odstawać od innych: „jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one”.
Wszelkiej maści oszuści wywodzący się z różnych kręgów, zawodów i warstw społecznych przeprowadzają zmasowane ataki na swoje potencjalne ofiary w każdym miejscu i czasie na wszystkie możliwe sposoby za pomocą najnowszych osiągnięć techniki w dziedzinie komunikacji społecznej - ogłoszeń, reklam, prasy, telewizji, radia, telefonów, Internetu, ulotek itd. Oszukują bez skrupułów i bezwstydnie, często za przyzwoleniem norm prawa, zasad etyki i kanonów wiary, które są coraz bardziej relatywizowane i interpretowane tak, by sprzyjały oszustom.
W konsekwencji, coraz trudniej uniknąć sideł, podstępów i pułapek zastawianych przez oszustów. Nie bez racji jedni traktują drugich, jak potencjalnych lub rzeczywistych oszustów działających na wszystkich poziomach struktury i hierarchii społecznej: w obrębie rodzin, wspólnot, instytucji i organizacji oraz w relacjach między obywatelami i władzą, pracobiorcami i pracodawcami, klientami i sprzedawcami, pacjentami i lekarzami itd. Hipokryzja - specyficzna forma oszustwa
Hipokryzja jest zachowaniem polegającym na intencjonalnym przekazywaniu na zewnątrz swojego wizerunku, nieadekwatnego faktycznemu. Jak dotychczas, jest ono uznawane za moralnie naganne na gruncie tradycyjnej etyki. Być może w przyszłości, kiedy dostatecznie spowszednieje, stanie się czymś normalnym i chwalebnym.
W 1907 r. niemiecki filozof i teolog Friedrich Kirchner trafnie zdefiniował hipokryzję jako „wywodzące się z egoistycznych interesów zatajanie swoich prawdziwych i ukazywanie fałszywych, ale chwalebnych cech, po to, by wydawać się lepszym niż jest się w rzeczywistości, by przypodobać się mocodawcom i odnosić z tego profity. /…/ Zasady polityczne, religijne i etyczne skłaniają ludzi do hipokryzji albo z powodu tchórzostwa lub służalczości, albo po to, żeby zarobić na chleb.
Hipokryzję wymusza despotyczny reżim państwa i kościoła, gdyż surowe ustawy państwowe i ortodoksyjne edykty religijne nie czynią ludzi dobrymi ani pobożnymi, lecz hipokrytami”.
Główną cechą hipokryzji jest pozorowanie nieistniejących uczuć i stanów umysłu oraz wymaganych form zachowania. Ilustruje to pochodząca od Henryka Heinego obrazowa wypowiedź: „Publicznie nauczać o wodzie, a w tajemnicy pić wino”. Hipokryzja w tym sensie jest nazywana również pozorną świętością (świętoszkowatością), albo podwójną moralnością; wadzi ona integralności osobistej ze względu na sprzeczność między wartościami uzewnętrznianymi a wewnętrznymi. Hipokryta albo pozornie uznaje te wartości, które inni uznają za słuszne, albo uznaje za słuszne te wartości, które faktycznie i powszechnie odczuwa się jako fałszywe.
Hipokrytą jest ten, kto oficjalne głosi konieczność przestrzegania pewnych zasad moralnych, chociaż sam łamie je w ukryciu, kto stosuje różne, czasami sprzeczne, zasady moralne w różnych sytuacjach, kto kreuje różnorakie teorie, ideologie, filozofie oraz tabu, by usprawiedliwić swoje niestosowne zachowania i kto głosi, że zamierza osiągać inne cele niż w rzeczywistości.
Hipokryzja jest nieodłączną cechą ludzkości, ponieważ jest ona reakcją (działaniem obronnym) na stale występujące konflikty między interesami indywidualnymi i grupowymi. Ludzie wciąż muszą podejmować decyzje, czy obstawać przy swoich przekonaniach, wartościach, zachowaniach itp. i nie zważać na opinię innych, czy stwarzać pozory uległości, a na pokaz zachowywać się, jak inni i udawać, że uznają obowiązujące w danej grupie przekonania, wartości itp. Tym bardziej, że zazwyczaj nie popłaca piękna skądinąd postawa opisana w odzie Horacego: Człowiek prawy i sprawiedliwy nie ugnie się pod wpływem zapału społeczeństwa ani rządu tyranów.
Człowiek nie jest jednak z natury hipokrytą, lecz staje się nim stopniowo i proporcjonalnie do tego, jak dalece ulega wpływom socjalizacji, edukacji, inkulturyzacji i indoktrynacji. Hipokryzji sprzyja niespójność norm obyczajowych, moralnych i prawnych oraz sprzeczności wewnętrzne zawarte w systemach etyki, prawa i religii. Dlatego najwięcej obłudy i hipokrytów jest wśród działaczy politycznych, prawników, księży i ludzi religijnych.
Źródłami hipokryzji są również sprzeczności tkwiące w świadomości jednostek i w ich osobowości - we własnych poglądach, sumieniu, cechach charakteru - jak i skłonności do samookłamywania się i tworzenia złudzeń.
Społeczeństwo hipokrytów
Kiedy nie jest się w stanie podjąć aktywnej walki z ładem lub ustrojem społecznym, którego się nie akceptuje z różnych względów, hipokryzja staje się pasywnym orężem buntu, wyrazem wewnętrznego sprzeciwu lub formą protestu. Im bardziej zniewalający jest system społeczny, tym większe rodzi zapotrzebowanie społeczne na hipokryzję. Odnosi się to do elit władzy i poddanych. Dlatego najwięcej przejawów hipokryzji było w ustrojach autokratycznych i totalitarnych - faszystowskich i komunistycznych.
Tak np. o większości członków PZPR mówiono słusznie, że są „podobni do rzodkiewki - z wierzchu czerwoni, a w środku biali”. Byli to typowi hipokryci udający komunistów, którzy wstępowali do partii (przynależność wcale nie była przymusowa, jak niektórzy teraz opowiadają, ale raczej elitarna, bo zasięgano odpowiednich opinii i wymagano dwóch rekomendacji), ponieważ spodziewali się potencjalnych korzyści z tego tytułu – mimo, że faktycznie sama przynależność niczego jeszcze nie gwarantowała. Wielu z nich działało jednocześnie w opozycji, a po transformacji radykalnie zmieniło barwy i ukazało swoje drugie oblicze ideologiczne (czy prawdziwe, czy znowu fałszywe?), by przypodobać się nowej władzy.
Pełne hipokryzji były także składane przy wstępowaniu do partii deklaracje o akceptacji światopoglądu naukowego, utożsamianego wtedy niesłusznie z laickim lub ateistycznym.
Oczywiście, było też wielu ideowych członków partii - zagorzałych komunistów, zapewne więcej niż teraz jest ludzi bezinteresownie ideowych wśród elit politycznych. Bowiem w tych czasach nie kierowano się jeszcze u nas zasadą konsumpcjonizmu i nie kupczono poglądami.
W zasadzie tymi samymi pobudkami kierują się teraźniejsi członkowie i aktywiści różnych organizacji społecznych oraz partii politycznych - z powodów komercyjnych, a nie ze względu na swoje autentyczne przekonania ideologiczne lub religijne. Świadczy o tym przenoszenie się z jednej partii do drugiej, albo z jednego klubu poselskiego do innego, ale zawsze tam, gdzie spodziewa się odnieść jakieś korzyści, jak np. objęcia stanowiska w zarządach i radach nadzorczych, zostania europosłem, parlamentarzystą itp.
Podaję kilka wybranych przykładów hipokryzji w polityce:
- Z jednej strony przyznawanie prawa nielegalnemu w istocie rządowi Ukrainy do podejmowania działań zbrojnych przez wojsko z użyciem artylerii, samolotów i czołgów przeciwko tzw. separatystom czy terrorystom, w wyniku których zabija się setki osób (w tym również dzieci), a z drugiej strony nieustanne piętnowanie wprowadzenia stanu wojennego przez legalny w owym czasie rząd PRL, w wyniku którego straciło życie raptem kilkunastu opozycjonistów, a kilkuset internowano w luksusowych ośrodkach wypoczynkowych.
- Namawianie do wszczęcia międzynarodowego śledztwa w sprawie zabójstwa przywódcy Libii M. Kaddafiego przez organizację obrońców praw człowieka ONZ i przez Hillary Clinton, która wcześniej namawiała rebeliantów do zabicia Kaddafiego.
- Wmawianie naszemu społeczeństwu, że wprowadzono podatek progresywny, w wyniku czego utrzymywanie biednych obciąża bogatych, podczas gdy faktycznie jest na odwrót: podatek jest regresywny i w ostatecznym rachunku doprowadza do tego, że biedni dopłacają do bogatych.
- Szukanie różnych pokrętnych określeń przez członków naszego rządu w celu uzasadnienia bezprawnego finansowania projektów kościelnych z budżetu państwa. (O nadużyciach semantycznych pisałem też wcześniej w artykule Język narzędziem kłamstwa - „SN” Nr 7, 2009).
- Z jednej strony, oficjalne nawoływanie do oszczędzania i faktyczne drastyczne oszczędności w oświacie (notoryczny brak pieniędzy na remonty szkół, zwalnianie kilku tysięcy doświadczonych i wysoko wykwalifikowanych nauczycieli co roku) i nauce, w coraz bardziej niedoinwestowanej służbie zdrowia itp., a z drugiej strony budowa wielu okazałych i „wypasionych” pałaców urzędniczych (np. projekt budowy sejmiku małopolskiego w Krakowie za 160 mln zł).
- Uporczywe wmawianie społeczeństwu, że brakuje w budżecie państwa na podwyżki płac minimalnych, rent itp. i stałe podwyższanie diet radnym i posłom, pensji członkom rządu i różnym nierobom, wypłacanie nagród, odpraw (np. wójtom, burmistrzom i prezydentom, którzy nie zostali wybrani i kończą kadencję, przysługuje odprawa w wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia w wysokości zazwyczaj wielokrotności średniej płacy krajowej; swoją drogą, dlaczego ma się wynagradzać nieudaczników, których „odstrzelono” w kolejnych wyborach?).
- Podwyższanie wieku emerytalnego dla milionów zwykłych pracowników (co tłumaczy się pokrętnie rzekomymi korzyściami ekonomicznymi, a co jest wierutnym kłamstwem, gdyż są oni mniej wydajni, a ich zatrudnianie przyczynia się do zwiększania nadprodukcji, czyli nadpodaży towarów na rynku, i związane z nią koszty zużycia materiałów, maszyn i energii), a jednoczesne obniżanie wieku przechodzenia na emeryturę „wybrańcom narodu”: samorządowcom, agentom i innym. pożal się Boże, VIP-om).
- Głoszenie zasady sprawiedliwości społecznej np. w kwestii emerytur i odstępstwa od niej w przypadku niektórych grup zawodowych np. przyznawanie emerytur prokuratorom itp. po kilkunastu latach pracy w wysokości pełnego wynagrodzenia z ostatniego roku.
Czym, jak nie hipokryzją, jest modne obecnie publiczne manifestowanie wiary religijnej przez byłych działaczy komunistycznych (cudownie nawróconych?) i ludzi należących tylko formalnie do kościoła z tytułu ochrzczenia, nota bene bez ich woli i zgody, a w rzeczywistości nie praktykujących?
Hipokryzja od początku towarzyszy religii - wielu wierzącym, kapłanom i funkcjonariuszom kościołów, zwłaszcza kościoła katolickiego i jego hierarchom. O zakłamaniu tego kościoła pisałem w artykule Wiara i rozum czy wiara i kłamstwo? („SN”, nr 7, 2008): „Wiara wyrasta z kłamstwa i samookłamywania się, a jej rozwój wymaga stałego utrzymywania ludzi w stanie zakłamania. Na kłamstwie zbudowane są fundamenty wiary i religii: Mendacium, tu est Petrus (Kłamstwo, ty jesteś Opoką)”.
A oto kilka przykładów hipokryzji kościoła katolickiego:
- Działalność tzw. misji katolickich w krajach trzeciego świata w celach charytatywnych i oświatowych, za którymi skrywa się faktyczny i najważniejszy ich cel - rozbudowę przyczółków katolicyzmu, państwa watykańskiego i realizację jego imperialistycznych zakusów. (Nota bene, żaden inny kościół nie uprawia takiej imperialistycznej działalności pod przykrywką „misji”.)
- Nawoływanie do szacunku i przymusu ustawowego tzw. praw naturalnych i jednoczesne utrzymywanie w mocy celibatu oraz ślubów czystości; które przeczą naturalnemu prawu człowieka do życia seksualnego, potwierdzonemu w Biblii: „I błogosławił im Bóg. I rzekł do nich: Płodni bądźcie i mnóżcie się; napełniajcie ziemię i ujarzmiajcie ją. Władajcie rybami morza i ptactwem nieba, i wszelkim zwierzęciem, ruszającym się na ziemi.” (1 Mjż 1,28 BP).
- Głoszenie miłości w stosunku do bliźniego i faktyczne niechętne, z pogardą albo nawet nienawiścią odnoszenie się do wyznawców innych kościołów, które obraźliwie nazywa się sektami, oraz do ludzi areligijnych czy ateistów - czyżby ci nie byli bliźnimi? Jeśli kościół nie czyni tego oficjalnie, to niejawnie wspiera różne organizacje wrogo nastawione do innowierców, obcokrajowców i ludzi o innych orientacjach seksualnych, co jest tajemnicą poliszynela.
- Głoszenie ubóstwa oraz umiarkowania we wszystkim a jednoczesne pławienie się w bogactwie, przesadnym luksusie i przepychu funkcjonariuszy kościoła katolickiego, co budzi powszechne oburzenie wiernych i przeczy zaleceniom obecnie panującego papieża.
- Publiczne odcinanie się od polityki i władzy a zarazem nieformalne, choć często też publiczne, mieszanie się do spraw rządzenia i skryte, ale skuteczne opiniowanie kandydatów na urzędy oraz blokowanie niewierzących i krytycznych wobec kościoła na drodze do władzy.
- Oficjalne uznawanie na podstawie konkordatu i konstytucji rozdziału kościoła od państwa, a wtrącanie się do spraw państwowych i polityki państwa - co sprawia wrażenie i przekonanie obywateli o tym, że faktycznie żyją w państwie wyznaniowym - jak i ordynarne wyłudzanie od państwa funduszy na rzecz kościoła w sytuacji kryzysu gospodarczego i narastającej biedy wśród mas, kiedy brak w budżecie środków na podwyżki emerytur, zasiłków i innych świadczeń.
- Z jednej strony - awersja do grzechów, a z drugiej - tolerancja dla powtarzania ich w wyniku spowiedzi; można wielokrotnie popełniać ten sam grzech i za każdym razem żałować, albo przepraszać.
- Przeprosiny biskupów za grzechy nagminnej pedofilii, albo ludobójstwa dokonywanego przez misjonarzy-morderców na Indianach i tzw. Poganach, jak i przez sądy Świętej Inkwizycji na naukowcach i „czarownicach” - bez respektowania istotnego składnika spowiedzi, jakim jest zadośćuczynienie nie tylko Bogu, ale - co najważniejsze - ludziom.
- Narzekanie biskupów polskich na „dyktaturę relatywizmu etycznego”, podczas gdy to właśnie kościół - celowali w tym głównie jezuici z ich faryzejskimi interpretacjami zasad wiary i etyki - najbardziej przyczynił się do relatywizacji etyki tak, by odpowiadała ona jego interesom w odpowiednim czasie. Między innymi dzięki temu sankcjonowano wspomniane wyżej ludobójstwo.
Te przykłady nie wyczerpują listy obłudnych zachowań kościoła katolickiego, z jakimi spotykamy się w naszych czasach, a tym bardziej tych, które miały miejsce w przeszłości i znane są powszechnie z historii.
Panujący system sprzyja narastaniu hipokryzji
Masową hipokryzję usprawiedliwiają warunki życia we współczesnym świecie. Zmuszają one ludzi do nagminnego, sztucznego przestrzegania poprawności politycznej, dobrego wyglądu, „służbowego” uśmiechu i ubioru, zachowań kształtowanych pod wpływem public relations. Bierze się to z potrzeby przypodobania się innym ludziom, od których się zależy, przede wszystkim swoim pracodawcom i mocodawcom, a także ze zwykłej uległości i wazeliniarstwa. W konsekwencji szerzy się masowa sztuczność w postaci hipokryzji i ukazywania sztucznego oblicza zamiast autentycznego.
Hipokryzja, jak pisze Wilhelm Pfaffenhausen, jest zjawiskiem normalnym i „niezbędnym smarem naszego społeczeństwa”; pełni ona rolę kitu, który skleja ze sobą elementy systemu społecznego i doprowadza do jego integracji - realnej czy fikcyjnej. W tym można upatrywać jej zalety.
Wzrastającej hipokryzji winni są nie tyle ludzie, co współczesny ustrój ekonomiczny. Wprawdzie ustrój tworzą ludzie i oni w ostatecznym rachunku winni są temu, co dzieje się w społeczeństwie, ale z czasem ustrój ulega alienacji, wymyka się spod kontroli i rządzi się własnymi prawami.
Charakterystyczne dla aktualnego ustroju jest stopniowe przekształcanie wszystkiego, co ludzkie - właściwości ciała i duszy - w towary i wystawianie ich na sprzedaż, na co dawno temu zwracał uwagę Karol Marks. A najlepiej sprzedaje się to, co szokuje, co budzi odrazę i co uznawane jest za naganne na gruncie tradycyjnej moralności: niegodne postawy i zachowania, obłudę, dewiacje i różne wady charakteru, a więc antywartości. One, będąc jakby „owocem zakazanym”, kuszą i dlatego są towarami najbardziej pożądanymi oraz najchętniej kupowanymi.
Kiedy wartości etyczne stają się towarami, mają określoną cenę, a więc przekształcają się w wartości ekonomiczne, wtedy przestają być wartościami autotelicznymi, na których wspiera się etyka tradycyjna, czyli nierelatywistyczna.
A zatem, współczesny ustrój gospodarczy prowadzi z konieczności do zaniku jakiejś jednej etyki tradycyjnej i zastąpienia jej przez wiele różnych etyk zrelatywizowanych, między innymi przez antyetykę. W takim razie nie ma w tym nic dziwnego, że zapanowała moda na hipokryzję, która jest antywartością w stosunku do szczerości czy autentyczności, i że awansuje ona szybko do roli pozytywnej wartości etycznej. Na odwrót, szczerość będąca przeciwieństwem hipokryzji, przekształca się w wartość negatywną, niepożądaną i zbyteczną - ona po prostu nie popłaca.
Wiesław Sztumski
14 czerwca 2014