Na pytanie: „Jakie jest współczesne społeczeństwo”? teoretycy nauk społecznych udzielają wielu kontrowersyjnych odpowiedzi. Nie wiadomo, komu wierzyć.
W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat w wyniku rozważań analitycznych, często spekulacyjnych, jak i badań empirycznych dotyczących istoty współczesnego społeczeństwa, socjologowie i filozofowie społeczni wymyślili wiele modeli. Opatruje się je etykietkami odpowiadającymi nazwom najbardziej charakterystycznych cech. A oto lista tych modeli:
- Społeczeństwo poprzemysłowe
- Społeczeństwo masowe
- Społeczeństwo ryzyka
- Społeczeństwo informatyczne
- Cyberspołeczeństwo
- Społeczeństwo wiedzy
- Społeczeństwo merytokratyczne
- Społeczeństwo informatyczne (informacyjne)
- Społeczeństwo sieci
- Społeczeństwo konsumpcyjne
- Społeczeństwo obfitości
- Społeczeństwo doznań (przeżyć)
- Społeczeństwo spektakli
- Społeczeństwo obywatelskie
- Społeczeństwo usług (serwisowe)
- Społeczeństwo cywilne (organizacji pozarządowych)
- Społeczeństwo korporacyjne
- Społeczeństwo refleksyjne
Z reguły są to modele pozytywne o zabarwieniu subiektywnym wynikającym z pobudek politycznych, ideologicznych lub światopoglądowych oraz uproszczone, co jest metodologicznie uzasadnione, ponieważ prostota ułatwia badania. Trudno jednak na ich podstawie zbudować całościowy obraz społeczeństwa we współczesnym świecie – w postaci sumy tych modeli czy ich syntezy. Z tego względu na pytanie „Jakie jest współczesne społeczeństwo?” teoretycy nauk społecznych udzielają wielu kontrowersyjnych odpowiedzi. Nie wiadomo, komu wierzyć.
We współczesnej rzeczywistości, jakby na przekór chęci realizacji tych modeli pozytywnych, faktycznie rozwijają się następujące negatywne modele społeczeństwa.
Społeczeństwo pośredników
W związku z postępującym brakiem miejsc pracy w produkcji i usługach materialnych coraz więcej ludzi musi zajmować się wszelkiego rodzaju pośrednictwem. Począwszy od pośredniczenia w handlu (importerzy, hurtownicy, itd.) i w operacjach finansowych (banki, giełdy, itp.), czynnościach prawniczych (każdy powinien mieć swojego prawnika – rzecznika lub adwokata), aż do religijnych (zwracanie się do Boga za pośrednictwem kapłanów i świętych). Rozrasta się klasa pośredników, którzy faktycznie nie przysparzają dochodu narodowego, czyli nowa klasa wyzyskiwaczy, żyjąca i bogacąca się na koszt pracowników produkcyjnych. (Zob. W.S. Powszechne pośrednictwo, czyli nowa klasa wyzyskiwaczy, „SN”, Nr 11, 2013) Społeczeństwo żebracze
Wbrew opiniom (i pozorom), jakobyśmy żyli w społeczeństwie dobrobytu czy obfitości w wyniku postępu wiedzy i techniki oraz wzrostu gospodarczego, przekształcamy się coraz bardziej w społeczeństwo żebraków. Bo czym innym, jeśli nie uprawianiem żebractwa jest zbieranie jałmużny na różne cele charytatywne, leczenie pojedynczych osób, których nie stać na drogie usługi medyczne (a jest ich coraz więcej), albo różne akcje społeczne jak np. „Świąteczna paczka”, „Wielka Orkiestra Pomocy Świątecznej”, bale charytatywne, kwesty na rzecz odnowy zabytków (nekropolii), itd.
Żebractwem jest również powszechny sponsoring programów telewizyjnych, konferencji, wydawnictw i badań naukowych, instytucji artystycznych, sztuki, itd.
W społeczeństwach rzekomego dobrobytu lawinowo rośnie liczba ludzi żyjących na granicy ubóstwa*, którym z okazji różnych świąt funduje się na pokaz darmowe „uczty”, oczywiście opłacane przez prywatnych darczyńców, a nie przez państwo. I jeszcze z dumą informuje się o tym, że z roku na rok przybywa biedoty uczestniczącej w tych „ucztach” - jakby to było osiągnięciem państwa, a nie jego porażką.
Przybywa też tzw. reklam społecznych z prośbami o pomoc finansową oraz fundacji. Niestety, bez sponsoringu, tj. powszechnego żebractwa, nie funkcjonowałyby różne instytucje opłacane z budżetu państwa i wielu ludzi by nie przeżyło. Co to za państwo, którego nie stać na utrzymanie swoich instytucji, ani na zapewnienie minimum socjalnego dla swoich obywateli?
Społeczeństwo ludzi nieodpowiedzialnych
W ustroju liberalnym wraz ze wzrostem wolności powinna wzrastać również odpowiedzialność, a jest na odwrót – ona zanika. Wiele przyczyn składa się na to.
Po pierwsze, ludzie na stanowiskach otaczają się zespołami doradców i ekspertów – ich liczba jest proporcjonalna do rangi stanowiska – wskutek czego nie oni ponoszą odpowiedzialność za błędne decyzje, lecz te zespoły. A im liczniejszy zespół, tym trudniej znaleźć kogoś odpowiedzialnego - zamiast odpowiedzialności indywidualnej jest zbiorowa. Im więcej ludzi uczestniczy w procesie decyzyjnym, tym bardziej anonimowa jest odpowiedzialność.
Po drugie, często urządzenia techniczne podejmują decyzje i działania zamiast ludzi. Wystarczy tylko wyposażyć je w odpowiednie czujniki i programy, by czuć się zwolnionym z obowiązku myślenia o konsekwencjach takich decyzji i działań.
Po trzecie, występuje tendencja do przenoszenia odpowiedzialności podmiotowej, czyli ludzi, na przedmioty. Np., za dziury w jezdni odpowiada zła nawierzchnia, albo warunki atmosferyczne, a nie ludzie, którzy tę nawierzchnię zrobili i układali.
Często odpowiedzialnymi czyni się jakieś niewidzialne siły, układy lub mechanizmy i na nie zwala winę za niepowodzenia, albo karygodne decyzje.
Po czwarte, unika się konkretnej odpowiedzialności przed kimś, np. przed wyborcami za nierealizowanie składanych obietnic. W zamian woli się odpowiadać przed abstrakcyjną historią albo bogiem, gdyż ani jedno, ani drugie nie wymierzy namacalnej kary. Tak więc, w warunkach odpowiedzialności zbiorowej, anonimowej, pośredniej, przedmiotowej i abstrakcyjnej, rodzi się powszechna bezkarność – nie ma odpowiedzialnego, nie ma winnego i nie może być kary.
Kiedy wszyscy odpowiadają za wszystko niejawnie i abstrakcyjnie, to faktycznie nikt już za nic nie odpowiada. Toteż większość ludzi zachowuje się i postępuje nieodpowiedzialnie. Odnosi się to przede wszystkim do młodzieży wychowywanej w systemie neoliberalizmu. A oprócz tego brak odpowiedzialności postępuje w parze z głupotą.
Społeczeństwo zakłamane
Ten model można rozpatrywać w dwóch aspektach: okłamywania ludzi i wzrostu liczby kłamców lub oszustów. W pierwszym przypadku chodzi o celowe okłamywanie i oszukiwanie mas przez różne elity władzy, głównie państwowej, a w drugim – o rosnące znaczenie roli kłamstwa i oszustwa we współczesnym społeczeństwie, co z konieczności przekłada się na przyrost kłamców i oszustów.
Oszustwo stało się zjawiskiem powszednim, masowym oraz o zasięgu globalnym, a oszustów i oszustwa jest w świecie równie wiele, co kłamców i zakłamania. Spotyka się ich na każdym kroku, niezależnie od pozycji społecznej, zawodu, sprawowanych funkcji oraz konfesji i niemal w każdej chwili. Ofiarami oszustw padają miliony ludzi. Atakują i kuszą swoje potencjalne ofiary za pomocą ogłoszeń, reklam, prasy, telewizji, telefonów, Internetu, itd. I na wszelkie możliwe sposoby.
Nie ma dnia bez e-listów i telefonów od oszustów, nadawania w telewizji i publikowania w Internecie oszukańczych reklam proponujących darowizny w postaci milionów dolarów, zysk wynikający ze zmiany banku, operatora telefonii, czy zakupu rzekomo darmowych pakietów, intratnych lokat bankowych i niskooprocentowanych pożyczek, „taniego” ubezpieczenia.
Na spotkaniach komercyjnych wręczane są „darmowe” prezenty, na wycieczkach – „darmowe” obiady, oferowane są „bezpłatne” badania lekarskie wykonywane przez jakieś firmy, które chcą sprzedać „cudowne” urządzenia lecznicze za grube pieniądze, itp.
Kłamcy prześcigają się w sposobach oszukiwania i działają bezkarnie, bo kłamstwo nie podlega karze, tylko niektóre oszustwa. Jesteśmy poddawani presji kłamców lub oszustów i ulegamy im. Doszło już do tego, że oszust uchodzi za bohatera lub celebrytę, bywa ozdobą salonów; ceniony jest przez wielu ludzi za spryt i przebiegłość, a nawet stawiany za wzór do naśladowania jako człowiek sukcesu.
Skala oszustw jest proporcjonalna do pozycji zajmowanej w hierarchii społecznej, albo w systemie zarządzania i władzy. Prawdomówność przestała być cnotą ludzi najwyższego zaufania publicznego: najwyższych przedstawicieli władz państwowych, polityków, samorządowców, nauczycieli, naukowców, biznesmenów, a nawet funkcjonariuszy kościoła. Oni kłamią dla pieniędzy, za pieniądze, dla kariery, w obronie swojej ideologii i światopoglądu, albo ze zwykłej chęci dominacji.
Według Joe Saltzmana, profesora dziennikarstwa w University of Southern California, „Każdy kłamie. Od prezydenta USA, do Kongresu i zwyczajnych obywateli naszego kraju; jesteśmy narodem kłamców. Badania ankietowe potwierdziły, że 90% Amerykanów kłamie w pewnych okolicznościach. Nasze wzajemne okłamywanie się stało się sposobem na życie”.
Żyjemy w globalnej przestrzeni kłamstwa – w zakłamanych massmediach, zakłamanej polityce, ekonomii, wierze religijnej, nauce i w zakłamanych public relations. Kłamstwo zdaje się być cechą gatunkową ludzi, a dewiza: „Kłam, żeby żyć” jest warunkiem przeżycia w ustroju walki konkurencyjnej w ekonomii i rywalizacji w polityce.
Społeczeństwo hipokrytów
Obłuda bierze się z kłamstwa – okłamywania innych i siebie – oraz z pogardy dla zasady miłości bliźniego, która leży u podstaw relacji międzyludzkich opartych na wzajemnym zaufaniu, czyli na wierze w szczerość ich wypowiedzi, postaw, zachowań i postępowania. Polega ona na celowym przekazywaniu swojego zakłamanego wizerunku, zatajaniu swoich prawdziwych, negatywnych cech i eksponowaniu najlepszych. Po to, by wydawać się lepszym niż się naprawdę jest i dzięki temu przypodobać się komu trzeba oraz odnosić korzyści z tego.
Hipokryzja jest reakcją na konflikt między interesami indywidualnymi a grupowymi oraz na sprzeczności w etyce, prawie i religii. Dlatego najwięcej hipokrytów spotyka się wśród polityków, prawników, księży i ludzi wierzących.
Jest też formą wyrażania biernego oporu, albo sprzeciwu wobec panującego ustroju, porządku społecznego, norm obyczajowych oraz obowiązujących standardów poprawności w różnych dziedzinach życia.
Obłuda, tak jak zakłamanie, stała się jakby normą zachowań społecznych i dlatego nie jest oceniana negatywnie, ani postrzegana jak jakaś forma patologii lub schizofrenii społecznej. Jest tak dlatego, ponieważ obecne środowisko społeczne i mechanizmy funkcjonowania społeczeństwa wymuszają obłudne zachowania. Ludzie ulegają tej presji i dla świętego spokoju manifestują społecznie pożądany swój wizerunek, a jednocześnie pozostają sobie wierni - własnym poglądom i oraz wartościom.
Dwulicowość i obłuda są efektem chęci życia w zgodzie z innymi ludźmi, nie narażania się innym, albo poszukiwania kompromisu w konfliktach, często za cenę rozterek duchowych i wyrzutów sumienia. Natomiast szczerość i prostomyślność często odbierana jest źle i wywołuje awersję lub agresję oraz chęć zemsty. W związku z tym ludzie przybierają maski z konieczności, są dwulicowi i stają się hipokrytami. Nigdy wcześniej nie było tyle hipokryzji co teraz i prawdopodobnie będzie jej jeszcze więcej w miarę rozwoju współczesnej cywilizacji i ideologii konsumpcjonizmu.
Społeczeństwo antymerytokratyczne
W miarę postępu wiedzy i powszechnego kształcenia na wszystkich poziomach systemu edukacji powinna dokonywać się eliminacja ludzi nie posiadających podstaw merytorycznych do zajmowanych stanowisk z kręgów władzy. Inaczej mówiąc, powinna rozwijać się merytokracja.Dobrze byłoby, gdyby pozycje w hierarchii społecznej i stanowiska w systemie zarządzania zajmowali ludzie merytorycznie przygotowani, odpowiednio wyedukowani, inteligentni, których wiedza i umiejętności zostałyby zweryfikowane za pomocą obiektywnych i wnikliwych kryteriów oceny (np. certyfikatów).
Niestety, w większości przypadków jest to tylko pobożnym życzeniem i pozostaje w sferze marzeń. Życie dowodzi czegoś innego. Do władzy i na stanowiska z górnej półki zarządzania – a jedno i drugie jest dobrze opłacane – pchają się jednostki bez odpowiednich kompetencji, mierni, ale za to wierni przywódcom państwowym i partyjnym, albo swoim przełożonym. I tacy są akceptowani przez elity rządzące i predestynowani na najwyższe stanowiska z klucza partyjnego lub w wyniku koneksji, nepotyzmu, albo funkcjonowania w odpowiednich „układach”, Toteż żyjemy w społeczeństwie antymerytokratycznym, w którym władzę sprawują ludzie coraz mniej kompetentni i głupsi. A jeśli wymaga się odpowiednich kwalifikacji, czasami nawet przesadnie wysokich, to z reguły od kandydatów na najniższe stanowiska.
Społeczeństwo marnotrawców
Do oszczędzania zmuszają ludzi względy ekonomiczne, jak np. obniżanie kosztów produkcji, chęć pomnażania majątku (np. poprzez zakładanie lokat bankowych), albo rosnąca inflacja. Także względy ekologiczne, jak np. ograniczanie zużycia nieodnawialnych bogactw naturalnych. Oszczędza się po to, by się bogacić, albo gromadzić zapasy na wypadek nieurodzaju, katastrof lub wojen.
Oszczędność dobrze przemyślana i w rozsądnych granicach – inaczej byłaby chciwością lub sknerstwem - jest nie tylko pożyteczna, ale niekiedy nawet warunkiem przetrwania.
Jednak w naszych czasach, mimo racjonalizowania gospodarki i czynienia jej oszczędną, nasila się tendencja do rozrzutności i marnotrawstwa. Nie dotyczy to, rzecz jasna, biedoty. Dzieje się tak za sprawą tworzenia sztucznego popytu i wytwarzania towarów i usług dalece ponad normalne potrzeby, żeby pobudzać wzrost konsumpcji.
Nadmierna konsumpcja jest siłą napędową wzrostu gospodarczego. Nadpodaż towarów i usług - zjawisko nieodwracalne we współczesnym modelu gospodarki światowej – skutkuje głównie nadmiernym zużywaniem energii oraz materiałów. Marnotrawstwo idzie w parze z postępem cywilizacji i ze wzrostem stopy życiowej. Przejawia się ono w różnych formach i dotyczy różnych dóbr.
Najbardziej widoczne i oburzające jest marnotrawstwo sprzętu, obuwia, odzieży, żywności i papieru. Niszczy się dobry sprzęt, bo nie jest nowoczesny, niszczy się dobrą odzież i obuwie, bo nie są modne, wyrzuca się żywność kupowaną w nadmiarze, której nie jest się w stanie skonsumować. (Według badań przeprowadzonych w 2011 r. przez Szwedzki Instytut Żywności i Biotechnologii, każdego roku traci się około 1,3 mld ton żywności; można by nią nakarmić 12 mld ludzi.)
W ostatnich 40 latach czterokrotnie wzrosło zużycie papieru na świecie, mimo komputeryzacji. Ekonomia żywiąca się niepotrzebną nadprodukcją i nadmierną konsumpcją oraz nadmiernym zużyciem skutkuje krzewieniem się zachowań charakteryzujących się brakiem umiaru w konsumpcji. Toteż ludzie bez namysłu, skrupułów oraz poczucia odpowiedzialności szastają, czym się da i ile się da, byleby tylko zaspokoić swoje zachcianki. Oszczędność ustępuje miejsca rozrzutności i marnotrawstwu.
Społeczeństwo ogłupiałe
Zamiast społeczeństwa ludzi oświeconych i mądrych - zgodnie z modelem społeczeństwa wiedzy - coraz bardziej szerzy się masowa głupota w różnych postaciach i warstwach społecznych, nawet wśród tych, którzy legitymują się dyplomami naukowymi. Jakby na przekór postępowi cywilizacyjnemu, ludzie stają się coraz głupsi. Za sprawą postępu technicznego rozpoczęła się faza zaniku mądrości; celem ewolucji kulturowej i społecznej wcale nie jest człowiek rozumny, lecz bezgranicznie głupi.
Pod wpływem różnych czynników ludzie uciekają od mądrości, między innymi za sprawą elit trzymających władzę, dla których ludzie mądrzy są poważnym zagrożeniem. Przecież najlepiej i najłatwiej rządzi się ludźmi bezmyślnie wykonującymi wszelkie polecenia władzy.
A z drugiej strony, głupim społeczeństwem rządzą coraz głupsze elity władzy. W konsekwencji grożą nam rządy idiokratów.
Postęp techniczny, czyniąc życie coraz bardziej wygodnym, nie sprzyja potrzebie rozwijania inteligencji i mądrości życiowej, a w związku z tym osłabia zdolność do eliminacji genów odpowiedzialnych za niedobór inteligencji. Toteż ludzie głupieją coraz bardziej i szybciej niż kiedykolwiek, i bardziej niż im się zdaje. Jeśli wierzyć badaniom Mario Cippolego, przeprowadzonych w uniwersytetach w grupach robotników, urzędników, studentów, kadry kierowniczej i profesorów, nawet noblistów, to w każdej z tych zbiorowości znajduje się ok. 80% ludzi głupich. Nikt nie przypuszcza, że aż tyle głupich jest ludzi w ich populacji (5,6 mld na 7 mld ludności świata) – w społeczeństwie, grupach, rodzinach, władzach, zakładach pracy itp. Głupota towarzyszy biedzie ze względu na koszt edukacji oraz wierze religijnej, która wyrasta z głupoty i ogłupia ludzi.
Społeczeństwo leniuchów
Badania Rolanda Paulsena (socjologa z Uniwersytetu w Lund) pokazały, że średnio od dwóch do trzech godzin dziennie w czasie pracy urzędnicy zajmują się sprawami prywatnymi. Między innymi w USA, Singapurze, Finlandii i Niemczech ok. 70% urzędników odwiedza strony pornograficzne w czasie pracy, a 60% wszystkich zakupów online dokonuje się w tam między dziewiątą rano a piątą po południu. Ludzie wolą leniuchować, aniżeli pracować, ponieważ w obecnym ustroju polityczno-ekonomicznym praca nie daje satysfakcji i dehumanizuje ludzi.
Społeczeństwo niewolników
W coraz wyższym stopniu występują różne formy zniewolenia, nie tylko te, na jakie wskazał papież Franciszek w czasie tegorocznego święta Bożego Narodzenia: handel ludźmi, zmuszanie kobiet do prostytucji i porywanie dzieci w celu handlu organami do przeszczepów.
Jest wiele innych sposobów czynienia z ludzi niewolników – począwszy od zmuszania do chodzenia do kościoła i przyjmowania sakramentów, przez podporządkowanie się modzie. Są niewolnicy reklam, komputerów oraz sieci internetowych, imprez masowych zdominowanych przez nędznego poziomu twórczość kulturalną, hałasu, zabudowy wielkomiejskiej, bezczynności, zakupów, usług bankowych, standardowego zachowywania się i funkcjonowania, udawania, podporządkowania się reżymowi pracy urządzeń technicznych, itp.
W rezultacie ludzie stają się wielowymiarowymi niewolnikami. Współczesne niewolnictwo jest o wiele bardziej złożone, bo dzisiejsi panowie (władcy) są sprytniejsi, posiadają lepszą wiedzę o zniewalaniu i dysponują doskonalszymi środkami i sposobami zniewalania. Funkcjonuje ono na różnych płaszczyznach i przejawia się w wielu formach, przede wszystkim w postaci przedmiotowego traktowania ludzi. Neoniewolnictwo funkcjonuje skrycie we współczesnym ustroju neoliberalnym, gdzie wolność jest sztandarowym hasłem programów różnych partii politycznych, a maksymalizację wolności uznaje się za obiektywną tendencję ewolucji społecznej - nawet za konieczność historyczną. Bo w wolnym i demokratycznym świecie każdy powinien cieszyć się formalną i realną wolnością i być szczęśliwy z tego powodu. Niestety, ta realna wolność staje się coraz bardziej iluzoryczna i zamienia się w niewolę.
Społeczeństwo znudzone
Jest ono zaprzeczeniem społeczeństwa doznań, tj. odmiany społeczeństwa konsumpcyjnego, gdzie najważniejszym celem życia jest szczęście i doznawanie przyjemności „tu i teraz”, a ludzi cechuje niecierpliwość, niechęć do podejmowania wysiłku, brak wstrzemięźliwości i egoizm. Hasło: „Ciesz się życiem!” jest wszechokreślającym imperatywem działania. Tylko mało kto wie, czym jest prawdziwe szczęście i autentyczna przyjemność, ponieważ wpaja się ludziom uproszczone pojęcia pozornego szczęścia i ulotnej przyjemności.
Teraz większość ludzi - głównie zamożnych, ale nie tylko - nie potrafi cieszyć się życiem, jak dawniej, kiedy wszystko długo cieszyło, każdy osiągnięty cel, nawet najdrobniejszy, drobnostka. Przyczyniła się do tego stosunkowa łatwość realizacji podstawowych potrzeb materialnych i dostępu do rozrywki, jak i nadmiar oferowanych i niedrogich towarów i usług (jak kogoś nie stać, to zdobywa pieniądze nieuczciwie, kradnąc lub oszukując). Dziś ludzie cieszą się krótko i chcą zaspokajać coraz bardziej wyszukane zachcianki. W rezultacie stale są znudzeni. Nudzi ich monotonia reklam, filmy kręcone na jedną modłę, wypowiedzi polityków, kaznodziejów i celebrytów, w kółko powtarzane programy telewizyjne, tandetna rozrywka, rytmy codzienności, standardowe ubiory i wyposażenie, brak pracy oraz wszystko to, co nieustannie powtarza się. A tego wciąż przybywa.
* Jeśli za próg ubóstwa przyjąć (za WHO i OECD) 50 % średnich dochodów netto na osobę w danym kraju, to w 2014 r. w Niemczech żyje na skraju ubóstwa 16% mieszkańców, a w Polsce ok. 60% .