banner

                                                                           

 Nie miej złudzeń - będziesz szczęśliwszy!
    
(M. Lechowicz, Piosenka bez złudzeń)  
 
 
 
 
sztumski nowyŁudzenie się - cecha typowo ludzka - przeszkadza czy pomaga na co dzień?
Jest narzędziem umożliwiającym i ułatwiającym adaptację jednostek, społeczeństwa i ludzkości  do przeżycia w coraz bardziej zagrożonym środowisku?
Czyni ludzi szczęśliwymi, albo uprzyjemnia im życie?
Oto pytania, na które poszukuję odpowiedzi.

Jedną z cech wyróżniających człowieka od innych istot żywych jest zdolność do samookłamywania się wskutek łudzenia się i karmienia mitami. Przez złudzenie rozumiem nierealne marzenie lub wyobrażenie o czymś rzeczywistym odbiegające od faktyczności, ale zgodne z własnym życzeniem (albo przekonaniem), a także fałszywą interpretację sądu o czymś.
Złudzeniem jest uważać coś za coś, czym faktycznie nie jest oraz liczyć na coś, co jest mało prawdopodobne. Tu nie chodzi o złudzenia  optyczne, akustyczne,  ani o złudzenia wywołane  np. środkami odurzającymi, lecz o złudzenia wynikające z własnych wyobrażeń, marzeń i oczekiwań, a także z obietnic i przysiąg składanych przez innych ludzi.

Źródłem wewnętrznym złudzeń jest psychika i świadomość danej jednostki  a zewnętrznym - relacje międzyludzkie oraz środowisko kulturowe. Tutaj ograniczam się tylko do złudzeń tworzonych przez inkulturację i socjalizację jednostki oraz pod wpływem takich elementów kultury duchowej  jak ideologia, religia, nauka i filozofia. Są to z reguły złudzenia występujące u wielu ludzi wywodzących się z danego kręgu społecznego, a więc złudzenia zbiorowe, które mają wymiar społeczny i z tej racji wpływają na życie całego społeczeństwa. Dlatego są  ważne oraz godne uwagi.
 
Złudzenia odzwierciadlają się w mitach. Mitem jest niezgodne z prawdą mniemanie o kimś lub o czymś, ubarwioną wersją wydarzeń niemającą pokrycia w rzeczywistości sensorycznej, wymysłem, bajką, fantazją lub mrzonką. Na gruncie zbiorowych złudzeń upowszechniło się wiele mitów. Oddziaływają one łącznie i synergicznie na ludzi i niejako rządzą nimi. Ludzie wytworzyli je sobie z różnych powodów i wskutek upowszechniania ich i poddawania się im faktycznie stali się ich niewolnikami.

Mity są przede wszystkim dziełem kapłanów, ideologów, polityków, artystów, literatów, poetów a także filozofów. Często filozofowie bywają wizjonerami i kreują rozmaite idee rzeczywistości na podstawie myślenia mitycznego albo życzeniowego. Dlatego nie udaje się im materializować swoich idei do końca.  
 
 Mit wolności

Dążenie do wolności leży w naturze człowieka. Każdy chce być wolny w jak największym zakresie i stopniu. Jest ona tak wielką wartością, że dla niej jest się skłonnym złożyć w ofierze swe życie. Toteż wolność stała się hasłem i urosła do rangi mitu rozwijanego przede wszystkim przez ustroje demokratyczne i liberalne. Chodzi tu oczywiście o wolność abstrakcyjną i absolutną, która jest nieosiągalna w realnym świecie, ale dlatego jest pożądana.

Tymczasem dążeniu do wolności towarzyszy tendencja do ograniczania jej i zniewalania ludzi przez różne rzeczy i na wiele sposobów. W coraz wyższym stopniu w tzw. wolnym świecie stajemy się niewolnikami techniki, sposobów zachowywania się, reklamy, bogactwa, czasu zegarowego, przestrzeni społecznej, kościołów, organizacji i instytucji.

Mit demokracji

W demokracji upatruje się doskonały system władzy. Uznaje się ją za najlepszy ustrój polityczny, jaki ludzie wymyślili. Dlatego stała się ich marzeniem. Demokracja  funkcjonuje jak słowo-wytrych albo zaklęcie, za pomocą którego uda się zlikwidować wszelkie problemy społeczne i zapobiegać złu. 
Dla jednych, którzy żyją w systemach demokratycznych, to marzenie spełniło się, ale nie wszyscy z nich są zadowoleni i szczęśliwi z tego powodu. Tam, gdzie demokracji nie ma, próbuje się siłą narzucić ją i uszczęśliwić ludzi wbrew ich woli. Jedni wiążą z nią wielkie oczekiwania, inni boją się jej. 
Mit demokracji, ukształtowany na wzorcu klasycznym,  nie spełnia nadziei mas (ludu), w warunkach gospodarki neoliberalnej i pod rządami „sprawiedliwych inaczej” – głupich, pazernych, karierowiczów i aferzystów. Doszło do tego,  że  lud zamiast sprawować władzę znalazł się w jej okowach. Aktywność polityczna społeczeństwa jest niewielka, pozorna i bezsilna wobec władz, które są głuche na głos ludu.

Mit sprawiedliwości

 Od czasów antycznych sprawiedliwość uchodzi za cnotę człowieka i instytucji społecznych. Cokolwiek rozumie się przez sprawiedliwość - uczciwość, prawość i obiektywność, przyznanie każdemu należnego mu prawa, przestrzeganie zawsze i w stosunku do każdego tych samych zasad etycznych – ludzie starają się sprawiedliwie postępować, oceniać innych i sytuacje oraz wypowiadać sądy i ferować wyroki. Wierzą, że inni też są i będą sprawiedliwi w stosunku do nich.

Jednak ta wiara  okazuje się zawodna, ponieważ konkretni ludzie w realnych sytuacjach nie do końca postępują sprawiedliwie. Powszechnie odczuwa się niesprawiedliwe prawo, wyroki sądów bywają stronnicze, a oceny ludzkie są dalekie od prawdy i na ogół nieobiektywne.

Mit prawdy

Od  dawna prawda uznawana była za podstawową wartość etyczną i pozostawała w ścisłym związku z uczciwością. Nie było przyzwolenia na kłamstwo. 
Dążenie do prawdy jest odwiecznym zajęciem i celem badań naukowców, filozofów i teologów. Inni ludzie też chcą znać prawdę, a nawet  mieć monopol na nią, bo to zapewnia dominację.
Ponadto wydaje się, że znajomość prawdy uszczęśliwia. Dlatego szuka się jej w nauce, wiedzy tajemnej, religii oraz w horoskopach i u wróżek. Niektórzy zaś boją się jej – nie chcą znać prawdy i uciekają od niej. Dla jednych znajomość prawdy jest korzystna, gdy jest zgodna z oczekiwaniami, dla drugich jest szkodliwa, gdy sprawia przykrość.
Prawda, której deficyt odczuwa się stale, urosła do roli mitu niezależnie od tego, że często poszukiwanie jej w nauce czy wiedzy pozanaukowej zawodzi. A równocześnie, we współczesnym świecie prawda ulega  dewaluacji. Życie zmusza ludzi do coraz częstszego posługiwania się kłamstwem. Coraz bardziej kłamiemy i jesteśmy okłamywani.

 Mit sensu

Naturze ludzkiej - kształtowanej pod wpływem racjonalizacji działań i postępu nauki - właściwe jest przenoszenie pojęć logiki (również pojęcia sensu) na swoje otoczenie. Stąd bierze się upatrywanie sensu we wszystkim, co dotyczy ludzi i co ich otacza. Wydaje się, że w sensownej, zracjonalizowanej i uporządkowanej rzeczywistości żyje się wygodniej, łatwiej można spełniać swoje role życiowe i odnaleźć swoje miejsce w świecie, że odkrycie sensu pozwala tłumaczyć wydarzenia i czyni pięknymi życie, świat.
Sens stał się wartością etyczną – to, co ma sens, jest cenniejsze i lepsze od tego, które go nie ma. Wytworzył się mit upatrywania sensu we wszystkim oraz poszukiwania go wszędzie - w sobie, w istnieniu swoim i innych rzeczy, w działaniu i w historii.
Sens rozumie się jako uporządkowanie stanów lub zdarzeń na zasadzie wynikania logicznego albo odpowiedniego ukierunkowania ich dla osiągnięcia określonego i z góry zamierzonego celu. Sądzi się, jakoby dzieje i życie człowieka układały się w sensowne ciągi zdarzeń, uporządkowane logicznie i celowo.
Niestety, nie wszystko co jest uporządkowane, racjonalne,  albo celowe musi mieć sens i na odwrót. Ponadto, sens nie jest cechą immanentną czemuś, lecz wytworem świadomości ludzi, którzy mogą go przypisywać czemu chcą - jest cechą przypisywaną. A poza tym, nie wszystko co sensowne, musi być dobre albo skuteczne. Niestety, w życiu ludzi w większości przypadków przeważa bezsens.

Mit wiary w siły nadprzyrodzone

Ludzie, którzy nie są w stanie znaleźć wyjścia z trudnej sytuacji w świecie realnym  albo zawiedli się na racjonalnych rozwiązaniach, uciekają w sferę irracjonalności. Tam szukają ratunku i spodziewają się pomocy przede wszystkim w mocach tajemnych i siłach nadprzyrodzonych. Zresztą, czasami skutecznie.
Głównie dotyczy to ludzi głęboko wierzących, religijnych. Tym bardziej, że religie odwołują się do różnych bóstw dysponujących siłami nadprzyrodzonymi i czyniącymi cuda. W pewnej mierze dotyczy to również ludzi niewierzących, którzy też szukają ratunku gdzie się da, nawet w działaniach i środkach nieracjonalnych i nie mieszczących się w świecie sensorycznym, mimo że nie wierzą w ich realne istnienie. W niektórych przypadkach to faktycznie pomaga, w większości – nie.
Niemniej dobrze żyć złudzeniem, które jest źródłem nadziei, bo człowiek żyje tak długo, dopóki nie straci nadziei na przeżycie. A więc krzewi się wiara w skuteczność sił nadprzyrodzonych, wbrew temu, że one najczęściej zawodzą, a postęp naukowy ogranicza ich pole działania. 

Mit pierwszej przyczyny i ostatecznego końca 

W wyniku myślenia linearnego, układania zdarzeń jedno po drugim wzdłuż linii prostej i funkcjonowania w skończonym świecie sensorycznym naszej planety dochodzi się do kresu w postaci punktów krańcowych – pierwszego i ostatniego zdarzenia w historii świata.

Jeśli taki sposób myślenia zastosuje się w przypadku łańcuchów przyczynowo-skutkowych, to dochodzi się do pojęcia pierwszej przyczyny i ostatecznego skutku. Stąd rodzi się ciekawość, co jest pierwszą przyczyną i ostatecznym skutkiem oraz wiara w ich istnienie. Żeby coś badać, trzeba założyć, że to coś istnieje. A ponieważ w świecie sensorycznym nie da się ich odnaleźć, to ucieka się do transcendencji i doszukuje się ich w świecie nadprzyrodzonym w postaci jakiejś abstrakcji, bytu niematerialnego (wymyślonego), albo jakiegoś bóstwa osobowego -  sprawcy i celu ostatecznego wszystkiego, co jest. Jest to jeden z mitów, z których rodzi się religia i które ją uzasadniają. 

Kłopot w tym, że myślenie linearne zastępuje się bardziej  owoczesnym myśleniem cyklicznym, a na kole początek i koniec są tylko umowne i względne, a nie absolutne.

Mit obiektywizmu

Ludziom zdaje się, że można być obiektywnym i domagają się obiektywności od innych. Dlatego  wierzą w obiektywizm i wyobrażają sobie, że zasadę obiektywizmu da się implementować. W związku z tym stworzyli mit obiektywizmu. 
Jednak złudna jest ich wiara w obiektywne, bezstronne i bezinteresowne traktowanie różnych spraw i dokonywanie ocen. Ludzie nagminnie kierują się egoicznością (leży ona w naturze istot żywych, bo zapewnia im przeżycie) i stereotypami (leżą one w naturze społecznej człowieka, bo ułatwiają mu życie zbiorowe oraz inkulturację), które zmuszają ich do odpowiednio ukierunkowanego, a więc interesownego lub stronniczego myślenia, postępowania, oceniania i ferowania wyroków.
W zasadzie nie ma obiektywnych działań, ocen,  ani sfer życia społecznego.  Co najwyżej intersubiektywne w ramach różnych wspólnot lokalnych. Dowodzi tego życie codzienne i powszechne narzekanie na subiektywizm, interesowność i stronniczość.

Mit nauki

Od dawna ludzie wiążą wiele nadziei z rozwojem nauki. Szczególnie teraz, kiedy podobno kształtuje się społeczeństwo wiedzy. Postęp naukowy, który zaowocował ogromnym postępem technicznym, pozwolił żyć ludziom lepiej (wygodniej) i dłużej, bardziej uniezależniać się od sił przyrody i więcej konsumować. Jednak z tych dobrodziejstw nauki nie mogą korzystać wszyscy z przyczyn finansowych. Ale mimo to traktuje się naukę jako dobrodziejstwo i w jej rozwoju upatruje się panaceum.

Oprócz tego panuje powszechne przekonanie o obiektywności nauki. Ale nie każda dyscyplina naukowa jest obiektywna – bardziej obiektywne są nauki przyrodnicze i eksperymentalne aniżeli humanistyczne, społeczne i teoretyczne. Mimo wszystko panuje mit nauki. Nie bierze się pod uwagę szkodliwych skutków odkryć naukowych, których nie brak, ani tego, że postęp nauki nie przyczynia się do stawania się ludzi mądrzejszymi czy lepszymi; często jest wręcz przeciwnie. 

Mit bezpieczeństwa

Człowiek stara się zapewnić sobie jak największe bezpieczeństwo, gdyż jest ono warunkiem koniecznym do przeżycia w świecie, gdzie zawsze czyhają na niego różne zagrożenia. W minionych tysiącleciach udawało mu się to dość skutecznie, bo zagrożenia nie były tak wielkie i wiedza o nich także. Na tej podstawie sądzi on, że nadal tak będzie. Tym bardziej, że dysponuje coraz lepszą wiedzą o zagrożeniach i techniką, za pomocą której może się im przeciwstawiać. W związku z tym ukształtował się mit bezpieczeństwa.

Tymczasem liczba zagrożeń i ich siła gwałtownie rosną i pojawiają się nowe. A nawet najwymyślniejsze urządzenia zabezpieczające okazują się zawodne, o czym świadczą  liczne awarie oraz katastrofy.

Największym zagrożeniem dla człowieka są inni ludzie i on sam, zwłaszcza jego głupota. Niebezpieczeństwa będą wzrastać proporcjonalnie do przyrostu ludności w świecie wbrew mniemaniu, jakoby jednostka w sytuacji zagrożenia mogła w dużych skupiskach czuć się bardziej bezpieczniej i prędzej liczyć na pomoc innych. To fałsz. Teraz ludzie coraz mniej chętnie chcą pomagać innym, a terroryści dokonują ataków przede wszystkim w dużych skupiskach ludzkich.   

Mit pewności

Dawniej, w rzeczywistości społecznej prawie wszystko było pewne, ściśle zdeterminowane, określone i dające się przewidzieć. Dlatego można było realnie i z dużym stopniem prawdopodobieństwa planować sobie życie, formułować cele, które stopniowo osiągano, jeśli tylko nie przeszkodziły temu jakieś wydarzenia losowe. Należało dążyć do osiągania wartości pewnych, stałych i ponadczasowych, ponieważ one gwarantowały stabilną pozycję społeczną (zawód, sytuację materialną itp.), wiedzę niezmienną (a przynajmniej nie tak szybko zmieniającą się), trwałe związki rodzinne, stosunki społeczne itd.

Ówczesny świat  sprzyjał tworzeniu i umacnianiu się mitu pewności, stałości i równowagi, co stwarzało komfort życia. Teraz można tylko zazdrościć minionym pokoleniom i tęsknić do „starych dobrych czasów”, kiedy powszechne było przekonanie o pewności i ludzie naprawdę czuli się pewnie.

Dzisiejsza rzeczywistość jest całkiem inna: zmienił się świat wskutek postępu cywilizacyjnego i epokowych wynalazków. Zmieniła się wiedza o świecie dzięki odkryciom i „rewolucjom naukowym”, zmienił się stosunek ludzi do świata i sposób doświadczania go dzięki różnym ideologiom i poglądom filozoficznym. Od dwudziestego wieku wiara w pewność ulegała stopniowemu zachwianiu, a mit pewności uległ znacznemu osłabieniu. Toteż w realiach współczesnych życie oparte na micie pewności staje się coraz trudniejsze. 

Mit miłości bliźniego

Mit ten ukształtował się przede wszystkim pod wpływem chrześcijaństwa, które nakazuje miłować bliźniego, jak siebie samego. Sam Bóg uznawany jest za uosobienie nieskończenie wielkiej miłości do człowieka oraz  miłosierdzia. A jego wyznawcy wierzą w to.  

Kościół stale nawołuje do miłości innych i miłosiernego ich traktowania, i często przypomina ten nakaz etyczny i obowiązek religijny. Papież Franciszek ogłosił nawet 2016 rok Rokiem Miłosierdzia. Nie tylko chrześcijaństwo przyczyniło się do mitu miłości bliźniego; również inne wyznania,  jak i etyki świeckie.  Ludzie łudzą się nadzieją na miłościwe, miłosierne, godne i życzliwe traktowanie przez innych.

Niestety, we współczesnym ustroju społecznym normą stał się brak życzliwego traktowania drugiego człowieka: petenta, pacjenta, pracownika, klienta - każdego, któremu świadczy się jakąś płatną usługę. Garstka wolontariuszy i gorliwych wyznawców kierujących się tym imperatywem religijnym  niczego nie zmienia.

Wiele cierpień, zwykłych jednostkowych załamań i osobistych dramatów można by uniknąć, gdyby kierować się empatią, wczuwać się w położenie drugiego człowieka i kierować się chęcią pomocy mu, a nie widzieć w nim przedmiot, intruza, stronę, konkurenta albo wroga.  

Mit dobra wspólnego

  Dobro wspólne jest abstrakcyjne tak samo, jak wspólnota i społeczeństwo. Jest ono czymś powszechnie ocenianym pozytywnie i rozumianym zazwyczaj jako dobrobyt całej wspólnoty, czyli każdego jej członka z osobna. Realnie to, co dobre lub wartościowe odnosi się do indywidualnych i konkretnych osobników, a nie do abstrakcyjnego zbioru jednostek i relacji, jakie składają się na wspólnotę. Wiara w możliwość korzystania z dobra wspólnego przez każdego i dzielenia go za pomocą sprawiedliwych kryteriów jest mitem kreowanym przede wszystkim przez populistów. Żadne z dotychczasowych kryteriów dystrybucji dóbr nie było sprawiedliwe i nie gwarantowało wszystkim jednakowego dobrobytu. Bowiem faktycznie dobro wspólne jest wyłącznie dobrem większości, a nie mniejszości, ani dobrem indywidualnym.

Dlatego idee ustrojów społecznych budowanych na pojęciu dobra wspólnego okazywały się utopiami, a próby implementacji tej idei kończyły się fiaskiem.  
W historii posługiwano się pojęciem dobra wspólnego również dla moralnego usprawiedliwiania tyranii i systemów społecznych ignorujących wolność, dobro jednostek i odwołujących się do kolektywizmu. Odwoływanie się do enigmatycznego „dobra wspólnego” usprawiedliwiało zniewolenie społeczeństwa i jego  instrumentalizację.

Mit rozwoju zrównoważonego

Koncepcja rozwoju zrównoważonego jest mitem, ponieważ została zbudowana na:

- wierze w możliwość globalnego zarządzania środowiskiem,
- przecenianiu znaczenia rozwoju zrównoważonego dla postępu gospodarki światowej i likwidacji globalnych sprzeczności społecznych,

- założeniu, jakoby teraźniejsze warunki pozwalały na implementację tej koncepcji,
- wierze we wzrost dobrobytu przy spadku zużycia zasobów naturalnych i zagrożeń ekologicznych.

Mit postępu

Mit postępu kształtował się od czasów nowożytnych, ale najszybciej w ubiegłym stuleciu, kiedy w przyspieszonym tempie dokonywano odkryć naukowych i wynalazków technicznych, radykalnie zmieniających środowisko ludzi oraz ich życie i myślenie. Stały  się one potężną siłą napędową rozwoju cywilizacji. W jej postępie dostrzegano same korzyści, bo fascynacja nimi była tak wielka, że nie zwracano uwagi na skutki szkodliwe.

Zreflektowano się dopiero wtedy, gdy zaczęły one powodować degradację środowiska i zagrażać zdrowiu, gdy postęp wiedzy i techniki doprowadził do produkcji różnych rodzajów broni masowej zagłady, wielkich awarii technicznych, katastrof ekologicznych, chorób cywilizacyjnych i zmiany klimatu.

Mimo to, nadal przyspiesza się tempo postępu cywilizacyjnego z różnych powodów; chyba najbardziej dlatego, że wielu ludziom zapewnia on wzrost komfortu i dostatku.

Mit obietnic

Ludzie zwykli żywić się nadzieją nawet wówczas, gdy jest złudna albo ma nikłe szanse na ziszczenie się.  Dlatego chętnie wysłuchują obietnic składanych przez innych ludzi albo instytucje,  licząc bezkrytycznie (bądź naiwnie)  na ich spełnienie. Zwłaszcza, gdy pochodzą od osób bliskich, zaufanych i cieszących się autorytetem lub powszechnym uznaniem.

Dotyczy to również instytucji oraz  organizacji. Nawet, gdy ktoś lub coś sprawi im zawód, skłonni są wybaczyć i nadal wierzą w składane przyrzeczenia. Chyba, że kilkakrotnie się zawiodą, albo gdy zawód sprawi ogromną przykrość.

Najbardziej dają się nabierać na obiecanki składane przez kościoły, organizacje polityczne i reklamy handlowe. Pewnie dlatego, że obiecują im coś nieprawdopodobnego i maksymalnie abstrakcyjnego; to, co konkretne i łatwo dostępne, nie jest warte zainteresowania i nie budzi emocji. Te obietnice wyrażane są za pomocą fraz, które zawierają największy potencjał kłamstwa oraz siłę bałamucenia. Obietnic wyrażanych pięknym językiem i za pomocą „skrzydlatych słów”, albo onomatoidów (nazw pozornych, empirycznie bezprzedmiotowych), słucha się  przyjemnie i długo się pamięta. Za sprawą mass mediów, a w szczególności Internetu, jesteśmy bombardowani niezliczoną ilością nachalnych obiecanek i zapewnień - najczęściej bez pokrycia i dlatego zostaliśmy uwikłani w sieć najróżniejszych obietnic. 

Mit kształtowania własnego losu

Na gruncie indywidualizmu szerzącego się w cywilizacji zachodniej pod wpływem neoliberalizmu wmawia się ludziom, że są kowalami własnego losu, że tylko od danej jednostki zależy jej życie, dobrobyt i szczęście.

I ludzie w to wierzą dlatego, że warunki społeczne i ekonomiczne (odchodzenie do państwa socjalnego) zmuszają ich do brania swego życia we własne ręce i dlatego, że niektórym się to udaje. Oczywiście,  udaje się tylko nielicznym, ale ich powodzenie nagłaśnia się (np. jak czyścibut stał się milionerem dzięki własnej przedsiębiorczości) i podaje jako wzorzec do naśladowania.

Dawniej  takie przypadki zdarzały się. Teraz już raczej nie, bo droga do kariery, dobrobytu i specyficznie   rozumianego szczęścia (materialnego) nie wiedzie przez uczciwą pracę, lecz przez postępowanie łatwiejsze, nieuczciwe –  najczęściej przez złodziejstwo i oszustwo.
Udaje się tym, którzy znajdują obszary wolności w coraz bardziej zniewolonym społeczeństwie (np. luki prawne). Niemniej jednak masy społeczne, tumanione przez propagandę, na przekór zdrowemu rozsądkowi żyją takimi złudzeniami. No cóż, stare przysłowie głosi: „Nadzieja matką głupich”. 

Mit techniki 

Ludzie wiążą ogromne nadzieje ze współczesną techniką, a jeszcze bardziej z przyszłą. Upatrują w niej przede wszystkim samych korzyści, ponieważ ulegają fascynacji coraz doskonalszymi urządzeniami powszechnego użytku i możliwością korzystania z coraz większych energii. Pozawala to minimalizować wysiłek cielesny i intelektualny (umożliwia leniuchowanie), przemieszczać się coraz szybciej na duże odległości, zwalczać coraz więcej chorób i ułomności, podbijać kosmos i marzyć o podróżach międzyplanetarnych, cyborgach itp.

Ukształtował się mit techniki i jej postępu. Potęgują go różne filmy science fiction i reklamy. Mimo przestróg ekologów i doznawania rozczarowań, wiedza o poważnych zagrożeniach związanych z realizacją tego mitu jeszcze za słabo dociera do świadomości mas.

Mit ekologii

Zapoczątkowany w końcu ubiegłego wieku ruch ekologiczny na rzecz ochrony środowiska przyrodniczego i społecznego ukształtował przeświadczenie ludzi o wielkich jego możliwościach.

W ekologii i upowszechnianym myśleniu ekologicznym upatruje się możliwości zapobiegania dalszej degradacji środowiska, jego rekultywacji i zdrowego oraz bezpiecznego życia w coraz bardziej zagrożonym otoczeniu.  Żyje  się złudzeniami o różnych „ekologicznych” rzeczach: żywności, odzieży i innych produktach, a słowo „ekologiczny” nabrało mitycznego znaczenia. Tyle, że ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak jest ono nadużywane i że pod tą nazwą kryją się także produkty skażone chemicznie albo genetycznie modyfikowane, w dodatku - droższe od zwykłych.  

Żyjemy w społeczeństwie wielu sieci; jedną z nich jest sieć złudzeń. Złudzenia i mity można różnie oceniać: jedne dobrze,  inne źle, w zależności od przyjętego kryterium.
Oprócz tego, złudzenia czy mity mają ambiwalentne znaczenie dla życia człowieka. Mogą pełnić rolę pozytywną albo negatywną w zależności od warunków społecznych, sytuacji życiowych i przekonań ludzi; mogą być podstawą dla myślenia pozytywnego i bycia szczęśliwym, nieważne, czy tylko pozornie. Współczesna psychologia osobowości - jak pisze Mirosław Kofta („Złudzenia, które pozwalają żyć”) – prowadzi do konkluzji w kwestii roli złudzeń na temat siebie i swojej przyszłości. Są one pozytywne, gdy:

  • Nie  odchylają się zanadto o rzeczywistości.
  • Gdy nie są sztywne, tzn. nie jest tak, że człowiek nie jest zdolny do ich modyfikowania, żywi je bez względu na okoliczności.
  • Rzeczywistość jest modyfikowalna i dlatego daje się zmieniać, a człowiek dysponuje odpowiednimi kompetencjami do dokonywania w niej zmian.

Jednak tych warunków nie spełniają ani teraźniejsi ludzie, ani współczesna rzeczywistość społeczna. Pod wpływem ideologii konsumpcjonizmu ludzie aspirują do korzyści maksymalnych i natychmiastowych, a nie do umiarkowanych i stopniowo osiąganych. Dlatego złudzenia znacznie odchylają się od rzeczywistości.

Coraz bardziej ograniczone są możliwości dokonywania zmian w warunkach rosnącego zniewolenia. A same kompetencje ludzi do modyfikacji rzeczywistości społecznej nie wystarczają; potrzebne są jeszcze odpowiednie środki (przede wszystkim finansowe) i sprzyjające okoliczności.

Z tego względu złudzenia i mity należy oceniać negatywnie, gdyż stanowią one raczej podstawę dla myślenia negatywnego i działają, jak  „opium dla mas”. Na ogół te wygórowane nie spełniają się, coraz częściej prowadzą do tym większych rozczarowań, im bardziej są zawyżone i z tej racji są źródłem nieszczęść, frustracji i depresji milionów ludzi.

Wiesław Sztumski