banner

Wszystko, co słyszymy, jest mniemaniem, a nie faktem.
Wszystko, co widzimy, jest perspektywą, a nie prawdą.

Marek Aurelius


sztumski 12-16

Świat zmienia się z upływem chwil i zdarzeń następujących po sobie. Jedni sądzą, że chwile i zdarzenia „biegną” bezpowrotnie i niepowtarzalnie wzdłuż jakiejś linii prostej, np. osi czasu. Tak twierdzą zwolennicy koncepcji ewolucji dziejów oraz liniowego modelu czasu, narzuconego przez kulturę monochroniczną.
Dla nich czas i dzieje upływają zawsze w sposób nieodwracalny i tylko w jednym kierunku - od przeszłości ku przyszłości - obojętnie, czy od jakiegoś absolutnego początku do absolutnego końca, czy inaczej.

Inne zdanie mają zwolennicy koncepcji  rozwoju dziejów i kołowego modelu czasu, który jest wytworem kultury polichronicznej. Oni pojmują dzieje jak rozwój, tzn. jak szereg zdarzeń wznoszących świat na coraz wyższy poziom (postęp), albo na coraz niższy (regres), na okresy wzlotów oraz spadków, które mogą powtarzać się cyklicznie.
Powtarzalność okresów w dziejach może być rozumiana w taki sposób, że co pewien czas pojawiają się dokładnie takie same, albo podobne stany świata w zależności od tego, czy rozwój odbywa się po okręgu, czy po spirali.
U podstaw takiego pojmowania dziejów leży teoria powrotów. Zgodnie z nią, świat powtarzał się i będzie powtarzać się (odradzać się) wciąż w tej samej postaci nieskończenie wiele razy. Do pewnego stopnia teorię tę potwierdza współczesny model kosmologiczny pulsującego Wszechświata.

   

Liniowe, kołowe, cykliczne


Zdarzenie, które miało miejsce  wcześniej w świecie sensorycznym, albo zachodzi teraz, nazywa się faktem (fakt - z łacińskiego res facti, oznacza rzecz już zrobioną, dokonaną).  Słowo „teraz” można rozumieć abstrakcyjnie (geometrycznie) jako trwanie zredukowane do zera - do punktu geometrycznego na osi czasu, czyli jako punktochwilę, albo konkretnie (fizycznie), jako trwanie w pewnym przedziale czasu, nazywanym „aktualnością”. Jej rozmiar, czyli długość trwania czasu teraźniejszego („teraz”), zależy od poziomu struktury świata.
Na poziomie cząstek elementarnych jest ona rzędu attosekund, a na poziomie galaktyk – rzędu miliardów lat.
W mezoświecie (świecie porównywalnym z gabarytami człowieka) aktualność, czy raczej współczesność (to, co współistnieje z danym człowiekiem) może trwać maksymalnie tyle, ile wynosi średni czas życia człowieka, tj. około kilkudziesięciu lat.
Na dzieje świata składają się szeregi faktów - liniowych (jednostronnie lub dwustronnie otwartych, albo zamkniętych), kołowych, lub cyklicznych. Ich ukazywaniem, wyliczaniem i spisem zajmują się dziejopisarze, albo historiografowie. Natomiast ich przedstawianiem, porządkowaniem, opisem, interpretacją i badaniem zajmują się historycy.

   

Fakty jak izotopy


Prawdopodobnie teoria powrotów stała się punktem wyjścia dla scjentometrysty Samuela Arbesmana (specjalisty z zakresu biologii obliczeniowej, scjentologii i matematyki stosowanej, badacza przyszłości nauki i zmian technologicznych w naszych czasach oraz tego, co one znaczą dla społeczeństwa), który w książce The Half-Life of Facts (Penguin Group, N,Y. 2012) przedstawił hipotezę o występowaniu tzw. połowicznego czasu życia faktów.
Odpowiednio do swej specjalizacji, „fakt” rozumie on w węższym sensie - jako fakt naukowy. (Według Słownika języka polskiego fakt naukowy, to „stwierdzenie konkretnego stanu rzeczy lub zdarzenia w określonym miejscu i czasie”; stwierdzać go można empirycznie lub teoretycznie - w naukach doświadczalnych i teoretycznych).


Fakty naukowe kreuje nauka. Są one efektem pracy odkrywczej i badawczej polegającej na uogólnianiu wielu spostrzeżeń. Odzwierciedlają fakty realne, jakie zachodzą w rzeczywistości sensorycznej, ale nigdy nie pokrywają się z nimi w pełni. Stopień adekwatności faktów naukowych z realnymi  zależy od tego, jak dalece nauka jest w stanie odzwierciedlać świat sensoryczny.
O ile fakty realne są niepodważalne i nigdy nie zmieniają się, to fakty naukowe mogą się zmieniać proporcjonalnie do postępu naukowego i podlegają procedurze falsyfikacji. Arbesman rozumie fakt naukowy jako okruch wiedzy, który posiada jednostka, albo społeczeństwo w określonym miejscu i czasie, jako „kwant wiedzy”, który dostarczany jest przez naukowców i nabywany przez innych ludzi w procesie edukacji. Wychodzi on z trywialnego stwierdzenia, że fakty naukowe nie są wieczne, lecz cały czas zmieniają się. Jedne z nich są bardziej długotrwałe, inne mniej, zależnie od poziomu rozwoju danej subdziedziny nauki.

To, co dziś wiemy o świecie na postawie nauki i uznajemy za niepodważalne, jutro może okazać się już nieaktualne i fałszywe. Wylicza on wiele przykładów, głównie z dziedzin mu najbliższych - medycyny i biologii - na to, jak nawet w ciągu jednego pokolenia pewne fakty naukowe „wychodzą z obiegu” w wyniku falsyfikacji, a stare fakty zastępowane są przez nowe.
Dlatego tak się dzieje, ponieważ w nauce nie ma prawd absolutnych, a postęp naukowy zbliża się tylko asymptotycznie do osiągania takich prawd.  Mimo to, w większości przypadków, dziedziny wiedzy ewoluują w sposób systematyczny i przewidywalny. 

Arbesman twierdzi, że falsyfikacja znanych faktów naukowych dokonuje się w pewnej mierze cyklicznie. Udało mu się obliczyć tzw. czas półtrwania, albo czas połowicznego zaniku (the half-life) faktów naukowych występujących w obrębie poszczególnych obszarów nauk. Określa go analogicznie do czasu połowicznego rozpadu materiałów radioaktywnych. Okazuje się bowiem, że fakty, rozpatrywane w dużych obszarach wiedzy, a więc zgromadzone w dużych zbiorach, są przewidywalne i mają właściwy sobie czas połowicznego zaniku, po którym dana wiedza staje się w połowie nieprawdziwa i zanika - zostaje obalona.

   

Efekty scjentometrii


Scjentometria - nauka, która bada tempo, w jakim tworzymy, rozwijamy i rozprzestrzeniamy nowe fakty i nowe technologie - pozwala w miarę dokładnie wyznaczyć ten czas na podstawie podobieństwa rozwoju wiedzy do zjawiska radioaktywności.
Rozpad pojedynczego atomu uranu jest wysoce nieprzewidywalny. Nie wiadomo, czy rozpadnie się po upływie jednej sekundy czy po tysiącach lub milionach lat. Natomiast da się przewidzieć, kiedy nastąpi rozpad kawałka uranu, który składa się z trylionów jego atomów. Bowiem w zbiorze ogromnej liczby elementów występuje jakaś regularność, na podstawie której da się przewidywać zachowanie tego zbioru (jako całości) z prawdopodobieństwem wynikającym z prawa wielkich liczb.
To, co jest nieprzewidywalne dla pojedynczego elementu, staje się przewidywalne dla całego ich zbioru.

Czasy połowicznego zaniku faktów wynoszą: dla fizyki – 15 lat, ekonomii – 10 lat, medycyny – 5 lat, oprogramowania – 3,5 lat, astrofizyki – 2,5 lat i biologii morza – 2 lata.
Ciekawe jest to, że w ewolucji wiedzy zarówno jej przyrost, jak i zanik są procesami wykładniczymi; przyrost wiedzy dokonuje się w postępie 2ⁿ, a jej zanik - w postępie (1/2)ⁿ.

Fakty naukowe dzielą się na takie, które bardzo szybko zmieniają się (jak np. na giełdzie lub w pogodzie) oraz takie, których tempo zmian jest tak powolne, że ich zmiany są dla nas niezauważalne (jak np. liczba kontynentów na Ziemi, albo liczba palców na ludzkiej dłoni). A pomiędzy nimi znajdują się tzw. mezofakty, które zmieniają się w ciągu życia jednego człowieka. (Jak pisze Arbesman, „moja babcia, która obchodzi swoje 76. urodziny, nauczyła się w szkole, że na Ziemi żyło wtedy nieco ponad 2 miliardy ludzi i było sto pierwiastków w układzie okresowym, a obecnie liczba ludzi przekroczyła 7 miliardów i znamy 118 pierwiastków”). I to właśnie mezofakty mają największe znaczenie dla przewidywania rozwoju wiedzy i przygotowania się zawczasu do jej dezaktualizacji w ciągu naszego życia.

   

Prognozowanie ciągle sztuką


Gdyby hipotezę Arbesmana o połowicznym zaniku faktów można było rozciągnąć na dzieje ludzkości, co raczej z różnych względów, głównie metodologicznych, jest nieuzasadnione, to dałoby się je przewidywać. Większość ludzi, którzy chcą poznawać przyszłość, wiedzieć co ich czeka i zawczasu przygotować się do tego, cieszyłaby się. Nie musieliby uciekać się do zawodnej wiedzy jasnowidzów, wróżbitów i innych przewidywaczy, ani do przypowieści zawartych w świętych księgach. Korzystaliby z prognoz naukowo uzasadnionych, a więc powszechnie uważanych za bezsporne. Chociaż, z drugiej strony, nie wiadomo, czy - wbrew pozorom - nie wywołałoby to masowych skutków negatywnych w postaci stresów, paniki i nierozsądnych zachowań.

Poszukiwanie przez scjentometrystów jakiegoś modelu matematycznego czy fizykalnego, na podstawie którego można by określać czasy połowicznego zaniku faktów nie tylko naukowych i historycznych, ale również realnych, dziejowych, przypomina poszukiwanie przez fizyków jakiejś Weltformel (ogólnej reguły czy prawidłowości świata wyrażonej w postaci wzoru matematycznego). Jest ona równie absurdalna, jak słynny „demon Laplace’a”, o którym można sobie pomyśleć, ale którego nie sposób zmaterializować.
W potocznej świadomości funkcjonuje wywodzące się z obserwacji lub doświadczenia wielu pokoleń powiedzenie „historia kołem się toczy”. Ale jest ono nieprecyzyjne: czy chodzi o historię, czy o dzieje, czy „kołem” oznacza zataczać kręgi i powtarzać się po każdym pełnym obiegu, czy poruszać się po spirali, a więc bez możliwości powrotów i powtórzeń. Kwestia powtarzalności faktów dziejowych i powrotów okresów historycznych jest mocno problematyczna.
 

W świecie sensorycznym - a dzieje ludzkości mieszczą się w tym właśnie świecie, a nie w świecie wyobrażanym sobie przez ludzi aniodzwierciedlanym przez naukowców - realne procesy są zawsze nieodwracalne, jak w fizyce. Przynajmniej dotychczas nie potwierdzono istnienia tam procesów odwracalnych. W związku z tym, prognozowanie dziejów, zwłaszcza w wymiarze globalnym, a nie lokalnym, w odległych horyzontach czasu, a nie w bliskiej perspektywie, nadal pozostanie sprawą mocno skomplikowaną i niezmiernie trudną, mimo szybko postępujących osiągnięć  scjentometrii i przedsięwzięć  prognostyków.

Wiesław Sztumski