Sposób, w jaki myślimy, rozumujemy i zachowujemy się indywidualnie, w grupach i w społeczeństwie, ciągle zmienia się i jest przedmiotem społecznej dyskusji i sporów. Jedynym inwariantem w rzeczywistości społecznej (również w przyrodniczej) jest sama zmiana, czyli fakt, że wszystko się zmienia, jak to około 2500 lat temu wyraził Heraklit.
Sama zmiana nie jest więc czymś nowym dla ludzi żyjących teraz. Nowe i zaskakujące są rozmiary zmian oraz tempo dokonywania się ich, czemu musi sprostać teraźniejsze pokolenie.
To tempo narastało permanentnie z biegiem lat proporcjonalnie do kształtowania się cywilizacji pod wpływem postępu techniki i wiedzy. Ale nigdy zmiany nie dokonywały się tak szybko, jak w ciągu XX wieku. A jeszcze szybszy wzrost ich tempa notuje się w XXI wieku wskutek postępu nanotechniki, sztucznej inteligencji i robotyzacji. Dziś zmiany w świecie zachodzą coraz szybciej, coraz bardziej i na coraz większą skalę. W związku z tym faktycznie jedynym inwariantem jest sama zmiana.
O wiele szybciej od przyrodniczej zmienia się rzeczywistość społeczna. Tylko w ciągu ostatniego stulecia zdążyło zmienić się wiele paradygmatów obowiązujących w kulturze, nauce, polityce, sztuce, myśleniu, obyczajowości itd., które wcześniej zmieniały się raz na kilkaset lub kilkadziesiąt lat.
Niemal z dnia na dzień żyjemy w innym świecie, gdzie warunkiem przeżycia jest nieustanny pośpiech. Zanim zdążymy przyzwyczaić się do teraźniejszego świata, on już przemija. Dlatego coraz częściej i wciąż na nowo trzeba adaptować się do każdorazowo aktualnych warunków życia.
Coraz szybciej
Jeszcze w XVIII wieku środki transportu, wprawiane w ruch przez ludzi lub zwierzęta (np. zaprzęgi konne), osiągały maksymalną szybkość 15 km/h, a w połowie dziewiętnastego wieku pociągi parowe poruszały się z szybkością 45 km/h. Wówczas zdawało się, że człowiek przekroczył już granicę swoich naturalnych (biologicznych) możliwości przemieszczania się. Obecnie, po około 150 latach, szybkość pociągów wzrosła do 570 km/h (12-krotnie), samochodów - około 250 km/h, samolotów - 1225 km/h, a statków kosmicznych - ok. 2900 km/h. Gwałtownie zmieniła się prędkość przekazywania informacji (komunikatów), które przesyła się za pomocą fal elektromagnetycznych z prędkością światła 300 000 km/h. Szybciej już się nie da.
W wyniku postępu technologicznego - mechanizacji, automatyzacji i komputeryzacji - pokaźnie skrócił się czas pracy urządzeń technicznych i przebieg procesów technologicznych. Co jeszcze nie tak dawno temu robiono w czasie godzin, teraz robi się w ciągu sekund.
Znacznie wzrosła szybkość podejmowania decyzji i wyborów. Nie tylko dlatego, że proces decyzyjny jest wspomagany techniką, ale że w szybko zmieniających się sytuacjach, kiedy nie ma się czasu na zastanawianie się, decyzje muszą być podejmowane natychmiast. Wciąż szybciej zmienia się moda, uczy się i naucza, leczy się, konsumuje i relaksuje, mówi się i pisze itd.
Zawrotnie rośnie tempo pracy urządzeń technicznych i pracowników. Przyspiesza się je przede wszystkim ze względów ekonomicznych, żeby jak najwięcej produktów wytwarzać w ciągu dniówki i osiągać z tego jak największy zysk.
Przełomem było wprowadzenie w pierwszej połowie ubiegłego stulecia systemu pracy akordowej przez Federico W. Taylora i Henryka Forda. Z grubsza polegał on na skrupulatnym pomiarze czasu poszczególnych czynności wykonywanych przez pracowników w ciągu produkcyjnym, na stosownym podziale między pracowników czynności cząstkowych wykonywanych na taśmach produkcyjnych oraz na powiązaniu z płacą liczby wykonywanych operacji technologicznych w procesie wytwórczym. Ten system szybko upowszechnił się, ponieważ dyscyplinował pracowników, wpływał na rentowność przedsiębiorstw, zwielokrotniał zyski fabrykantów i gwarantował wysokie zarobki pracownikom szybko pracującym. Jednocześnie eliminował pracowników nienadążających za narzucanym i stale rosnącym tempem pracy aż do kresu wytrzymałości fizycznej i psychicznej.
Tym systemem pracy objęto później sferę działań nieprodukcyjnych i usług. Kilka lat temu, w USA podjęto próbę implementowania systemu akordowego w szpitalach. W 2014 r. Wydział Zdrowia Publicznego w San Francisco przeznaczył 1,3 mln dolarów na wdrożenie w szpitalu „San Francisco General Hospital” systemu zarządzania stosowanego w automatycznej produkcji samochodów „Toyota”. Zaczęto dokładnie mierzyć czas poszczególnych czynności, jakie wykonują chirurdzy pracujący tam, żeby maksymalnie skrócić czas zabiegów (operacji) i tym samym zwiększyć przepustowość oddziałów chirurgicznych po to, by ta sama liczba chirurgów obsługiwała coraz więcej pacjentów i by w efekcie powiększać zyski tego szpitala.
Zabójczy złoty cielec
Wzrost tempa pracy i ilości produktów napędza ideologia konsumpcjonizmu. Jej celem jest wprzęganie ludzi w obłąkańczy bieg do zaspokajania coraz większej liczby sztucznie kreowanych i w większości zbytecznych potrzeb, zmuszanie do kupna coraz większej liczby towarów i stałego bogacenia się. Biblijny „złoty cielec” stał się wszechwładnym panem, ostatecznym celem, marzeniem i siłą napędzającą aktywność ludzi.
Jak słusznie twierdzi Jerzy A. Wojciechowski (The Present Moment, Ottawa 2002), główną przyczyną przyspieszania tempa życia i pracy jest „eksplozja wiedzy”, do której musiało dojść w XX wieku na określonym etapie jej rozwoju, oraz maksymalistyczne dążenie do tego, by jak najwięcej wiedzieć, jak najwięcej czynić, jak najwięcej mieć i jak najbardziej być.
Z jednej strony, akceleracja tempa zmian cieszy ludzi, ponieważ coraz szybciej cywilizują się. Jednak z drugiej strony, budzi uzasadniony niepokój, wynikający nie tylko z lęku przed nieznanym. Dlaczego? Jednym z jego powodów jest trudność adaptowania się człowieka do tempa i rozmiarów zmian jego otoczenia. Drugim jest niewiedza o tym, do czego mogą doprowadzić tak szybkie i rozległe zmiany, zwłaszcza, gdy wymkną się spod kontroli.
Możliwości przystosowawcze człowieka do środowiska są bardzo ograniczone i tylko w niewielkim stopniu udaje się je powiększyć dzięki technice. Organizm jest wprawdzie elastyczny i odporny na zmiany, ale w ramach niewielkich przedziałów temperatury, wilgotności, ciśnienia atmosferycznego, zanieczyszczeń itp. parametrów określających stan środowiska.
Już teraz coraz więcej ludzi nie daje sobie rady z dopasowaniem się do przyspieszanego tempa zmian, a w szczególności do tempa pracy i życia. W przyszłości będzie jeszcze trudniej.
Na razie niewiele pomaga wspomaganie organizmu za pomocą różnych środków i urządzeń technicznych oraz leków, przede wszystkim psychotropowych. Ci ludzie żyją permanentnie w pogłębiającym się stresie i zapadają na różne choroby, zwane cywilizacyjnymi. Ostatnio notuje się znaczny wzrost zapadalności na nie. Szybko zwiększa się liczba osób cierpiących na zaburzenia psychiczne (nerwice i depresje) i emocjonalne*. Towarzyszy temu wzrost liczby samobójstw, także wśród młodocianych. (Według najnowszych danych ponad milion Polaków sięga codziennie po leki na depresję – podaje Gazeta Wyborcza-Nauka, wyd. Internet., 22.2.12).
Szuka się ratunku w dopalaczach i narkotykach. Stres rozładowuje się najłatwiej i najczęściej poprzez agresję. Dlatego wzrasta liczba postaw i zachowań agresywnych nawet wśród dzieci, o czym świadczą m. in. coraz częstsze ataki terrorystyczne, strzelaniny w miejscach publicznych i szkołach oraz różnorakie przejawy aktów przemocy. Skutkiem tego jest wzrost represji oraz lekomanii i narkomanii.
Wskutek przyspieszania zmian życie we współczesnym świecie przypomina chodzenie po ruchomym chodniku, poruszającym się ruchem przyspieszonym. Gdy wejdzie się na niego i chce się przechodzić coraz dalej, trzeba cały czas iść szybciej niż porusza się chodnik. Jednak w pewnym momencie z różnych względów nie jest się już w stanie dorównać jego wzrastającej szybkości. Wtedy coraz bardziej pozostaje się w tyle, a w końcu wypada się z niego, co zwykle kończy się niemiło.
Mimo najlepszych chęci, wielu ludzi nie jest w stanie nadążyć za wzrastającym tempem życia i zmian w szybko zmieniającym się świecie. Kto nie daje rady uczestniczyć w obłąkańczym biegu po „ruchomej bieżni życia”, albo z niej spada i wyklucza się ze współczesnego „społeczeństwa galopującego”, powiększa margines społeczny i stopniowo traci możliwość prosperowania i przetrwania.
Potencjał adaptacji człowieka do narastającego tempa jest ograniczony przede wszystkim przez czynniki anatomiczne i fizjologiczne, ale też przez psychiczne i osobowościowe. Charakter człowieka, jego psychika i osobowość wykazują dużą bezwładność. Dlatego często nie zmieniają się w ciągu całego życia. Wszystko wskazuje na to, że ten potencjał bardzo szybko wyczerpuje się i równie szybko ulega minimalizacji zdolność przystosowawcza. W związku z tym coraz trudniejsza będzie adaptacja do narastającego tempa życia dzięki przyspieszaniu swych czynności cielesnych i intelektualnych za pomocą środków dopingujących.
Nadzieją - sozologia czasu
Być może, uda się znaleźć jakieś sensowne wyjście z pułapki przyspieszenia dzięki sozologii czasu - nowo powstałej subdomeny sozologii społecznej, która postuluje odśpieszanie tempa życia i dostosowanie go do zegara biologicznego człowieka.
Chodzi o znalezienie właściwej miary czasu i stopniowe odśpieszanie procesów społecznych, o zaprzestanie wyścigu ludzi z coraz szybciej pracującymi urządzeniami technicznymi i o powrót do rytmów naturalnych.
Tego nie da się łatwo zrobić, o ile w ogóle będzie to wykonalne. Ekstensja potencjału adaptacji człowieka do przyspieszanego tempa życia mogłaby nastąpić w wyniku wszczepiania mu nanorobotów i innych „mądrych urządzeń” (sensorów, stymulatorów itp.), będących produktami sztucznej inteligencji. Jednak dzisiaj nie wiadomo, w jakim stopniu będzie to możliwe, jakie wynikną z tego negatywne skutki uboczne i czy napełnianie człowieka coraz większą liczbą nanorobotów oraz „inteligentnych implantów” nie skończy się przekształceniem go w cyborga i w końcu nie doprowadzi do zagłady ludzkości.
Przecież gatunek ludzki nie jest wieczny i kiedyś musi coś spowodować jego wyginięcie. Nie musi to nastąpić z przyczyn zewnętrznych, np. jakiejś globalnej katastrofy ekologicznej, kataklizmu (potopu wynikającego z ocieplenia klimatu albo zderzenia z ciałem niebieskim, ani za sprawą sił nadprzyrodzonych, lecz z przyczyn wewnętrznych, np. z niemądrego postępowania ludzi.
Przyspieszenie fazy obumierania naszego gatunku - wiele symptomów wskazuje na to, że ludzkość wkroczyła już w taką fazę rozwoju - może być spowodowane dalszym nieodpowiedzialnym przyspieszaniem tempa życia i zmian środowiska. Wygląda na to, że ludzie coraz szybciej zmierzają do autodestrukcji na własne życzenie. Jeżeli w porę nie zmądrzeją, na co się raczej nie zanosi, ponieważ głupieją tym bardziej, im więcej korzystają z „inteligentnych urządzeń”, to coraz trudniej będą w stanie prosperować i przetrwać.
Wiesław Sztumski
* Co trzeci Europejczyk cierpi na zaburzenia psychiczne. Najczęściej z powodu stanów lękowych (14 %), bezsenności (7 proc.), depresji (6,9 %.) i chorób psychosomatycznych (6,3%). Wśród dzieci między 2. a 17. rokiem życia najwięcej (około 5% ma zdiagnozowaną nadpobudliwość psychoruchową (ADHD). Z kolei seniorów dotyka głównie demencja. Choruje na nią tylko 1% osób w wieku 60-65 lat, ale już jedna trzecia tych, którzy przekraczają 85. rok życia. Badania wykazały, że każdego roku aż 38,5 % z analizowanych osób cierpi na jakieś zaburzenie psychiczne. Spośród nich tylko jedna trzecia może liczyć na prawidłową diagnozę i odpowiednie leczenie. Te dane to wyniki badań przeprowadzonych w 2010 r. pod kierownictwem prof. Hansa Ulricha Wittchena z Uniwersytetu Technicznego w Dreźnie w 30 krajach europejskich. (Zob. H. U. Wittchen, The size and burden of mental disorders and other disorders of the brain in Europe, w:„European Neuropsychopharmacology” Nr 21,2011)