Postęp cywilizacyjny uwalnia ludzi w coraz większym stopniu i zakresie od wysiłku intelektualnego, a w szczególności od myślenia logicznego. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy komputery i różne „inteligentne”, albo „mądre” urządzenia techniczne, wspomagane komputerowo, świetnie zastępują mózgi ludzkie w zakresie logiki formalnej.
Praktycznie korzystają z nich przedstawiciele wszystkich zawodów. Wkrótce nie będą oni w ogóle musieli uczyć się logiki. W zupełności wystarczy im umiejętność posługiwania się „mądrymi urządzeniami” - znajomość instrukcji korzystania z nich oraz programów komputerowych niezbędnych do wykonywania zawodu.
Toteż ogranicza się nauczanie logiki w szkołach. Tym bardziej, że myślenie logiczne na co dzień sprowadza się do wnioskowania za pomocą algorytmów, następstwa stanów, prostych schematów testowych i stereotypów wyuczonych w szkołach lub nabytych w doświadczeniu życiowym. Wskutek tego na skalę masową postępuje zanik myślenia logicznego na gruncie podstawowych reguł i zasad logiki ogólnej.
Przeciętni zjadacze chleba mogą obyć się bez wiedzy z logiki, ale nie ci, od których decyzji zależy życie ludzi oraz losy narodów, państw, ludzkości i świata. Dotyczy to przede wszystkim elit władzy, zwłaszcza na najwyższych szczeblach zarządzania. Niestety, od kilkudziesięciu lat, a najbardziej ostatnio, decydenci polityczni coraz bardziej stronią od logiki.
Prawo Nowackiego
Jeszcze w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, badania prof. Walentego Nowackiego pokazały, że przywódcy krajów wysoko rozwiniętych tracą swą mądrość i podejmują decyzje coraz bardziej nieracjonalne, wręcz głupie. W związku z tym sformułował on „prawo zanikania logiki u przywódców krajów rozwiniętych” (W. Nowacki, Civilization and Logic. The Law of Inversely Proportional Stupidity, 1983). Stąd wyciągnął wniosek o nieuchronnym końcu cywilizacji zachodniej i rozpadzie imperiów światowych w niedalekiej przyszłości w konsekwencji narastającej głupoty ich przywódców politycznych.
Również późniejsze badania psychologów-behawiorystów potwierdzają eskalację nieracjonalnych zachowań liderów. Dlatego coraz bardziej będzie brakować przywódców, którzy podejmowaliby mądre decyzje dla dobra publicznego (E. Winter, Our Political Decisions Are Based More on Emotion Than Reason and Logic 2015).
Wniosek W. Nowackiego byłby prawdziwy, gdyby przywódcy nie korzystali z mądrości swych doradców. Ale tak nie jest. Przywódcy polityczni mogą być coraz głupsi - nie muszą myśleć logicznie ani zachować się i działać racjonalnie. Wystarczy, żeby byli na tyle mądrzy, by korzystali z wiedzy fachowej swoich doradców, przede wszystkim z zakresu psychologii społecznej i techniki reklamy, która wyszła już poza ramy sfery handlu. Sukcesy polityków w walce wyborczej i sprawowaniu władzy są proporcjonalne do mądrości (wiedzy) doradców; pod tym względem politycy stali się już zakładnikami doradców.
Niektórym wydaje się, że są tak mądrzy, że mogą rządzić samodzielnie bez pomocy mądrych doradców. Tacy są naprawdę głupi i źle na tym wychodzą. Inni tylko udają głupich, by zmylić przeciwników i zwyciężyć. Tak np. prezydent USA Richard Nixon chciał przekonać świat, że jest niekompetentny i może podejmować irracjonalne działania. Chodziło o to, by wzbudzić strach u przywódców państw bloku wschodniego przed atakiem broni nuklearnej i skłonić ich do poddania się propozycjom amerykańskim.
Nixon wyjaśnił to swojemu doradcy Harry'emu Robbinsowi Haldemanowi w taki sposób: „Chcę, aby Wietnam Północny uwierzył, że osiągnąłem punkt krytyczny, kiedy zrobię wszystko, aby zakończyć wojnę. Zagramy coś w rodzaju: „Mój Boże, wiesz jak bardzo Nixon nienawidzi komunizmu. Kiedy wpadnie w szał, nikt nie zdoła go powstrzymać - a on trzyma rękę na przycisku nuklearnym. Za dwa dni Ho Chi Minh będzie osobiście w Paryżu prosić mnie o pokój.” (tamże).
Ten fortel Nixona zawiódł i Amerykanie musieli niechlubnie wycofać się z Wietnamu. Chciał on przechytrzyć swoich przeciwników i tylko uchodzić za głupka w ich oczach, ale w końcu sam okazał się naprawdę głupim. Mimo to, naśladują go inni współcześni przywódcy krajów dysponujących bronią nuklearną, jak np. USA i Korea Północna. Wierzą, że sukces zapewni im ich prawdziwa czy pozorowana głupota oraz zdolność do podejmowania absurdalnych decyzji.
Gorszy wypiera lepszego
Rację miał W. Nowacki, że stopień głupoty liderów politycznych i partyjnych rośnie odwrotnie proporcjonalnie do poziomu cywilizacji, wiedzy i techniki. W ciągu ostatniego stulecia, mimo zawansowanego rozwoju społeczeństwa wiedzy, potencjał myślenia logicznego liderów oraz ich zdolność do logicznej oceny sytuacji politycznych ulega postępującej redukcji. A każdy kolejny przywódca okazuje się głupszy od swego poprzednika. Inaczej mówiąc, z czasem gorszy lider wypiera lepszego. To tak jak w ekonomii, zgodnie z prawem Kopernika-Greshama - gorszy pieniądz wypiera lepszy (jeśli jednocześnie istnieją dwa rodzaje pieniądza, równowartościowe pod względem prawnym, ale jeden z nich jest postrzegany jako „lepszy”, to ten „lepszy" będzie gromadzony, a w obiegu pozostanie głównie ten „gorszy”).
Można by więc sformułować analogiczne prawo o stopniowym zastępowaniu mądrzejszych liderów przez głupszych. O jego prawdziwości świadczą chociażby wyniki kolejnych wyborów w różnych państwach i sposoby uprawiania przez nich polityki.
Przy tym ciekawe jest to, że kampania wyborcza kosztuje tym więcej, im głupszy jest kandydat na przywódcę. A koszty te ponoszą przede wszystkim podatnicy, nawet mądrzy, albo bezpośrednio z płaconych podatków, albo pośrednio w wyniku różnych form drenażu finansowego konsumentów, stosowanego przez biznesmenów sponsorujących kampanie wyborcze.
Np. w USA koszt kampanii wyborczej prezydentów od Abrahama Lincolna do Baracka Obamy wzrósł - uwzględniając inflację - ponad 250-krotnie, a ostatnia prezydencka kampania wyborcza w USA kosztowała podatników już ponad miliard dolarów (zob. How Much Does it Cost to Become President?, w: Investopedia, 24.10.2019).
Na dodatek, podatnicy (zwykli obywatele) płacą potem dodatkowo za niedorzeczne decyzje polityczne podejmowane przez głupich polityków, których sami wybrali. Chodzi nie tylko o wymierne koszty ekonomiczne, ale również niewymierne koszty społeczne.
Coraz mniej mądrych
Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze, w skutecznie ogłupianych od wielu lat społeczeństwach, kurczą się zasoby ludzi mądrych, którzy mogliby pretendować do władzy. (Nawiasem mówiąc, mądrzy nie garną się do władzy, bo wiedzą że władza ogłupia i deprawuje i nie jest im do niczego potrzebna).
Po drugie, elity władzy i związane z nimi grupy nacisku wysuwają najgłupszych polityków na liderów, by łatwiej mogli nimi manipulować i wykorzystywać do załatwiania własnych interesów. A w razie niepowodzenia obarczyć ich odpowiedzialnością za złe rządy i usunąć, czyli zastąpić ich jeszcze głupszymi i bardziej uległymi indywiduami.
Po trzecie, propaganda wyborcza żeruje przede wszystkim na głupocie elektoratu tumanionego krzykliwą reklamą i szokującymi imprezami wyborczymi. Naiwni wyborcy, oczekując zmian na lepsze, wierzą - kierując się złudną nadzieją, a nie logiką - w obietnice bez pokrycia składane przez kłamliwych polityków. Nawet w to, że najgłupszy kandydat stanie się po wygranych wyborach mężem opatrznościowym społeczeństwa, narodu oraz państwa i „dobrym paniskiem” dla pokrzywdzonych i ubogich. Bo, jak powiadają, głupi wszystko kupi.
To jednak mało. Doszło już do tego, że elity polityczne jawnie korumpują wyborców, rozdając na lewo i prawo zamiast przysłowiowej kiełbasy wyborczej „łapówki wyborcze”, np. u nas w postaci „500 albo 100 plus” dla dzieci, emerytów, krów, tuczników itp. Oczywiście, nie z własnej kieszeni, tylko z budżetu naszego państwa lub Unii Europejskiej, tzn. kosztem społeczeństw (podatników).
Jak to jest, że w państwie rzekomo praworządnym za korupcję karze się jednostki, albo zorganizowane grupy, a nie liderów partyjnych, samorządowych i państwowych? Oto, do jakiego stopnia urosło wyobcowanie polityków ze społeczeństwa oraz ich arogancja i poczucie bezkarności, nie tylko prawnej, ale też moralnej.
Zanik logiki u elit zaraża ich podwładnych. Ludzie widzą, że do tego, by stać się kimś ważnym, wyróżniającym się w oczach mas - liderem w organizacjach lub celebry tą, albo robić karierę polityczną i zajmować najwyższe stanowiska w rządzie - nie trzeba być mądrym w rozumieniu logiki (racjonalnym, krytycznym i refleksyjnym). Wystarczy być „mądrym życiowo”, tzn. sprytnym, przebiegłym, bezwzględnym, kierować się logiką pragmatyczną (logiką sukcesu) i w razie potrzeby postępować irracjonalnie, a nawet głupio.
W związku z tym w społeczeństwie wiedzy paradoksalnie kształtuje się społeczeństwo o rosnącym ograniczaniu roli rozumu. To nie wróży niczego dobrego dla przyszłych losów ludzkości.
Dlaczego mądrzy przegrywają z głupimi?
Po pierwsze, dlatego, że głupich jest o wiele więcej niż mądrych i stale ich przybywa, a liczba mądrych pomniejsza się. A to z tego powodu, że po pierwsze, głupota dziedziczy się w tym sensie, że w kolejnych pokoleniach wzrasta liczba głupich w stosunku do mądrych i po drugie, że z coraz lepszym skutkiem i na szerszą skalę ogłupia się masy społeczne.
Po drugie, dlatego, że głupota urosła do roli cnoty - ludzie celowo i bez żenady afiszują się i szokują otoczenie swoją głupotą. Im kto przemyślniej wygłupia się, tym bardziej staje się popularny, powszechnie znany i sławny. Toteż ci, którzy chcą być celebrytami, osobami rozpoznawalnymi, eksponowanymi w środkach przekazu masowego - głównie w telewizji i prasie kolorowej, kierujących się gustami coraz mniej wybrednych odbiorców - prześcigają się w głupocie. (Świadczą o tym wciąż bardziej dziwaczne i ubliżające normom obyczajowym zdjęcia, od których roi się w portalach społecznościowych).
Po trzecie, dlatego, że do głupich nie docierają argumenty mądrych. Są oni tak głupi, że nie tylko nie rozumieją tego, co mówią do nich mądrzy, ale wręcz unikają kontaktów z nimi (stają się społecznością hermetyczną) - nie słuchają tego, co mówią, nie czytają tego, co piszą, bo są święcie przekonani o swojej jedynej i niepodważalnej racji. (Dowodem na to jest rosnąca liczba czytelników prasy brukowej i oglądalność idiotycznych programów, filmów, seriali itp.). Są oni zarazem ekshibicjonistami i fanatykami swojej głupoty.
Po czwarte, w psychice tak głupich ludzi ukształtował się system odpornościowy na mądrość, który blokuje dopływ mądrych (racjonalnych) informacji i argumentów do ich świadomości, a te, które jakimś cudem dotarły, zwalcza.
Z tej racji w walce politycznej o pozyskanie zwolenników (elektoratu) na nic zdają się argumenty, wywody i dowody logiczne, czy przytaczanie niezbitych faktów. Do bezrozumnego społeczeństwa trzeba przemawiać językiem zrozumiałym dla niego. Nie najmądrzejsi, lecz najgłupsi są najbardziej przekonywający i wiarogodni. Niestety, zapominają o tym mądrzy (inteligentni) politycy, którzy wierzą, że w coraz lepiej wykształconym społeczeństwie (informacyjnym) powinni przeważać ludzie mądrzy. Nic podobnego. Ludzi mądrych potrzeba coraz mniej. A potem, z reguły po niewczasie, dziwią się, kiedy tracą zwolenników, albo przegrywają głosowania w parlamencie i wybory dzięki głupiemu elektoratowi.
Wiesław Sztumski
Wyróżnienia i śródtytuły pochodzą od Redakcji.