banner

Kilka słów o filozofii

sztumski nowyOd wieków, zgodnie z źródłosłowem słowa "filozofia", którym po raz pierwszy posłużył się Pitagoras, zwykło się przez filozofię rozumieć umiłowanie mądrości lub wiedzy, albo dążenie do nich. Wówczas takie jej rozumienie było w pełni adekwatne do tego, czym zajmowali się filozofowie. Jednak z czasem to nie wystarczyło, by być filozofem.
Oprócz pogłębiania mądrości trzeba było interesować się innymi ważnymi sprawami. Pociągało to za sobą inne pojmowanie filozofii. Zmieniało się ono w zależności od tego, jak pojmowali ją twórcy systemów, kierunków i szkół filozoficznych. W konsekwencji powstało tyle definicji filozofii - szacuje się je już na ponad sto - ilu było wybitnych jej przedstawicieli. Nadal nie ma jednej powszechnie obowiązującej definicji filozofii, która byłaby stale aktualna.

Na podstawie wielu sposobów pojmowania filozofii definiuje się ją jako dziedzinę wiedzy zbudowanej z przemyśleń problemów dotyczących istoty świata i człowieka oraz tego wszystkiego, co wpływa na życie i funkcjonowanie ludzi. Szeroko rozumiana filozofia jest jedyną nauką, która na swój sposób bada i interpretuje procesy poznawcze oraz ogólne metody poznawania świata, kwestie wartościowania, miejsce i rolę człowieka w świecie, prawidłowości występujące w przyrodzie, społeczeństwie i myśleniu, jak i naturę oraz sens tego, co istnieje.

W zasadzie, obiektem dociekań filozoficznych może być wszystko – każdy składnik świata zmysłowego i pomyślanego, przyrody, społeczeństwa i kultury, a także świat ujmowany całościowo.
Jednak wskutek powiększania się wiedzy naukowej coraz trudniej zajmować się filozofom wszystkimi sprawami, czyli „filozofią w ogóle". Zmuszeni zostali do uprawiania tylko jakiejś wybranej (jednej lub kilku) kategorii problemów wchodzącej w skład filozofii szczegółowych - filozofii przyrody, filozofii techniki, filozofii człowieka, filozofii nauki, filozofii sportu, filozofii kultury, filozofii środowiska itd. A coraz bardziej skomplikowane życie ludzi i nowe odkrycia naukowe (np. w obszarze nano- i pikoświata, świata wirtualnego i sztucznej inteligencji) dostarczają wciąż nowych problemów, które podejmują filozofowie.

Potocznie filozofię rozumie się jako pewien styl życia i myślenia oderwany od realiów świata (bujanie w obłokach), pewien rodzaj sprytu życiowego („chłopski filozof") i wyjątkowo dociekliwe myślenie. Filozofują nie tyko profesjonaliści odpowiednio wykształceni i przygotowani do tego, ale filozofowie amatorzy - kto chce i jak potrafi. Jest jednak coś, co łączy zawodowe i amatorskie uprawianie filozofii - próba zaspokajania potrzeb poznawczych.

Filozofia wyrasta ze zdziwienia i zadawania pytań – „Co to jest?" i „Dlaczego tak jest?" Człowiek zaczyna filozofować wtedy, gdy poszukuje sam, albo u innych, odpowiedzi na nie. Już kilkuletnie dzieci zamęczają nimi rodziców. Włoski filozof Antonio Gramsci (1891-1937) stwierdził, że każdy człowiek jest w jakimś sensie i stopniu filozofem (chociaż nie uświadamia sobie tego), ponieważ zadaje sobie pytania natury filozoficznej - o istotę świata i ład panujący w nim, o pierwsze przyczyny i ostateczne cele, o sens swego życia i istnienia itp. (Podobnie każdy człowiek jest matematykiem, jak twierdził mój wykładowca analizy matematycznej, prof. Tadeusz Ważewski, ponieważ już w okresie raczkowania całkuje drogę po czasie.)

Pytania: „Co" i „Dlaczego" wydają się proste, ale szalenie trudno jest odpowiedzieć na nie. W pierwszym chodzi o dociekanie istoty rzeczy, a w drugim o przyczyny. Jednego i drugiego nie sposób do końca określić. (Uczestniczyłem kilkanaście lat temu w pokazowej lekcji z przedmiotu „filozofia dla dzieci" na konferencji w Akademii Pedagogicznej w Krakowie. Nauczyciel dał jednej grupie uczniów orzechy włoskie, a drugiej - cebule. Mieli odpowiedzieć na pytanie, co jest w samym środku, czyli co jest istotą orzecha i cebuli. W przypadku orzecha było stosunkowo łatwo, bo wystarczyło go rozłupać, by stwierdzić, że w środku jest ziarno. Ale z cebulą był kłopot, bo za każdym razem po zdjęciu jednej warstwy, pokazywała się kolejna i nie wiadomo było, co w końcu znajduje się w jej środku).
Nie da się dociec, co w końcu jest istotą czegoś. Im więcej o czymś wiemy, tym dalej odsuwa się od nas jego istota. Dlatego wciąż aktualna jest sentencja Sokratesa: „Wiem, że nic nie wiem". Podobnie trudno jest wskazać na ostateczną przyczynę w łańcuchu przyczynowo-skutkowym, w którym każda kolejna przyczyna jest skutkiem poprzedniej aż ad infinitum. Do istoty rzeczy można dojść na drodze poznania zmysłowego jak w przypadku orzecha, albo poznania myślowego, czyli spekulatywnego, jak w przypadku cebuli. Wprawdzie wnosi ono coś nowego do poznania, ale nie do wiedzy, dzięki której można dokonywać odkryć naukowych i wynalazków technicznych. Dlatego kwestię filozofii spekulatywnej pomijam w rozważaniach o przydatności filozofii. Ograniczam się do filozofii kształtowanej na gruncie wiedzy sensorycznej.

Kryterium opłacalności w nauce

W czasach przesadnego pragmatyzmu, komercjalizmu, dążenia do komodyfikacji i monetaryzacji, o pożytku z czegoś decyduje cena, za jaką można coś sprzedać i zarobić na tym, czyli kryterium opłacalności. Stosuje się je powszechnie nie tylko w przypadku dyscyplin naukowych, gdzie efekty pracy badaczy - odkrycia lub wynalazki - mają bezpośrednie zastosowanie przede wszystkim w technice, praktyce inżynierskiej lub produkcji. Tu efekt pracy naukowca przekłada się wprost na opłacalność lub zysk rozumiany wąsko ekonomicznie, czyli monetarystycznie. Najłatwiej mierzyć pożytek za pomocą wyceny - adekwatnej lub umownej - w odpowiednich jednostkach płatniczych. O wiele trudniej - za pomocą innych kryteriów, zwłaszcza jakościowych (społecznych, ekologicznych itp.).

Toteż najwięcej inwestuje się w nauki stosowane, podstawowe, przyrodnicze, techniczne, medyczne i eksperymentalne za pomocą grantów i projektów badawczych. Nieporównywalnie mniej - w nauki nie całkiem słusznie uznawane za nieaplikacyjne (humanistyczne, społeczne, filozoficzne i teoretyczne). Chętnie w ogóle zrezygnowałoby się z finansowania ich z budżetu państwa. Zapanowała moda na stosowanie monetarystycznego kryterium opłacalności również do nauk, które nie przynoszą profitów wymiernych ani natychmiastowych, nie zważając na to, że nie wiadomo kiedy mogą raptem okazać się opłacalnymi. (Tak dzieje się m. in. w matematyce, gdzie nagle po wielu latach pewne odkrycia znalazły zastosowania praktyczne, jak np. teoria liczb urojonych.) Dlatego wiele z nich próbuje się na siłę uczynić pragmatycznymi lub stworzyć pozory ich pragmatyzmu, nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi.

Tej modzie uległa też filozofia. Niektóre uczelnie wprowadziły kierunek nauczania „filozofia stosowana", m. in. po to, by zwerbować kandydatów na studia filozofii. To taki chwyt marketingowy. Jednak w opisie celów nauczania chodzi o przygotowanie studentów do nauczania filozofii w szkołach i do tego ma służyć studiowanie tego kierunku. A przecież wystarczyłoby nazwać ten kierunek „filozofią nauczycielską", albo jeszcze prościej poinformować, że w ramach studiów filozofii można uzyskać uprawnienia do nauczanie jej. Funkcja aplikacyjna filozofii nie sprowadza się jednak tylko do nauczycielskiej.

Pragmatyczny aspekt filozofii

Filozofia przyczynia się do rozwoju wiedzy. Różni się od wiedzy dostarczanej przez nauki szczegółowe przede wszystkim stopniami uogólnienia i abstrakcji. Wiedza filozoficzna - w przeciwieństwie do naukowej - nie powinna zawierać zbyt wiele konkretów i szczegółów, ponieważ przeszkadzają one tworzeniu ogólnych obrazów myślowych obiektów badań. Chcąc uzyskać taki obraz, trzeba dystansować się od obiektu badań i to tym bardziej, im ogólniejszy i bardziej abstrakcyjny obraz chce się stworzyć. A on musi być jak najbardziej syntetyczny (krótki, prosty, treściwy) i najogólniejszy (wieloaspektowy), by mógł znaleźć zastosowanie praktyczne. W takim przypadku filozofowanie wymaga badania z takiej odległości, żeby nie dało się postrzegać konkretów; wymaga też syntetyzowania wiedzy specjalistycznej z różnych dziedzin nauki. (Filozofowanie = abstrahowanie + syntetyzowanie.)

Filozofia dostarcza konceptualnych obrazów różnych kategorii przedmiotów, procesów i zjawisk, będących jej przedmiotem badań. Z nich tworzy się ogólne obrazy świata oraz światopoglądy. A światopogląd w dużym stopniu decyduje o zachowaniu się i postępowaniu ludzi, co odzwierciedla się w ich działalności praktycznej; tym samym realizuje on funkcję pragmatyczną.

Naukowiec-specjalista nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie o istotę obiektu, który bada, a filozof nie potrafi odpowiedzieć na pytanie o jego szczegółowe parametry. Różnica między naukowcem, specjalistą z jakiejś dziedziny wiedzy, a filozofem polega na tym, że specjalista ma dogłębną wiedzę o bardzo małym przedmiocie badań. Im mniejszymi przedmiotami zajmuje się, tym więcej o nich wie. W granicznym przypadku wie „nieskończenie wiele" o czymś „nieskończenie małym". Natomiast filozof posiada niewielką wiedzę o rozległym przedmiocie badań, ale płytką lub powierzchowną. Krótko mówiąc, naukowiec „wie wszystko o niczym”, jak pisał Planck, a filozof na odwrót - o wszystkim wie, lecz tylko niewiele, prawie nic.

Nie jest zadaniem, a tym bardziej obowiązkiem, filozofii udzielanie odpowiedzi na pytanie: „Jak zrobić?". Dlatego filozofowie nie dostarczają przepisów, ani gotowych rozwiązań technologicznych. Od tego są praktycy, głównie inżynierowie. Wobec tego filozofia nie znajduje bezpośrednich zastosowań w technice i działaniach praktycznych. A mimo to, niekiedy inspiruje naukowców do dokonywania odkryć, a techników - do wynalazków.

Między filozofią i nauką występuje sprzężenie zwrotne. Wiedza naukowa jest inspiracją dla filozofii, a filozofia przyczynia się do postępu nauki. Naukowcy dokonywali epokowych odkryć, sugerując się ideami filozoficznymi. Np. John Dalton i Niels Bohr stworzyli fizykę atomową nawiązawszy do idei atomów Demokryta, a twórca mechaniki kwantowej Werner Heisenberg na podstawie teorii idei Platona twierdził, że cząstki elementarne nie są klasycznymi cząstkami (materialnymi) jak atomy, lecz przedmiotami idealnymi (formami matematycznymi).

Odkrycie naukowe dzieli tylko krok od wynalazku technicznego. A zatem koncepcje filozoficzne leżące bezpośrednio u podstaw odkryć, a pośrednio - wynalazków, kryją w sobie jakiś potencjał pragmatyczny. Przydatność filozofii przejawia się również w pozaprodukcyjnych sferach życia - w polityce, ekonomii, etyce, estetyce, edukacji, sztuce i innych obszarach aktywności praktycznej. Ambitni powieściopisarze, pedagodzy, dramaturdzy, poeci, scenarzyści, reżyserzy filmowi, kompozytorzy, architekci, ideolodzy i politycy zawsze prezentowali w swych dziełach i działaniach jakąś myśl filozoficzną w celu propagacji jej lub implementacji.
Filozofowie nie ograniczają się tylko opisywania i interpretacji świata. Niektórzy angażują się np. w działalność polityczną (Libelt, Marks, Heidegger) i próbują zmienić świat na lepszy, zgodnie ze swoimi wizjami i przekonaniami. Inni realizują ten cel za pomocą opiniotwórców i osób cieszących się dużym autorytetem i mających znaczny wpływ na kształtowanie świadomości mas, zwłaszcza liderów, celebrytów, idoli i ludzi władzy.

Jaki stąd wniosek?

Trudno nie poddać się trendowi dalszej komercjalizacji nauki, ani nie respektować kryterium opłacalności w uprawianiu i nauczaniu filozofii. Wyraźnie rośnie przewaga ocen dokonywanych na podstawie parametrów ekonometrycznych nad innymi kryteriami. W świecie rządzonym przez bożka Mammona za pośrednictwem oligarchów nie warto robić niczego, co się nie opłaca, za co nie otrzymuje się zapłaty w pieniądzach. Dlatego nie warto inwestować w coś, co nie gwarantuje zwrotu poniesionych nakładów - i to „tu i teraz", zanim pieniądz nie straci na wartości i żeby go szybko wprowadzić w obieg.

Filozofia z natury nie daje się w pełni przekształcić w naukę stosowaną. Niektóre z jej działów służą tylko ćwiczeniu umysłu i zawsze będą spekulacjami, a nawet czczymi rozmyślaniami. Jedynym pożytkiem z tego jest rozwój intelektualny filozofów oraz doskonalenie się ich w myśleniu krytycznym i abstrakcyjnym - w „myśleniu dla myślenia". Pozornie, nikt poza nimi nie korzysta na tym. Czyżby?
Przecież sztuka myślenia, również spekulatywnego, jest umiejętnością, która przydaje się każdemu w życiu codziennym. Szczególnie pomaga w rozwijaniu kreatywności, której coraz częściej żąda się od pracowników. Stała się ona dobrem (towarem) rzadkim na rynku pracy i nabywanym chętnie przez pracodawców, na którym nieźle można zarobić. A jeśli tak, to nie powinno się doprowadzać do obumierania filozofii w wyniku cięć finansowych.
W krajach wysokorozwiniętych, m. in. dzięki inwestowaniu w kształcenie umiejętności myślenia kreatywnego, nie oszczędza się na filozofii (kształceniu i badaniach) tak wysoce, by doprowadzić do jej upadku i wyrugowania ze szkół i uczelni. Natomiast u nas, odkąd uczelnie stały się marketami sprzedającymi dyplomy, w wyniku wzrastającego niedoinwestowania nauki, a szczególnie filozofii, zmierza się do zamykania studiów filozoficznych. Sądzi się, że mogą je zastąpić studia z teologii, kogniwistyki itp. subdziedzin nauki. Bierze się to stąd, że dla decydentów politycznych „Uniwersytet to nie Zakład Sentymentalno-Charytatywny", jak pisze prof. Jan Hartmann, lecz organizacja pro profit.

Odpowiedź na pytanie postawione w tytule tego artykułu zależy od tego, co rozumie się przez opłacalność i jak ją mierzyć. Jeśli opłaca się tylko to, co jest ekonomicznie uzasadnione i w krótkim czasie przynosi zysk pieniężny państwowym i prywatnym właścicielom uczelni, to nie warto inwestować w filozofię. Natomiast jeśli opłaca się to, co jest społecznie i kulturowo uzasadnione i przynosi zysk całemu społeczeństwu i przyszłym generacjom, mierzony dobrem wspólnym, a nie pieniędzmi, to powinno się coraz więcej inwestować w kształcenie filozofów.
Nikt nie wątpi w to, że lepiej obcować z mądrymi niż głupimi, ani w to, że dzięki mądrym rozwija się gospodarka i cywilizacja oraz wzrasta dobrobyt. Niestety, nasi decydenci myślą kategoriami filozofii ekonomii dziewiętnastowiecznej, a nie współczesnej. Ale jak mają je poznać i stosować, skoro filozofię uznają za zbyteczną i stronią od niej, chociaż „filozofują" na swój sposób. A filozofia przeszkadza celowemu ogłupianiu mas, by móc łatwiej rządzić w sposób autorytarny nieznoszący krytyki ani oporu.
Wiesław Sztumski