Państwo wyznaniowe
Wiele państw na świecie jest związanych z określonymi religiami, ale nie zawsze oznacza to, że państwa te są wyznaniowymi w pełnym tego słowa znaczeniu. Istotną cechą państwa wyznaniowego jest dominująca rola jednego wyznania we wszystkich sferach życia społecznego i ingerencja jednego kościoła w życie prywatne obywateli.
Ta dominacja i ingerencja bywa mniejsza lub większa w różnych państwach wyznaniowych. Z tego względu dzielę państwa wyznaniowe na dwie kategorie: „miękkie”, czyli wyznaniowe do pewnego (umownego) stopnia oraz „twarde”, czyli w pełni wyznaniowe.
W publikacjach na temat państw wyznaniowych podaje się różne ich definicje sprawozdawcze, projektujące, opisowe itp. brak jednak definicji ścisłej ani powszechnie obowiązującej. Być może, dlatego, że „państwo wyznaniowe” nie jest pojęciem „naukowym” funkcjonującym w politologii, tylko pojęciem potocznym, które nie wymaga ścisłego zdefiniowania.
Państwo wyznaniowe jest pojęciem, za pomocą którego wyraża się wszelkie formy symbiozy kościoła i państwa, jakie mają pewne charakterystyczne konsekwencje dla życia społecznego. Najbardziej wymiernym zjawiskiem społecznym występującym w państwie wyznaniowym jest materialne uprzywilejowanie kleru w porównaniu z innymi grupami społecznymi oraz instytucji kościelnych w porównaniu z innymi instytucjami laickimi.
W państwie wyznaniowym doktryny religijne pełnią rolę nadrzędną w stosunku do wiedzy naukowej, a zalecenia moralne i obyczajowe podnoszone są do rangi powszechnie obowiązujących norm postępowania. W państwie wyznaniowym rządzący nie muszą być fanatycznymi wyznawcami religii, ale muszą demonstrować swoje religijne zaangażowanie poprzez systematyczne uczestnictwo w obrzędach religijnych łączonych z uroczystościami państwowymi, zapewniać wszechobecność symboli religijnych, a hierarchom kościoła okazywać szczególny respekt, wręcz czołobitność.
W państwie wyznaniowym gęstnieje atmosfera panującej religii oraz oficjalnego, „jedynie słusznego" światopoglądu, z jego bezwzględnie obowiązującym kodeksem obyczajowym i etycznym. (1) Z reguły tego typu państwo ma w konstytucji zapis o uprzywilejowanej pozycji i roli jednego Kościoła dotowanego z budżetu państwa. W niektórych państwach wyznaniowych ma się do czynienia z tzw. wyznaniowością otwartą, czyli gwarancją wolnego wyboru religii dla wszystkich obywateli przy jednoczesnym braku równouprawnienia tych religii.
Przykładami chrześcijańskich państw wyznaniowych w Europie są: Watykan, Malta, San Marino, Lichtenstein, Finlandia, Wielka Brytania, Norwegia, Dania. Grecja i Cypr. Islamskimi państwami wyznaniowymi są: Iran, Afganistan, Arabia Saudyjska, Pakistan, Mauretania i Somalia. Żydowskim państwem wyznaniowym jest Izrael.
Do twardych państw wyznaniowych, w których ludzie podlegają restrykcjom wynikającym z przepisów religijnych, należą: Iran, gdzie islamski system teokratyczny kieruje państwem, a najwyższy przywódca jest zarazem najwyższym przywódcą duchowym, religijnym i politycznym; Arabia Saudyjska, królestwo islamskie, które stosuje rygorystyczny wahhabizm (2), jedną z najbardziej konserwatywnych interpretacji islamu, a religia odgrywa kluczową rolę we wszystkich aspektach życia publicznego i prywatnego; Watykan, gdzie papież jest jednoczenie głową Kościoła i przywódcą państwa.
W dalszych rozważaniach ograniczę się tylko do współczesnych chrześcijańskich państw wyznaniowych, a przede wszystkim katolickich.
Państwo wyznaniowe a demokracja
Cechą charakterystyczną państwa wyznaniowego jest uprzywilejowana przez władze danego państwa pozycja jednej religii i związanych z nią instytucji kościelnych. Konsekwencją tego jest angażowanie się tego kościoła w politykę państwa i we wszystkie sfery społeczne, w życie prywatne obywateli, a nawet intymne. W państwie wieloreligijnym inne religie są w mniejszym lub większym stopniu tolerowane, albo jawnie lub skrycie zwalczane. Zwłaszcza, gdy znaczna większość społeczeństwa jest wyznawcami religii uprzywilejowanej.
Struktura kościoła katolickiego jest hierarchiczna, zarządzanie - centralistyczne, a ustrój – autorytarny. Władzę dzierżą niepodzielnie i absolutnie tzw. hierarchowie. Najwyższym rangą jest papież; po nim następują kolejno kardynałowie, arcybiskupi oraz biskupi (wszyscy mianowani przez papieża), kanonicy, prałaci, proboszczowie i wikariusze. Tylko papież jest wybierany jakby demokratycznie w wyborach pośrednich przez kolegium kardynalskie większością 2/3 głosów. Obowiązuje zasada bezwzględnego posłuszeństwa swoim przełożonym. (Tylko do przełomu III i IV wieku biskupi, a także papież, wybierani byli bezpośrednio przez członków gminy chrześcijańskiej. Lud rzymski obwoływał nowego papieża, a duchowieństwo akceptowało jego osobę).
Tak więc, kościół katolicki nigdy nie był i nie jest organizacją demokratyczną we właściwym rozumieniu tego słowa i do połowy dziewiętnastego wieku był przeciwnikiem demokratycznych ustrojów państwowych. Stosunek kościoła katolickiego do demokracji zmieniał się radykalnie dopiero wtedy, gdy po rewolucji francuskiej w osiemnastym wieku, a zwłaszcza w dziewiętnastym. Wówczas Watykan przyjął całkiem odmienne stanowisko w odniesieniu do nowoczesności w ogóle, a przede wszystkim do rozwijającej się demokracji oraz do liberalizmu.(3)
Niemniej jednak, jeszcze w 1864 r. papież Pius IX potępił postęp, liberalizm i współczesną cywilizację jako niezgodne z katolicyzmem. Przez długi czas wielu katolików było antyoświeceniowcami, którzy odrzucali ustrój demokratyczny i akceptowali monarchizm i autorytaryzm.
Cały czas doktryna chrześcijańska zakładała wieczność i niezmienność prawd objawionych rzekomo przez Jezusa Chrystusa oraz zasad głoszonych przez kościół. Dopiero w XIX w. pojawiła się hipoteza o czasowym ich charakterze: w różnych kontekstach historycznych przejawiają się one na różne sposoby. Dlatego zakładając, że chrześcijaństwo jest pierwszą religią uniwersalistyczną głoszącą równość wszystkich ludzi, można by twierdzić, że w prawdach objawionych kryją się zasady demokratyczne. (4)
W konsekwencji tej częściowej relatywizacji ze względu na czas, chrześcijaństwo stało się elastyczne i mogło przybierać różne formy w różnych okresach dziejów, by mogło nie tylko przetrwać, ale rozwijać się. Dzięki temu nie powinno zwalczać nowoczesności oświeceniowej, demokracji, liberalizmu i demokracji. Z pożytkiem dla rozwoju kościoła jest przystosowywać się do nich. Odtąd chrześcijaństwo i demokracja zamieszkały w jednym domu i zaczęły zgodnie współistnieć, niejako wspierając się wzajemnie.
Punktem zwrotnym w refleksji Kościoła nad demokracją było radiowe orędzie Piusa XII z 24.22.1944: "Zwracamy naszą uwagę w stronę demokracji, by zbadać, jakie normy powinny ją regulować, tak by mogła się ona mienić prawdziwą demokracją, stosowną do okoliczności chwili obecnej, co jasno wskazuje, że troska i uwaga Kościoła nie zwraca się w stronę struktury i organizacji zewnętrznej […], ale na człowieka, który jako taki, nie jest przedmiotem, lub biernym uczestnikiem życia społecznego".(5)
Wcześniej Pius XI przyczynił się do rozwoju organizacji katolickich (na przykład Akcję Katolicką). zdolnych do stawienia czoła wyzwaniom nowoczesności i nowym ideologiom - faszyzmu (nazizmu) i komunizmu - które w latach 20. i 30. XX wieku doszły do władzy w kilku państwach. Koncepcję dostosowania kościoła do aktualnych okoliczności rozwijali następni papieże: Pius XII i Jan Paweł II.
W drugiej połowie dwudziestego wieku coraz szybciej postępował alians kościoła katolickiego z polityką, co doprowadziło do koncepcji pogodzenia chrześcijaństwa, a w szczególnego katolicyzmu, z nowoczesną demokracją w postaci tzw. demokracji chrześcijańskiej.
Demokracja chrześcijańska jest ustrojem łączącym zasady demokracji z zasadami oraz wartościami i przekonaniami chrześcijańskimi, takimi, jak sprawiedliwość społeczna, etyka i moralność. W moim przekonaniu, te zasady są sprzeczne i w konsekwencji demokracja chrześcijańska jest czymś wewnętrznie sprzecznym. Ale co do tego trwają dyskusje między zwolennikami i przeciwnikami tego twierdzenia. Ostatecznie nie wiadomo kto ma rację, ponieważ zależy to od punktu widzenia i przekonań, czy sfera religijna i polityczna w danym kontekście społecznym i historycznym dają się pogodzić ze sobą, czy nie.
Materializacja pomysłu chrześcijańskiej demokracji wymagała powstania odpowiedniego ruchu politycznego i partii politycznej pod nazwą „chrześcijańska demokracja”, w skrócie chadecja. Partie te różnią się między sobą odnośnie do sposobów i interpretacji wartości wprowadzanych w życie publiczne. Jedne są bardziej konserwatywne, drugie bardziej liberalne. Intensywna aktywność partii i ruchów chrześcijańsko demokratycznych po II wojnie światowej zapoczątkowała zloty wiek chrześcijańskiej demokracji w Europie Zachodniej.
Z jednej strony, alians kościoła i państwa opłaca się kościołowi, ponieważ umacnia jego pozycję w państwie wskutek wywierania coraz większego wpływu na rząd, instytucje i obywateli. A z drugiej strony, rodzi niebezpieczeństwo reakcji w postaci tendencji odwrotnej.
O tej pokusie flirtu z władzą wprost pisał papież Benedykt XVI, przenosząc doświadczenie kuszenia Chrystusa na doświadczenie Kościoła. „Poprzez wszystkie wieki ciągle na nowo w różnych odmianach powracała pokusa umacniania wiary z pomocą władzy, i za każdym razem groziło niebezpieczeństwo zduszenia jej w objęciach władzy. Walkę o wolność Kościoła, walkę o to, żeby królestwo Jezusa nie było utożsamiane z żadną formacją polityczną, trzeba toczyć przez wszystkie stulecia. Bo w ostatecznym rozrachunku cena, jaką płaci się za stapianie wiary z władzą polityczną, zawsze polega na oddaniu się wiary na służbę władzy i na konieczności przyjęcia jej kryteriów”. (6)
Państwo wyznaniowe nie jest demokratyczne, ale nie musi być autorytarne. Wiele państw o charakterze wyznaniowym wykazuje tendencje do autorytaryzmu lub ograniczania praw obywatelskich, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie związane z wolnością religijną, swobodą wypowiedzi i równością wobec prawa. Tam, gdzie dominuje jedna religia i jedna grupa wyznaniowa ma dużą władzę lub wywiera wpływ na rządy, a wyznawcy innych religii lub osoby o poglądach świeckich mogą doświadczać ograniczeń w swobodzie wyznania, budowy miejsc kultu, praktyk religijnych czy udziału w życiu publicznym. To może prowadzić do autorytarnych tendencji. Jednakże nie wszystkie państwa wyznaniowe są autorytarnymi i nie wszystkie autorytarne państwa są wyznaniowymi.
Państwo kryptowyznaniowe
Państwem kryptowyznaniowym nazywam takie, w którym religia i kościół odgrywają tak ważną rolę w polityce, kulturze, oświacie, moralności itp., że kwalifikuje się ono do kategorii państwa wyznaniowego, ale sprawia wrażenie jakoby nim nie było. Krótko mówiąc, jest to świadomie kamuflowane państwo wyznaniowe. Dlaczego rząd, duchowieństwo i część społeczeństwa (świeccy obrońcy wiary katolickiej) kryją się z tym, że stworzyli państwo wyznaniowe, żyją w nim i rozwijają je. Po pierwsze, dlatego, że wokół państw wyznaniowych, głównie islamskich, narosło potężne odium w związku z dawnymi działaniami wojennymi przeciwko krajom chrześcijańskim i z obecnymi atakami terrorystycznymi. A po drugie, żeby w świecie, gdzie panuje kult demokracji, nikt nie pomyślał, że jest to państwo autorytarne, obskuranckie i restrykcyjne, tylko demokratyczne.
W rzeczywistości pod płaszczykiem demokracji, niekoniecznie chrześcijańskiej, kryje się ordynarny totalitaryzm katolicyzmu, który samozwańczo uznał się za jedynie słuszne, prawdziwe i uniwersalne wyznanie. Jaka to demokracja, jeśli kościół kontroluje wszystkie dziedziny życia społecznego, inwigiluje i stygmatyzuje obywateli, by maksymalnie podporządkować ich sobie?
Państwa wyznaniowe innych religii, na przykład islamskie, nie kryją się z tym przed światem. Ba, obywatele tych państw, oprócz nielicznych grup niezadowolonych opozycjonistów podjudzanych i finansowanych przez obce agentury, nie mają tego za złe, że żyją w państwach autorytarnych, a nie w liberalno-demokratycznych. Nawet dumni są z tego, że udało im się takie państwa stworzyć i żyć w nich, i promują je. Tylko państwa zdominowane przez chrześcijaństwo, w szczególności przez katolicyzm, udają, że nie są wyznaniowymi i usiłują tego dowieść na różne pokrętne sposoby.
Tak, na przykład, jezuita Damian Wojciechowski, na przekór oczywistych faktów dowodzi, że Polska nie jest państwem wyznaniowym. (7) (Co prawda, pisał o tym pięć lat temu, ale jego sposób dowodzenia jest nadal aktualny.) Dowodzi tego, opierając się na porównaniu Polski z państwami faktycznie wyznaniowymi (teokratycznymi):
Arabią Saudyjską (teokracja; tylko islam jest dopuszczalną przez prawo religią. a prawo religijne (szariat) jest prawem państwowym);
Iranem (szariat jest częścią prawa państwowego, ponad prezydentem stoi ajatollah wybierany przez teologów, funkcję Trybunału Konstytucyjnego pełni Rada Strażników, czyli zebranie duchownych muzułmańskich);
Izraelem (państwo wyznaniowe, gdzie np. śluby, rozwody i pogrzeby mogą być sprawowane wyłącznie w synagodze według prawa mojżeszowego; państwo hojnie wspiera judaizm pieniędzmi, a ortodoksyjni Żydzi nie muszą pracować, tylko żyją z zasiłków);
Anglią (kościół anglikański jest zrośnięty z państwem, królem może być tylko anglikanin, biskupów mianuje król na wniosek premiera, biskupi anglikańscy są automatycznie członkami Izby Lordów, w szkołach państwowych nauczanie religii jest obowiązkowe, kościół anglikański jest mocno dotowany przez państwo);
Szwecją (do roku 2000 luteranie byli kościołem państwowym; państwo ściąga obligatoryjnie podatek kościelny i hojnie finansuje różne kościelne projekty) i Watykanem (czysta teokracja).
To prawda, takiego etapu rozwoju państwa wyznaniowego jeszcze nie osiągnęliśmy, ale jesteśmy na dobrej drodze ku temu. Wszak Licho nie śpi i jeśli nadal będą rządzić ludzie pokroju Szydło, Terlikowskiego, Sasina, Glińskiego, Macierewicza, Gowina, Rydzyka i Jędraszewskiego, wkrótce dogonimy, a może i prześcigniemy tamte kraje pod tym względem.
Logicznie pyta D. Wojciechowski: Gdzie więc u nas są oznaki państwa wyznaniowego? Przytoczmy poglądy tych, którzy są zaniepokojeni wzrostem wpływu kościoła katolickiego na instytucje państwowe. (Fragmenty jego artykułu piszę kursywą. Moje uwagi do nich - antykwą.)
1. Kościół (kler) miesza się do polityki, bo jeden biskup powiedział, że program partii rządzącej jest zgodny w wielu punktach z nauczaniem Kościoła. To prawda. PiS stoi za obroną życia, rodziny i promuje program prospołeczny. Nawet w USA biskupi przed wyborami instruują wiernych, że katolik nie może głosować na zwolenników aborcji.
Akurat powoływanie się na USA jest w tym przypadku przykładem na „świadczenie się Cygana swoimi dziećmi”, ponieważ USA, jak Polska, są państwami kryptowyznaniowymi.
Wezwanie, aby księża nie mówili na tematy polityczne jest szalenie antydemokratyczne, ponieważ ksiądz lub biskup, będąc obywatelem polskim, ma takie samo prawo uczestnictwa w życiu politycznym jak każdy inny Polak. Opozycja ma na sztandarach aborcję LGBT, gender i in vitro, a chciałaby równocześnie, aby Kościół ją popierał. To szalenie obłudne i nieuczciwe. Jesteś wrogiem chrześcijaństwa, to bądź z tego dumny i nie zatykaj gęby swoim ideologicznym wrogom. Próba zastraszenia oraz zakneblowania jednej ze stron przez drugą jest działaniem typowo autorytarnym.
Stąd wynika, że kościół może i powinien mieszać się do polityki, tylko to wymaga odpowiedzi na dwa pytania: w jakim stopniu zakresie i celu oraz czy „mieszać” znaczy „podporządkować sobie”. Otóż nieprawda, że opozycja ma na sztandarach aborcję itp., ani że organizuje demonstracje na ten temat, tylko pozwala na nie, ponieważ szanuje mniejszości odmienne zgodnie z zasadami demokracji. A nikt inny bardziej nie knebluje gęb mediom i ludziom, jak PiS. Gdyby nie ostra interwencja ambasady USA, zlikwidowaliby TVN. Kneblowaniem gęb jest zawłaszczenie telewizji publicznej i uczynienie jej telewizją reżymową i tubą propagandową, do której opozycja nie ma dostępu i która nachalnie indoktrynuje widzów, kłamiąc na każdym kroku.
2. Księża święcą szkoły, kotłownie i akwaparki, w szkole jest katecheza, a ulice noszą imię JPII. Tutaj nasi laiccy hunwejbini optują za takim modelem obecności religii w życiu publicznym, jaki mamy np. we Francji czy Meksyku, gdzie religia jest na sposób miękki, lecz ciągle prześladowana. A przecież w państwie demokratycznym obywatele mają prawo wyrażać w nieskrępowany sposób swoje poglądy. Jeśli rada gminy wybrana przez mieszkańców chce nazwać ulicę imieniem JPII, to mieści się to 100% w ramach państwa demokratycznego. Katolicy, szczególnie jeśli są większością, mają prawo na wszelaki sposób wyznawać swoją wiarę. Według laickich radykałów, jeśli w wiosce żyje jeden świadek jehowy, to proboszcz, aby go nie obrazić powinien zdjąć krzyż z kościoła. Jeśli w radzie gminy większość będą mieć wyznawcy buddyzmu, to wtedy nazwą jakąś ulicę imieniem Dalajlamy i będą mieli na to prawo. I będzie to tak samo normalne jak ulica JPII obecnie.
O ile mi wiadomo, nikt w Polsce nie zabrania poświęcać budynków, parków itp. Jest to powszechnie praktykowane niezależnie od tego, co się na ten temat sądzi. Przestrzeń publiczna, jak nazwa wskazuje, jest wspólna, a nie takiej, czy innej większości, która prawem kaduka chciałaby ją zawłaszczyć i urządzić na swój sposób i upstrzyć swoimi emblematami. Większość takich czy innych wyznawców wiary może być różna. Gdyby na przykład była nią większość ateistów, to czy mieliby oni prawo usunąć wszystkie świątynie? Druga kwestia - nazewnictwo ulic. Jeśli rada jakiejś gminy w większości opozycyjna opowiedziałaby się za usunięciem nazwy ulicy jakiegoś bohatera wyklętego, to natychmiast organ nadrzędny (wojewoda) nie dopuściłby do tego. Typowym przykładem była zgoda na postawienie pomnika prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu w Warszawie.
Nie słyszałem, aby ktoś zmuszał dziecko do chodzenia na katechezę lub do przyjęcia Pierwszej Komunii, ale jeśli ktoś chce być nonkonformistą i iść pod prąd, to musi za to jakąś cenę zapłacić, choćby tą, że koleżanki z klasy będą się dziwiły dlaczego jego córka nie idzie do Pierwszej Komunii. Przecież nie może być tak, że za cudzy nonkonformizm powinna zapłacić większość i wszystkie dziewczynki w klasie nie powinny iść do Komunii, aby tylko nie urazić swojej koleżanki. To nie jest nonkonformizm i wiosłowanie pod prąd, tylko bezczelne przerzucanie na innych odpowiedzialności za własne poglądy. Zwolennicy „świeckiego państwa” chcieliby, aby ze względu na jedną dziewczynkę, której rodzice Kościoła nie lubią, jej koleżanki miały pierwszą komunię w nocy i to jeszcze przy zgaszonym świetle, tak aby faktem tego wydarzenia nie urazić jej i nie spowodować psychicznej traumy. Według laickich hunwejbinów rozdział religii od państwa ma polegać na całkowitym wyparciu Kościoła z przestrzeni publicznej. Krzykliwa mniejszość uważa, że może większości zakneblować usta. Współżycie społeczne w epoce konfliktu ideologicznego nie może oznaczać, że zachcianki jednej mniejszościowej strony muszą być bezwarunkowo spełnianie z umniejszaniem wolności obywatelskiej pozostałej części społeczeństwa.
Do katechezy, chrztu i pierwszej komunii zmuszają matki i babcie, bo niepełnoletni nie decydują o sobie. Zmusza ich także presja społeczna radiomaryjców, gorszych od hunwejbinów, i aktywistów organizacji kościelnych, którym obce jest słowo tolerancja światopoglądowa. Gdyby katecheci na lekcjach religii i kaznodzieje na mszach uczyli tolerancji dla innych wyznań i poszanowania cudzych poglądów, nie byłoby problemu wykluczania dzieci innych wyznań z grup rówieśniczych. Cala wina spada więc na wyjątkowo roszczeniowy kościół katolicki i jego funkcjonariuszy. Całkowite wyparcie kościoła z przestrzeni publicznej nie jest wcale złe. Występuje w państwach niewyznaniowych, nikomu to nie przeszkadza, a ludzie różnych wyznań żyją zgodnie ze sobą, bo to są państwa prawdziwie demokratyczne, szanujące zasadę rozdziału kościoła od państwa.
3. Państwo finansuje Kościół. Po pierwsze, w Polsce nie ma bezpośredniego finansowania Kościoła jak np. w Czechach czy Słowacji, gdzie księża otrzymują od państwa pensję. \Dotacje otrzymują również katolickie uczelnie wyższe. A czym się różni student historii czy prawa na UW od studenta na UKSW, że ten drugi miałby być dyskryminowany?
UKSW chytrze uczyniono hybrydą uczelni publicznej i kościelnej, żeby państwo mogło ją finansować.
Ale jeśli komuś to finansowanie Kościołów z budżetu się nie podoba, no to trzeba głosować na partię, która jest przeciwna konkordatowi, a potem przypilnować, aby ta partia po wygranych wyborach wniosła ustawę o wypowiedzeniu umowy konkordatowej. Czyli sprawa prosta.
Nie taka prosta w państwie wyznaniowym. Zerwanie konkordatu też nie. Chyba, żeby to był rząd bolszewicki, który po rewolucji zerwał wszystkie traktaty międzynarodowe.
Najwięcej emocji budzi ostatnio sprawa grantów, które ma otrzymywać O. Rydzyk na swoje projekty O. Rydzyk i jego poglądy cieszą się dużym poparciem społecznym.
Przede wszystkim dewotek moherowych.
Za poprzedniej ekipy hojną ręką finansowano propagowanie ideologii gender, która w Polsce cieszy się nikłym poparciem.
Nie tak nikłym, skoro w demonstracjach i pochodach w wielu miastach uczestniczą tysiące ludzi. Ile pieniędzy wydano na to, a ile dla Rydzyka?
Partia bliska rozgłośni toruńskiej wygrała wybory. Dlaczego więc jego projekty nie mają być wsparte pieniędzmi z podatków jego zwolenników?
No cóż, jak się wygra wybory, to można bez skrupułów ograbiać każdego. (8)
Kościół katolicki jest instytucją wyjątkowo pazerną i roszczeniową, stale „w potrzebie”, jak worek bez dna, a im więcej zawłaszczył i dostaje, tym jeszcze więcej się domaga. Hierarchowie żyją w maksymalnym przepychu i luksusie, nie jak księża, lecz książęta. Głoszą umiarkowanie ludowi bożemu, a sami pławią się w obfitościach. Tego papież Franciszek (w przeciwieństwie do Jana Pawła II) nie może już znieść; napomina ich i karci przy każdej okazji, niestety, bez skutku. Nic sobie z niego nie robią i tylko niecierpliwie patrzą, kiedy opuści tron.
Papież Franciszek ślubował ubóstwo i wiernie dotrzymuje przyrzeczenia; nie pobiera pensji, żyje i mieszka skromnie, nie w pałacu. Korzystając z funduszu watykańskiego pomaga ludziom wyjątkowo cierpiącym i biednym, zwłaszcza dzieciom. Opłaca ich kosztowne leczenie i zabiegi. Czy kto słyszał, żeby któryś z naszych purpuratów pomógł komuś w potrzebie? Skądże, sam nawet od biednych zdziera opłaty obowiązkowe za posługi duszpasterskie, czyli kupczy sakramentami. Dobitnym przykładem tego jest abp Sławoj L. Głódź. Według ustaleń „Gazety Wyborczej” ma on jasno określony cennik za swoje posługi duszpasterskie awansowanie duchownego. (9)
Trudno zgodzić się z argumentami autora, świadczącymi, jakoby Polska nie była państwem wyznaniowym. Niestety, jest nim z tendencją do przekształcenia się szybko w „twarde”, totalitarne państwo wyznaniowe. Bowiem spełnia wszelkie najważniejsze kryteria:
1. Przemożny wpływ jego duchowieństwa na życie społeczne i indywidualne obywateli.
2. Nadmierne finansowanie przez państwo ze środków publicznych instytucji i funkcjonariuszy kościoła katolickiego w porównaniu z innymi Kościołami.
Ad 1) W państwach wyznaniowych zazwyczaj istnieje jedna religia uznawana za oficjalną, która odgrywa szczególną rolę w życiu publicznym i wywiera doniosły wpływ na politykę i prawo. W wielu kwestiach normy religijne mają pierwszeństwo przed świeckimi - tzw. prawo naturalne (boskie, objawione) jest ważniejsze od prawa stanowionego przez ludzi. W państwach wyznaniowych istnieje ścisły związek Kościoła z państwem, który przejawia się na przykład w tym, że każda krytyka Kościoła lub publiczne ujawnianie niemoralnych, albo bezprawnych poczynań duchownych traktowane są jak atak na państwo i często ścigane z mocy prawa. Odpowiednie przepisy ograniczają praktykowanie innych religii i zachowań sprzecznych z główną religią państwa. W związku z tym ma się tu do czynienia z przejawem dyskryminacji religijnej i z naruszaniem zasady wolności wyznania.
Ad 2) W państwach wyznaniowych funkcjonują sieci organizacji religijnych należących do oficjalnego kościoła katolickiego, które prócz innych zadań (na przykład duszpasterskich i charytatywnych) zajmują się polityką, wywieraniem presji na władze i społeczeństwo, penetracją wszystkich sfer społecznych, indoktrynacją oraz inwigilacją obywateli.
Oprócz instytucji kościelnych, takich, jak katolickie szkoły i uczelnie, zakony, misje itp. działa globalna sieć oficjalnych lub tajnych organizacji, ruchów i wspólnot katolickich, które zrzeszają miliony osób świeckich. Każda z nich ma swoje własne cele, misje i obszary działania. Jedne prowadzą działalność charytatywną, drugie zajmują się agitacją (zwaną „katechizacją”(10)) oraz aktywnością polityczną, a inne łączą te formy działalności. Jednak głównymi celami każdej nich jest promocja i implementacja katolicyzmu.
Na całym świecie jest bardzo wiele organizacji katolickich, które realizują różne cele, mają różne zakresy i rozmiary działalności. Nie wiadomo, ile dokładnie ich jest, ponieważ jest ich nazbyt dużo, by dało się policzyć, a wiele z nich działa na poziomie sublokalnym. Kościół katolicki jest jedną z największych religijnych wspólnot na świecie. Skupia setki tysięcy parafii, diecezji, zakonów, zgromadzeń zakonnych, stowarzyszeń i organizacji katolickich. Zajmują się one działalnością charytatywną, edukacją, zdrowiem, obroną praw człowieka, misjami, duszpasterstwem młodzieży, katechezą, ekologią i wieloma innymi dziedzinami.
Jednymi z największych i najbardziej znanych organizacji katolickich na świecie są: Caritas Internationalis, Opus Dei, Legion Maryi, Zakon Maltański, Sant'Egidio, Ruch Fokolari, Dzieło Nowego Tysiąclecia, Rycerze Kolumba, Legion Chrystusa, Wspólnota i Wyzwolenie, Catholic Worker Movement i Pax Christi.
Ponadto, każda diecezja i parafia może mieć swoje własne organizacje i grupy, które działają na rzecz wspólnoty katolickiej. Na dodatek, liczba organizacji katolickich zmienia i rozwija się w zależności od potrzeb chwili i inicjatyw w danym regionie. Dlatego tylko szacunkowo podaje się, że na świecie istnieje dziś około 40 tysięcy wspólnot chrześcijańskich posiadających odrębną podmiotowość.
W Polsce, według danych Ogólnopolskiej Rady Ruchów Katolickich, jest aktualnie 140 ruchów i stowarzyszeń katolickich, skupiających ponad dwa miliony osób.(11).
Oprócz tego w Polsce działa ponad 1000 mniejszych ruchów, stowarzyszeń i fundacji katolickich, które zrzeszają ok. dwóch milionów osób. Angażują się one mocno w życie społeczne, publiczne, zawodowe i rodzinne. Ich członkowie pracują w rządzie, parlamencie, instytucjach państwowych, we władzach i instytucjach samorządowych, gospodarczych, w szkolnictwie itd.
Na dodatek, w kraju działa sieć duszpasterstwa – duchowni będący etatowymi pracownikami wielu instytucji i organizacji państwowych i samorządowych, sowicie opłacanych przez państwo lub gminy. W służbach mundurowych (wojsku, policji, straży granicznej i więziennictwie) na etatach oficerskich, w skarbówce i innych resortach pracuje ponad pół tysiąca kapelanów, których zarobki wynoszą minimum 6 tys. zł. (12) (W Bundeswehrze, RFN, kapelani są pracownikami cywilnymi i nie mają żadnych stopni wojskowych).
Oprócz tego działa nieodpłatnie ogromna liczba duchownych (tzw. duszpasterzy) niemal we wszystkich środowiskach, instytucjach i organizacjach w kraju.
W 2021 r. w Polsce działalność duszpasterską prowadziło 23 984 księży. Samych tylko Duszpasterstw Akademickich było. 80, a w każdym z nich uczestniczyło od kilkudziesięciu do kilkuset osób.(13) Te przykładowo podane liczby najlepiej ilustrują rozmiar sieci nazywanej potocznie „czarną pajęczyną”.
Ta n-wymiarowa, stale zagęszczana i coraz mocniejsza sieć oplata ludzi i zniewala ich świadomość. Jest ona o wiele potężniejsza i groźniejsza od dawnej komunistycznej „czerwonej pajęczyny”, jako że nie tylko korzysta z najnowszych osiągnięć nauki i techniki, niewspółmiernych do tych sprzed lat, ale ingeruje w najwrażliwsze sfery jednostek i społeczeństwa, jakimi są sfera intymna i duchowa.
„Czarna pajęczyna” jest dziełem duchowieństwa i osób świeckich ściśle powiązanych z Kościołem – „żołnierzy kościoła” - coraz bardziej zaangażowanych w szerzenie, umacnianie i obronę katolicyzmu. Dysponuje ona ogromnymi zasobami finansowymi. Nic dziwnego, że dzięki tej armii kościół odnotowuje sukcesy przede wszystkim wśród ludzi słabo wyedukowanych, konserwatystów i tradycjonalistów.
Ad 3) Najbardziej wymiernym zjawiskiem społecznym występującym w państwie wyznaniowym jest przesadne uprzywilejowanie materialne oficjalnego kościoła. Ponad 1,2 mld złotych dostaje Kościół z kieszeni wiernych. Każdego roku Kościół katolicki i związani z nim ludzie mają dostawać z polskiego budżetu 3 mld złotych.
Transfery ze Skarbu Państwa do kościelnych skarbców to bardzo skomplikowana układanka wielu dotacji, pensji, funduszy. Dlatego nie sposób wprost odpowiedzieć na pytanie, ile pieniędzy państwo ofiarowuje Kościołowi katolickiemu. Próbowali to ustalić posłowie pisząc szczegółową interpelację. Nie dostali jednak odpowiedzi. Możliwości są dwie. Albo rząd sam nie wie, ile na wiele sposobów przekazuje Kościołowi każdego roku, albo nie chce, by dowiedzieli się o tym wyborcy. (14)
Hierarchowie, którzy bardzo krytycznie odnosili do wejścia Polski do Unii Europejskiej, teraz chętnie sięgają po pieniądze z Brukseli. Ich coroczne wpływy to łącznie ponad 3 mld złotych.(15)
Nadzorowany przez wicepremiera Glińskiego Narodowy Instytut Wolności stał się wygodnym narzędziem do dotowania organizacji pozarządowych pożytecznych dla rządu PiS, lub podzielających ultraprawicową i katolicką wizję świata. W ciągu pięciu lat rozdał 68 mln zł 248 NGO-som powiązanym z rządem. (16)
Żeby twierdzić, że Polska nie jest państwem wyznaniowym, musiałoby się być pozbawionym zmysłów wzroku i słuchu oraz czerpać zakłamaną wiedzę z wiadomości i mediów reżymowych i kościelnych. Dopóki będzie istnieć tak silny związek państwa z Kościołem, rządy autorytarne i tak wielka presja Kościoła i państwa na świadomość społeczną, nie ma się co łudzić, że w najbliższej przyszłości wyznaniowy charakter polskiego państwa nie będzie jeszcze bardziej się utrwalać i potęgować ze szkodą dla kraju.
Wiesław Sztumski
04.11.2023
Przypisy
(1) Barbara Stanosz, Państwo wyznaniowe, ”Bez Dogmatu”, 68, wiosna 2006
(2) Jest to konserwatywny i ortodoksyjny, rygorystyczny i konserwatywny nurt islamu. Powstał w XVIII wieku w Arabii Saudyjskiej. Nazwa jego wywodzi się od nazwiska założyciela, Muhammada ibn Abd al-Wahhaba.
(3) Carlo Invernizzi Accetti, What Is Christian Democracy. Politics, Religion and Ideology, Cambridge University Press, September 2019
(4) Carlo Invernizzi Accetti, Chrstian Democracy That Can Counter Rihghting Populists, “RevDem, The Review of Democracy”, September 2021
(5) Cytuje za: Przemysław Pazik, Chrześcijaństwo i demokracja. Idee odbudowy Włoch po 1945 roku, „Zeszyty naukowe Uniwersytetu Jagiellońskiego Prace Historyczne 144, z. 1, 2017
(6) Ks. Alfred Marek Wierzbicki, Polityczny dylemat katolika, „Więź”, 08.10.2019
(7) Damian Wojciechowski TJ, Czy Polska jest państwem wyznaniowym? No bez przesady!, „Opoka”,16.08.2018
(8) W latach 2015 – 2021 Tadeusz Rydzyk zagarnął 363 237 322 zł. na swoje monstrualne pomysły, zwane „projektami”; z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego 217 913 503 zł, z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska 74 119067 zl, z Ministerstwa Sprawiedliwości 26 736 430 zł, z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów 15 422 044 zł, z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju 6 445 029 zł, z Ministerstwa Edukacji i Nauki 6 354 764 zł, z Fundacji PZU 6 000 000 zł, z Ministerstwa Zdrowia 3 947 456 zł, z Ministerstwa Spraw Zagranicznych 3 204 617 zł i z Ministerstwa Obrony Narodowej 3 104 362 zł. w ciągu następnych dwóch lat ten biedak „w potrzebie” dostał jeszcze kilka milionów złotych, bo jemu się należało, jako że partia, która go wspiera wygrała wybory. Co tam, niech szpitale zadłużają się coraz bardziej, a pacjenci leżą niedożywieni. Lepiej na renowację zabytkowych grobowców żebrali aktorzy u bram cmentarzy niż korzystać z dotacji Ministerstwa Kultury. Nie obciąża to sumienia rządu, tylko elektoratu, który go wybrał „w większości” (raptem ok. 25% uprawnionych do glosowania).
(9) Pobiera on 50 zł za bierzmowanie, 5 gr od każdego parafianina w archidiecezji i od 20 do 80 tys. zł za awansowanie duchownego. „Dla niego przede wszystkim liczy się kasa. Pieniądze są główną miarą wartości kapłana. (...) Zanim nastał Głódź wiadomo było: trzeba swoje odsłużyć, by w końcu zasłużyć. Po 20 latach stażu wikary miał dość doświadczenia, by dostać „swoją" parafię. Obecnie lepsze kąski można dostać tylko wtedy, gdy pójdzie się do arcybiskupa na rozmowę i nie zapomni wziąć ze sobą „stojącej koperty”. Dlaczego „stojącej”? Bo musi być w niej dość gruby plik stuzłotówek, by się nie przewracała na biskupim stole - żali się Gazecie jeden z pomorskich księży. (Abp. Sławoj Leszek Głódź / Newspix / MICHAL FLUDRA)
(10) Kościół katolicki posługuje się trudnymi nazwami, przeważnie pochodzenia starogreckiego, niezrozumiałymi dla ogółu, żeby nikt nie domyślił się, co te nazwy oznaczają faktycznie i że oznaczają to, co ocenia się negatywnie..
(11) Są wśród nich: Apostolat Margaretka, Apostolat Ruch Bożego Miłosierdzia, Apostolat Margaretka, Apostolstwo Pomocy Duszom Czyścowym, L’Arche, Domowy Kościół, Droga Synodalna, Dziewczęca Służba Maryjna, Franciszkański Ruch Apostolski, Franciszkańskie Spotkanie Młodych, Krucjata Trzeźwości, Krucjata Wyzwolenia Człowieka, Lednica 2000, Magis (katolicki ruch młodzieżowy), Podwórkowe Koła Różańcowe Dzieci, Ruch Apostolstwa Młodzieży, Ruch Czystych Serc, Ruch Rodzin Nazareńskich, Ruch Solidarności z Ubogimi Trzeciego Świata, „Maitri”, Rycerstwo św. Michała Archanioła, SARUEL, Stowarzyszenie Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo, Wiara i Światło, Wspólnota Cenacolo, Wspólnota Chrystusa Zmartwychwstałego Galilea, Wspólnota Miłości Ukrzyżowanej, Wspólnota Sant’Egidio, Wspólnota Życia Chrześcijańskiego, Wspólnoty Wieczernikowe, Zjednoczenie Apostolstwa Katolickiego i Żywy Różaniec
(12) Księża w służbie. Kapelanów mamy ponad pół tysiąca, „money.pl”, 13.04.2021
(13) Marta Czerska, Duszpasterstwa akademickie - czym są i jak działają, „eKai”, 15.11.2021
(14) Rząd PiS to najhojniejszy wierny Kościoła. Państwo przekazuje hierarchom miliardy złotych, „Newsweek”, 05.11.2021
(15) Money.pl, 29.08.2023
(16) https://oko.press/instytut-glinskiego-niw-pis