Szanowna Redakcjo,
Wywiad z prof. Adamem Koseskim „Bezpłatne studia – do rewizji” przedstawia sprawę jednostronnie. Jest z jednej strony oczywiste, że rozwój w kierunku gospodarki opartej na wiedzy powoduje na całym świecie megatrend upowszechnienia wykształcenia wyższego, w którym rodziny są gotowe płacić za wykształcenie dzieci, bo to najlepsza inwestycja na przyszłość. Zob. Raport Polska 2050 Komitetu Prognoz PAN. Megatrend ten, łącznie z ok. cztero-pięcioletnim opóźnieniem kształcenia specjalistów (bo tyle trwają studia) powoduje, że nigdy nie nastąpi równowaga rynkowa popytu i podaży specjalistów określonych dziedzin. Wynika stąd, ze trzeba zwiększyć udział młodzieży płacącej za studia – ale nie oznacza to, że całość młodzieży ma płacić za studia.
Z drugiej strony bowiem, dostęp do edukacji, informacji i wiedzy może tylko między innymi wykorzystywać rozwiązania rynkowe. Wynika to z oczywistego faktu, że uzdolnienia intelektualne dzieci są niezależne od zamożności, rasy czy religii rodziców, a dla każdej społeczności przydatne jest ich jak najlepsze kształtowanie i wykorzystanie.
Zatem obowiązkiem państwa jest taka organizacja edukacji publicznej oraz infrastruktury informacyjnej, włącznie z publicznymi bibliotekami (tradycyjnymi oraz cyfrowymi), aby można było traktować dostęp do nich jako podstawowe prawo człowieka, które nie może być zdominowane przez interesy rynkowe. Wobec megatrendu upowszechnienia szkolnictwa wyższego, szkoły czy uczelnie prywatne, a także prywatne zasoby wiedzy mogą oczywiście uzupełniać, niekiedy bardzo skutecznie, taką infrastrukturę edukacyjną i informacyjną – ale nie powinny występować z opiniami służącymi tylko ich interesom.
Odpowiednim rozwiązaniem organizacyjnym jest np. wprowadzenie bonów edukacyjnych na studia wyższe dla najzdolniejszych - niezależnie od zamożności, rasy czy religii – dystrybuowanych np. poprzez rozszerzenie liczby laureatów systemu olimpiad przedmiotowych (np. do ok. 3% młodzieży w rocznikach kończących szkoły średnie) oraz przez szkoły wyższe na zasadzie konkursowych egzaminów wstępnych (np. dla ok. 7% młodzieży odpowiedniego rocznika; zniesienie egzaminów wstępnych spowodowało znaczny spadek jakości studentów).
Łącznie 10% studentów wykorzystujących bony edukacyjne wystarczy, aby zapewnić możliwość studiów tym naprawdę najzdolniejszym. Pozostała część młodzieży może płacić, a tzw. uczelnie prywatne mogą się domagać, aby uzyskać limity przyznawania bonów edukacyjnych takie same, jak tzw. uczelnie państwowe (bo wszystkie uczelnie będą wtedy musiały zmienić swój status, stać się uczelniami publicznymi).
Z wyrazami szacunku,
Andrzej P. Wierzbicki
prof. dr hab. inż. Andrzej P. Wierzbicki
Zakład Zaawansowanych Technik Informacyjnych