Mazurzy zamieszkujący puszcze nadnarwiańskie (Zieloną i Białą) przezywani byli Kurpiami od chodaków łyczanych, kierpców. Sami się puszczakami zwali i głównie przemysłem leśnym, szczególnie zaś bartniczym żywili. Jako poddani wyłącznie królewscy i biskupi zachowali wiecej niezawisłości, daniny składali w miodzie i skórkach kunich, później na pieniądze obliczanych. Znakomici strzelcy, nieproszonym gościom, np. Szwedom dawali się we znaki. Odosobnione życie wycisnęło na nich osobliwsze piętno. (Aleksander Brückner)
Piętno to widać nadal w dzisiejszej kulturze mieszkańców powiatu ostrołęckiego, w którego granicach leżą Kurpie. Bo choć nie ma już smolarzy, rudników, a i utrzymujących się tylko z rybołówstwa i pszczelarstwa nie ma wielu, to przecież nadal jest tu silna tradycja rękodzielnicza, z której Kurpie słyną na całą Polskę. To nie tylko piękne kurpiowskie wycinanki „leluje” (kogutki pod drzewem), ale i znane w świecie palmy wielkanocne, wysokie do 5 metrów. W konkursie na największą i najpiękniejszą palmę wielkanocną, jaki odbywa się w każdą Niedzielę Palmową w Łysym biorą udział całe rodziny i szkoły.
Z kolei w ostatnią niedzielę sierpnia w Zawodziu koło Myszyńca podtrzymywana jest tradycja zakończenia miodobrania. W Myszyńcu można też podziwiać w Boże Ciało bogactwo strojów ludowych, a na najciekawszy jarmark warto się udać w pierwszą niedzielę września do Kadzidła – największej wsi na Kurpiach, jednego z najbardziej znanych ośrodków sztuki ludowej. Może to być też dobra okazja do posłuchania gwary kurpiowskiej i poznania scańśliwych Kurpsiów pijących jałowcowe psiwo, które - jak ziedomo - smakuje wziancej niż niód.
Od pszczół do fabryk
Intensywniejsze osadnictwo na Kurpiach zaczęło się w XVII w. Pierwszych osadników było niewielu, ok. tysiąca, ale szybko ich przybywało wskutek coraz cięższej pańszczyzny na okolicznych terenach. W początkach wieku XIX Kurpie zamieszkiwało ok. 26 tysięcy osadników oraz zbiegłych chłopów pańszczyźnianych, którzy stworzyli tutaj odrębną grupę etniczną charakteryzującą się własną kulturą, zwłaszcza drewnianym budownictwem, oryginalną sztuką oraz odmienną formą gospodarowania. Wynikała ona z warunków geograficznych: gleby były nieurodzajne, piaszczyste, w znaczniej części porosłe lasami. Toteż przez wieki na Kurpiach ludzie żyli głównie z lasu, pszczelarstwa (najlepsze miody), niekiedy zajmowali się hodowlą. Nie było to życie dostatnie, skoro w początkach XX wieku właśnie stąd była największa migracja za chlebem. Jak opowiada starosta ostrołęcki, Stanisław Kubeł – w USA nie ma miasta, gdzie nie spotkałoby się jeszcze dzisiaj Kurpia.
Po wojnie, aby zmniejszyć, zlikwidować bezrobocie na tym terenie, w Ostrołęce wybudowano elektrociepłownię oraz fabrykę papieru wraz z celulozownią („Intercell”). Niestety, oba zakłady – choć dały ludziom pracę – stały się jednocześnie uciążliwe dla środowiska. Dziś zostały zmodernizowane, ale i „odchudzone” z pracowników, poupadały też mniejsze zakłady w Ostrołęce, które zatrudniały mieszkańców okolicznych wsi. Ludzie znów nie mają pracy – bezrobocie sięga 20% i wracają na wieś. Biedną i ...z problemami ekologicznymi. Dziś bowiem największą biedą nie są owe duże zakłady przemysłowe, zarówno istniejące jak i powstające, ale wieś, uboga w wodociągi, dobrą wodę, pozbawioną prawie kanalizacji, z trudem radzącą sobie z odpadami.
Kurpiowska wieś
Kurpiowszczyzna to królestwo nie tyle lasów (zajmują ok. 30% powierzchni), co łąk i pól – dla których każdy deszcz jest na wagę złota. Powiedzenie, ze Kurp cieszy się, jeśli leje cały tydzień wynika z ciągle obniżającego się poziomu wód gruntowych na tym piaszczystym terenie. Łąki, zajmujące ok. 50% użytków rolnych (których jest 63%) są podstawą gospodarki hodowlanej, a ta z kolei – kłopotów gmin związanych z dużymi fermami zwierząt. Nie są one małe: na 84 tysiące mieszkańców powiatu ostrołęckiego „przypada” 60 tysięcy krów! Z jednej strony należy się więc cieszyć, że region uznano za „zagłębie mleczarskie”, ale z drugiej – trzeba zminimalizować szkody, jakie czynią tak duże hodowle. Same gminy nie uporają się z takim zadaniem, toteż rejony o najwyższej koncentracji bydła objęto programem „Ochrona środowiska na terenach wiejskich”, realizowanym ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, co w praktyce oznacza budowę zbiorników na gnojowicę.
Wszystkie gminy ostrołęckiego mają też problemy z wodą: jedynie jedna kurpiowska gmina: Łyse jest zwodociągowana w 95%, w Myszyńcu wodę z wodociągu ma co 10 gospodarstwo. O kanalizacji lepiej nie mówić – w Łysym może będzie za 2-3 lata. Na razie władze gminy są na etapie prac projektowych: w Łysym projektuje się gminną oczyszczalnię ścieków oraz zbiera informacje o najlepszych technologiach oczyszczalni przydomowych. Do nowej oczyszczalni przymierza się także Myszyniec.
Kłopoty mają też wszystkie prawie gminy z wysypiskami śmieci – takie nowoczesne ma jedynie Myszyniec. W Lipnikach, gdzie miało powstać następne, miejscowa ludność zaprotestowała przeciw tej lokalizacji. Jak skończą się konsultacje i mediacje w tej sprawie – nie wiadomo. W gminach nie prowadzi się też selektywnej zbiórki odpadów, choć władze gminy Łyse przymierzają się do tego przedsięwzięcia razem z firmą niemiecką. Stosunkowo najmniej jest problemów z zanieczyszczeniem powietrza – brak większych zakładów przemysłowych na tym terenie oraz tradycja opalania gospodarstw domowych drewnem to gwarancja, że na Zielonych Kurpiach można oddychać czystym powietrzem.
Atuty tradycji
Mizerię infrastruktury, dotyczącą także komunikacji i łączności równoważy tradycja, którą władze i mieszkańcy Kurpiów próbują wygrywać swój rozwój. Dzięki hodowli bydła przyciągnęli na swój teren firmę Hochland, która w Baranowie buduje najnowocześniejszą w Europie mleczarnię. I prawdopodobnie będzie skupować mleko z całej kurpiowszczyzny, co zapewni hodowcom stałe dochody. Inną, także bardzo nowoczesną i ciągle rozwijającą się firmą jest zakład przetwórstwa mięsnego JBB w Łysym, zatrudniający dziś już ok. 300 osób. Obie te inwestycje wyposażone są we wszystkie urządzenia chroniące środowisko: lokalne oczyszczalnie ścieków, ekologiczne kotłownie .
Ale jest jeszcze jedna gałąź gospodarki kurpiowskiej powoli rozwijająca się i bazująca bezpośrednio na tradycji kulturalnej tego regionu: agroturystyka i produkcja wyrobów sztuki ludowej. Gospodarstw agroturystycznych jest jeszcze bardzo mało, ale ci, którzy je utworzyli zaczynają już mieć sukcesy finansowe, co zachęca innych do prowadzenia takiej działalności. Z kolei produkcja wyrobów sztuki ludowej połączona z kultywowaniem tradycji obrzędów i świat może być mocnym atutem Kurpiowszczyzny – na dobrą sprawę mało poznanej, a bardzo atrakcyjnej dla zurbanizowanych rejonów Polski. Wystarczy tylko pokazać, że oto w środku kraju jest takie miejsce, gdzie zachowała się historia.
Anna Leszkowska
11.05.2001