banner

Z dr. hab. Władysławem Duczką, archeologiem i profesorem
Akademii Humanistycznej w Pułtusku rozmawia Justyna Hofman - Wiśniewska


 duczko- Niewolnictwo to bardzo nieprzyjemna forma zależności człowieka od człowieka...

 

Zdecydowanie nieprzyjemna. I bardzo stara. Instytucja niewolnictwa istniała wśród ludzi od najdawniejszych czasów i jak wiemy - istnieje, już nieoficjalnie i tylko gdzieniegdzie - do dzisiaj. Człowiek człowiekowi był zawsze wilkiem, ale nie tylko: był także towarem.

Takim towarem zaczęto handlować, gdy tylko ludzie zaczęli się organizować w coś bardziej skomplikowanego niż mała grupa plemienna. We wszystkich cywilizacjach byli niewolnicy i rzadko kiedy uważano, że było to nienaturalne.


- A jak zostawano niewolnikiem?


Jesteś człowiekiem wolnym, dopóki znajdujesz się w kontekście rodziny, rodu, wspólnoty. Jeżeli nagle pojawią się jacyś ludzie i rozbijają ten kontekst, zmienia się wszystko, przekształcasz się w towar. Jesteś sam, stajesz się towarem na tej samej zasadzie, co koza czy litr miodu. Różnica była tylko w cenie. Tak to funkcjonowało.


- W językach zachodnioeuropejskich, a nawet i innych, na przykład w arabskim, Słowianin i niewolnik to synonimy...

Zgadza się.. Mamy tutaj przypadek nadania nazwy etnicznej ludziom, którzy w ten czy inny sposób stracili wolność i zostali sprzedani.


- To znaczy, że Słowianie byli niewolnikami?

Tylko niektórzy z nich, nawet wielu, ale oczywiście nie wszyscy. Poza tym nie każdy niewolnik był pochodzenia słowiańskiego.

- Może zacznijmy ustalać czas i okoliczności, w jakich doszło do stworzenia tego synonimu?

W takim razie zacznijmy od momentu, w którym Słowianie pojawiają się w historii pisanej pod własną nazwą. Stało to się w początkach VI wieku, kiedy rzymscy pisarze pierwszy raz przedstawili działalność ludzi zwanych sclavenami. Pojawili się oni jako lud rozliczny, barbarzyński i niebezpieczny, ekspandujący w stronę Imperium Rzymskiego w okolicach dolnego Dunaju - rzeki wzdłuż której szedł limes, czyli granica cesarstwa.

- Przecież zwykle się uważa, że wcześni Słowianie nie byli ludem wojowników...

To byli przede wszystkim rolnicy i hodowcy. Co nie znaczy, że nie było wśród nich grup zajmujących się żołnierką. Już pierwsze relacje mówią o ich wojowniczości, regularnych napadach rozbójniczych, a nawet wspólnie z Germanami prowadzonych wojnach.

- To znaczy, że powinno się Słowian widzieć nie jako bierną masę zahukanych chłopów, a raczej ostrych najeźdźców i dzielnych wojowników?

Jak najbardziej. Co dobrze jest widoczne, kiedy zabrali się za podboje. Ekspansję zaczęli na dolnym Dunaju, próbując złamać limes, co udało się im w niektórych miejscach. Stali się coraz liczniejsi, silniejsi i już w latach 550/51 pojawiają się pod murami stolicy cesarstwa, Konstantynopola. Miasta nie zdobywają, bo było to niemożliwe, ale pokonują wojsko bizantyjskie i po złupieniu Tracji wracają za Dunaj.


- Nieźle jak na rolników! I co było dalej?

Sprawy nabrały innych wymiarów w związku z pojawieniem się koczowniczych Awarów, następców straszliwych Hunów. Początkowo osiedlili się oni nad dolnym Dunajem, gdzie podporządkowali sobie tutejsze plemiona słowiańskie, ale długo tam nie zostali. Przenieśli się do Kotliny Karpackiej, którą ludy germańskie opuściły. I wtedy zaczyna się symbioza awarsko-słowiańska. Awarzy tworzą swoje państwo z centrum tam, gdzie dzisiaj są Węgry i rozpoczynają najazdy na Cesarstwo, wymuszając na nim trybuty, zwykle w postaci wielkich ilości złota. W tych najazdach biorą udział Słowianie, rzadko kiedy z własnej woli, najczęściej zmuszani przez koczowników mających nad nimi władzę.

- Czyli sprawy dla Słowian szły ku gorszemu?

Nie całkiem. Władza awarska była oczywiście ciężka, bo oprócz zabierania mężczyzn na wojnę, zabierali im żony i córki, z którymi mieli dzieci, co raczej było niedobrze przyjmowane przez społeczności słowiańskie. Natomiast najazdy na cesarstwo miały tę pozytywną stronę, że otwierały przed Słowianami nowe tereny do kolonizacji. W krótkim czasie Słowianie zasiedlili Bałkany aż do Adriatyku i całą Grecję. Bizantyjczycy nie mogli odbić tych terenów, bo sklavianie (tak nazywali te terytoria), były liczne i umiejętnie bronione.

- I tak zaczęła się slawizacja Europy.

Taki był początek tego zadziwiającego procesu, w trakcie którego duże części kontynentu europejskiego stały się słowiańskie. Odbywało się to brutalnie, tak jak zwykle. Kronikarz cesarza Justyniana Wielkiego, Prokopiusz z Cezarei, opisuje jak barbarzyńcy, czyli Słowianie, zdobywają miasto: „Mężczyzn w liczbie do 25 tysięcy zaraz wszystkich wymordowali, zrabowali wszystko, a dzieci i kobiety zagarnęli do niewoli". Żadna sielanka. A zachowanie było charakterystyczne dla wszystkich ludów, bo tak się zdobywało środki i miejsce do życia. Możemy dać przykład z XII-wiecznej Szkocji, której król często organizował najazdy na Anglię. W trakcie jednego, najwyraźniej typowego, najazdu: „... wszystkich mężczyzn zabito, dziewczęta i wdowy, nagie i spętane, zapędzono gromadnie do Szkocji, aby uczynić z nich niewolnice".

- Rzeczywiście trudno to nazwać sielanką. Ale co było takiego dziwnego w procesie slawizowania Europy?

Wielka liczba Słowian. Było ich zdecydowanie za dużo! Żeby zaludnić taki kawał Europy, trzeba było spowodować niesłychaną eksplozję demograficzną, czyli nie tylko cechować się wyjątkową płodnością, ale również mieć wyjątkowo dobre warunki do przeżycia nowonarodzonych. Trudno to sobie wyobrazić. Ostatnio niektórzy uczeni uważają, że sposób życia Słowian i ich egalitarne społeczeństwa stały się atrakcyjne dla innych ludów, które po prostu przyłączyły się do nich i z nimi zostały.. . Słowian było na tyle dużo, że mogli zaludnić Europę od Łaby na zachodzie po Wołgę na wschodzie, i od Bałtyku na północy do Adriatyku na południu.

- Jak żyli ci Słowianie - luźnymi grupami i plemionami?

Niektórzy właśnie tak i to długo, inni trochę krócej. Bo w pewnym momencie niektórzy zaczęli się organizować. Jedna z takich organizacji powstała wśród Słowian będących pod władzą Awarów. Zaczęło się to w roku 626, kiedy Awarowie razem ze Słowianami zorganizowali wyprawę na Konstantynopol, która skończyła się wielką klęską. To zachęciło Słowian do buntu. Udanego, bo okazało się że pewien kupiec frankijski o imieniu Samon, który pojawił się wśród nich, miał talenty wojskowe. Pod wodzą tego zdolnego kupca Słowianie pokonali Awarów, jego obwołali królem, dając mu na żony 12 kobiet, z którymi miał 22 synów i 15 córek. Państwo Samona obejmowało głównie Kotlinę Czeską i bardzo energicznie broniło się przed najazdami Franków. Istniało tak długo, jak długo Samon żył, po jego śmierci w końcu lat 50. VII w. się rozsypało.


- Jak wiemy, na tym mógł państwie się nie skończyło.

Powstały inne, na terenie obecnej Słowenii i Dalmacji, w VIII wieku tworzą się organizacje państwowe wśród Słowian połabskich, na przykład u Serbów i Obodrytów. Tam, gdzie wcześniej istniało państwo Samona, w Czechach i na Morawach, są małe księstwa plemienne, ale jedno z nich w ciągu IX w. tworzy silne państwo - Wielką Morawę, które miało duży wpływ na rozwój kultury w państwie bułgarskim i ruskim. Rzesza morawska upada na początku X w. na skutek najazdu Madziarów, naszych bratanków Węgrów, którzy osadzają się w Panonii, tam gdzie przedtem siedzieli Awarowie, pod koniec VIII w. zniszczeni przez Karola Wielkiego. Jednym ze skutków uderzenia Węgrów było powstanie księstwa czeskiego, które wtedy rozpoczyna swoją karierę historyczną.

- No i nie zapominajmy o Polsce!

Nie zapomnimy, ale teraz musimy pomówić o Arabach.

- Dlaczego? Co wspólnego mają Arabowie ze Słowianami?

Więcej niż się zwykle myśli.. W połowie VIII wieku są dwa centra władzy arabskiej: jeden to kalifat Abbasydów na terenie obecnego Iraku ze stolicą w Bagdadzie, drugi to kordobański emirat Omaijadów w Hiszpanii. Ci ostatni zostali przepędzeni przez Abbasydów, którzy okazali się być nie tylko dzielnymi wojownikami, ale jednocześnie entuzjastycznymi konsumentami. To wśród nich wytworzyła się silna klasa średnia o ogromnym zapotrzebowaniu na towary, zwłaszcza luksusowe. Te potrzeby były wystarczająco silne, by zapoczątkować nową epokę handlu w Europie.

- I w tym handlu uczestniczyli Słowianie..

Uczestniczyli. Tylko, żeby to uczestnictwo zrozumieć, musimy wrócić do Pani pytania na początku: dlaczego Słowianin i niewolnik to synonim. Teraz dopiero możemy na nie odpowiedzieć. Wzrost zapotrzebowania na różnego rodzaju towary w państwach arabskich wywołał prawdziwą hossę w Europie. Wśród towarów, jakich Arabowie potrzebowali były wysokiej klasy futra zwierzęce, miecze typu frankijskiego, jeszcze parę innych rzeczy. Ale głównym towarem, którego cena ciągle rosła i którego rynki w Bagdadzie i Kordobie przyjmowały każdą ilość, byli ludzie, niewolnicy. Za czasów rzymskich niewolnikami handlowano na wielką skalę. Handlarze ludźmi, zwani mango, kupowali ich i w Afryce, i w Europie barbarzyńskiej. Po upadku Rzymu germańska Europa zachodnia załatwiała swoje potrzeby siły roboczej przez najazdy, w czasie których porywano ludzi do niewoli. Nagły wzrost potrzeb rynków arabskich puścił znowu w ruch handlarzy typu rzymskich mango. Zyski z handlu niewolnikami były tak wysokie, że kto tylko mógł, ten natychmiast zaczynał łowić ludzi i ich sprzedawać. Szwedzi, a zwłaszcza ich odłam wschodni, Rusowie, zdobyli prawie monopol na dostarczanie niewolników do Bagdadu. Na Zachodzie handlem zajęli się wszyscy - i Frankowie, i Niemcy, i Węgrzy, i Czesi, a nawet Obodryci. Nie zapominając w tej wyliczance o Włochach, zwłaszcza tych z Wenecji, którzy ładowali żywy towar na statki i dostarczali go na Bliski Wschód i do Bizancjum.


- Przerażający obraz.

Niestety prawdziwy. A najgorzej na tej hossie wyszli Słowianie. Bo to oni stanowili największą część tej masy niewolników, która szła na wschód i zachód.

- Dlaczego właśnie Słowianie?

Było ich bardzo dużo, zajmowali się głównie rolnictwem, stanowili łatwy łup. Nie byli jedynym ludem, który brano w niewolę, Źródła pisane dostarczają nam informacji o różnych ludach, prawie wszystkich Europejczykach, ale również Turkach, którymi handlowano. Jednak Słowianie stanowili największą liczbę. Dlatego już w VIII wieku zamiast starożytnego, łacińskiego serwus, funkcjonować zaczyna inne określenie niewolnika - sclavus, czyli Słowianin. Nazwa przyjęła się i jest w użyciu do dziś, jako esclave w językach romańskich, slave w germańskich, i jako saqaliba w arabskim.

- Naprawdę było ich tak wielu?

Jeden arabski pisarz wspomina, że w Bagdadzie widział na ulicach „słowiańską szarańczę", czyli masę niewolników...Wszystkie źródła arabskie podkreślają słowiańskie pochodzenie ludzi dostarczanych im przez handlarzy - na wschodzie Rusów, którzy najczęściej dowozili swój towar łodziami do Bułgarii nadwołżańskiej, albo do stilu Chazarów, i tam sprzedawali. Były to przede wszystkim kobiety i chłopcy używani do służby w domach. Do służby wojskowej Abbasydzi używali niewolników pochodzenia tureckiego. Arabowie w Hiszpanii mieli inne preferencje: tam był duży zbyt na rzezańców, czyli eunuchów. We Francji, w Verdun był wielki targ niewolników i tam dokonywano operacji pozbawiania męskości dostarczonych mężczyzn. Sprzedawano do Kordoby również nie trzebionych młodych mężczyzn nadających się do służby wojskowej, gdzie tworzyli podstawę armii.

- Z tego co Pan mówi wynika, że handel niewolnikami był jednym z ważniejszych elementów gospodarki kontynentu europejskiego...

Był motorem rozwoju. Miał podstawowe znaczenie dla bogacenia się krajów zachodnich. Skandynawowie, zwłaszcza Szwedzi, też czerpali z niego wielkie zyski, ale największy pożytek mieli z niego Arabowie, których kalifaty przeżywały wielki rozkwit. Ich handel niewolnikami był świetnie zorganizowany, odgrywali w nim czołową rolę Żydzi, z którymi Arabowie byli w symbiozie, wykorzystując ich wiedzę, kontakty i umiejętności. Żydzi byli wezyrami, ministrami, dyplomatami, organizatorami handlu międzynarodowego. To dzięki jednemu z nich wiemy cokolwiek o funkcjonowaniu wczesnego państwa Mieszka I..


- Chodzi o raport Ibrahima..

Ibrahima ibn Jakuba, czyli Abrahama syna Jakuba, dyplomaty i kupca, hiszpańskiego Żyda z kalifatu kordobańskiego. W latach 965 - 966 odbył on podróż do krajów słowiańskich i do Saksonii - według ostatnich badań miał dostarczyć do Magdeburga cesarzowi Ottonowi I relikwie jakichś świętych. Z tej podróży Ibrahim sporządził raport. Wynika z niego, że odwiedził on najdalej na północnym zachodzie żyjących Słowian, Obodrytów, którzy mieli dobrze zorganizowane państwo i handlowali niewolnikami. Był w Pradze, głównym mieście dynastii książęcej Przemyślidów - pisze o nim, że można tu kupić wszystko, a zwłaszcza niewolników. Wiemy, że czeski książę Bolesław II, brat żony Mieszka I, Dobrawy, zajmował się handlem ludźmi, a św. Wojciech oskarżał go, że sprzedaje chrześcijan.

- Ibrahim u Mieszka nie był.

Na to wygląda. Ale w Magdeburgu u Sasów dowiedział się, że jest to kraj rozległy i obfitujący w żywność, miód i pola uprawne. I że Mieszko ma rozliczną i świetna drużynę.. .

- Dlaczego Ibrahim nie przyjechał do jego państwa?

To jest ważne pytanie. Przecież ani z Pragi, ani tym bardziej z Magdeburga, nie było daleko za Odrę. Gdyby chciał przyjechać - nie byłoby problemu.

- Nie miał po co?

Otóż to. Nie było tam targów, bo nie przechodził tamtędy żaden ważny szlak handlowy. Ibrahim podziwia siłę Mieszka, ale nie wie o niczym, co by go interesowało. Dziwne, prawda? Państwo jest silne, ekspandujące na zachód, Sasi je traktują serio, a dyplomata z kalifatu Kordoby nawet się nie pofatyguje? Czyżby dowiedział się o kraju Mieszko (tak państwo tego Piasta jest nazywane) dopiero w Magdeburgu? Tu stykamy się z problemem, z którym historiografia polska boryka się już od dawna - jak powstało państwo Piastów? Bo źródła pisane nic nie mówią o tym, co było przed rokiem 963. Kiedy się państwo objawia, to od razu jest silne i dobrze zorganizowane. Jak ono powstało między Notecią a Wartą, dlaczego w ogóle zostało stworzone właśnie na tych terenach, a nie w obecnej Małopolsce, przez którą przechodził interkontynentalny szlak handlowy, gdzie Kraków był ważnym ośrodkiem? Jak można gdzieś na uboczu zbudować silną organizację, własne piastowskie księstwo? Wydawało się, że nie było ku temu podstaw demograficznych, nie było też ekonomicznych. Nie było żadnych racjonalnych przesłanek, by tam powstało państwo. A powstało. Tylko dokoła tego faktu rodzą się pytania. Dlaczego Piastowie wybrali słabo zaludnioną ziemię gnieźnieńską? Skąd mieli środki na stworzenie państwa? Taka jest nasza zagadka.


- Na szczęście mamy archeologię, aby ją rozwiązała!

Oczywiście! Dużo już zrobiono, zwłaszcza przez naszych kolegów z Poznania. Dzięki ich wieloletnim badaniom zaczynają się przed nami pojawiać istotne szczegóły wydarzeń, które doprowadziły do utworzenia państwa Mieszka. To co jest najlepiej widoczne, to nagłe pojawienie się pod sam koniec IX wieku na Wysoczyźnie Gnieźnieńskiej i jej najbliższych okolicach, elity siedzącej w gródkach z charakterystyczną, eklektyczną kulturą pochodzącą ze strefy południowej, głównie bazującej na tradycji wielkomorawskiej i wpływach karolińsko-ottońskich, oraz z północy, ze strefy nadbałtyckiej. Kultura ta nie ma żadnych nawiązań do tej istniejącej tu poprzednio, natomiast stanowi podstawę tej, która tu będzie istniała w przyszłości. Z ziemi gnieźnieńskiej w latach 30-40. X w. organizuje się najazdy na ziemie okoliczne, połączone z paleniem tamtejszych grodów i na ich miejscu budowaniu mniejszych, o zupełnie innej funkcji - to Piastowie zawłaszczają i przyłączają ziemię lubuską, Pałuki, Kujawy. Ziemię chełmską i sieradzko-łęczycką. Jednocześnie rozpoczyna się budowanie dużych grodów w ziemi gnieźnieńskiej, przy których powstaje sieć osadnictwa. Według jednej z interpretacji, Piastowie po dokonaniu zniszczeń, część ludności przenieśli na swoje tereny. Tak obecnie są widziane początki państwa piastowskiego.

- Ludzie, którzy zostali przeniesieni, byli niewolnikami?

Prawdopodobnie. W każdym razie należy w nich widzieć tę część ludności, która była zależna bezpośrednio od Piastów i dla których wykonywała różne prace.

- Już profesorowie Aleksander Gieysztor i Henryk Samsonowicz uważali, że Piastowie musieli porywać i sprzedawać ludzi.

Na pewno wiedzieli jak się to robi. A czy to robili na dużą skalę? Raczej nie, bo jak mi się wydaje, wtedy prawdziwi handlarze niewolników pojawiliby się w Gnieźnie, czy Poznaniu , a o tym byśmy się dowiedzieli. Jeżeli w 965 roku Ibrahim ibn Jakub nie odwiedza kraju Mieszko, to wskazywało by to, że targu niewolników, takiego jak w Pradze, tam nie było.

- Nie ma więc problemu - nasi wspaniali Piastowie nie byli handlarzami niewolników!

Nie byli zawodowymi handlarzami, ale ludzi porywali dla siebie i kiedy im pasowało, sprzedawali. Gdyby tego nie robili, byliby kosmitami, a możemy być pewni, że nimi nie byli.

- Jeżeli nie byli kosmitami to kim byli wcześni Piastowie?

Byli zdolnymi władcami, zręcznie i pewnie poruszający się w zawiłościach ówczesnego świata. A kim konkretnie byli, może badania DNA dadzą nam pewniejszą odpowiedź.

- Dziękuję za rozmowę.



oem software