Krzemionki Opatowskie nie są własnością samorządu, lecz unikatowym zabytkiem archeologicznym w skali światowej. Najwyższy czas, by decydenci sobie ten fakt uświadomili, ale...
By to było możliwe, musieliby mieć odpowiednią wiedzę, której nie mają. Od kilku lat sprawa z Krzemionkami wygląda tak, jakby ktoś wpadł na pomysł skomercjalizowania ... Wawelu - mówi prof. Jacek Lech z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie.
Zupełnie inaczej wyglądają z perspektywy zwiedzających i z perspektywy specjalistów. Z tamtej strony panuje powszechny zachwyt, specjaliści zaś walczą o to, by Krzemionki Opatowskie przetrwały jako skarb dziedzictwa narodowego. I, jak na razie, walkę tę przegrywają niemal na każdym froncie. W grudniu 2010 r.odbyła się w Warszawie konferencja naukowa „Zachowa Pan Konserwator czujność i baczenie..." - właśnie bowiem mijała 90. rocznica powołania Państwowego Grona Konserwatorów Zabytków Przedhistorycznych. Obchody stały się okazją do poruszenia spraw ważnych i podjęcia po raz kolejny przez archeologów sprawy Krzemionek Opatowskich.
Kopalnie krzemienia to jedna z kategorii stanowisk archeologicznych występujących w wielu krajach europejskich i będących przedmiotem ochrony konserwatorskiej. W Europie ich profesjonalne badania rozpoczęły się przed ponad 140 laty, wraz z przecięciem wysoczyzny Petit Spiennes w Belgii, w 1867 r., przez wykop kolejowy. Profil wykopu odsłonił głębokie szyby neolitycznej kopalni krzemienia i podziemne wyrobiska. Publikacja odkrycia ukazała się w Mons w 1868 r., dając początek archeologii prehistorycznego górnictwa krzemienia z jej problemami poznawczymi, metodami badań i konserwatorskimi.
W Polsce badania prehistorycznego górnictwa krzemienia rozpoczął w 1919 r. prehistoryk Stefan Krukowski, współtwórca Państwowego Grona Konserwatorów Zabytków Przedhistorycznych. W lipcu 1922 r. Jan Samsonowicz, geolog z Państwowego Instytutu Geologicznego, odkrył we wsi Krzemionki, w powiecie Opatów, wyjątkowo dobrze zachowane prehistoryczne pole górnicze. Krzemionki Opatowskie, pod tą nazwą stanowisko to weszło do literatury przedmiotu, są obiektem wyjątkowym w skali Europy i świata. W Europie mogą być porównywane tylko z kopalnią Grimes Graves we wschodniej Anglii. Z punktu widzenia stanu zachowania przewyższają inne znane obiekty - Cissbury i Harrow Hill w południowej Anglii oraz wspomniane na wstępie Spiennes w Belgii.
Podkreślić należy, że dzięki Państwowemu Gronu Konserwatorów Zabytków Przedhistorycznych oraz Państwowemu Muzeum Archeologicznemu II Rzeczpospolita należała do pierwszych krajów w Europie, które otoczyły opieką konserwatorską prehistoryczne pola górnicze oraz utworzyły rezerwaty archeologiczne obejmujące kilka kopalń krzemienia, w Polsce m.in. w Krzemionkach, Borowni i Koryciźnie. Dawnym osiągnięciom konserwatorskim na tym polu nie towarzyszą, niestety, osiągnięcia współczesne - przypomniał prof. Jacek Lech.
Dlaczego tak wyjątkowe?
To jeden z najcenniejszych zabytków prehistorycznego górnictwa krzemienia w archeologii światowej. Zdawałoby się więc, że będą one w Polsce chronione i otaczane opieką specjalistów jak Wawel (takich zamków jest jednak na świecie, i w samej Europie, wiele) czy Katedra Gnieźnieńska (takich katedr też jest wiele). Krzemionki, natomiast, to jeden z niewielu takich zabytków w Europie. Są unikalne. W 1993 powstała idea ustanowienia pomników historii i znalazły się wśród nich trzy zabytki archeologiczne: Krzemionki Opatowskie, Biskupin i Ostrów Lednicki. Istnieje komórka, która się tymi zabytkami zajmuje. I mimo to dopuszczono do stanu, który jest dzisiaj. Specjaliści mogą dać świadectwo, natomiast o strukturach, zarządzaniu i finansowaniu Krzemionek decyduje władza państwowa. Tu: samorządowa.
Krzemionki Opatowskie należą wraz z Grimes Graves we wschodniej Anglii do dwóch najbardziej spektakularnych i najlepiej zachowanych pól górniczych pozostałych po prehistorycznej eksploatacji krzemienia w Europie - mówi prof. Lech.
- Jednocześnie są najwybitniejszym zabytkiem prehistorycznego dziedzictwa kulturowego w całej Europie Środkowej. W stosunku do wszystkich pozostałych prehistorycznych kopalń krzemienia w Europie, Krzemionki Opatowskie mają największy i słabo dotąd wykorzystany potencjał poznawczy. Zachowały się w nich znakomicie archeologiczne struktury przypowierzchniowe, w których „zakodowane" zostały zróżnicowane zachowania neolitycznych górników i krzemieniarzy, związane z eksploatacją i obróbką krzemienia oraz ich pobytem na terenie stanowiska.
Szyby służące dotarciu do krzemienia nie są tu tak głębokie jak najgłębsze szyby znane ze Spiennes, Rijckholt-St. Geertruid lub Grimes Graves, ale nigdzie na świecie nie znamy przykładów tak rozległych podziemnych komór poeksploatacyjnych, jak w przypadku polskiej kopalni, świadczących o najbardziej rozwiniętej technice górniczej i wielu przejawów zaawansowanej organizacji pracy z młodszej epoki kamienia, zapisanych w zabytkowych strukturach archeologicznych, podlegających ochronie. Mało tego: na powierzchni zachował się charakterystyczny krajobraz neolityczny. Jest widoczne przekształcenie krajobrazu przez człowieka epoki kamienia. Takich zabytków w Europie jest zaledwie kilka.
Trochę historii
Odkryte zostały w roku 1922 przez geologów, Jana Samsonowicza i Stefana Krukowskiego. Szybko doceniono rangę odkrycia i utworzono tam rezerwat archeologiczny (wykupując rolniczo marną ziemię od mieszkających tam chłopów). W tym czasie Krzemionki znalazły się w gestii Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie.
Tak było do roku 1950, gdy muzeum zrzekło się tej opieki, gdyż stanęło przed wyzwaniem podjęcia wielkich badań dotyczących początków państwa Polskiego. Bezpośrednią opiekę nad Krzemionkami przejęło Ministerstwo Kultury i Sztuki.
Z ramienia ministerstwa pieczę nad zabytkami sprawował osobiście inż. arch. Tadeusz Roman Żurowski. Wprowadził bardzo nowoczesne w latach 50. sposoby zabezpieczenia kopalnianych szybów. Istnieją one do dziś i chociaż specjaliści coraz bardziej narzekają, że obecnych standardów zabezpieczenia nie spełniają, wtedy były one nowoczesne i na poziomie europejskim. Ta sytuacja trwała do roku 1968, gdy ministerstwo uznało, że Krzemionki powinny wrócić pod opiekę PMA.
Krzemionki Opatowskie były już wtedy dobrze zagospodarowanym, dużym, bo ponad 400-hektarowym rezerwatem archeologicznym. Wybudowano tam pawilon wystawowy oraz budynek administracyjny, stojące do dziś.
Dyrektorem PMA był wówczas prof. Zdzisław Rajewski (zm. w 1974 r.). Powstała wtedy bardzo kontrowersyjna koncepcja, by zarząd nad Krzemionkami przekazać... miejscowemu Muzeum w Ostrowcu Świętokrzyskim. Zajmowało się ono historią ruchu robotniczego. Do tego pomysłu dał się przekonać dyrektor PMA, prof. Krzysztof Dąbrowski.
I właściwie od tego momentu historia Krzemionek Opatowskich stanęła na równi pochyłej, co wyraźnie widać z perspektywy dzisiejszej, ale nie ówczesnej.
Dyrektorem muzeum ostrowieckiego był młody, prężny i ambitny historyk sztuki, który w przejęciu ich widział szansę dla zbudowania nowego profilu muzeum. W Ostrowcu nie było archeologa, więc opiekę merytoryczną nad Krzemionkami nadal sprawowało PMA. Oczywiście, nikt wtedy nie spodziewał się, że dojdzie do sytuacji obecnej. Nikt nie był w stanie przewidzieć transformacji ustrojowej i jej konsekwencji m.in. stanu, w jakim znalazły się Krzemionki.
To był rok 1978 - 79. Muzeum w Ostrowcu od początku traktowało Krzemionki jak przysłowiową złotą kurę znoszącą złote jajka. Byłem na początku tworzenia tras podziemnych. Koncepcję przywiozłem z Holandii, gdzie w bardzo nowatorski sposób, pierwszy raz, wprowadzano - żeby badać podziemne struktury górnicze neolitycznych kopalń krzemienia - sztuczny tunel, który je przecina i daje dostęp do korytarzy.
Ten pomysł mgr Jerzy Tomasz Bąbel, archeolog z PMA, zaadaptował do Krzemionek i w 1979 r. rozpoczęliśmy z muzeum ostrowieckim wspólny program badań przygotowawczych do budowany takiego tunelu - przypomina prof. Lech.
- Dyrektor Muzeum w Ostrowcu, żeby ten projekt zrealizować, żeby pokazać podziemia kopalni w postaci tunelu, był zainteresowany, żeby to zrobić możliwie najszybciej. Tymczasem badania archeologiczne z tym związane wymagają czasu, odpowiedniej uwagi, dokumentacji. Z tego, co mi wiadomo - już wtedy w tym nie uczestniczyłem - na tym tle powstawały pewne napięcia. Niemniej PMA było w tych czasach na tyle jeszcze strukturą ważną, że generalnie zadania archeologiczne zrealizowano w sposób poprawny.
Reforma samorządowa w 1999 r.spowodowała przejście Muzeum w Ostrowcu z województwa do powiatu.
Stan obecny
W 2001 r. ówczesny premier, Leszek Miller, zlikwidował urząd Generalnego Konserwatora Zabytków. Nie stanowisko, lecz urząd. Stanowisko jest i piastują je ludzie z rozdania politycznego, nie mający z konserwatorstwem zabytków ani też z ochroną zabytków nic do czynienia. Od tego czasu nie ma w ministerstwie kultury specjalistów, którzy by się zajmowali zabytkami archeologicznymi. A przy zmianach i przemianach politycznych nikt z decydentów sprawy Krzemionek Opatowskich w ogóle nie zauważał.
Mimo, że jest to zabytek unikatowy w skali światowej, co przecież było - i jest - faktem powszechnie wiadomym. Reforma samorządowa, pospiesznie wprowadzona w życie od dnia 1 stycznia 1999 r. sprawiła, że rezerwat archeologiczno-przyrodniczy w Krzemionkach znalazł się w rękach polityków z samorządu powiatowego w Ostrowcu Świętokrzyskim. Nie mają oni wiedzy i kompetencji organizacyjnych pozwalających na prawidłowe zarządzanie rezerwatem krzemionek, a bezcenny obiekt traktują jako godny uwagi łup polityczny. Odsuwają od decydowania o Muzeum w Krzemionkach fachowców, powierzając kierowanie nim osobom bez odpowiedniego przygotowania zawodowego w tej dziedzinie, związanymi z obozem aktualnej władzy powiatowej. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego sprzyja tym decyzjom lub zachowuje całkowitą bierność.
Minister Bogdan Zdrojewski, alarmowany w sprawie Krzemionek przez Komitet Nauk Pra- i Protohistorycznych PAN w ciągu całej swojej kadencji nie znalazł czasu, aby spotkać się z przedstawicielami tego gremium w tej sprawie, podobnie jak żaden z polityków piastujących urząd Generalnego Konserwatora Zbytków (GKZ) w ostatnich dziewięciu latach.
Z konsekwencją godną lepszej sprawy odnośnie do tego zabytku realizowana jest nadal polityka zapoczątkowana przez Aleksandrę Jakubowską, sprawującą urząd GKZ - nomen omen - od 1 kwietnia 2002 r., w okresie rządów premiera Leszka Millera - mówi prof. Lech. No comment.
Ostrów Lednicki i Biskupin mają się znacznie lepiej niż Krzemionki, gdyż zarządzają nimi specjaliści. Ale też i te rezerwaty nie stanowią dla nikogo tak łakomego kąska finansowego, jak Krzemionki. Stąd można czerpać intratniejsze zyski. Miejscowy samorząd ma się dobrze, ministerstwo udaje, że problemu nie widzi, więc tym samym jakby go nie ma. A oddziałem muzeum ostrowieckiego w Krzemionkach zarządza osoba ze średnim wykształceniem! W poprzedniej strukturze muzeum osoba ta pełniła funkcję przewodnika wycieczek i montażysty wystaw.
Naukowcy, archeolodzy chcą, dla dobra kopalni i dbania o skarby dziedzictwa narodowego, których tak wiele znowu nie mamy, by Krzemionki powróciły pod zarząd ministerstwa kultury. Pozostawienie ich w strukturze Muzeum Archeologiczno - Historycznego, które jest w gestii powiatu nie gwarantuje właściwej ochrony zabytku.
Jak dotąd, Krzemionki nie mają szczęścia, jeśli chodzi o ochronę. Są natomiast beztrosko eksploatowane. Zaprzepaszczono już szansę wpisania Krzemionek na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO - wniosek utknął w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Na liście tej znalazły się m.in. kopalnie krzemienia w Belgii, które są mniej cenne i mniej efektowne od naszych Krzemionek. Archeolodzy są coraz bardziej zaniepokojeni tym, co się dzieje w Krzemionkach. Zwiedzający nie są w stanie ocenić wyrządzanych szkód, gdyż Krzemionki wzbudzają ich zachwyt. Fachowcom, poza zachwytem, towarzyszy coraz większy niepokój, że nadejdzie dzień, gdy nie będziemy już mogli się nimi chwalić. Obawiają się m.in. coraz powszechniejszego wykorzystywania pięknego krzemienia pasiastego w przemyśle jubilerskim, co powoduje bezkarne rozkradanie go, także z terenu rezerwatu. Złodzieje niszczą hałdy, mogą też zdewastować same szyby.
Krzemionki Opatowskie powinny zostać podporządkowane ministrowi kultury w randze Muzeum Narodowego. Jak Wieliczka czy Malbork - domagają się archeolodzy.
Nikt ich postulatów nie słucha. Może więc należy obudzić sumienia w społeczeństwie? Przez wiele lat jeździłem do Anglii w związku z badaniami kopalń krzemienia i obserwowałem funkcjonowanie ochrony zabytków. Tam przede wszystkim każdy wie, jakie ma kompetencje , a jeśli nie wie, to system społeczny mu to uświadomi. To nie jest tak, że jest możliwe jakiekolwiek bezhołowie. Tam społeczeństwo głosuje na partię, która ma lepszych ludzi do rządów. Tak się myśli i tak się rozlicza władzę. U nas jest tylko populizm - mówi prof. Jacek Lech.
Zwiedzający nie widzą, że z Krzemionkami dzieje się źle, bo brakuje im odpowiedniej wiedzy, żeby to ocenić. Opinie specjalistów dotyczące obecnego stanu Krzemionek są jednoznaczne, ale nie ma to żadnego wpływu na to, co się tam dzieje. Sprawa Krzemionek Opatowskich jest odbiciem poziomu (a raczej jego braku) cywilizacji społecznej, podłoża historycznego, które kształtuje nasze charaktery, naszą świadomość, odpowiedzialność itd.
Dla każdego rozsądnie myślącego człowieka jest jasne, że nie można oddać zabytków klasy Wawelu, Katedry Gnieźnieńskiej i Krzemionek Opatowskich zarządowi gminy. Nawet cywilizowanej gminy - podsumowuje prof. Jacek Lech. Dodajmy, że w żadnym cywilizowanym państwie taka sytuacja nie mogłaby się zdarzyć.
Justyna Hofman-Wiśniewska
Od redakcji: Żeby przekonać się o zaniedbaniu Krzemionek wystarczy wybrać się tam, najlepiej bez samochodu. Dojazd w sobotę i niedzielę z Ostrowca - fatalny, jeden autobus na godzinę - dwie, choć to odległość ok. 10 km. Informacji o dojeździe - prawie żadnej (na stronie internetowej rezerwatu w dodatku błędne godziny otwarcia, lepiej upewnić się telefonicznie).
Przystanek PKS niezadaszony, nie ma nawet żadnej ławeczki dla pasażerów godzinami oczekujących na autobus w drodze powrotnej. Na obszarze rezerwatu - poza wspaniałym, nowoczesnym pawilonem wystawienniczym i trasą turystyczną - ubożuchny kiosk z pamiątkami (oczywiście, z wyrobami z krzemienia) i takiż sam barek.
Dla kontrastu - położony 4 km dalej Bałtów - Jurapark - park edukacji i rozrywki- kwitnie. I to tam właśnie kierują się tłumy turystów oraz wycieczki szkolne. Z miejsca o bez porównania skromniejszych walorach niż Krzemionki potrafiono stworzyć wielkie przedsięwzięcie turystyczno-edukacyjne na skalę krajową. Tłumy, jakie tam się gromadzą nawet nie słyszały o bliskich Krzemionkach, a ci, którzy przez przypadek słyszeli - i tak tam nie dojadą, jeśli nie mają auta. Ani nie dojdą, bo nikt nie pomyślał nawet o krótszym niż 10- kilometrowy (Święty Krzyż-Pętkowice) szlaku turystycznym czy rowerowym. A wędrówka ruchliwą szosą bez poboczy to wyjście tylko dla desperatów.
Tych wszystkich problemów jakoś nie dostrzegają władze. Zajęci są bowiem dyskusją o zmianie nazwy Krzemionek z Opatowskich na Ostrowieckie (wniosek posła PiS, Jarosława Rusieckiego z 2008 r.).