banner

W Iwoniczu, pośród lasu istniała sadzawka, której spokojną taflę wody omijały występujące tu groźne nawałnice. Jednak w czasie kolejnej burzy pojawił się odważny piorun, który uniesiony gniewem uderzył z impetem docierając strzelistą bruzdą w jej głębię, a woda uwięziła go na zawsze. Nie mogąc się wydobyć powoduje ciągłe kotłowanie i wrzenie wody, płonące przy zetknięciu z ogniem. Tyle XVII-wieczna legenda o najsławniejszym iwonickim i europejskim źródle bitumicznym – Bełkotce, z której wydobywa się metan. Jak wielką atrakcją była dla Iwonicza niech świadczą pamiętniki K. Chłędowskiego, w których wspomina, iż Iwonicz /.../ otoczony był prawie ze wszystkich stron złymi drogami, w których na wiosnę koła grzęzły głęboko, a mimo to przyciągał licznych kuracjuszy.

Dzisiejsze drogi do Iwonicza są bez porównania lepsze, co nie znaczy, że można do uzdrowiska łatwo dojechać. Z Warszawy jest to całonocna lub całodzienna wyprawa, choć to zaledwie ok. 400 km! Podobne trudności są z poruszaniem po niezwykle ciekawych okolicach Krosna i Sanoka: autobusy PKS – jedynego przewoźnika - jeżdżą rzadko, a w dni świąteczne – prawie wcale. Pod tym względem Iwonicz to uzdrowisko dla zmotoryzowanych bogaczy, choć przeczy temu rzeczywistość: kuracjuszami są chorzy z regionów niebogatych, nawet biednych. W tym roku umowy z uzdrowiskiem podpisały tylko cztery kasy chorych: jedna z najbiedniejszych – podkarpacka (bezrobocie 20%), małopolska, zachodniopomorska i trudna we współpracy, choć bogata mazowiecka.

Liczba zakupionych miejsc leczniczych przez kasy nie jest oszałamiająca: bywało, że trzeba było zamykać na dwa miesiące sanatoria, gdyż brakowało kuracjuszy. Po wejściu w życie reformy służby zdrowia do uzdrowiska przyjeżdża prawie o połowę mniej kuracjuszy niż w 1998 r. a przecież Iwonicz uzdrowiskiem dużym nie jest: może przyjąć jednorazowo ok. 1700 osób do wszystkich domów: zarówno spółki Skarbu Państwa (dawne Państwowe Przedsiębiorstwo Uzdrowiskowe, w którym jest 500 miejsc), jak i branżowych (1200). (W kwaterach prywatnych jest ok. 2,5 tysiąca miejsc).

Czas inwestycji

W lata zmian ustrojowych Iwonicz wkroczył w stanie lepszym niż wiele innych uzdrowisk chociażby dlatego, że miał nowoczesny zakład przyrodoleczniczy, zbudowany w 1983 r. i wyposażony w najnowsze urządzenia. Gorzej było z sanatoriami należącymi do PPU: stan techniczny XIX-wiecznych budynków nie odpowiadał standardom dzisiejszym, toteż najpilniejszą sprawą były remonty i adaptacje. Przez ostatnie kilka lat zmodernizowano Stare Łazienki, hotel – sanatorium „Pod jodłą”, w połowie gotowy jest „Excelsior” – poszpitalne sanatorium. Dumą obecnych władz spółki jest zrekonstruowana i zmodernizowana pijalnia – jedna z najładniejszych w kraju, gdzie wyprowadzono ujęcia 7 wód leczniczych, z których tak szeroko słynie Iwonicz.

Gruntowne remonty muszą przejść pozostałe obiekty hotelowe, jakie spółce pozostały po zwrocie kilku domów sanatoryjnych dawnym właścicielom. Z zadań, jakie trzeba wykonać jak najszybciej, to modernizacja sali zabiegów borowinowych, basenu i kotłowni. Trzeba też będzie znaleźć sposób zagospodarowania ogromnej i niewykorzystywanej dziś hali warzelni soli znajdującej się w kilkukilometrowym oddaleniu od zdroju. Nie jest natomiast zmartwieniem zarządu remont i adaptacja Domu Zdrojowego - jednego z najładniejszych budynków w centrum uzdrowiska: wydzierżawiono go na wiele lat i jest nadzieja, że do końca roku dzierżawca zmieni go w obiekt gastronomiczny, których w zdroju wiele nie ma.

Oddanie Domu Zdrojowego w dzierżawę wskazuje nie tyle na pozbywanie się przez spółkę kłopotów, ile na brak środków na inwestycje i remonty. Nie było ich zresztą nawet wcześniej, kiedy uzdrowisko (PPU) podlegało ministerstwu zdrowia, ale zupełna bryndza nastąpiła w chwili, kiedy PPU przekształcono w jednoosobową spółkę Skarbu Państwa. Jedynym wyjściem było więc złożenie wniosku o prywatyzację uzdrowiska (rok temu) i szukanie inwestora strategicznego, który objąłby nie mniej jak 10% akcji spółki. Na razie chętnego brakuje, ale prezes spółki „Uzdrowisko Iwonicz” Ryszard Dreścik nie traci nadziei, że ockną się takie instytucje jak ZUS, czy ubezpieczyciele. Oni bowiem winni być najbardziej zainteresowani taką transakcją, gdyż Iwonicz słynie z nadzwyczaj skutecznych kuracji przywracających sprawność ludziom z chorobami reumatycznymi i po wypadkach, z utrudnionym poruszaniem się. Kierując ich do tego uzdrowiska, można byłoby przywracać im zdrowie i... odbierać renty.

Wspólny los

Unowocześnianie uzdrowiska, w którym mieszka 2300 osób i przyjeżdża ok. 1500 kuracjuszy to nie tylko sprawa spółki uzdrowiskowej, czy domów administrowanych przez różne branże, ale i sprawa władz gminy, liczącej 11 tysięcy mieszkańców. Losy jednych i drugich splatają się bowiem w przestrzeni wspólnej: na ulicach, skwerach, parkach, w sklepach, kawiarniach, banku, poczcie, etc. To także wspólne używanie wody, odprowadzanie ścieków, usuwanie śmieci i... korzystanie ze wspólnego powietrza. I tutaj potrzebne jest porozumienie, o które kiedyś było trudno, a i dzisiaj pewnie też nie przychodzi łatwo. Na początek wszystkie strony były zgodne co do jednego: Iwonicz – Zdrój trzeba promować i zadecydowały, że co rok będą wydawać wspólnie folder o miejscowości. Ponadto opodatkowały się (sic!) na rzecz cyklicznej imprezy teatralnej, która przyciągałaby do Iwonicza więcej i kuracjuszy, i turystów.

Atrakcje kulturalne z pewnością podniosłyby rangę i zwiększyły sławę uzdrowiska i miejscowości, która ma wiele walorów: przede wszystkim – niezwykle czyste, bogate w jod i brom powietrze, którego nawet nie psuje zwiększony ruch samochodów w okresie lata. Wynika to nie tylko z położenia geograficznego miejscowości, ale i z używania w całej gminie gazu – jak na roponośne Podkarpacie przystało. Ponadto na 5 wsi w gminie, tylko jedna (Lubatowa) nie ma wodociągów i kanalizacji, a i tu sytuacja wkrótce się zmieni na lepsze: istnieje już projekt kanalizacji, której budowa zacznie się w przyszłym roku. Wszystkie ścieki – zgodnie z przyjętą w 1995 r. koncepcją, gmina będzie odprowadzać do niedociążonej oczyszczalni w Krośnie, zrezygnuje natomiast z używania dwóch, zbyt drogich w eksploatacji biobloków. Zdaniem burmistrza, Piotra Komornickiego, nieco więcej jest kłopotu z odpadami stałymi: trudno przekonać mieszkańców do ich segregacji, toteż gmina organizuje ich zbiórkę w workach i wywozi na wysypiska w Dukli lub Krośnie.

Asy z rękawa

Czyste środowisko i atrakcyjność terenów wokół Iwonicza – Zdroju to wielkie atuty, acz nie jedyne istniejące i nie jedyne możliwe. Do niewykorzystanych dotychczas należą inwestycje gminne w usługi, których ciągle tu niewiele (inna sprawa, że i popyt nie jest na nie zbyt duży) oraz w bazę hotelową, o co trudno. Burmistrz podkreśla, że na wszystko potrzebne są pieniądze, a tych gmina ma za mało: z podatków lokalnych uzyskuje ok. 25% środków budżetu gminy, z dotacji i subwencji –po ok. 30%, z podatku dochodowego – kilkanaście procent. Starają się więc o wszystkie możliwe fundusze zagraniczne, ale zdaniem burmistrza „potrzeby są co najmniej 15-krotnie większe niż możliwości otrzymania takiej pomocy”.

Ale tu i sama spółka uzdrowiskowa – główne przedsiębiorstwo w gminie może wiele pomóc. Jej rozwój to przecież i rozwój gminy. Z pewnością przyczyni się do niego poszerzenie profilu leczniczego uzdrowiska, podpisanie umowy z lubelską Akademią Medyczną i utworzenie ośrodka diagnostycznego oraz leczenia chorób kobiecych. Przyszłość uzdrowiska i gminy mogą zapewnić także niezbadane jeszcze wody lecznicze, gdyż do dzisiaj czerpie się je z 7 źródeł, a pozostałe 8, które są odkryte – czeka na swój czas. Niemniej do zwiększenia popularności i przyciągnięcia pieniędzy do Iwonicza nie wystarczą działania włodarzy iwonickich: tu potrzebne są także decyzje na szczeblu regionu, promującego swoje włości przede wszystkim poprzez dobrą z nimi komunikację. A może i n a szczeblu centralnym, jeśli region jest tak biedny jak Podkarpackie. Aż dziwne, że nie powstał dotychczas żaden „kontrakt” dla tych obszarów, który wyrównywałby tak drastyczne różnice w poziomie życia miedzy regionami. Skorzystałyby na tym i takie miejscowości jak Iwonicz, które w krótkim czasie z nawiązką spłaciłyby taki dług.

Anna Leszkowska

5.07.2000

W uzdrowisku Iwonicz leczy się schorzenia reumatologiczne, ortopedyczne, neurologiczne, przewodu pokarmowego, laryngologiczne i kobiece. Ostatnio poszerzono profil leczenia o osteoporozę, dolegliwości klimakteryczne, otyłość i łuszczycę.

Jak z Iwoniczem bywało

Iwonicz – Zdrój jest jednym z najstarszych polskich uzdrowisk, opisanym w 1578 roku przez nadwornego lekarza Stefana Batorego, dr. Wojciecha Oczkę w dziele pt. „Cieplice”. Najstarsza wzmianka o miejscowości, która nazywała się wówczas Iwancze i była własnością rycerską pochodzi z 1413 roku. W późniejszych latach, wskutek podziałów majątkowych w rodzinie Iwanieckich (vel Otosławskich) przeszła we władanie rodziny Sienieńskich – rodu wspierającego arianizm na ziemi sanockiej, czego ślady w Iwoniczu można znaleźć jeszcze dzisiaj (zbór ariański). W drugiej połowie XVII wieku, mimo wcześniejszych zniszczeń, jakie spowodowały w Iwoniczu najazdy (węgierski, tatarski, szwedzki, siedmiogrodzki) oraz klęski żywiołowe – sława uzdrowiska rosła. Szczególne właściwości jego wód leczniczych znane były nie tylko w Polsce, ale i Europie. Mimo to, w XVIII wieku Iwonicz podupada, do czego przyczyniają się wojska szwedzkie, saskie i rosyjskie, ale i brak zainteresowania uzdrowiskiem polskiej szlachty.

Restauracja uzdrowiska następuje dopiero w XIX wieku, kiedy jego właścicielem zostaje Karol Załuski - ostatni naczelnik powstania listopadowego na Żmudzi. Dzięki niemu, jego żonie Amelii i bratu Józefowi Iwonicz stał się nowoczesnym jak na tamte czasy kurortem. Duże zasługi w tym mają i ówcześni farmaceuci i lekarze: Teodor Torosiewicz, który dokonał analizy chemicznej iwonickich źródeł oraz prof. Józef Dietl, który rozsławiał uzdrowisko (nazywając je Księciem wód jodowych) w swoich pracach naukowych. W okresie największej jego prosperity (przed wybuchem I wojny) leczyło się tu w sezonie ok. 9 tysięcy osób.

Zniszczenia z okresu I wojny Załuskim udało się zlikwidować. Nie poradzili sobie jednak z kryzysem gospodarczym w latach 20. : zadłużony zakład zdrojowy przeszedł wówczas pod zarząd Skarbu Państwa, a dopiero co wybudowane ekskluzywne sanatorium „Excelsior” zostało sprzedane Związkowi Kas Chorych. W dalszym ciągu jednak Iwonicz cieszył się dobrą sławą: przyjeżdżało tu wielu artystów śpiewaków (Kiepura, Didur), a liczba kuracjuszy – polskich i zagranicznych zwiększyła się do 19 tysięcy rocznie. Ostatnia wojna spowodowała ogromne zniszczenia i nie tylko z tego powodu, że Iwonicz był ośrodkiem ruchu oporu (słynna „Rzeczpospolita Iwonicka”), ale i z racji ciężkich walk o położoną obok Duklę. Odbudowa znacjonalizowanego po wojnie uzdrowiska była możliwa dopiero po wyjściu z niego w kwietniu 1945 r. wojsk radzieckich. Obecnie Iwonicz nie tylko wrócił do dawnej świetności, ale i znacznie ją przewyższył, do czego przyczyniły się liczne inwestycje poczynione przez ostatnie kilkadziesiąt lat zarówno w dziedzinie hotelarskiej, leczniczej, jak i infrastruktury technicznej.