banner

Zielone Płuca Polski to pomysł przyrodników i krajoznawców na ochronę znacznego obszaru kraju przed zniszczeniem środowiska. Jednakże koncepcja ta musi być połączona z reformą społeczno - gospodarczą. W tych działaniach powinien uczestniczyć parlament i rząd, gdyż realizacja takiego programu przekracza możliwości lokalnych samorządów.

Nie chcemy, aby ten region był tylko skansenem - mówi wicewojewoda warmińsko - mazurski, Marek Żyliński. Mamy tutaj 22% bezrobocie, które dotyczy głównie młodych ludzi na wsi. Tam mieszka zaledwie 2% ludzi z wyższym wykształceniem. Gdyby nasze województwo otrzymało choć małą część tych środków, jakie rząd przyznał górnictwu na restrukturyzację - nie mielibyśmy żadnych problemów.

Jednakże ani województwo warmińsko - mazurskie, ani olsztyńskie, suwalskie, ciechanowskie, ostrołęckie, białostockie, które w całości leżą na obszarze Zielonych Płuc Polski nie dostały ani grosza z tytułu likwidacji pegeerów, które zadecydowały o tak wysokim bezrobociu w regionie. Także toruńskie, elbląskie, czy siedleckie, których tereny częściowo tworzą ten unikatowy w skali Europy i globu obszar.

Pieniądze - choć nie w skali pozwalającej rozwiązać problemy rozwoju regionu - przyszły za to zza granicy, gdzie idea ZPP spotkała się z dużym zainteresowaniem. Niemcy (rząd Nadrenii - Westfalii) przeznaczyły na Narwiański Park Narodowy 150 tys. marek (program do roku 2002), niemiecka fundacja EURONATUR - na wykup gruntów w Dolinie Górnej Narwi - kilkaset tysięcy marek. World Wildlife Found dał środki na utworzenie Biebrzańskiego Parku Narodowego, rząd holenderski i fundacja Avalon przeznaczyły 200 tysięcy guldenów na utworzenie i promowanie 80 - 100 gospodarstw ekologicznych na tym obszarze.

W ochronę przyrody na tym terenie ogromne pieniądze przeznaczyły przede wszystkim samorządy, Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i fundusze wojewódzkie. W latach 1993-97 dzięki kilkudziesięciu milionom złotych, jakimi dofinansował inwestycje w ZPP Ekofundusz, powstało kilkanaście oczyszczalni ścieków i zmodernizowano system grzewczy w Augustowie.

Jednakże problemów dotyczących gospodarczego rozwoju regionu nie rozwiążą nam fundacje ani polskie, ani zagraniczne, choć w tak sympatyczny sposób doceniają potrzebę ochrony przyrody bez względu na granice. Tu musi być działanie władz państwa, gdyż rzecz dotyczy wcale niemałej jego części - 20% powierzchni kraju zamieszkałej przez 10% obywateli.

Region kontrastów

Pięknu i różnorodności krajobrazu w żadnym stopniu nie dorównuje twórczość człowieka. Wśród bujnej zieleni i żółci jesiennej drzew, wokół malowniczych jezior i oczek wodnych nagle zgrzytają paskudne budynki nijak pasujące do pejzażu. W dodatku brudne, zaniedbane, obowiązkowo z kupą gnoju wokół obejścia. Nie lepiej komponują się potworki „miastowych”, zbudowane na dziko wokół jezior. Wyrastają przy tym jak grzyby po deszczu, budowane bez jakichkowiek zezwoleń i także w stylu bezguścia nowobogackich. Z reguły postawione są tuż przy linii brzegowej (winny - co najmniej 100 m od wody. Posłowie chcą obecnie zmienić na 50 m!) bez szamb i śmietników, co oznacza, że ich rolę spełnia jezioro.

Z danych Rady Programowej Porozumienia ZPP wynika, że spośród 44 skontrolowanych w 1996 r. jezior tylko 16 miało wody II klasy czystości. Aż 6 jezior miało wody tak silnie zanieczyszczone, że nie odpowiadały one żadnym normom. Ale jak może być inaczej, skoro gospodarka ściekowa na tym obszarze to nadal pieśń przyszłości? Jak twierdzi wicewojewoda warmińsko - mazurski, sieć kanalizacyjną na terenach wschodnich tego województwa ma zaledwie 5-6% gmin. Znacznie lepiej jest z wodociągami (20 - 90%), gdyż ich założenie to koszt 6-7-krotnie niższy. W tymże województwie na 49 miast aż 8 nie ma oczyszczalni ścieków, a i w tych, gdzie one są, też wymagają modernizacji. Dotyczy to m.in. Fromborka, Tolkmicka, Morąga, czy Lidzbarku Warmińskiego.

Nie lepiej jest z odpadami. Tutaj także bije w oczy kontrast: sielska przyroda - śmieci, które pojawiają się w wielu atrakcyjnych turystycznie miejscach. Na szczęście, większość gmin buduje lub modernizuje własne wysypiska, niektóre nawet prowadzą selektywną zbiórkę odpadów, choć barierą jest ich utylizacja (tylko w byłym województwie białostockim przetwarza się butelki z tworzyw sztucznych). Inną przeszkodą w racjonalnej gospodarce odpadami jest...ekonomia. Unieszkodliwianiem odpadów niektóre gminy nie są zainteresowane z powodu wysokich kosztów. Tak się dzieje np. w Suwałkach, gdzie uruchomiono kompostownie odpadów komunalnych, z której nie chcą korzystać mieszkańcy okolicznych gmin i nieodległego Augustowa. Taniej bowiem jest składować śmieci na wysypisku.

Biedne bogactwo

Przy tak dużym i trwałym bezrobociu oczywiste jest, że przyrodzie tego obszaru nie zagraża działalność człowieka. Obszar ZPP nigdy zresztą nie należał do wysoko uprzemysłowionych, choć w pewnym okresie były pokusy, aby wykorzystać bogactwa mineralne suwalszczyzny (rudy żelaza i manganu). Jedyną gałęzią przemysłu, jaka się tutaj rozwinęła to przetwórstwo spożywcze, którego udział w produkcji krajowej sięga od 20% (mięso, wędliny, piwo) do ponad 40% (masło). Niemniej i w tym przemyśle zachodzą zmiany restrukturyzacyjne: duże zakłady zanikają, w ich miejsce powstają mniejsze, prywatne, co wiąże się z redukcją zatrudnienia. Liczba nowopowstających jest jednak dużo mniejsza niż w innych regionach kraju, w dodatku nie są to zakłady wykorzystujące zaniedbane i porzucone bogactwo tego obszaru: popegeerowskie tereny uprawne. A na nie ma chętnych z kilku powodów. Po pierwsze, byli pracownicy pegeerów nie mają pieniędzy na dzierżawę ziemi od Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Po drugie - nie mają narzędzi ani kapitału na rozpoczęcie produkcji. Ziemia uprawna leży zatem odłogiem i porasta już krzewami. A ludzie nie mają z czego żyć, ani co jeść. Jedynym rozwiązaniem - jak z żalem twierdzi Stanisław Dąbrowski z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie (były Wojewódzki Konserwator Przyrody) - jest zalesianie tych ziem. Dla ZPP to dobrze, ale nijak się ma do gospodarczego rozwoju regionu.

Ale bieda tzw. ściany wschodniej to przecież nie tylko brak miejsc pracy. To przede wszystkim wieki zapóźnienia cywilizacyjnego, które dzisiaj owocuje z jednej strony czystym, nieskażonym środowiskiem i bujna przyrodą, a z drugiej - kiepskim wykształceniem mieszkańców, niskimi dochodami, małą aktywnością gospodarcza i niewielką zdolnością do samoorganizacji i samopomocy. I to jest, i długo jeszcze będzie, największym wyzwaniem dla każdego rządu oraz władz lokalnych. Bo budowa nowoczesnych urządzeń, czy rozwijanie turystyki i romantyczne wyjazdy nad jeziora to jedno. A drugie - to mentalność ich użytkowników i właścicieli. Dziś jeszcze jest tak, że buduje się ekologiczną szkołę z podłogami z pcv i oświetleniem jarzeniowym, a na stołówce zaparza się herbatę w plastykowych dzbankach. Na uwagę, że nie do tego one służą, pada odpowiedź: a my tak robimy. I żeby było inaczej, trzeba będzie wielu lat edukacji i dobrego przykładu, na który powinniśmy wszyscy się złożyć. Także sięgając do wspólnej kiesy narodowej.

Anna Leszkowska

99-11-03

Obszar ZPP utworzono z uwagi na walory czysto przyrodnicze. Zachowały się na nim prawie niezmienione wielkie kompleksy jezior, bagien i lasów, jakich już nie ma w innych częściach Europy.

Porozumienie Zielone Płuca Polski (ZPP) podpisano 13 maja 1988 r. w Białowieży. Był to pierwszy w naszej historii dokument odrzucający rozwój gospodarczy poprzez uprzemysłowienie na rzecz ekorozwoju. Porozumienie, początkowo realizujące przede wszystkim program ochrony środowiska, ochrony przyrody i krajobrazu, z upływem czasu zmieniło zakres działania na promowanie rozwoju gospodarczego, ale poprzez rozwijanie rolnictwa, leśnictwa i turystyki.

W latach 1989-93, po renegocjacji Porozumienia w warunkach nowego ustroju, stworzono dla ZPP plan zagospodarowania przestrzennego, którym objęto obszar 5 województw. Wkrótce (1992 - 95) ich liczba w ZPP zwiększyła się do dziewięciu. Sygnatariuszami Porozumienia stały się także ministerstwa: ochrony środowiska, rolnictwa, zdrowia, pracy, spraw zagranicznych, gospodarki przestrzennej, CUP, UKFiT, Agencja Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa i - oczywiście - Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska oraz Ekofundusz. W 1994 roku Sejm uznał, że ZPP są podstawowym w kraju regionem, w którym należy realizować zasady ekorozwoju.

Istnieją propozycje, aby ZPP wpisać w „Zielone Płuca Europy” oraz „Zielony Pierścień Bałtyku”.