banner


Mamy nowy system i po staremu kryzys. Bez nowych pomysłów, co dalej. Kiedy upadał poprzedni system, istniały konkretne alternatywy: polityczne, formułowane przez mocarstwo zza oceanu, i filozoficzne, głoszone przez myślicieli z więzień, kawiarń oraz instytutów. Teraz realnych alternatyw nie widać. Ten system okazuje się nadzwyczaj skuteczny w ich tłumieniu. Jakaś jednak możliwość zmiany istnieje. Może nawet konieczność. Nie trzeba jej wymyślać, bo już jest, nie trzeba też narzucać, bo szerzy się sama. Przynosi ją Sieć.


Internet rozwija się od około 30 lat. Już objął trzecią część ludzkości. Stale czuwa w nim od 200 do 500 mln osób. Codzienny wymiar tej ich obecności to jakiś miliard ośmiogodzinnych osobo-dniówek. To więcej, niż absorbuje którakolwiek gospodarka narodowa. To także więcej, niż angażuje którykolwiek sektor globalnej gospodarki. Za kolejne 30 lat Sieć zapewne wchłonie całą ludzkość. Wtedy podane liczby powinny się potroić, a Sieć stanie się większa od całej materialnej gospodarki. Zapewne też narzuci swoje reguły życia i pracy – jako główne środowisko dla ich obu. Jakie to będą reguły?


Sieć jest odmienna od Ziemi.
Tutaj mamy świat materii, którą rządzą prawa fizyki. Tam jest świat idei; rządzi nimi raczej logika. Inni też są ludzie na Ziemi i w Sieci. Choćby nawet byli to ci sami ludzie, nie są tacy sami. Inne są ich role, aktywności, postawy i więzi. Zupełnie inna też jest tam gospodarka. Odmienna powinna być zatem myśl ekonomiczna oraz ustrojowa. Jakże naiwnie brzmią skargi niektórych, że w Sieci nie działa takie jak na Ziemi prawo własności. Nie działają tam przecież jeszcze bardziej podstawowe prawa, choćby grawitacji.


W Sieci nie ma pór dnia ani roku, nie ma stref czasowych, nie świeci tam Księżyc ani Słońce. Nie ma pustyń, gór i oceanów. Przestrzeni też nie ma. Tym bardziej geometrii. Ludzie nie mają tam, a przynajmniej mieć nie muszą, rasy, płci, wieku, miejsca zamieszkania, zamożności, pozycji społecznej. Nie ma więc w Sieci takiego jak tu społeczeństwa, takich narodów czy państw. Nie ma też materii, nie ma więc dóbr rzadkich, zwanych na Ziemi ekonomicznymi. Nie działa zatem w Sieci większość praw ekonomii, do których się tutaj przyzwyczailiśmy. Własność, dług, rynek, pieniądz – to pojęcia wymagające w Sieci silnej redefinicji, a może w ogóle tam zbędne.


Gospodarka Sieci nie doczekała się jeszcze uznanego opisu ekonomicznego.
Nazywano ją już wikinomią, ekonomią wrażeń, ekonomią uwagi, ekonomią usieciowioną, ekonomią idei, commonizmem i cyber-komunizmem. Rozrzut epistemologiczny jest, jak widać, jeszcze spory. Z kolei, rządy i koncerny dość bezrefleksyjnie traktują Sieć jako po prostu część ziemskiego przemysłu rozrywkowego, anarchiczną i wymagającą zdyscyplinowania.

Encyklopedia Britannica określa ekonomię jako naukę, zajmującą się produkcją, dystrybucją i konsumpcją bogactwa.
Co zatem należy uznać za bogactwo Sieci? Nie ziemię, nie pieniądz, nawet nie po smithowsku rozumianą pracę, bo dobra się reprodukują bez niej. Zatem co? Czym Sieć wabi te miliardy internautów? Ano, bogactwem wirtualnym: utworami, treściami, przekazami, które wzbogacają ludzi, informując ich, edukując, bawiąc.

A jak się to bogactwo produkuje? A tak, że kreatywny internauta, układa pewną porcję bitów w jakiś wzór, który okazuje się wartościowy dla innych.
A jak to się dystrybuuje? A samoistnie, bo sama Sieć jest dystrybucją, i kiedy tylko ktoś wyraża życzenie zapoznania się z jakimś utworem, Sieć stwarza specjalnie dla niego egzemplarz: magiczny stoliczek nakrywa się sam.
A konsumpcja? A konsumpcja jest po prostu otwarciem się internauty na treści, oddaniem im swojego czasu, pozwoleniem, by przenikały przez zmysły, absorbowały jaźń, formowały wiedzę i emocje.


Wszystkie te procesy są z punktu widzenia znanej ekonomii paradoksalne. Produkcja nie wymaga żadnego tworzywa. Jest dla niej potrzebna tylko kreatywność. Produkcja nie skaluje się też liczbą egzemplarzy, jest takim samym aktem kreacji, niezależnie od tego, czy w jej wyniku powstaje tylko prototyp, czy miliony kopii. Dystrybucja zaś stwarza dobra, nie przemieszcza ich, ale pomnaża na użytek konsumpcji, która z kolei w ogóle nie zużywa dóbr. W Sieci można zjeść ciastko i ciągle je mieć. Dobra wirtualne można konsumować wielokrotnie i może to też robić równocześnie wielu ludzi. Nic tu się nie zgadza ze starą, dobrą ekonomią, prawda?


Sieć jest silną alternatywą dla dotychczasowych sposobów życia, odmienną, szokującą i oczywiście budzącą sprzeciw tych, którzy władają materialnym światem. Feudałom też się kiedyś nie podobał przemysł, a wcześniej koczownikom rolnictwo. Moim zdaniem, od Sieci nie ma odwrotu, a próby ograniczenia sieciowych swobód będą nieskuteczne.


To mało prawdopodobne, choć trzeba rozważać i taki bieg dziejów, że władzom ziemskim uda się przerwać ten karnawał wolności, który będzie kiedyś wspominany jako globalny kulturowy NEP. Krótko mówiąc: Sieć zostanie uziemiona.


Znacznie bardziej jest prawdopodobne, że Sieć i Ziemia będą koegzystować, nie zawsze pokojowo, ale raczej handlując niż walcząc. Możliwe, że na jakiś czas trzeba będzie ustanowić granice celne dookoła Sieci i zapewne jakieś władze, które by ich pilnowały.


Najbardziej według mnie prawdopodobna, choć odleglejsza, jest taka perspektywa, że Sieć w końcu narzuci Ziemi swoją wizję człowieka i ludzkości, kształtując na nowo nauki, prawa, instytucje oraz model dziejów.
Raczej nie będzie to wymagało rewolucji, a jeśli, to prędzej typu amerykańskiego, z rozsypywaniem herbaty, niż typu francuskiego, ze ścinaniem głów. Zanim jednak w Sieci ujawni się nowy Jefferson, byłby potrzebny, jeszcze tu, na starej Ziemi, jakiś Locke czy chociaż Smith.

Wiele zależy od tego, jak zrozumiemy Sieć i jak ją potraktujemy. Jeżeli źle określimy jej specyfikę, niewłaściwie będziemy ją opisywać i regulować, możemy zdławić rodzącą się tam cywilizacyjną alternatywę lub przeciwnie – boleśnie się z nią zderzyć. Możemy też ją mniej lub bardziej fortunnie ukształtować, bo przecież Sieć nadal gwałtownie ewoluuje – właśnie pod wpływem naszych idei.

Marek Chlebuś



Artykuł stanowi streszczenie wykładu, wygłoszonego przez autora 20 lutego 2013 r., w ramach posiedzenia Komitetu Prognoz PAN zatytułowanego „Czy świat należy urządzić inaczej?” i dotyczy wpływu Internetu na ustrój społeczny i gospodarczy w perspektywie kilkudziesięciu lat.