banner



zacher-fot. (1)Trudno sobie wyobrazić świat bez miast. Urbanizacja to stary proces związany z koniecznością osadnictwa (przestrzennego usadowienia) rosnącej ludności – lokalnie i globalnie. Urbanizacja to jeden z najważniejszych procesów (i megatrendów) cywilizacyjnych, kulturowych, także politycznych. Już starożytne państwa-miasta były tego dobrym przykładem.  

Urbanizacja to proces tworzący strukturę, nie tylko techniczną. O ile kiedyś miasta były niejako „wyspami w morzu” terenów niezurbanizowanych, to obecnie już ponad połowa ludzkości w nich zamieszkuje.
W procesach urbanizacyjnych trudno znaleźć jakąś harmonię. Jej brak wynika z żywiołowości rozwoju gospodarki (rynku), procesów demograficznych oraz techniki.
Miasta to obiekty techniczne, powiązane techniczną infrastrukturą (energetyczną, transportową, teleinformatyczną itp.). Ich rozwój nie ma „kognitywnych zahamowań”, choć zależy od nakładów. Będą zapewne miasta podziemne, podwodne, na sztucznych wyspach, w przestrzeni okołoziemskiej, itd. Ograniczenia typu technicznego będą przezwyciężane.

Popyt na mieszkania i domy jest funkcją rozwoju demograficznego (ograniczeniem jest dostępność finansowa). Rozwój demograficzny trudno jest – zwłaszcza na dłuższą metę – kontrolować. Czy w miarę wzrostu gospodarczego, dobrobytu i emancypacji kobiet przyrost naturalny będzie spadać? Takie były doświadczenia zachodnie, ale czy okażą się one uniwersalne - nie wiadomo.

Rozwój gospodarczy zapewniający podaż technologii i obiektów urbanizacji oraz efektywny popyt obywateli (daje bowiem zatrudnienie, a więc płace, emerytury, zasiłki itp.) również charakteryzuje się turbulencjami, kryzysowością, nierównomiernością. Oczywiście, próby kontroli owych żywiołowości były i są prowadzone w różnych krajach i w różnych okresach (interwencjonizm państwowy, polityka demograficzno-społeczna, zarządzanie techniką, oddziaływanie edukacyjne). Jednakże nie są one w stanie przeobrazić „naturę” owych żywiołowości.

Stąd wniosek, iż procesy urbanizacji (i pochodne) nie dadzą się skutecznie i na wielką skalę sterować. De facto stanowią one kontekst rozwojowy, co istotne dla rozważań futurologicznych oraz działań podejmowanych w imię (racjonalnego i humanistycznego) współkształtowania przyszłości świata. Utrudnieniem dla takich działań jest silnie rosnąca złożoność świata, systemów socjotechnicznych oraz jednoczesna dywersyfikacja warunków, strategii, społeczeństw, kultur, itp. 
 

 

Symbol postępu i … pułapka


Urbanizacja jest poczytywana często za symbol postępu, bowiem oferuje wielkie szanse i możliwości lepszego życia mieszkańcom miast.  Są one faktem. Jednakże po przekroczeniu pewnej skali staje się pułapką, z której w praktyce nie ma dobrego czy żadnego wyjścia.
Urbanizacji nie da się cofnąć (pomijając wojnę nuklearną, globalną epidemię czy takąż katastrofę ekologiczną). Można przyjąć, iż przekroczenie skali już nastąpiło, bowiem ponad 50% ludzi świata mieszka w miastach i megatrend urbanizacyjny się utrzymuje.

Ludzi jest coraz więcej i muszą gdzieś mieszkać (zajmować jakąś przestrzeń).
Nie da się przezwyciężyć cielesnej przestrzenności ludzi. Stłoczenie, częste w miastach, jest półśrodkiem jedynie. Problem pogarsza „epidemia” otyłości, która może wpływać na architekturę, transport, infrastrukturę ochronę zdrowia, itp. Mami się więc ludzi perspektywami zasiedlenia (kolonizacji) Kosmosu, nie przejmując się ewentualnymi barierami technicznymi i kosztami przesiedlenia ok. 10 mld ludzi i stworzenia im warunków do życia.  


Wielkie miasta, aglomeracje, konurbacje, megacities, megalopolis mają wielką siłę przyciągania (można się dopatrywać nawet ich pewnej magii czy „metafizyczności”). Są innym przeobrażonym technicznie i organizacyjnie środowiskiem życia.
Historycznie powstawanie i rozwój miast opierały się w dużej mierze na ich funkcjonalności wobec potrzeb (klasyczna ich triada to władza, gospodarka, religia, czyli zamek, rynek, katedra). Był też element specyfiki, np. miasta obronne, ośrodki władzy, ośrodki handlu, centra przemysłowe; współcześnie to centra finansowe, ośrodki wiedzy (stąd koncepcja Knowledge Cities), centra władzy politycznej i skupiska biurokracji, również centra usług i kultury (nie wszędzie i nie jednakowo).
 

Sztuka zarządzania


Kumulacja funkcji i rozrost ilościowy czyni miasta trudnymi do zarządzania. Ważne dla rozwoju gospodarki i kultury mieszczaństwo zaczyna być zdominowane przez ludność napływową, przez imigrantów, także turystów. „Napływowi” trudno się integrują, muszą się dostosować. Są dla miasta „zewnętrznością”. Oznacza to konflikty ze strony biednych przedmieść, slumsów, faweli, bankrutujących centrów, kontrkulturowych czy kontrsystemowych (np. typu Occupy Wall Street).  Zatem „napływowość” i konfliktowość to nieodzowne cechy współczesnych wielkich miast, zarówno w krajach bogatych, jak i biednych, choć nierówno.  


Z kumulacji i rozrostu jest wiele korzyści, zwłaszcza korzyści skali w wielkości rynku i konsumpcji oraz dostępności siły roboczej z określonymi kompetencjami. Nie tylko ważna jest tania siła robocza (np. w usługach czy budownictwie), ale też wysoko wykwalifikowani specjaliści (jest to tzw. brain drain).

Wielkie miasto to skomplikowany twór techniczno-organizacyjny wymagający wielu pracowników i specjalistów, by funkcjonować. Dla masowego klienta miasto to wielkie galerie handlowe oraz sieć rozrywkowa. Dla bardziej elitarnego to centra edukacji i kultury (wysokiej).
Trudno jednak ocenić co per saldo przeważa i wygrywa: czy „świeża krew” elementów napływowych przyczynia się do – wielowymiarowo, także jakościowo ocenianego – postępu, czy odwrotnie – ulega jakiemuś „prawu spadających przychodów”.
Społeczeństwo wiedzy nie jest pewną przyszłością realną dla wszystkich państw. Problemem jest, co wnoszą imigranci i napływowi (np. warszawskie „słoiki”) - postęp czy degeneracje (typu popkulturowego) dawnego miejskiego stylu życia (np. w typie krakowskiego  mieszczaństwa).  


Miejsce konfliktów

 

 

Problemem, nie tylko społecznym, wielkich miast jest bezrobocie i bezrobotni, czyli grosso modo tzw. prekariat – młodzi, często wyedukowani, szukające pracy kobiety, migranci. Utowarowienie edukacji, pracy, kultury, życia, sprzyja powstawaniu prekariatu i czyni zeń „niebezpieczną klasę”.
W skali globalnej tzw. globalny proletariat to również problem dotyczący wielkich miast. Czyż rodzi się (znowu) pokolenie buntu, krajowe (związane z usieciowieniem) oraz globalne związane z anty- i alterglobalistami oraz z globalnym usieciowieniem (dobrym przykładem jest ruch Anti ACTA)? Usieciowienie społeczeństw oznacza przechodzenie działań i życia ludzi z realnego świata (w tym wielkich miast) do cyberprzestrzeni. Powstaje nowy model ruchów społecznych, dawniej często tylko miejskich, obecnie coraz bardziej – dzięki Sieci – globalnych.

 

Konfliktowy potencjał wielkich miast – mimo zmakdonaldyzowania i konsumpcjonizmu – niebezpiecznie rośnie. Obok wcześniej sygnalizowanych przyczyn i okoliczności, trzeba tu wymienić porażkę wielokulturowości. Pozytywna wielokulturowość miejska w świecie drastycznych nierówności oraz głębokich odmienności kulturowych, religijnych, obyczajowych nie funkcjonuje. Widzimy raczej „zderzenie cywilizacji” (by przywołać termin Huntingtona), przybierające nie tylko lokalny (w tym miejski), ale i globalny zasięg.
Krytyka lewicowa mówi wprost o „buncie miast”, szermując – w nawiązaniu do marksizmu – takimi hasłami jak „prawo do miasta” (do przekształcania miast przez mieszkańców jako prawo człowieka), „odzyskiwanie miasta”, „tworzenie miejskich dóbr wspólnych”.  Nawołuje się też do miejskiej rewolucji. Ale, być może, buntowniczy mieszkańcy miast będą działać więcej w Sieci, aniżeli w realu? 
 

 

Niepewna przyszłość

 

Przyszłość wielkich miast – z punktu widzenia stabilności i postępu – zdaje się niepewna. Co więcej, mimo ich utechnicznienia i usieciowienia, perspektywy przekształcania się społeczeństw informacyjnych (bogatych w informacje) w społeczeństwa wiedzy też budzi wątpliwości, m.in. dlatego, że tzw. klasa kreatywna niekoniecznie wiąże się z wielkimi miastami (zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych uczelnie wyższe mieszczą się w małych miastach czy wręcz w klastrach typu Dolina Krzemowa).

Wielkie miasta i korporacje to raczej domena tzw. yuppies, a nie technicznych innowatorów. Element napływowy (migranci krajowi z terenów wiejskich, z prowincji oraz zagraniczni, często bez kwalifikacji) przyczynia się w niewielkim stopniu do powiększenia elit wiedzy, raczej zwiększa masy, którym brak nie tylko edukacji, ale i kompetencji, obycia miejskiego, kapitału kulturowego. Oczywiście, w długiej perspektywie można założyć, iż ich akulturacja i zdobywane doświadczenie miejskie poprawią się i będą pozytywnym wkładem do potencjału wielkiego miasta. Będzie to, co prawda spóźnione, wyjście z pułapki urbanizacyjnej.  

 

Kolejne pułapki, zresztą sygnalizowane po części, wiążą się ze skalą i złożonością. Z jednej strony mamy korzyści skali, ekonomicznie pożądane; z drugiej zaś skala miast i ich problemów często przekracza możliwości i zdolności do ich skutecznego i „na czas” rozwiązywania. Co więcej, wiele zadań, problemów, barier się kumuluje w czasie, generuje nieoczekiwane efekty (emergencje, niespodzianki, wpływ nieoczekiwanych zdarzeń). A im większy obiekt zarządzania, rządzenia, funkcjonowania, życia, im bardziej złożony, tym więcej trudnych do rozpoznania kwestii (wiele rzeczy się nakłada, wzmacnia, zderza, generuje nieprzewidywalne konsekwencje itp.) i do ich rozwiązywania, likwidacji, amelioracji.

W obecnym świecie, gdzie dominuje – zwłaszcza w wielkich złożonych systemach – nieliniowość, chaotyczność, nieobliczalność, niepewność, zmienność, ambiwalentność, potrzeba innych strategii, innych działań – szybkich, wielotorowych, wielopoziomowych, potrzeba odporności, wytrzymałości, elastyczności systemu, by przetrwać i kontynuować swój byt. Czy wielkie miasta-systemy mogą nabrać takich cech (czyli tego, co Taleb nazywa antykruchością) i sprawić, by trudne problemy, konflikty, kryzysy im służyły?  

 

Dla społeczeństwa nadzoru

 

Megamiasta mają – wynikające z ich skali – ogromne techno-organizacyjne i menedżerskie problemy związane z bieżącym funkcjonowaniem (np. systemów gospodarki komunalnej); mają też wielkie problemy strukturalne („odziedziczone”) oraz wyzwania przyszłości.
W przypadku nowoczesnych, dynamicznych i bogatych miast zależność od szlaku (path dependence) jest relatywnie słaba, odwrotnie jest w megamiastach dawnego Trzeciego Świata, który uwalnia się od tej zależności częściowo, enklawowo, z trudem. Ale i bogate megamiasta mają obszary działania wymykające się spod kontroli państwa i prawa (jak np. gangi miejskie, mafie, przestępczość – zorganizowana i zglobalizowana), nie mówiąc o korupcji.

Strukturalny charakter cechuje wyzwania związane z chroniczną biedą, marginesem społecznym, bezrobociem, wykluczeniem (dziś także cyfrowym – digital divide), zdrowotnością biedoty itp., także z wielkoskalowymi protestami społecznymi, zamieszkami, problemami migrantów i gett.
Bezpieczeństwo staje się najwyższym priorytetem, a jednocześnie jego ostra implementacja może zagrażać wolności i demokracji (przykładem może być totalna inwigilacja przy pomocy kamer, podsłuchów, itp.). Społeczeństwo nadzoru (surveillance society) najlepiej się realizuje w megamiastach.  



Ośrodki władzy

 

Wielki potencjał gospodarczy, społeczny i kulturowy megamiast czyni z nich ważne ośrodki władzy, których zasięg jest nierzadko większy aniżeli rządów krajów średniej wielkości. Co więcej, wielkie miasta tworzą – na razie dość dziurawą – globalną sieć, której są węzłami. Władze megamiast są często bardziej realistyczne i sprawne niż postpolityczne rządy, bowiem muszą rozwiązywać konkretne i palące problemy wymagające trafnych decyzji i skutecznych działań. Są też pod silną presją mieszkańców (w krajach demokratycznych – społeczeństwa obywatelskiego).
Selekcja do władz miejskich – na fotele burmistrza i zarządu miast – jest bardziej merytoryczna i opierająca się na zaangażowaniu, kompetencjach, charyzmie (jest wiele przykładów amerykańskich, np. Giuliani, Bloomberg). Stąd idea B. Barbera, by politycy brali przykład z burmistrzów i by ci ostatni odgrywali istotną rolę nie tylko krajową, ale i międzynarodową. Rządzenie (governance) byłoby lepsze, nie tylko w megamiastach.
Sieć władz metropolii mogłaby grać istotną rolę w skali międzynarodowej, a w wielu kwestiach skutecznie zastępować polityków i organizacje polityczne. Taka transformacja rekonfiguracji wpływów to również – chyba pozytywna – pułapka współczesnej urbanizacji.  

 

W megamiastach narastają też problemy polityczne. Wiążą się one z żądaniami partycypacji w decyzjach miejskich, np. z określaniem podziału budżetu na zadania (w Polsce jest to tzw. obywatelski budżet partycypacyjny).
Inną ważną kwestią – kontrowersyjną społecznie – jest polityka publiczna i sfera publiczna, jej wielkość, charakter, finansowanie, oddziaływanie na życie mieszkańców miasta. To słaby punkt wielu miast, bowiem istnieje neoliberalna tendencja zawłaszczania tej sfery przez kapitał prywatny. Szczególnie jest to łatwe w krajach mniej rozwiniętych, o marnym prawodawstwie i dużej korupcji, także w krajach tranzycyjnych (jak np. Europa Wschodnia). 
Świadomość obywatelska dotycząca wagi i znaczenia sfery publicznej jest mało rozwinięta (co wygodne dla biznesu i klasy politycznej). Nie wiadomo czy rozwój społeczeństwa obywatelskiego będzie wszędzie stanowić wartość dodaną wobec potencjału megamiast, czy też będzie elementem anarchizującym, np. w kwestiach ekologicznych, które z reguły budzą kontrowersje, naruszają interesy biznesowe, lokalne, związane z kontekstami międzynarodowymi.
Nie wiadomo również na ile dynamiczny rozrost sieci megamiast i ich samych jako dominujących węzłów będzie pomocny w rozpoznawaniu i rozwiązywaniu problemów, a na ile będzie problemy te zwielokrotniał.  
 

 

Megapolis in statu nascendi
 

 

Pułapki urbanizacyjne dotyczące wielkich miast polegają na tym, iż wzrostowi ich znaczenia i potęgi (które są rezultatem historycznego trendu i kumulacji pozytywnych efektów) towarzyszy nie tylko przerost skali i możliwości sterowania rozwojem, złożonością i różnorodnością procesów, ale także fundamentalne wyzwania strukturalno-jakościowe. Oto najważniejsze z nich sformułowania w postaci problemów:  

- rola wielkich miast w erze postindustrializmu, gospodarki informacyjnej, Nowej Gospodarki, gospodarki opartej na wiedzy (GOW)  w perspektywie wirtualizacji i cyfryzacji;

- rola wielkich miast w procesach ewolucyjnych – modernizacji i oddziaływania polityki – na obszary i społeczności „odstające” rozwojowo (teoria rozwoju dualnego czy zależnego rozwoju może być tu zastosowana);  

- tranzycja megamiast jako wymóg rozwoju trwałego i zrównoważonego (sustainable development);  różne modele;  

- wielkie miasta jako element i czynnik ładu międzynarodowego i geopolityki;  

- megamiasta w wielohybrydowym świecie (zaawansowanym i zależnym, realnym i wirtualnym;  

- globalizacja a megamiasta, ich sieci i relacje (konfliktowość, kooperatywność ponad interesami narodowymi i granicami oraz blokami państw); nowa sieć ekonomiczno-polityczna (kosmopolityczność i pragmatyzm); 
 

- wielkie miasta a cyberprzestrzeń (powiązania, interakcje, pozytywne i negatywne efekty, kooperacja vs rywalizacja – np. w obszarze władzy, prawa, podatków); nie wiadomo jak będzie wyglądał w tej powiększonej przestrzeni społecznej „człowiek miejski” (urban man),  sieciowy, transgraniczny, wymykający się jurysdykcji i aksjologii realu; 


Potrzeba miejskiej racjonalności, pragmatyzmu, reaktywności i tworzenia ram dla dobrej przyszłości, a także nowej ekonomii miejskiej, bowiem megamiasta to nowy obiekt nie tylko dla praktyki, ale i teorii wzbogaconej przez elementy interdyscyplinarne, socjocybernetykę, teorię systemów, chaosu, złożoności, metody Computational Social Science, Big Data i innych nowych konceptów.
Modele ekonomiczne, polityczne, społeczne, ekologiczne megamiast są dopiero in statu nascendi, stąd obok wyzwań, wiele możliwości, także nieodkrytych jeszcze. Nie wiadomo również jaka będzie odpowiedź rządów, organizacji międzynarodowych oraz ponadnarodowych korporacji na rosnącą potęgę megamiast i ich sieci, zaczynających być globalnymi aktorami.  
Lech W. Zacher

 


Powyższy tekst jest skrótem artykułu „Wpływ wielkich miast na naturę ludzką” zamieszczonego w publikacji Komitetu Prognoz PAN pt. „Megamiasta przyszłości”.

Tytuł, śródtytuły i wyróżnienia pochodzą od Redakcji.