Wypowiedź prof. Bogdana Galwasa z Komitetu Prognoz PAN Polska 2000 plus.
- Panie Profesorze, w ub. roku ONZ przedstawiła 17 problemów globalnych wymagających pilnego rozwiązania, w dużej mierze wynikających z obecnego modelu ekonomicznego. Wcześniej, w 2012 roku na tę przyczynę zwrócił uwagę Klub Rzymski, stwierdzając iż obecny system finansowy nie sprzyja zrównoważonemu rozwojowi, a błędna ekonomia jest powodem kryzysu finansów. Jednak ani ONZ, ani Klub Rzymski, ani liczne światowe gremia intelektualistów nie dają recept na to, jak urządzić świat, aby nie było w nim głodu, nierówności, rosnącej niepewności istnienia...
- Niestety, nie wiadomo jak inaczej urządzić świat. Łatwiej w nim wyszukać słabości obecnego systemu niż lekarstwo na choroby. Komitet Prognoz PAN, zajmujący się studiami nad przyszłością, porusza pewne tematy, które są podejmowane na całym świecie przez naukowców, dziennikarzy, pisarzy, intelektualistów. Bo świat w takim kształcie, w jakim jest może być widziany jako niedobry i prowadzący do katastrofy, a w perspektywie – nawet do zagłady cywilizacji.
W cyklu seminariów pod tytułem „Czy świat należy urządzić inaczej” Komitet Prognoz PAN zajął się w tym roku systemem finansowym, który rozrósł się do niebywałych rozmiarów i stał się dominujący w gospodarce świata, wpływa także na politykę i polityków. W rezultacie interesy tego sektora są często sprzeczne z celami, które stawiają sobie ludzie naszej planety.
Kryzys z 2008 roku uświadomił wszystkim, że system finansowy winien być istotnie zmieniony. Ale ledwo zaczęliśmy się zabierać za porządkowanie tych spraw, gdy usłyszeliśmy, że już jest dobrze i zagrożenie minęło, przecież naturalną cechą kapitalizmu są cykle koniunktury i nie należy się tym przejmować. Jednak naszym zdaniem nie wszystko jest dobrze. Jest bardzo dużo elementów, które jako skutek rozmaitych działań i ustaleń prawnych fatalnie wpływają na nasze życie i na przyszłość.
Pierwszą, niezmiernie ważną sprawą jest ogromne, narastające rozwarstwienie społeczne (i dochodowe) na całym świecie, obserwowane od ok. 30 lat. Nie tylko 1% najbogatszych ludzi posiada tyle, ile pozostałych 99%, ale ta dysproporcja ciągle rośnie. Następuje więc jeszcze większa koncentracja bogactwa. To rozwarstwienie można też zobaczyć analizując ilu najbogatszych ludzi ma taki majątek, jak biedniejsza połowa ludzkości, czyli 3,5 mld ludzi. I okazuje się, że w 2010 roku było to 388 osób, po roku już tylko 177, w 2013 – 92, a teraz jest nieco ponad 60 osób. To znaczy, że koncentracja bogactwa postępuje, rośnie tempo bogacenia się nielicznych. Wygląda to jak rabunek przed pożarem.
Wielu ludzi uważa, że taka sytuacja jest niemożliwa do utrzymania, że taki model gospodarki nie może długo funkcjonować, gdyż wyraźnie faworyzuje niewielką grupę ludzi. Wagę tego problemu dostrzega ONZ, która umieściła na pierwszym miejscu w swoich celach usunięcie rażącej nędzy i głodu. Bo prawdę mówiąc, tą połową głodującej i żyjącej w nędzy ludzkości prawie nikt się nie zajmuje. A przecież zdajemy sobie sprawę z tego, w jakim stanie są np. Afryka, Indie, Pakistan, i wiele innych państw.
Dodajmy, że obecny system finansowy uruchomił spekulacje na wielką skalę, stworzył sposoby ograbiania z pieniędzy ludzi biednych i średnio zamożnych. Ma też ogromny wpływ na politykę i media. Wszystko razem spowodowało zachwianie stabilności świata, a kryzys uchodźczy jest tylko fragmentem katastrofy, która się zaczyna. Na ogromnych obszarach zamieszkałych przez dziesiątki milionów ludzi, warunki życia stały się nie do zniesienia: w Afryce, na Bliskim Wschodzie, w Azji. I z migracją będziemy mieć do czynienia w przyszłości. Sprawy nie załatwią druty kolczaste na granicach. Już teraz obserwujemy młodych, zdesperowanych ludzi, którzy sięgają po narzędzia terroru. Wkrótce stwierdzimy, że likwidacja państwa islamskiego nie usunęła zagrożenia terrorem. Trzeba pamiętać, że najazdy, jakie były w historii ludzkości kończyły się wygubieniem całych plemion i narodów, nawet upadkiem imperiów. Ale obecnie na planecie żyje ponad 7 mld ludzi, którzy dysponują niezwykle groźną bronią masowej zagłady i… szybką komunikacją globalną. Nigdy ludzkość nie była w takim stanie rozwoju, możliwości, świadomości i w takim stanie zagrożenia.
Model rozwoju, w jakim żyjemy wydaje się nie do utrzymania. Taką opinię wygłosił papież Franciszek. Graeme Maxton w książce The End of Progress (Koniec postępu) stwierdza wyraźnie, iż jest to niemożliwe. Uzasadnia on, że ocena stanu gospodarki parametrem wzrostu, dbałość o wzrost, praca dla wzrostu, uspokajanie się wzrostem jest ogromnym uproszczeniem. Model życia ludzkości na naszej planecie jest wielowymiarowy i powinien z największą uwagą być tworzony i obserwowany.
Oddzielną sprawą, nad którą prawie wszyscy bolejemy, ale prawie nic nie robimy, jest środowisko naszej planety, które systematycznie degradujemy. Nasza cywilizacja „jednorazowego użytku” powoduje, iż surowce zużywane są bezpowrotnie, a gleba – niezbędna do produkcji żywności – wyniszczana, także poprzez chemizację. W wyniku rabunkowej działalności człowieka następuje pustynnienie coraz większych obszarów. Za chwilę może się okazać, że nie tylko zabraknie surowców dla gospodarki, ale i czystej wody, która będzie dostępna tylko dla tych, którzy będą mogli za nią sporo zapłacić, podobnie jak to się dzieje z surowcami energetycznymi.
W modelu, jaki stworzyliśmy na pierwszym miejscu postawiliśmy bowiem zysk i kapitał. Zgodnie z nim wszystko, co nas otacza: wolnorynkowa gospodarka, system finansowy i prawny, winno służyć jego pomnażaniu i to za wszelką cenę.
Tego typu podejście – egoistyczne i egocentryczne prowadzi do katastrofy, której początki już widać. Ludzie wykluczeni i zmarginalizowani przez system nie pozostaną obojętni, co dzisiaj widać już wyraźnie.
Czy potrafimy nasz świat urządzić inaczej, czy potrafimy go naprawić? Dysponujemy wiedzą, technologią, potencjałem wytwórczym, które naprawę czynią możliwą. Jestem przekonany, że jest rozwiązanie, które może powstrzymać uruchomione mechanizmy pomnażania zysku za wszelką cenę. Musimy tylko zdać sobie sprawę, że statek na którym wszyscy płyniemy, nasza planeta, może wraz z nami zatonąć. Musimy nauczyć się wspólnego rozwiązywania problemów i patrzenia ze zrozumieniem na wspólne interesy, empatii. Popatrzmy jak nieskładnie i nieskutecznie podejmujemy próby zatrzymania zmian klimatycznych, próby blokowane przez różne państwa artykułujące nadrzędność własnych interesów. Łatwiej przychodzi nam znalezienie drogi, niż marsz tą drogą.
System edukacyjny musi więc nieść takie wartości do ludzi, żeby ich przekonać do konieczności współpracy w skali globalnej, bo cała planeta jest nasza i musimy o nią dbać. Jeśli nie zdamy sobie sprawy, że jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za rodzinę, kraj, ale za wszystkich ludzi, to nie znajdziemy wspólnego mianownika do rozwiązywania tych problemów. Przyjmijmy do wiadomości, że jesteśmy odpowiedzialni za los i przyszłość tych, którzy głodują i w Indiach, i w Afryce. Jeżeli uznamy, że ktoś inny winien się tym zająć, to nie wejdziemy na drogę, na której znajdziemy mechanizmy zapobiegające katastrofom globalnym.
Dotąd każda kolejna generacja wkraczała w lepszy świat, tymczasem nasi następcy będą dziedziczyć długi i zdewastowane środowisko. Ludzie nie mają jeszcze świadomości, że pod pewnymi względami lepiej już było.
Notowała: Anna Leszkowska