Idee i koncepcje są nierozerwalnie związane z historycznym, społecznym i intelektualnym kontekstem, w jakim powstawały, nie mają charakteru ponadczasowego.
Taki los może spotkać koncepcję państwa narodowego, według której ludzkość dzieli się na pewną ograniczoną liczbę narodów, które wewnętrznie zorganizowały się jako państwa, na zewnątrz zaś odgraniczają się od innych, zarazem utrzymując z nimi więzi, tworzące system stosunków międzynarodowych.
Państwo narodowe jest doświadczeniem zaledwie kilku stuleci w Europie. W pozostałych częściach świata jego obecność jest jeszcze krótsza, a nawet wątpliwa. Pojawiło się ono pod koniec średniowiecza, kiedy państwa i ich władcy usiłowali wyzwolić się spod panowania cesarza lub papieża. Państwa narodowe były potężnym motorem postępu. Na nich opierał się powestfalski system stosunków międzynarodowych, którego podstawowym wyróżnikiem była suwerenna równość państw. W wyniku dekolonizacji model ten został narzucony mieszkańcom Azji i Afryki, co jednak było sprzeczne z ich własną historią i kulturą.
Ze względu na ogromne zróżnicowanie państw, bardzo trudno jest orzekać jednoznacznie o ich kondycji i wyciągać z tego spójne wnioski. Współczesna piramida państw obejmuje zarówno giganty, jakimi są niewątpliwie Stany Zjednoczone, tradycyjną grupę wielkich potęg (Niemcy, Wielka Brytania, Francja, Japonia, Chiny, Rosja), ale też masę średniaków, wreszcie drobnicę – „karłów i liliputów”. Jeśli do tego dodamy tzw. niby-państwa, tj. jednostki geopolityczne de facto kontrolujące swoje terytorium, mające ludność i efektywną władzę, lecz pozbawione uznania międzynarodowego (Tajwan, Cypr Północny, Abchazja, Górski Karabach, Naddniestrze, Osetia Południowa, Somaliland), to może okazać się, że większość spośród blisko 200 państw nie nadaje się w ogóle do samodzielnego istnienia i funkcjonowania.
Słabość państw jest zatem immanentną cechą systemu międzynarodowego, przejawem zmienności, dynamiki i ciągłej adaptacji różnych jednostek geopolitycznych do standardów środowiska międzynarodowego.
W diagnozie współczesnego świata Francis Fukuyama dostrzega rosnącą dominację państw słabych i chylących się ku upadkowi. Dzieje się tak ze względu na mobilizację nowych aktorów społecznych i nowych grup dotąd wyłączonych ze sprawowania władzy, a także konsekwencje globalizacji w postaci znoszenia barier dla rozmaitych przepływów, w tym zjawisk destrukcyjnych dla państwa (przestępczość zorganizowana, terroryzm, narkobiznes itd.).
Kilka dekad wstecz, bazując na bogatym doświadczeniu historiozoficznym, brytyjski filozof historii Arnold Toynbee prognozował upadek państw narodowych. Według jego rozmówcy, japońskiego uczonego Daisaku Ikedy, „idea państwa nie jest nieodzowna dla ludzkiego życia, ani nie zasługuje na najwyższy szacunek” (A. Toynbee, D. Ikeda, Wybierz życie. Dialog o ludzkiej przyszłości). Uwielbienie i poświęcanie się dla swojego państwa może stanowić poważne zagrożenie, związane zwłaszcza z negatywnymi skutkami nacjonalizmu i szowinizmu.
Zdaniem obu myślicieli, obserwacje prowadzone od końca II wojny światowej prowadzą do wniosku, że lokalne państwa narodowe ulegają zanikowi. Jest to spowodowane nasileniem się wymiany kulturalnej i gospodarczej, podejmowaniem licznych przedsięwzięć międzynarodowych, które pozostawiają niewiele miejsca do ingerencji władz państwa narodowego, hamującego międzynarodowe kontakty między ludźmi. Za Toynbee’m i Ikedą wielu teoretyków stosunków międzynarodowych zaczęło głosić podobne poglądy o nadejściu kresu państw narodowych. Kalevi Holsti określił w połowie lat osiemdziesiątych XX wieku ten nurt mianem nekrologizmu.
Trzy głowy smoka
Obecnie dokonuje się rewizji powyższych poglądów. Mówiąc językiem Friedricha Nietzschego, „z faktu, że bóg państwa narodowego jest śmiertelny, nie wynika jeszcze, że umiera państwo. Raczej przychodzi tu na myśl mit, w którym bohater obcina smokowi łeb, a na jego miejsce wyrastają trzy nowe” (U. Beck, Władza i przeciwwładza w epoce globalnej. Nowa ekonomia polityki światowej). Wskazuje się więc, że państwa narodowe nie znikną, ale stopniowo przestaną być jedyną strukturą władzy suwerennej.
Państwo nie jest już wszechobecne zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. W ślad za tą konstatacją postępuje wyraźny kryzys różnych ideologii, które przypisywały państwu rolę wszechpotężnego gwaranta wzrostu gospodarczego, nowoczesności i sprawiedliwości społecznej. Państwo przestaje spełniać wszystkie oczekiwania społeczne, jakie niesie postęp cywilizacyjny i internacjonalizacja różnych dziedzin życia społecznego. Jednak ciągle pozostaje głównym aktorem sceny międzynarodowej.
Wraz z globalizacją powstaje nowa przestrzeń działania i nowe jej ramy: „polityka odrywa się od granic i od państw, w efekcie czego pojawiają się dodatkowi gracze, nowe role, nowe zasoby, nieznane reguły, nowe sprzeczności i konflikty”.
Upowszechnił się pogląd, że globalizacja prowadzi do globalnego kryzysu państwa. Państwo jako organizacja polityczna społeczeństwa jest bowiem atakowane z różnych stron. Z jednej strony znajduje się pod naciskiem wielkich korporacji i banków, które chcą funkcjonować ponad granicami i nie liczą się z istnieniem ani interesem państwa. Te korporacje są zresztą często o wiele silniejsze od niewielkich organizmów państwowych, które przeważają we współczesnym świecie. Z drugiej strony, państwo jest osłabiane od wewnątrz przez etnonacjonalizmy, tendencje odśrodkowe i dezintegracyjne.
Władza publiczna w coraz mniejszym stopniu polega na przymusowej regulacji przez swoje hierarchiczne struktury, a w coraz większym stopniu jest sprawą negocjacji prowadzonych przez zdecentralizowane układy płynnych sojuszy (powiązania sieciowe). Wewnątrz suwerennych państw powstają pluralistyczne organizacje społeczne, a w stosunkach zewnętrznych pewne funkcje dotychczas należące wyłącznie do rządów państw narodowych są przejmowane przez organizacje międzynarodowe, globalne czy regionalne.
Wyzwaniem dla państwa stają się ponadnarodowe strefy handlu, kultury diaspory czy globalne miasta – megapolis, w których zanika lojalność wobec państwa narodowego. W państwach ponowoczesnych, poddających się procesom integracyjnym, system międzynarodowy przenika wewnętrzny system polityczny, następuje wzajemne mieszanie się, a nawet ingerencja rozmaitych reżimów międzynarodowych w wewnętrzny aspekt spraw zagranicznych.
„Granice są coraz mniej istotne dla państw ponowoczesnych. Dzięki wynalezieniu rakiety, samochodu i satelity stało się to faktem oczywistym w XXI wieku. Na większej części obszaru Unii Europejskiej słupy graniczne zostały usunięte i tylko na podstawie innych kolorów znaków drogowych wiemy, że jesteśmy w innym kraju. Orzeczenia sądów są obecnie egzekwowane niezależnie od granicy państwowej (aż do mandatów za parkowanie włącznie). W tym środowisku bezpieczeństwo, które kiedyś opierało się na murach, obecnie opiera się na otwartości, przejrzystości i wzajemnej bezsilności wobec agresji drugiego”(R. Cooper, Pękanie granic. Porządek i chaos w XXI wieku).
Kierunki ewolucji
Uwagę obserwatorów zajmują pytania o kierunki ewolucji państwa narodowego, o relacje między tym, co lokalne, ponadnarodowe i uniwersalne, wreszcie o przyszły kształt i rolę wewnętrznych autonomicznych organów państwa narodowego. Interesującym zagadnieniem staje się odpowiedź na pytanie o legitymizację prawa międzynarodowego, jeśli nie stoi już za nim w pełni autorytet suwerennego państwa narodowego.
Dotychczas państwo narodowe dostarczało stałych i absolutnych źródeł legitymizacji norm i organizacji międzynarodowych. Ład międzynarodowy wyrastał więc z tych samych źródeł, co porządek państw narodowych. Współczesny ład globalny rozporządza autonomicznymi źródłami legitymizacji. Nowe reguły pojawiają się na przykład w efekcie powiązania praw człowieka z panowaniem, gdy owe prawa wchodzą w konflikt z narodowym systemem reguł. Interwencja humanitarna podczas wojny w Kosowie w 1999 roku pokazała, jak można znieść usankcjonowaną prawnie suwerenność państwa narodowego. Pojawiło się wtedy określenie „militarnego humanizmu” (Noam Chomsky), które rodzi nowe zagrożenia. Otóż globalne egzekwowanie praw człowieka przy użyciu środków militarnych znosi granice między wojną a pokojem. „Wezwanie do sprawiedliwości i przestrzegania praw człowieka znienacka zamienia się w miecz, z którym wkracza się do obcych krajów” (U. Beck).
Państwa narodowe są zatem w sensie historycznym zjawiskiem zdeterminowanym przez określoną epokę. Tak jak nie było narodów i państw narodowych w czasach starożytnych, tak samo można sobie wyobrazić ich zanik w bardziej lub mniej przewidywalnej perspektywie. Zdaniem wszelkiej maści uniwersalistów ideałem, który można osiągnąć w przyszłości, jest zanik państw narodowych i zjednoczenie świata pod jednym globalnym rządem. Tradycyjne państwa zeszłyby do roli municypalnej, jako „jednostki administracji terenowej”. Takie postawy czy poglądy wynikają z przekonania o anachroniczności państwa narodowego w globalizującym się świecie.
W podobnym kierunku degradacji państw narodowych zmierzają rozważania Ulricha Becka, profesora socjologii na Uniwersytecie Monachijskim i w Londyńskiej Szkole Ekonomii i Nauk Politycznych, zmarłego na początku stycznia 2015 r. Zamiast państwa narodowego czy jakiegoś utopijnego „rządu globalnego” dostrzegał on „pewien nowy poziom metagry o władzę”, co skłaniało go do przyjęcia „spojrzenia kosmopolitycznego”. Miejsce narodowego realizmu politycznego zajmuje jego zdaniem kosmopolityczny realizm polityczny. Maksymę: „interesów narodowych trzeba bronić w sposób narodowy” zastępuje maksyma: „nasza polityka jest tym bardziej narodowa i skuteczna, im bardziej jest kosmopolityczna”(U. Beck, E. Grande, Europa kosmopolityczna. Społeczeństwo i polityka w drugiej nowoczesności).
Beck zwrócił uwagę, że państwa narodowe istnieją obecnie jedynie w ludzkich głowach, są fantomami. Także miejsce tradycyjnych stosunków międzynarodowych jako stosunków między suwerennymi państwami (ład powestfalski), zajmuje jakaś „światowa polityka wewnętrzna”. Klasyczne granice między polityką wewnętrzną i zagraniczną zacierają się i rozmywają. Podważa się samo odróżnienie „wnętrza” i „zewnętrza”. To stanowi wyzwanie dla politologii i nauki o stosunkach międzynarodowych, aby wyzwoliły się z dogmatyki spojrzenia narodowego.
Skutki globalizacji
W obszernej literaturze poświęconej skutkom globalizacji wskazuje się na zdolność państwa do samotransformacji. Rzecznicy neoliberalizmu utrzymują, że państwo nie obumiera, lecz zachowuje zdolność do przekształcania się i adaptacji. Tę pojmują jako dostosowanie do rynku światowego, na przykład przez prywatyzację sfery usług publicznych (ochrona zdrowia, łączność, telekomunikacja), czy deregulację (usunięcie przed kapitałem i strumieniami finansowymi przeszkód w postaci granic i innych zapór ochronnych).
Nie należy zatem przesądzać wszelkich przewartościowań jako kryzysu czy upadku. Przeciwnie, jak wskazują znawcy problematyki globalizacyjnej, globalizacja w sposób zróżnicowany wpływa na możliwości działania i autonomię państw narodowych. Nawet w sferze polityki gospodarczej i finansowej pozostaje znaczny obszar decyzyjny, który może być przez te państwa wykorzystany do tego, aby tak jak dawniej osiągać priorytetowe cele, wiążące się choćby z zabezpieczeniami społecznymi czy ograniczaniem bezrobocia. Ponadto państwo występuje wobec aktorów gospodarki światowej w podwójnej roli – ojczyzny i gospodarza – przez co zyskuje coraz większą rolę jako realizator interesów tej gospodarki.
Na tym tle jawi się pewien paradoks neoliberalnego pojmowania polityki i państwa. Z jednej strony chodzi o państwo minimalne, którego zadania i autonomia miałyby być przykrojone, aby tylko umożliwiały wdrażanie norm światowych (R. Nozick, Anarchia, państwo, utopia), z drugiej jednak, deregulacja rynku czy prywatyzacja sektorów publicznych jest możliwa wyłącznie przy udziale silnego państwa, sankcjonującego ład prawny, modernizującego instytucje nadzoru i ucisku, na przykład przez uszczelnianie kontroli granic i ochronę przed terroryzmem. Instytucje państwa są nadal dysponentem znacznej części dochodu narodowego: budżetu państwa, jego zasobów mineralnych (koncesje), kontroli handlu zagranicznego (licencje, zezwolenia), wreszcie dopływu inwestycji zagranicznych (kontrakty rządowe, udostępnianie terenów, udzielanie zezwoleń).
Według rozmaitych diagnoz socjologicznych, ludzkość znajduje się obecnie na etapie przechodzenia od społeczeństwa masowego do społeczeństwa planetarnego. O ile społeczeństwo masowe mieściło się w granicach państwa i o ile państwa były w stanie jakoś kontrolować swoje społeczności, o tyle żadne państwo nie jest w stanie zapanować nad społeczeństwem planetarnym. „Coraz więcej ludzi robi (bowiem) międzynarodowe interesy, pracuje międzynarodowo, kocha się międzynarodowo, zaślubia międzynarodowo, międzynarodowo żyje, podróżuje, konsumuje i gotuje, międzynarodowe stają się dzieci, wielojęzyczne i wychowane w zgeneralizowanym »nigdzie« telewizji i Internetu. Co więcej, także polityczne tożsamości i lojalności nie są już posłuszne monogamicznej lojalności narodowej”( U. Beck).
Mamy zatem do czynienia z potężnym wyzwaniem ze strony globalnego społeczeństwa obywatelskiego jako władzy opozycyjnej wobec państwa (przykład społeczności konsumenckiej jako realnie istniejącej „społeczności światowej”, która może bojkotować jakieś produkty, bez konieczności organizowania się). Nowa sytuacja nakazuje inaczej podchodzić nie tylko do problemu granic, różnic między tym, co narodowe, a tym, co międzynarodowe, lecz także między gospodarką światową i państwem, czy organizacjami ponadnarodowymi, narodami i społeczeństwami.
„Państwo z dawnych czasów, suwerenny władca własnego terytorium, uprawniony do robienia tego, co chce, bez ingerencji w jakiejkolwiek postaci, zostało poddane zasadniczej modyfikacji”. W centrum dzisiejszych kompetencji państwa „pozostaje kontrola w sprawach krajowych, szczególnie prawny monopol na użycie siły, zdolność do tworzenia i przestrzegania prawa, ale w sferze międzynarodowej nacisk przesunął się z kontroli nad terytorium i nad armiami na zdolność przyłączania się do organizacji międzynarodowych i do zawierania porozumień międzynarodowych. Zawieranie pokoju stanowi tak samo ważny element suwerenności, jak prowadzenie wojny”(R. Cooper).
Wydaje się, że era silnego państwa narodowego, zakorzenionego w Europie Zachodniej, przeminęła wraz z zakończeniem „zimnej wojny”. System międzynarodowy zmierza w stronę nakładających się na siebie ról i odpowiedzialności, z udziałem rządów, instytucji międzynarodowych i sektora prywatnego, ale nikt z nich nie znajduje się całkowicie pod kontrolą.
Próbując dokonać pewnej generalizacji, warto wskazać na historyczną prawidłowość ewolucji: od wielkich imperiów, przez państwa wielonarodowe i narodowe, do wspólnot lokalnych. Wydaje się, że wiele z tych organizmów funkcjonuje nieźle obok siebie.
Patrząc na państwo przez pryzmat jego tradycyjnych atrybutów – przymusowości, terytorialności i suwerenności – można odnieść wrażenie, że:
- Państwo traci monopol przymusu na rzecz rozmaitych sił konkurencyjnych, mafii, podziemia, handlarzy bronią, gangów, prywatnych firm ochroniarskich itp. Obecnie wszystko może zależeć od rakiety w rękach zdeterminowanych fanatyków. Wojna może się rozgrywać między jednostkami a państwami.
- Terytorium państwowe staje się obszarem operowania ze strony rozmaitych podmiotów konkurencyjnych wobec państwa – kiedyś Kościoła, a dzisiaj wielu organizacji pozarządowych, w tym potężnych korporacji transnarodowych, ruchów, sekt, a nawet pojedynczych terrorystów.
- Pod wpływem procesów integracyjnych dochodzi do desuwerenizacji państwa. Często z woli jego samego następuje redystrybucja atrybutów suwerenności w sensie jurysdykcyjnym, funkcjonalnym i terytorialnym.
Trudne pożegnania
Narody jednoczącej się Europy nie są jednak gotowe wyrzec się własnych państw. Unia Europejska w obliczu wielu przeszkód subiektywnych i obiektywnych długo jeszcze nie będzie w stanie przejść w stronę federacji i jednego superpaństwa. Państwa narodowe muszą zachować część swoich uprawnień, starając się przebudować własną tożsamość w kierunku ograniczonej samowładności i całowładności.
Wszystko to oznacza nie tyle kryzys, ile fundamentalną zmianę i określenie na nowo roli państw i rządów w uwarunkowaniach epoki globalnej. Państwa narodowe przekształcają swoje struktury i redefiniują zagrożenia po to, aby zachować tradycyjne funkcje. Okazuje się, że w wielu obszarach oddziaływań, na przykład w sferze praw człowieka czy ochrony środowiska, aktorzy działający w sferze transnarodowej domagają się bardziej stanowczych państwowych regulacji i silniejszej współpracy międzynarodowej.
„Dzisiejszy dynamiczny rozwój rynku i technologii nie będzie trwał wiecznie. Dlatego instytucje państwa wciąż są potrzebne, by bronić nas w sytuacjach kryzysu. Ich demontaż jest działaniem nader nierozsądnym. Świadczy o tym, że nie umiemy czerpać nauk z historii”(T. Judt, Buldożer innowacji, „Europa. Tygodnik Idei”, 15.12.2007).
Jesteśmy świadkami głębokich przemian rzeczywistości społecznej, czego odbiciem są zmiany w świadomości ludzkiej i jakości nagromadzonej wiedzy. Wraz z rozszerzaniem się międzynarodowej aktywności państw na nowe dziedziny i sfery życia społecznego stają one przed nowymi wymogami i wyzwaniami. Państwo ulega daleko idącej transformacji. Mimo pojawienia się rzeszy konkurentów pozostaje ono jednak nadal głównym aktorem „zglobalizowanej społeczności międzynarodowej”. To co polityczne w stosunkach międzynarodowych jest bowiem i pozostaje domeną państw, nawet gdy inni aktorzy zwiększają swoje wpływy i oddziaływania.
Państwo jest jedyną instytucją, która dysponuje władzą i instrumentami potrzebnymi do organizowania powszechnych świadczeń społecznych oraz ograniczania nierówności dochodów i zamożności w imię dobra całej zbiorowości, zamieszkującej określone terytorium. Państwo jest też jedynym gwarantem poczucia bezpieczeństwa jednostek i grup społecznych przed niepodlegającymi żadnym regulacjom globalnymi siłami i zagrożeniami.
Jak zauważył w jednej z prac wybitny znawca prawa międzynarodowego Janusz Symonides (Wpływ globalizacji na miejsce i rolę państwa w stosunkach międzynarodowych), współcześnie „można mówić o globalnej gospodarce, ale nie ma ani globalnej społeczności ludzkiej, ani globalnej polityki, ładu czy systemu wartości. Nie ma też globalnego rządu czy globalnej organizacji, która mogłaby zastąpić państwo”.
Warto więc kierować uwagę nie tyle w stronę zaniku czy kryzysu państwa, ile w stronę odkrywania jego nowych możliwości. Pozostaje bowiem ciągle aktualne stwierdzenie, że od właściwego zrozumienia statusu i aktywności państwa zależy poznanie natury życia międzynarodowego oraz prawidłowości jego ewolucji. Wiele wskazuje na to, że tradycyjne państwa pozostaną podstawową jednostką stosunków międzynarodowych w przewidywalnej przyszłości, chociaż mogą one przestać zachowywać się w tradycyjny sposób.
Stanisław Bieleń
Powyższy tekst był publikowany w czasopiśmie „Polityka Polska” 2015, nr 6
Śródtytuły i wyróżnienia pochodzą od Redakcji.