Ewolucja to ciągły proces, polegający na stopniowych zmianach cech, właściwości. Po kilkunastu miliardach lat od powstania naszego Układu Słonecznego, atmosfera zmieniała się i nieustannie się zmienia. Dane geologiczne wskazują, że świat doświadczał już w swoim istnieniu epoki lodowcowej i epoki ocieplenia. Jak napisał współczesny nam historyk-filozof, profesor Uniwersytetu w Oxfordzie, Felipe Fernández-Armesto: „Zawsze wątpiłem czy historia nas czegokolwiek uczy, skoro wszelkie zmiany niezmiennie nas zaskakują. Dawne doświadczenia - jeśli są czegokolwiek warte - sugerują, że niezależnie od tego, jak brutalnie traktowalibyśmy środowisko, ono zawsze się otrząśnie. Uderzamy w ogniwa naszego łańcucha pokarmowego, a on wciąż trzyma. Większość wymarłych gatunków znikła bez naszego udziału. Jedne były tu przed nami, inne będą po nas" .
Sprowadzanie problemów środowiskowych do przeciwdziałaniu ociepleniu klimatu, czyli redukcji CO2 jest raczej zabiegiem polityczno-propagandowym niż próbą poprawy warunków życia na Ziemi. Problem, a raczej problemy, są wielorakiej natury, wymagają sprawdzonych dowodów naukowych i poprawy działań w wielu dziedzinach egzystencjalnych. Niepokoi też przewaga działań w skali globalnej, spotkań, konferencji, nad pracą w skali lokalnej, regionalnej. Państwo Środka idzie i tak własną niezależną drogą, a największe koncerny światowe potrafią skutecznie bronić się przed konsekwencjami wynikającymi z negocjowanych latami i wynegocjowanych zaleceń. Oczywiście tworzenie międzynarodowych przepisów prawnych, korzystanie z nowych technologii i światowe panele dyskusyjne mają sens, ale pod warunkiem udziału w nich naukowców, ekspertów i chęci rozwiązywania partykularnych problemów. Przykładem takich pozytywnych spotkań w skali światowej są coroczne obrady w ramach Konwencji Sztokholmskiej w Genewie. Wynegocjowanie przepisów odnoszących się do jednej substancji uznanej za niebezpieczną dla środowiska, trwa 2-3 lata. Jednak podejmowane decyzje muszą być oparte na doniesieniach naukowców. W tym kontekście, nie bez znaczenia jest panel socjalno-ekonomicznych efektów przewidywanych zaleceń.
Co zatem mieszkańcy centrum Europy mogą zdziałać dla poprawy warunków środowiska w którym egzystują? Mimo, że problemy demograficzne dotyczą nas w małej skali (obecnie liczba ludności Europy zaczyna się nawet niepokojąco zmniejszać), przecież i tutaj odczuwamy zmiany częstości występowania ekstremalnych zjawisk pogodowych i gnębiących nas chorób nowotworowych.
Dzisiejsze czasy charakteryzuje nadmiar produkcji trudno degradowanej materii nierozpuszczalnej w wodzie, z której rozkładem środowisko nie może sobie poradzić. Każdego roku powstaje w laboratoriach świata kilkaset tysięcy nowych związków organicznych. Otaczają nas syntetyczne meble, ubrania, kosmetyki. Wszystko to zakłóca naturalny porządek rzeczy.
Grupą substancji syntetycznych charakteryzujących się szczególnie niebezpiecznymi właściwościami są związki organiczne zawierające chlor i inne pierwiastki z jego grupy. Należą do nich pestycydy stosowane w rolnictwie, antypireny i surfaktanty dodawane powszechnie do tkanin w celu zmniejszenia ich palności i poprawy struktury powierzchniowej, jak też cała gama związków mających zastosowanie w przemyśle elektronicznym i elektrycznym oraz kosmetycznym. Substancje te są trwałe (mogą w niezmienionej formie pozostawać w osadach wodnych przez kilkadziesiąt lat), łatwo rozpuszczają się w tłuszczach przez co mają zdolności do biokumulacji w organizmach, a ponadto łatwo ulegają sorpcji na drobnych pyłach powietrznych i mogą być przenoszone z wiatrem na dalekie odległości. Udowodniono, że wywołują one niekorzystne efekty biologiczne w organizmach, w tym reakcje immunologiczne i toksyczne oraz uczestniczą w kancerogenezie. Mają też wpływ na tłumienie przepływu promieni słonecznych do atmosfery ziemskiej. Większość z nich jest produkowana w sposób zorganizowany i człowiek może wpływać na wielkość ich produkcji. Trudniejsza sytuacja jest w przypadku dioksyn, które są niezamierzonym produktem ubocznym procesów termicznych (np. w spalinach samochodowych).
Problem polega na tym, że mimo coraz większej, udowodnionej naukowo, negatywnej roli w środowisku, substancje te stanowią nieodłączny element działalności współczesnego człowieka, nasilający się wraz z rozwojem technologii różnych gałęzi przemysłu.
Poza niebezpiecznymi substancjami chloroorganicznymi, zwanymi w literaturze angielskiej Persistent Organic Pollutants (POPs), nie sposób nie zauważyć wpływu na czystość powietrza zwiększającej się gwałtownie liczby „tanich" lotów samolotowych. Oby nie okazały się bardzo „drogimi" dla środowiska. Znane są wyniki badań wykazujących, że tlenki azotu wydalane z silników spalinowych bardzo wysoko latających samolotów ponaddźwiękowych niszczą duże ilości ozonu w stratosferze.
Przyczyn niepokojących zjawisk jest wiele i pojedyncze akcje typu obniżenie stężenia CO2 w powietrzu albo źle kojarząca się sztuczna regulacja urodzin mogą przy braku poparcia dokładnej analizy naukowo-socjologicznej przynieść niezamierzony, negatywny skutek.
Wszyscy chcemy mieć czyste powietrze, wodę i zdrowy świat. Chcemy także wydawać mniej pieniędzy na niezbędną nam energię. Problem polega na tym, że droga do osiągnięcia tego celu jest inna dla każdego kraju. Nie da się rozwiązać tej zasadniczej dla ludzkości sprawy drogą multilateralnych ustaleń międzynarodowych konferencji, zdominowanych przez najbogatsze i najsilniejsze kraje świata, których interesy są zasadniczo rozbieżne. Poszczególne kraje powinny raczej skupić się na realizacji własnych programów w tym zakresie, wykorzystując posiadane warunki i możliwości. Suma ich wysiłków może przynieść znaczący postęp w dziedzinie zrównoważonego rozwoju w powiązaniu z ochroną środowiska.
Elżbieta Niemirycz
Prof. Elżbieta Niemirycz jest pracownikiem naukowym Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego, w ub. roku została nagrodzona nagrodą ministra środowiska za prace naukowe i badawcze dotyczące ochrony środowiska.