banner

 

Nawet wtedy, gdy powierzchnia morza wydaje się nam całkowicie spokojna (co zresztą zdarza się rzadko), w rzeczywistości woda lekko faluje, a w jej głębinach trwa nieustanny ruch, przemieszczanie się mas wodnych w pionie.

Fale morskie powstają najczęściej pod wpływem wiatru o zmiennej prędkości. Duża powierzchnia zbiornika wodnego jest bardzo czuła na powiewy wiatru. Już przy prędkości przekraczającej 0,25 m/s podmuch powietrza powoduje charakterystyczne zmarszczki, przesuwające się powoli zgodnie z kierunkiem wiatru. Obserwowane z brzegu lub pokładu statku stwarzają złudzenie biegnięcia jednej fali za drugą, przesuwania się poziomego mas wodnych. W rzeczywistości jest to pionowy ruch cząstek wody, o czym możemy się przekonać rzucając na powierzchnię morza pływający przedmiot. Unosi się on i opada, lecz nie przesuwa w stosunku do dna. Fale przechodzą, lecz woda pozostaje w miejscu. Tylko w pobliżu brzegu bywa inaczej.

Spienione grzbiety

Gdy siła wiatru wzmaga się, fale powiększają się, ich kształty stają coraz mniej regularne. A gdy sztormowy wiatr słabnie, pozostawia za sobą rozkołysane morze, pokryte martwą falą o dużej na ogół wysokości. Takie martwe fale wędrują nieraz tysiące mil od środka sztormu i dochodząc do wybrzeża, wyrządzają poważne szkody. Znane są przypadki niszczenia urządzeń portowych w zachodniej Francji przez martwą falę powstałą w sztormach szalejących u wschodnich wybrzeży Ameryki.

Pomiar wysokości fal jest dość trudny, gdyż obserwacje na statku płynącym po fali sztormowej obarczone są na ogół subiektywnymi odczuciami oraz złudzeniami optycznymi. Prawdopodobnie największą z zaobserwowanych dotychczas była fala na Atlantyku o wysokości 23 m. W sumie jednak największe fale występują na półkuli południowej, w okolicach 40. równoleżnika. Dochodzą one często do 16 m wysokości (tyle, co 5-piętrowy budynek!). Na Atlantyku fale dochodzą do 12 m, na Morzu Śródziemnym - do 8 m, a na Bałtyku tylko bardzo rzadko przekraczają 3 m.

Niszczący impet

Zbliżająca się do brzegu fala zostaje zahamowana od dołu, jej część czołowa zwalnia i tył fali stopniowo wyprzedza jej czoło. W rezultacie czołowe zbocze fali staje się prawie pionowe, aż wreszcie załamuje się w przód. Fale przybojowe (te, które docierają do wybrzeża) mają jednak dużą energię i powodują nieraz poważne zniszczenia.

Do wysokich, skalistych brzegów sztormowe fale dobiegają z całym impetem, uderzają o ląd, piętrząc się przy tym na wysokość dochodzącą do 30 m. Ich niszczycielska siła jest potężna: rozbijają betonowe nabrzeża i potrafią przenieść głazy lub przedmioty o ciężarze 100 ton.

Oprócz wiatru, źródłem fal są różnorodne zjawiska i procesy zachodzące w morskich głębinach. Gdy pod dnem morskim zadrży ziemia, a zdarza się to dość często, miejsce to staje się źródłem fali o niezwykłych właściwościach. Od miejsca, w którym nastąpił wstrząs zaczyna się rozchodzić fala o dużej długości, trudna do zauważenia przez statki. Fala ta niesie jednak ze sobą ogromną energię, która daje o sobie znać po dotarciu do najbliższego lądu.

Na małej głębokości, tarcie o dno hamuje prędkość czoła fali. Zawarta w niej energia koncentruje się i następuje spiętrzenie wody. Powstaje potężna ściana wodna, której wysokość przekracza często 30 m. W wąskich zatokach o wysokich brzegach fale bywają znacznie wyższe. W 1937 r. tsunami (bo tak zwane są te fale) na wybrzeżach Kamczatki osiągnęło 70 metrów, a w zatoce Lituya na Alasce w 1958 r. fale poczyniły spustoszenia na stokach gór aż do wysokości 600 metrów!

Tragiczne skutki

Skutki tsunami są przeważnie tragiczne. W 1946 r., gdy zatrzęsła się równina głębinowa pod Pacyfikiem, fala przebyła 3600 km w ciągu 4 godzin i 34 minut, pędząc z prędkością 800 km/h. W momencie, gdy uderzyła na miasto Hilo, miała ponad 14 m wysokości. Zginęło 173 ludzi, były setki rannych, a szkody sięgały 50 mln dolarów.

Podobnej wysokości fale zniszczyły w 1992 r. kilka miast Nikaragui. Zginęło 170 osób, a 13 tysięcy straciło dach nad głową. W 1755 r. potężne tsunami spustoszyło Lizbonę. Ale najczęściej poszkodowani są Japończycy. W tym regionie odnotowano największy tego rodzaju kataklizm w dziejach: w 1826 r. zginęło przeszło 28 tys. ludzi, a fala osiągnęła wysokość 29 metrów.

Wybuchy wulkanu Krakatau w 1833 r. wzbudziły kolejno trzy tsunami. Leżące wzdłuż wybrzeża Jawy i pobliskich wysp miasta, wsie i lasy zostały całkowicie zmiecione  z powierzchni ziemi. Fala wywołana tym wybuchem była tak potężna, że okrążyła całą planetę. Tsunami niszczy zresztą nie tylko ludzkie osiedla, ale również sam ląd. Wielokrotnie obserwowano zmianę kształtu linii wybrzeża po przejściu tego kataklizmu.

Największą trudność w wykrywaniu tsunami stanowi odkrycie tych fal na oceanie, zanim dotrą do wybrzeża. Na pełnym morzu są one niewielkie, dokładnie ukryte wśród zwykłych fal.

Walka z czasem

Oceanografowie poświęcili wiele lat na zbudowanie czujników do wykrywania podmorskich trzęsień ziemi. Umieszczono je w wielu rejonach na dnie oceanu. Są tak czułe, że znajdując się na głębokości 3600 i 4500 metrów wychwytują milimetrowe różnice w poziomie morza. aparaty zaopatrzono w urządzenia przekazujące wyniki pomiarów do ośrodka kontroli za pośrednictwem satelitów.

Naukowcy próbują również wykorzystać do wykrywania fal zdjęcia z satelitów geofizycznych. Problem tkwi przede wszystkim w prędkości działania. Tsunami powstaje niespodziewanie i nadciąga z prędkością 750 km/h. Zależnie od położenia źródła drgań fala dociera do lądu w czasie kilku do kilkunastu godzin. W tym czasie trzeba ją odkryć, ustalić trasę, ostrzec i ewakuować mieszkańców najbardziej zagrożonych okolic.

Nie wszystkie źródła i rodzaje fal zostały dokładnie wyjaśnione. Nie wykluczone, iż gdzieś w dalekich rejonach oceanu powstają z nieznanych nam powodów krótkotrwałe potężne fale, które są przyczyną tajemniczego znikania statków. Zdecydowana większość tajemniczych zdarzeń w tzw. „trójkącie bermudzkim" spowodowana była prawdopodobnie pewnymi rodzajami fal morskich...

oem software