Naukowcy prawie nie zajmują się już problemami „zwykłych” miast, koncentrują natomiast badania na metropoliach i procesach metropolizacji.
Zwrócenie uwagi na metropolizację wynika ze zmiany modelu rozwoju i wzrostu w skali światowej miast, które pełnią w gospodarce globalnej ważne funkcje. Niektórzy nawet twierdzą, że metropolie rządzą światem. Są to wielkie miasta, które skupiają funkcje zarządcze, gdzie lokują się zarządy korporacji transnarodowych, finansowych, banków i gdzie podejmuje się decyzje. Metropolie koncentrują nowoczesną działalność gospodarczą i nowoczesne usługi, działalność badawczo-rozwojową i innowacyjną, instytucje kulturalne, tu tworzą się nowe prądy w kulturze, mody i style życia rozprzestrzeniające się na cały świat. Jest to nowa jakość związana z gospodarką informacyjną – w starej gospodarce dominował przemysł i aglomeracja, czyli skupisko ludzi, bardzo często powstałe wokół przemysłu. Proces dezindustrializacji, który zachodził w wielu miejscach na świecie, tylko w wielkich miastach, zdolnych do pełnienia nowej roli, mających zróżnicowaną strukturę społeczno-zawodową, dobrze skomunikowanych itd., mógł prowadzić do rozwoju tych nowych funkcji.
W polskiej gospodarce dezindustrializacja była procesem powszechnym, czyli przemysł się ograniczał, albo w ogóle likwidował, albo radykalnie zmieniał swoje funkcje. Warszawski przemysł jest teraz w stanie reliktowym, z wielkich zakładów pozostał Żerań i huta Warszawa, która też zmieniła strukturę produkcji, własność itp. Podobny proces dokonał się w Radomiu czy Wałbrzychu, tam też upadł przemysł, ale tylko w Warszawie – i w innych wielkich miastach - na jego „gruzach” mogły się rozwinąć nowe funkcje charakterystyczne dla układu metropolitalnego: zarządcze, wzorcotwórcze, innowacjotwórcze itd. Natomiast w Radomiu czy Wałbrzychu, jak i w innych podobnych miastach, np. na obszarze b. COP-u, te nowe formy działalności gospodarczej nie znajdują dobrych warunków rozwoju.
Kiedy na Zachodzie procesy metropolizacji były już w rozkwicie, w Polsce dopiero rozpoczynała się transformacja gospodarcza. Mamy więc opóźnienie. Kiedy u nas rozpoczęła się metropolizacja?
Wiele metropolii, najważniejszych miast światowych, zawsze pełniło te funkcje: Paryż, Londyn. Nowy Jork, Tokio. W książce The Global City S. Sassen wykazała, że w gospodarce globalnej decydujący głos mają trzy: Nowy Jork, Londyn, Tokio i to one dominują w strukturze podejmowania decyzji.
Często jest to kwestia przypadku. Np. P. Drucker pisał swego czasu, że Londyn w latach 60. zyskał dominującą rolę w finansach światowych dzięki dwóm czynnikom: po pierwsze, w pewnym momencie Stany Zjednoczone planowały opodatkowanie dochodów z giełdy i operacji finansowych, a po drugie, w trakcie zimnej wojny Związek Radziecki wycofał znaczną część swoich depozytów z banków amerykańskich, nowojorskich i przeniósł do londyńskich. Londyn wykorzystał tę szansę i stał się światową stolicą finansów, decyzji finansowych i kierowania strumieniem finansowym w skali globalnej.
Są też przypadki odwrotne. W latach 30. Berlin był jedną ze stolic świata i mimo, że od kilkunastu lat jest jednym z największych miast niemieckich, i że przeniesiono do niego większość urzędów centralnych, nie odzyskał swojej roli ani w nauce, ani w kulturze, ani w gospodarce, ani w finansach. Znaczna część administracji federalnej pozostała w Bonn, bo tam się ludziom lepiej żyje. Za to Paryż był zawsze stolicą kultury, mody, stylu życia i nie musiał o tę pozycję walczyć czy wykorzystywać szans, które przyniosła historia.
Kraje wschodniej Europy były odcięte od tych procesów, proces transformacji z gospodarki zasobochłonnej do wiedzochłonnej rozpoczął się 20 lat później niż w krajach wyżej rozwiniętych. Jednak w momencie otwarcia kontaktów i ekspozycji krajów postsocjalistycznych na procesy globalne, przemiany strukturalne zaczęły u nas postępować szybciej i z większą intensywnością.
Na ile te procesy metropolizacji są w Polsce zaawansowane?
Można powiedzieć, że zmiana strukturalna dokonała się prawie w całości. Wielkie miasta w Polsce są w zasadzie miastami poprzemysłowymi, usługowymi, kulturotwórczymi, wzorcotwórczymi, miejscami podejmowania decyzji i miejscami koncentracji wyższego rodzaju wyspecjalizowanych usług. Ciągle jednak są obarczone dziedzictwem realnego socjalizmu, niedorozwoju, dziedzictwem fałszywej doktryny urbanistycznej, która zwichnęła ich strukturę przestrzenną, funkcjonalną – myślę o rozdzieleniu, w myśl Karty Ateńskiej, strefy pracy i mieszkania, o wielkich blokowiskach w wydaniu realnego socjalizmu pozbawionych usług i nieestetycznych. Te miasta mają większe problemy w odzyskaniu czy rozwijaniu funkcji metropolitalnych także dlatego, że w wielu przypadkach są źle urządzone, czy jak Warszawa - źle odbudowane, lub jak Wroclaw odbudowane niecałkowicie.
W Polsce procesy zmian przebiegają trudniej, tym bardziej, że nie ma jeszcze zrozumienia funkcji metropolitalnych wśród władz tych miast. Elity zarządzające dużymi miastami nie zauważają, że tylko tam właśnie mogą się rozwijać funkcje metropolitalne. Warszawa jest np. miastem traconych szans, niedorozwoju infrastruktury, która byłaby atrakcyjna dla ewentualnych przedstawicieli klasy metropolitalnej. Nie ma porządnego ośrodka kongresowego, wystawienniczego, tymczasem na działce będącej własnością miasta, w pełni uzbrojonej, położonej między lotniskiem a centrum, zbudowano zamknięte osiedle mieszkaniowe Marina. To była najcenniejsza działka od Berlina do Moskwy, mogłaby mieć nie tylko funkcje ogólnowarszawskie, ale ogólnopolskie, metropolitalne. W Warszawie miał powstać Central European University; czyli instytucja będąca klasyczną funkcją metropolitalną, która wzmocniłby pozycję Polski i Warszawy - ale nie powstał, a w to miejsce wchodzą deweloperzy. Zarządzający rozwojem wielkich miast nie zawsze rozumieją ich specyfikę i że powinny być atrakcyjne dla przedstawicieli klasy metropolitalnej, nazywanej też klasą światową. Amerykański uczony R. Florida, który pisze o roli ludzi twórczych w rozwoju, zauważa, że odwróciła się tradycyjna zależność: kiedyś to ludzie szli za gospodarką, a teraz gospodarka idzie za ludźmi, ale za tymi, którzy są twórczy, wykonują funkcje atrybuowane do funkcji metropolitalnych, jak szefowie i eksperci wielkich korporacji finansowych, uczeni, twórcy, artyści. Ci ludzie chcą mieszkać w miejscu dobrze skomunikowanym w skali globalnej, w ładnym otoczeniu, blisko instytucji kulturalnych, porządnych sklepów, restauracji. I to oni w znacznej mierze decydują, gdzie się rozwiną funkcje metropolitalne.
Metropolizacja oznacza wzmocnienie, szybki rozwój pewnych ośrodków, ale równocześnie przyzwolenie na spowolnienie rozwoju regionów, pogłębienie dysproporcji.
Pewne procesy, zjawiska społeczne, gospodarcze dzieją się w sposób obiektywny i nie można ich zmienić. Pogłębianie się różnic międzyregionalnych jest w obecnym modelu rozwoju, w tej jego fazie, nie do uniknięcia. Właśnie dlatego, że najszybciej rosnące dziedziny gospodarki: usługi wyspecjalizowane, finansowe, działalność naukowo-badawcza, nowoczesny przemysł konkurencyjny w skali globalnej, a więc i najwyżej wykwalifikowani, najbogatsi ludzie lokują się w jednych miejscach, natomiast działalność gospodarcza, wymagająca niższych kwalifikacji, dająca niższe zarobki i tworząca niższą wartość dodaną, koncentruje się w innych miejscach. Jeżeli kraj ma się rozwijać na poziomie 5% średniorocznie, to wielkie miasta muszą się rozwijać w tempie 8 - 10% i dobrze by było, gdyby regiony słabiej rozwinięte osiągały 2 - 3% wzrost.
W Polsce są regiony słabo rozwinięte, które w latach 1998 – 2003 doznały bezwzględnego regresu. Wtedy, kiedy wzrost polskiej gospodarki wyniósł 15%, niektóre z nich zanotowały spadek o 5-7%. W tej sytuacji należy poważnie zastanowić się, co zrobić, by przyspieszyć rozwój tych regionów. A jeśli nie uda się im pomóc, to może powinno się ułatwić ludziom migrację z tych terenów? Jeżeli regiony chełmski, przemysko-zamojski, położone przy granicy z Ukrainą, czy siedlecko-ostrołęcki, znajdujący się blisko Warszawy i Białegostoku, rozwijają się tak wolno, czy nawet doznają regresu, to być może nie ma takiej siły ekonomicznej, która by mogła spowodować przyspieszenie ich rozwoju? Mimo niewyobrażalnych pieniędzy, które Niemcy włożyły w odbudowę NRD jest to nadal region stagnacyjny, tracący mieszkańców, którzy przenoszą się do Niemiec Zachodnich.
Jakie wnioski wynikają z badań relacji ośrodków metropolitalnych z otaczającym regionem, ich znaczenia dla całej polskiej gospodarki?
Prowadziliśmy program badawczy sprawdzając tezę, że tak naprawdę to metropolii region nie jest potrzebny. To się potwierdziło. Np. przemysł warszawski tylko 9% swojego zaopatrzenia bierze z woj. mazowieckiego. Po prostu metropolia i region funkcjonują na różnych poziomach. Metropolia potrzebuje zasileń wysokiej jakości, których region nie jest w stanie jej dać, dysponuje bowiem prostymi zasobami. Rynek żywności zglobalizował się, produkty pochodzą z całej Europy, a nawet świata, przestrzeń przestała być barierą. Po drugie, metropolia nie potrzebuje siły roboczej o niskich kwalifikacjach, bo w niej koncentrują się raczej zawody wymagające wysokich umiejętności. Z regionu metropolia czerpie natomiast kandydatów na ludzi wykształconych, czyli studentów, ci najbardziej zdolni, ambitni, przedsiębiorczy pozostają później w wielkim mieście. I niewiele więcej metropolia chce od regionu. Może jeszcze zasobu bardzo specyficznego - terenu, gdzie przedstawiciel klasy metropolitalnej zbuduje sobie dom czy daczę. Na weekend poleci do Paryża, na wakacje do Grecji, zakupy zrobi w hipermarkecie, gdzie są produkty z całego świata. Tak więc dla Warszawy jest obojętne, jak sobie radzi Ostrołęka czy Siedlce. Warszawa może się rozwijać pod warunkiem, że w najbliższym otoczeniu będą wolne tereny do suburbanizacji. Procesy „rozprzestrzeniania rozwoju” obserwujemy więc w promieniu 30 - 50 km, natomiast procesy „wymywania zasobów”, czyli wyciągania ludzi najzdolniejszych, zachodzą w promieniu 70 - 100 km. Na takim obszarze właśnie wyraźnie widać szczególnie wysoki negatywny bilans migracyjny z Warszawą, do której przenoszą się najaktywniejsi mieszkańcy tego terenu. Następuje więc oderwanie metropolii od jej otoczenia. Dlatego też w strategii woj. mazowieckiego proponowaliśmy integrację funkcjonalną, której można dokonać przez poprawę systemu komunikacyjnego, tak, by także pracownik o wyższych kwalifikacjach, którego stać na mieszkanie w Warszawie, zechciał dojeżdżać w systemie dziennym, a nie był skłonny do trwałego przeniesienia się do Warszawy. Integracja funkcjonalna, dzięki poprawie powiązań transportowych, może nieco zmniejszyć efekty „wypłukiwania” i nieco zwiększyć efekty „rozprzestrzeniania” rozwoju. I to jest, moim zdaniem, jedyna sensowna sugestia, która to odrywanie się metropolii od otaczającego obszaru może w jakiś sposób łagodzić, choć oczywiście mu nie zapobiegnie.
Wzrost różnic międzyregionalnych, w wyniku procesu metropolizacji, zachodzi w większości krajów europejskich. We wszystkich największe miasta rozwijają się szybciej niż inne obszary, peryferyjne. Tak samo procesem powszechnym jest odrywanie się układów metropolitalnych od najbliższego otoczenia.
Dziękuję za rozmowę.
oem software