banner

Fizyka ma się dobrze, fizycy – różnie

Autor: Jerzy Lukierski 2008-01-17

Po przeczytaniu w „Sprawach Nauki” artykułu Wiesława Sztumskiego „Fizyka w niewoli ideologii” opatrzonego mocnym podtytułem „prawda naukowa stała się towarem, podlega prawom rynku i można nią dowolnie kupczyć” uznałem, że powinienem się podzielić z Czytelnikami moją dezaprobatą przedstawionych tez. Nie bez znaczenia jest fakt, iż jestem fizykiem-teoretykiem, który zna nieźle tak polskie, jak i światowe środowiska naukowe i jest dla mnie raczej jasne, że Wiesław Sztumski nie opisuje rzeczywistości, tylko swoje wyobrażenia.

Podstawowym „przekrętem pojęciowym” jest przypisywanie nauce przywar jej depozytariuszy, czyli naukowców. Jest to znany chwyt, stosowany na przykład przy antyklerykalnej ocenie religii przez łączenie jej z przywarami księdza proboszcza. Otóż to, że Werner Heisenberg partycypował w projekcie niemieckiej bomby atomowej (zresztą podobno hamował jej ewolucję) nie ma nic wspólnego z jakością poznawczą jego odkryć naukowych, z faktem, że był on chyba najważniejszą postacią wśród twórców mechaniki kwantowej. Także to, że A. Einstein napisał artykuł „Dlaczego socjalizm” i miał romans z agentką KGB nie ma najmniejszego wpływu na to, że był on najwybitniejszym fizykiem (a jak ocenił tygodnik "Time" - najwybitniejszym naukowcem) dwudziestego wieku.
To nie fizyka jest w niewoli ideologii, tylko niektórzy fizycy angażują się w sprawy pozanaukowe - polityczne, społeczne, religijne – i można ich jedynie nazwać zniewolonymi. Wielcy naukowcy charakteryzują się tym, że chociaż mogą lansować oryginalne wnioski światopoglądowe, gdy uprawiają naukę, robią to bardzo rzetelnie i korzystają we właściwy sposób z matematyki i logiki przy osiąganiu ważnych rezultatów naukowych. Dobrym przykładem może być Kepler, który potrafił odkryć ważną prawdę naukową w postaci znanych praw opisujących ruchy planet, natomiast interpretował fakt trójwymiarowości przestrzeni, w której żyjemy, trzema osobami Trójcy Świętej. Nie wiem, czy Kepler odczuwał dysonans między wiedzą a przekonaniami, czy wystąpił u niego postulowany przez p. Sztumskiego „dyskomfort psychiczny”, lecz takie indywidualności tworzyły podstawy nowoczesnej nauki. Konkludując ten fragment mojej wypowiedzi uważam że zajmowanie się nauką raczej odmetafizycznia nasz światopogląd, lecz też tak być nie musi, jak wskazuje na to wiele współczesnych przykładów.

Grubo przesadził

Wiesław Sztumski stwierdzając, że „pojęcie prawdy i kryteria prawdziwości uległy ostatnio mocnej relatywizacji, do czego walnie przyczynił się rozwój fizyki. Okazało się, że tzw. prawda naukowa zależy od uwarunkowań historycznych i od kontekstu kulturowego, i nie musi odzwierciedlać faktów naukowych”. Tutaj, podejrzewam, albo nastąpiło pomieszanie pojęć nauki i propagandy, albo autor prezentuje pewien pogląd, zresztą w ostatnich latach coraz bardziej marginalny, że prawa naukowe to forma konwencji społecznej. A propos relatywizacji: należy wyjaśnić użycie słowa „relatywistyczna” dla fizyki zaproponowanej przez Einsteina około stu lat temu. {mospagebreak}
Nazwa ta nie jest właściwa, w tym sensie, że sugeruje rezygnację z wielkości absolutnych, niezmiennych. Nic podobnego – tak specjalna, jak i ogólna teoria względności jest oparta na nowych absolutnych wielkościach – prędkości światła, niezmiennej długości czterowektora odległości między wydarzeniami czasoprzestrzennymi, krzywiźnie czasoprzestrzeni - a pewne absolutne wielkości jak prędkość światła charakteryzują jedynie opis relatywistyczny. Jest oczywistym, że mimo korzystania z relatywistycznej teorii Einsteina nie nastąpiła żadna relatywizacja prawdy naukowej w fizyce – dobry pomiar to taki, który dostarcza nowych ważnych danych, a dobry model teoretyczny, to pozwalający na nowe, w szczęśliwym wypadku sprawdzalne przewidywania. Tak samo mechanika kwantowa nie prowadzi do żadnego wstrząsu metafizycznego – po prostu determinizm kwantowy jest inny niżeli determinizm klasyczny. Następna

kontrowersyjna teza

to, że „fizyka staje się służebnicą ideologii”. Jeżeli już chcemy łączyć fizykę z ideologią, to można stwierdzić, że to nie naukowcy, lecz propagatorzy niektórych ideologii i wierzeń chcą znaleźć w rezultatach. badań fizycznych argumenty wspierające ich punkt widzenia. Ponieważ zdolność naginania faktów naukowych do potrzeb ideologii jest niemal nieograniczona, nieraz to samo odkrycie jest interpretowane jako sukces przeciwstawnych światopoglądów. Weźmy teorię „Wielkiego Wybuchu” - z jednej strony jest to argument za przyrodniczą, matematyczno-fizyczną naturą Wszechświata, lecz z drugiej strony to właśnie istnienie tego początku, określonego wieku Wszechświata sugeruje, że koncepcja powstania Wszechświata w pewnym „ czasie zero” może prowokować wnioski metafizyczne. Należy jednak odróżnić dwa aspekty opisu stworzenia Wszechświata w ramach teorii grawitacji: z jednej strony jest to pewna wiedza naukowa, konsekwencja istnienia określonych rozwiązań równań Einsteina modelujących ewolucję Wszechświata, a z drugiej generuje ona różne filozoficzne, ideologiczne interpretacje tego faktu, moim zdaniem - bez naukowego znaczenia.
Inna teza: „prawda naukowa to towar, można nią dowolnie kupczyć”. Jeśli zastąpimy pojęcie „prawda naukowa” przez „patent” to zdanie nie brzmi już tak groźnie. O co chodzi? Otóż naukowcy uzyskują mniej, lub bardziej ważne rezultaty naukowe. Jedynym aspektem towarowym tej sytuacji jest uczestnictwo w „rynku badawczym”, na którym są przydzielane granty, etaty badawcze czy nagrody naukowe. Czy można to nazwać kupczeniem? Jest to korzystanie z wyników swojej pracy, talentu, czasami sprytu i szczęścia. Czy wszystko jest rozgrywane na takim „rynku badawczym” z dużą troską o maksymalną obiektywność decyzji? Na pewno nie – istnieje wiele sytuacji, w których jakość badań naukowych przegrywa z różnymi grupami interesów, excusez-moi le mot, z układami. Lecz to jest już temat do innej dyskusji. Na razie pozwólmy uprawiać dobrym naukowcom rzetelną naukę, która się należycie broni swoimi osiągnięciami, lecz także angażować się ideologicznie, społecznie czy nawet religijnie, gdy mają na to chęci i czas.

Jerzy Lukierski (Uniwersytet Wrocławski)