Cztery prawdy i mity
Autor: al 2008-09-29
prof. Andrzej Kowalski z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywieniowej o prawdach i mitach żywieniowych.
GMO jest niepotrzebne w polskim i światowym rolnictwie, gdyż wyżywienie można zapewnić tradycyjnymi technologiami? To prawda, czy mit?
I prawda i mit, jednocześnie, bo i w Polsce, i na świecie są bardzo duże rezerwy do upraw tradycyjnych. W Polsce plony większości roślin są o kilkadziesiąt procent niższe niż w Europie Zachodniej - to pokazuje wielkość tych rezerw. Z drugiej strony - rezerwy są także w przemyśle przetwórczym - w UE i Polsce przemysł spożywczy wykorzystuje zaledwie 70-80% swojej mocy przerobowej. Przy programach nawadniania nawet te kraje, które nie produkują żywności mogą bardzo szybko stać się jej producentami. Ciągle ogromne rezerwy są na Ukrainie, o której się mówi, że mogłaby wyżywić całą Europę. Ukraina ma bardzo niską wydajność, także Rosja - często lekceważona jako producent żywności, a mająca praktycznie nieograniczone możliwości finansowe. To wszystko pokazuje, że Argentyna, Brazylia, a nawet Chiny czy Indie - kraje z tak dużą sferą ubóstwa, niedożywienia, co do których wydawałoby się, że w żaden sposób nie mogą konkurować z rolnictwem europejskim czy rolnictwem USA - też mogą produkować więcej metodami tradycyjnymi. Pokazuje to przykład Chińczyków, którzy wypierają nas w owocach miękkich, a wcześniej dosyć skutecznie ograniczyli ekspansje polskich firm w koncentracie jabłkowym, itd. Zatem rolnictwo tradycyjne ma ciągle rezerwy i może nas wszystkich wyżywić.
Natomiast z drugiej strony jest kwestia kosztów. I odkąd świat światem, konkuruje się dwoma czynnikami: ceną i jakością. I po to szuka się nowych technologii, nowych odmian bardziej odpornych na choroby, zmiany klimatyczne, lepiej przyswajających nawozy, żeby uzyskać większe wydajności i lepszą jakość. Czy da się odróżnić produkt wytworzony metodami tradycyjnymi a gmo - jest dyskusyjne. Wydaje się, że konsument nie potrafi tego ocenić, zatem jakość tu jest taka sama. Pozostaje cena - nowa technologia daje produkty tańsze. Na świecie idzie się w tym kierunku - zdecydowana większość upraw soi to gmo, podobnie kukurydza. Pozostają zatem jedynie problemy etyczne - świat nie raz sparzył się na tym, że nie słuchano ostrzegających głosów etyków, filozofów, teologów. Trzeba zatem bardzo uważnie się wsłuchiwać w takie głosy, ale też i powstają wątpliwości, czy można zatrzymać postęp naukowy i techniczny? Czy można np. zabronić wprowadzenia w Polsce dodatków do pasz gmo - stosowanych w całej UE? To byłaby śmierć w dużej części przemyślu drobiarskiego, paszowego, mięsnego. Czy nie lepiej zatem byłoby uprawy gmo wziąć pod kontrolę, wydzielić strefy i obserwować? Bo niektórzy praktycy twierdzą, że rośliny gmo już są w Polsce, tyle że na dziko, przez nikogo niekontrolowane. Kukurydza modyfikowana ciągle pozostaje kukurydzą, natomiast pszenżyto - stworzone przed kilkudziesięciu laty przez prof. Wolskiego jest zupełnie nową rośliną - ona nigdy wcześniej nie występowała w naturze. A jest przecież uprawiana bez protestów! Zatem, jeżeli konkuruje się ceną - a wszystko wskazuje na to, że gmo jest tańsze - to gmo będzie potrzebne. Pamiętajmy też o tym, że polski konsument jest ciągle biedny i spora cześć społeczeństwa kieruje się przy wyborze żywności nie technologia jej uprawy czy składem produktu, ale właśnie ceną.
{mospagebreak}
Rolnictwo ekologiczne: może zapewnić wystarczalność żywieniową?
Pewnie można byłoby uznać to za prawdę, ale nie widać, żeby konsumenci naprawdę wybierali takie produkty. Konsumenci kierują się głownie ceną, a produkty tego rolnictwa są droższe. Czy konsument tęskniący za smakiem jabłek "przed Pieniążkowych" sprzed 30 lat jest w stanie płacić 10-15 zł za kg? Bo tyle by kosztowały i w dodatku kończyłyby się w styczniu, gdyż nie nadają się do dłuższego przechowywania. Ciągle rolnictwo ekologiczne jest pewną niszą dla ludzi bogatszych i wybierających pewien styl życia. Ona nie przekracza kilku - kilkunastu procent społeczeństwa.
Nastawienie się na uprawę roślin energetycznych i biopaliw spowoduje ograniczenia produkcji żywności i wzrostu jej cen
Jeżeli mówimy, że rolnictwo ma rezerwy, albo na żywność jest ograniczony popyt, to często jest to sposób na dodatkowe dochody, a nie ograniczanie areału upraw. W dodatku rośliny energetyczne rosną na słabych glebach, na których nie rosną rośliny uprawowe. Mówienie, że w Polsce żywność w ub. roku drożała w wyniku zwiększenia upraw roślin energetycznych jest mitem. Ale w krajach takich jak USA, czy kraje Ameryki Płd, które są wielkimi eksporterami zbóż, istotnie zwiększenie areału upraw roślin energetycznych kosztem uprawowych miało wpływ na ceny żywności na świecie. Jeszcze niedawno jednak - 4 lata temu - nie tylko naukowcy, ale i specjaliści z FAO - wskazywali, że na świecie nadprodukcja żywności jest nieunikniona, że żywność będzie taniała - także w krajach biednych, że rosną jej zapasy. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że wzrost cen nie następuje, ale nie wiadomo co robić z zapasami. Są ludzie, którzy głodują - można byłoby im podarować te nadwyżki, ale jest to niemożliwe z tego powodu, że zabijamy w ten sposób lokalne rolnictwo. To jest kwestia redystrybucji i programów, przede wszystkim - nawadniających, dostarczenia wody.
Zmiany klimatyczne - to największe zagrożenie dla rolnictwa?
To sprawa klimatologów, którzy są tutaj ostrożni, gdyż były już w historii okresy ocieplenia i oziębienia. Natomiast widać wyraźnie, że anomalie mają wpływ na wyniki rolnictwie. Ale najważniejsze: nie urodzi się nic bez ziemi i bez wody. To woda jest najważniejsza.