Lustracja w nauce: absurd czy konieczność?

Utworzono: czwartek, 09 listopad 2006 Drukuj E-mail

Prof. Zbigniew Hołda, Wydział Prawa UJ, członek zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka

KrÄ…g osób objÄ™tych lustracjÄ… w myÅ›l ustawy z 1997 r., a sÄ… to m.in. politycy, sÄ™dziowie, prokuratorzy, wreszcie adwokaci (sam jestem adwokatem i osobiÅ›cie kilka lat temu przeszedÅ‚em lustracjÄ™) nie jest przypadkowy. ZostaÅ‚ dobrany z rozmysÅ‚em. Dlatego nie rozumiem, dlaczego teraz do tej grupy osób peÅ‚niÄ…cych funkcje publiczne należy dodawać nastÄ™pne kategorie zawodowe, dlaczego trzeba lustrować nauczycieli akademickich? Nie znajdujÄ™ żadnego uzasadnienia, no bo cóż za tym przemawia?

Uniwersytety nie dziaÅ‚aÅ‚y w podziemiu i tak samo jak wiele innych instytucji, funkcjonowaÅ‚y w Polsce Ludowej. Wszystko wskazuje na to, że nie byÅ‚y poddane aż takiej inwigilacji, jakiej doÅ›wiadczyÅ‚ koÅ›cióÅ‚ katolicki. BywaÅ‚y nawet oazÄ… wolnoÅ›ci. W tym czasie studiowaÅ‚em, a potem pracowaÅ‚em na UMCS w Lublinie. ByÅ‚a to bardzo przyzwoita uczelnia. OczywiÅ›cie, w latach 80. zdarzaÅ‚y siÄ™ kÅ‚opoty z cenzurÄ…, ale dziÄ™ki dziaÅ‚aniom prorektora udaÅ‚o siÄ™ nam odnieść sukces i zmusić cenzurÄ™ do zaznaczenia w publikacji cenzorskich ingerencji. ByÅ‚ to zresztÄ… pierwszy tego rodzaju przypadek w wydawnictwie paÅ„stwowym. WyÅ‚aniani w wyborach rektorzy bronili uniwersytetów przed wÅ‚adzami, w tym także przed SB. Co wiÄ™cej, po 1989 r. okazaÅ‚o siÄ™, że ich absolwenci nie sÄ… tacy źli. Wiele dziedzin naszego życia poprawiÅ‚o siÄ™ radykalnie dziÄ™ki uniwersytetom, absolwentom i nauczycielom akademickim. Być może byli wÅ›ród nich jacyÅ› tajni wspóÅ‚pracownicy, bo gdzież ich nie byÅ‚o?! Ale cóż z tego, jeÅ›li nie mieli wpÅ‚ywu na życie uczelni. Ostatecznie SB i jej wspóÅ‚pracownicy, tajni czy jawni, nie wykonali swojego zadania nr 1. Nie obronili ustroju.

Z takich wiÄ™c powodów uważam, że lustracja w nauce powinna być kwestiÄ… dociekaÅ„ naukowych. Naród ma prawo poznawać swojÄ… historiÄ™ za poÅ›rednictwem instytucji do tego powoÅ‚anych i za poÅ›rednictwem fachowców - historyków, politologów, dziennikarzy. Ale niech zostanie to w sferze wolnoÅ›ci badaÅ„ naukowych i publikacji ich wyników. JeÅ›li zaÅ› ktoÅ› popeÅ‚niÅ‚ przestÄ™pstwo, to niech Å›ciga go prokuratura. Natomiast co siÄ™ proponuje? UpokarzajÄ…cÄ… lustracjÄ™, która polegać bÄ™dzie na tym, że uczeni majÄ… iść do IPN i brać jakieÅ› zaÅ›wiadczenia. Ustawa, która, mam nadziejÄ™, nie zostanie uchwalona, jest szkodliwa, niekonstytucyjna i - powiem za arcybiskupem Å»yciÅ„skim - wÅ‚aÅ›ciwie bezczelna, bo domaga siÄ™ upubliczniania dokumentów, np. informacji o życiu prywatnym, czÄ™sto zbieranych w sposób nielegalny, które w żaden nie powinny zostać upublicznione. Dlaczego wÅ‚aÅ›nie teraz miano by siÄ™ nimi posÅ‚użyć, skoro nawet wówczas czyniono z nich użytek umiarkowany? SB nie chodziÅ‚a po ulicach Lublina i Krakowa i nie opowiadaÅ‚a, co wie o każdym profesorze.

Poza tym wszystko to dotyczy wydarzeÅ„ sprzed lat. JesteÅ›my paÅ„stwem prawa. W cywilizowanym paÅ„stwie z upÅ‚ywem czasu prawo wiąże okreÅ›lone skutki. Dziwi mnie zatem wybór aksjologiczny: dlaczego akurat ewentualna wspóÅ‚praca z agentami SB w Polsce Ludowej miaÅ‚aby być tak szczególnie naganna i ważna dla Å›rodowiska, jeÅ›li odpowiedzialność za inne czyny - np. zabicie kogoÅ›, ulega przedawnieniu. Można wyłączyć przedawnienie zbrodni wojennych i zbrodni przeciw ludzkoÅ›ci, ale nikt jeszcze nie wpadÅ‚ na pomysÅ‚, by wyłączyć przedawnienie czynu popeÅ‚nionego przez nauczyciela akademickiego, czynu, który polegaÅ‚by na tym, że byÅ‚ on tajnym wspóÅ‚pracownikiem sÅ‚użb PRL.

Prof. Janusz Reykowski, Instytut Psychologii PAN, Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej:

Psychologia spoÅ‚eczna opisuje pewien nieraz wystÄ™pujÄ…cy defekt zbiorowego myÅ›lenia, nazywany grupowÄ… polaryzacjÄ…. Polega on na uskrajnianiu opinii grupowych w wyniku wymiany poglÄ…dów miÄ™dzy czÅ‚onkami grupy. Tak wiÄ™c okazuje siÄ™, że czasami w wyniku publicznej dyskusji stanowisko zbiorowoÅ›ci staje siÄ™ znacznie bardziej radykalne, niż opinie każdego z jej czÅ‚onków z osobna. Dotyczy ono nie tylko maÅ‚ych grup, ale również wiÄ™kszych zbiorowoÅ›ci, które nie komunikujÄ… siÄ™ twarzÄ… w twarz. SÄ… różne wyjaÅ›nienia tego zjawiska. UżywajÄ…c potocznego jÄ™zyka można powiedzieć, że dochodzi do grupowego zacietrzewienia.

MyÅ›lÄ™, że w wielu Å›rodowiskach, w tym akademickich, dyskusja nad kwestiÄ… lustracji przyniosÅ‚a taki wÅ‚aÅ›nie efekt. PoczÄ…tkowe opinie wielu osób bywaÅ‚y o wiele mniej ekstremalne niż te, które siÄ™ wyÅ‚oniÅ‚y w toku publicznej wymiany zdaÅ„ na ten temat.

W pomyÅ›le lustracji jest racjonalny punkt wyjÅ›cia, ponieważ spoÅ‚eczność chciaÅ‚aby w pewien sposób oddzielić i potÄ™pić tych swoich czÅ‚onków, którzy wykazali siÄ™ wobec niej skrajnÄ… nielojalnoÅ›ciÄ…, którzy zÅ‚amali podstawowe zasady moralne obowiÄ…zujÄ…ce uczonych i nauczycieli. Natomiast w toku publicznej dyskusji sÅ‚uszna zasada odpowiedzialnoÅ›ci moralnej przemienia siÄ™ w swojÄ… karykaturÄ™. Przestaje siÄ™ rozróżniać to, co ważne i to, co bÅ‚ahe, co jest, a co nie jest rzeczywistym przekroczeniem fundamentalnych zasad moralnych. Pretekst, pozór, powierzchowny fakt mogÄ… wywoÅ‚ać chór potÄ™pieÅ„. Przedstawia siÄ™ różne, mniej lub bardziej nieistotne z moralnego punktu widzenia, szczegóÅ‚y z życiorysu, jako poważne przekroczenia moralne. I w tym duchu publicznie siÄ™ je ogÅ‚asza. Jak w Gazetkach Wielkich Hieroglifów (w czasie rewolucji kulturalnej w Chinach).

WracajÄ…c do Å›rodowiska naukowego - otóż sÄ…dzÄ™, że obowiÄ…zkiem intelektualistów i naukowców jest wprowadzenie do caÅ‚ego tego procesu elementów racjonalnoÅ›ci i umiaru. SÄ… przypadki rzeczywiÅ›cie istotne, które należy poważnie rozpatrzyć. Åšrodowiska naukowe nie powinny jednak w żaden sposób przyczyniać siÄ™ do wzmagania histerycznych kampanii i do popierania ludzi, dla których tego rodzaju klimat moralny jest okazjÄ… bÄ…dź do osobistych rozgrywek, bÄ…dź do niszczenia swoich konkurentów, bÄ…dź do realizacji swoich celów politycznych. A ponieważ w caÅ‚ym krajobrazie zdarzeÅ„ dotyczÄ…cych lustracji, na plan pierwszy wysuwajÄ… siÄ™ te wÅ‚aÅ›nie elementy, to wracajÄ…c do wyjÅ›ciowego pytania, czy lustracja w nauce jest koniecznoÅ›ciÄ… czy absurdem, moja odpowiedź brzmi: w takiej postaci, w jakiej pojawiÅ‚a siÄ™ w Polsce i w jakiej niektóre uczelnie próbujÄ… jÄ… realizować, jest niebezpiecznym i szkodliwym absurdem. Jest to absurd, który niszczy tkankÄ™ spoÅ‚ecznÄ…. Krzywdzi wielu ludzi, buduje i rozpowszechnia klimat podejrzliwoÅ›ci i wrogoÅ›ci. Tak jak kiedyÅ› polowanie na czarownice.

Natomiast nie należaÅ‚oby siÄ™ cofać przed rozpatrzeniem pewnych szczególnych przypadków, w których mamy do czynienia z rzeczywistym, głębokim naruszeniem podstawowych zasad etyki naukowca i nauczyciela akademickiego. Może to mieć sens moralny i dydaktyczny, przypominajÄ…c wszystkim, że pewne czyny nie sÄ… wybaczane nawet po dÅ‚uższym czasie. Jest to ważna nauka na przyszÅ‚ość. Ale jej sens moralny zostanie podważony, jeÅ›li bÄ™dzie realizowana przez ludzi, którzy bÄ…dź czyniÄ… to ze strachu i konformistycznej ulegÅ‚oÅ›ci, bÄ…dź prowadzÄ… osobiste czy grupowe rozgrywki.

Prof.Tomasz GÄ…sowski, Instytut Historii UJ

Krytyczne spojrzenie na wÅ‚asnÄ… biografiÄ™ i dorobek, nastÄ™pnie na dokonania instytucji, w której siÄ™ pracuje i wreszcie ocena stanu badaÅ„ w uprawianej dyscyplinie jeszcze nikomu nie zaszkodziÅ‚o, a nierzadko taka refleksja może przynieść pożyteczne owoce, choć jej pierwsze efekty nie zawsze bywajÄ… przyjemne. W sytuacji, w jakiej znaleźliÅ›my siÄ™ po roku 1989, jest ona szczególnie ważna jako droga wychodzenia z komunizmu, którego póÅ‚wieczne panowanie oparte na kÅ‚amstwie i przemocy pozostawiÅ‚o głębokie Å›lady również w tak wrażliwym obszarze jak nauka i uprawiajÄ…cy jÄ… ludzie.

I tak w przypadku takiej dyscypliny jak historia warto zapytać, czy przypadkiem nie funkcjonujÄ… w niej nadal z powodzeniem ludzie, którzy jeszcze nie tak znowu dawno wykÅ‚adali i pisali (co nie trudno sprawdzić), że np. zbrodniÄ™ katyÅ„skÄ… popeÅ‚nili Niemcy, powojenna emigracja niepodlegÅ‚oÅ›ciowa to zdrajcy, a antykomunistyczne podziemie to bandy wyrzutków. Czy przypadkiem zasiadajÄ…c w różnych gremiach nadajÄ…cych stopnie i tytuÅ‚y naukowe lub przyznajÄ…cych granty i stypendia, nie decydujÄ… oni ciÄ…gle o losach mÅ‚odych badaczy i przyszÅ‚oÅ›ci caÅ‚ej dyscypliny. ZajÄ™cie siÄ™ takimi i podobnymi sprawami, rozróżnienie prawdziwych od faÅ‚szywych autorytetów naukowych, a nierzadko wrÄ™cz moralnych, to pierwszy i być może najważniejszy wymiar dziaÅ‚aÅ„, które możemy nazwać lustracjÄ… w nauce, choć termin ten staÅ‚ siÄ™ już nadmiernie wieloznaczny.

Wymiar drugi polega zaÅ› na tym, że tajni (i oczywiÅ›cie Å›wiadomi) wspóÅ‚pracownicy komunistycznego aparatu terroru i represji, którzy pracujÄ… jako nauczyciele akademiccy, sprzeniewierzyli siÄ™ Å›lubowaniu doktorskiemu dążenia do prawdy, wspóÅ‚uczestniczÄ…c w zniewoleniu kraju, a w ostatecznym rachunku dziaÅ‚ali zawsze na szkodÄ™ konkretnych ludzi. Odrzucić stanowczo trzeba czÄ™sto spotykane tÅ‚umaczenie: "rozmawiaÅ‚em wiele razy z ubekiem, ale nigdy na nikogo nie donosiÅ‚em". SÄ…dzÄ™, że przynajmniej część mÅ‚odych ludzi nie chce mieć takich osób za opiekunów naukowych, promotorów czy recenzentów i trzeba to uszanować.

Pierwszym krokiem stać siÄ™ musi ujawnienie takich faktów w odniesieniu do poszczególnych osób, zachowujÄ…c przy tym najdalej posuniÄ™tÄ… ostrożność. Nie jest to zabieg prosty, wykonywany mechanicznie, ale możliwy do zrealizowania. A ponieważ w ciÄ…gu ostatnich 17 lat żadne z opiniotwórczych Å›rodowisk (prawnicy, dziennikarze, duchowni i wÅ‚aÅ›nie nauczyciele akademiccy) nie byÅ‚o w stanie uporać siÄ™ samodzielnie z tym problemem, potrzebna jest interwencja z zewnÄ…trz w postaci odpowiedniej procedury wykonywanej przez organy paÅ„stwowe. Jak należy to zrobić i jakie powinny być dalsze konsekwencje w odniesieniu do ujawnionych przypadków wspóÅ‚pracy, to ważny, ale już niejako ?techniczny? problem, nad którym można dyskutować, byle nie przez nastÄ™pne 17 lat.

Prof. Sławomir Kalembka, Wydział Nauk Historycznych UMK w Toruniu

Obecnie wiele zamieszania, kontrowersyjnych wypowiedzi, a u niektórych osób niepokojów lub zacietrzewienia wywoÅ‚uje sprawa tzw. lustracji. Ma ona objąć także Å›rodowisko pracowników nauki, przynajmniej tych urodzonych przed 1972 r. Uważam, że trzeba byÅ‚o lustracjÄ™ przeprowadzić zaraz po czerwcu 1989, najpóźniej gdzieÅ› do 1991 r. Przy tym rozpocząć jÄ… trzeba byÅ‚o od sporzÄ…dzenia list decydentów partyjnych i pracowników SB, oraz ich ?dokonaÅ„?, w tym także tych, którzy kierowali politykÄ… personalnÄ… w nauce oraz peÅ‚nili funkcje "opiekunów" uczelni i innych instytucji naukowych. Ten postulat i dzisiaj pozostaje aktualny. Brakuje też caÅ‚oÅ›ciowych studiów i publikacji nad skutkami polityki rzÄ…dów komunistycznych dla rozwoju, a raczej niedorozwoju nauki polskiej w powojennym póÅ‚wieczu.

A co do sprawy lustracji kadry naukowej to ci z jej szeregów, którzy oddali siÄ™ przyjemnoÅ›ci zabawy w politykÄ™ powinni podlegać takim samym reguÅ‚om jak pozostali politycy. Natomiast pożytek z powszechnej lustracji pracowników nauki wydaje siÄ™ wÄ…tpliwy, choćby ze wzglÄ™dów na niejasność kryteriów, różny stan zachowania i kompletność materiaÅ‚ów archiwalnych, a także sÅ‚abe przygotowanie warsztatowe dużej części kadr IPN. SÄ… oni dumnie nominowani przez redaktorów telewizyjnych i prasowych historykami, choć niejeden miaÅ‚by raczej trudnoÅ›ci z uzyskaniem zaliczenia z zajęć ze wstÄ™pu do badaÅ„ historycznych, przynajmniej u mnie. Na sÅ‚uszność powyższego poglÄ…du wskazuje czÄ™ste, zwÅ‚aszcza w praktyce publicystycznej, jednakowe kwalifikowanie "tajnych wspóÅ‚pracowników", "osobowych źródeÅ‚ informacji", a nawet figurantów". Zapomina siÄ™ równoczeÅ›nie, że byli i tacy, co niczym nie przymuszan", poza koÅ›lawymi sumieniami, donosili na swoich kolegów, a wiÄ™c czÄ™sto w dokumentach nie figurujÄ…. I jeszcze jedna sprawa - Å›rodowiska naukowe i artystyczne, zaraz po duchowieÅ„stwie, byÅ‚y obiektem szczególnych zainteresowaÅ„ bezpieki, ze wzglÄ™du na ich rolÄ™ opiniotwórczÄ…, co u niejednego wspóÅ‚czesnego żurnalisty, z natury jego zawodu i potrzeby kariery, wywoÅ‚uje nieodpartÄ… chęć "demaskowania". GS-ami nie interesowano siÄ™ tak jak uczonymi, zresztÄ… dla towarzyszy z SB schabowe i wóda byÅ‚y na podorÄ™dziu.

SumujÄ…c te kilka uwag, uważam że proponowany system lustracji przez obecnych, pożal siÄ™ Boże, prawodawców jest niespójny, a przede wszystkim w niczym nie sÅ‚użący dobru nauki polskiej i tak lekceważonej, również po 1989 r. OczywiÅ›cie nie oznacza to, że spoÅ‚ecznoÅ›ci prawdziwie akademickich uczelni (niestety sÄ… one w mniejszoÅ›ci), nie powinny same dokonywać moralnych rozliczeÅ„ z osobami, które na to zasÅ‚ugujÄ…. Mój Uniwersytet takie próby podejmuje. Ale niech siÄ™ w te sprawy nie wtrÄ…cajÄ… politycy, kiepscy dziennikarze i wszelkiego rodzaju krzykacze polityczni nic nie robiÄ…cy dla rozwoju nauki.

Natomiast osobiÅ›cie, niezależnie od tego co politykierzy na Wiejskiej ostatecznie uchwalÄ…, nie zamierzam, gdyby to wprowadzono ustawowo, zabiegać o Å›wiadectwo patriotyzmu u chÅ‚opców, którzy, szczęśliwie dla nich, nie byli Å›wiadkami uczestniczÄ…cymi caÅ‚ego 45?lecia PRL-u. Ciekawe zresztÄ…, jakby siÄ™ wówczas zachowywali? CoÅ› ze swoich obserwacji i refleksji spisaÅ‚em w artykule Nieco uwag o kontaktach z SB narzucanych poczciwym obywatelom, opublikowanym w toruÅ„skim miesiÄ™czniku UMK - "GÅ‚os Uczelni", nr 7/8: VII - VIII 2006, s. 10 - 12. Dobrze wiem jak żyÅ‚em i co robiÅ‚em i niepotrzebne mi sÄ… "Å›wiadectwa moralnoÅ›ci patriotycznej".

Odsłony: 3494
Our website is protected by DMC Firewall!