banner

Niby wiadomo, jaki jest, podobnie jak przysłowiowy koń, ale nie każdemu zdarzyło się widzieć zająca z bliska. Spustoszenie w pogłowiu zajęcy w całej niemal Europie jest już takie, że nawet myśliwi od kilkunastu lat nie widują go w polu. A jeśli już mogą go mieć na muszce to świadomie rezygnują ze strzału. Zając doczekał się specjalnych hodowli, aby pomnożyć ich liczbę i ocalić od wyginięcia. Podobnie jak niemal 80 lat temu żubry, potem bobry, łosie, rysie, sokoły wędrowne, cietrzewie i głuszce, tak obecnie zające znalazły się na granicy wymarcia. Ich liczebność spadła do dramatycznie niskiego poziomu, gatunek jest zagrożony, a jeszcze 15-20 lat temu ten szybkobiegacz (nie może go doścignąć lis) był pospolity na naszych polach i uznawany za jeden z podstawowych gatunków zwierząt łownych. Od niedawna trwa alarm. Leśnicy, myśliwi, badacze i hodowcy ssaków, medycy weterynaryjni, naukowcy z ośrodków akademickich w Lublinie, Wrocławiu, Warszawie mówią jednym głosem ? trzeba zającowi pomóc w zagrożeniu. A więc badać tego nielicznego ssaka, ograniczać polowania, rozmnażać w ośrodkach hodowlanych ? a co najważniejsze ? systematycznie wsiedlać tam, gdzie zając jest rzadkością. W latach 1995-1996 odstrzelono w Polsce aż 189 tys. zajęcy, ale w latach 2006-2007 już tylko 16 tys. Jedna z pierwszych hodowli zamkniętych powstała w 2003 r. z inicjatywy nadleśniczego Lecha Kołdyki w Nadleśnictwie Świebodzin, w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Zielonej Górze. - Pomnażanie liczby zajęcy to pomaganie naturze, a więc poprawianie stanu populacji tego ssaka, ochrona różnorodności przyrodniczej w wielu regionach kraju. Nie chodzi o zaspokojenie apetytów łowieckich, ale o zwiększenie liczby tych zwierząt w stanie dzikim ? podkreśla nadleśniczy Kołdyka. Zające pod lufą Wydawnictwo GUS ?Ochrona środowiska 2007? podaje, że w końcu marca 2007 r. po naszych polach kicało 515,8 tys. zajęcy ? najwięcej w woj. mazowieckim ? 92,1, w woj. łódzkim 70,8, w lubelskim 46,5 tys., kujawsko-pomorskim 44,3 tys. Jeszcze w latach 70. mieliśmy w naszej faunie ponad 3,2 mln zajęcy. Okazuje się, że poziom świadomości łowieckiej i konieczność ochrony zająca rośnie wraz z malejącą ich liczbą ?pod lufą? . Według danych Agencji Nieruchomości Rolnych, Lasów Państwowych i Polskiego Związku Łowieckiego, w ostatnim łowieckim roku hodowlanym (dane liczbowe tylko z łowieckich obwodów dzierżawionych) w woj. mazowieckim upolowano 4502, w łódzkim 2000, w małopolskim 1951, ale w woj. dolnośląskim tylko 3, w opolskim 2, a w lubuskim ? ani jednego zająca! Niektóre koła łowieckie strzelają do zajęcy co drugi sezon, ale i tak ich nie przybywa. Szarak w klatce W Nadleśnictwie Świebodzin ? bodajże pierwszej tego rodzaju hodowli w Europie, a naśladowców przybywa niewielu, raczej są chętni do kupowania gotowego ?towaru? ? są 3 zagrody: dwie po 15 ha, trzecia - 20 ha, wszystkie z zasiewem roślin uprawnych, remizami, pasami ugorów. To naturalny zapas pożywienia i schronień dla 150 zajęcy tzw. stada podstawowego. Stały nadzór sanitarny ma nad tą hodowlą lekarz weterynarii Przemysław Błaszczyk, a także weterynarz Krzysztof Jasiński, który opracował specjalną ?dietę paszową?, by uniknąć konieczności szczepień ochronnych i utrzymać zające w dobrej kondycji. ? W styczniu 2004 r., pierwsze, liczące 48 zajęcy, stado podstawowe w hodowli świebodzińskiej ?poszło w pole?, a za 10 miesięcy doliczyliśmy się 180 młodych. Od założenia hodowli do końca 2007 r. w 17 nadleśnictwach i 6 kołach łowieckich wsiedlono 870 szaraków, m.in. w nadleśnictwie Garwolin ? gdzie w listopadzie 2005 r. uwolniono 30 zajęcy z obrożami telemetrycznymi. Pozostałe rozjechały się po całej Polsce: od lubelskiego Nadl. Rudnik po nadmorskie Międzyzdroje, Babimost, Szprotawę w woj. lubuskim, od Łomży i Ciechanowa w woj. mazowieckim do lubelskiego Lubartowa, podłódzkich Poddębic, Kolumny, kujawskiego Szubina ? wylicza nadleśniczy Kołdyka. Opiekunem naukowym hodowli i wsiedleń w innych nadleśnictwach zajęcy z hodowli świebodzińskiej jest prof. Roman Dziedzic z Katedry Ekologii i Hodowli Zwierząt Łownych Uniwersytetu Przyrodniczego (do niedawna Akademii Rolniczej) w Lublinie. ? Niezależnie od malejącego pogłowia, niepokój wzbudziły coraz bardziej rozległe tereny, gdzie zajęcy nie było ?na lekarstwo?, a na innych występował wyspowo. Projekt polegający na ich hodowaniu i wsiedlaniu na wybranych terenach wart był trudu. Musimy znacznie ograniczyć liczbę lisów, jenotów, zdziczałych, polujących samopas, psów i kotów ? powiedział prof. Dziedzic. Pewne jest, że naturalni wrogowie zająca w środowisku na pewno nie zmienią swojej diety. A wrogów zając ma wielu ? to lisy, kuny, ptaki szponiaste, głównie jastrzębie, myszołowy, ale także kruki. O tym, że pomysł nadleśniczego ze Świebodzina wzbudził duże zainteresowanie, świadczą coraz liczniejsi naśladowcy i badacze, a także wielu chętnych do kupowania naszych zajęcy z kilku krajów Unii Europejskiej, gdzie niewielka liczba zajęcy - tak jak u nas - budzi zaniepokojenie. Hodowla zamiast strzelania Pierwsze uwolnione zające w Nadleśnictwie Garwolin są pod opieką naukowców z Zakładu Zoologii Leśnej i Łowiectwa ? Katedry Ochrony Lasu i Ekologii SGGW w Warszawie. Bada się nie tylko ruchliwość zajęcy wsiedlonych w nowym środowisku, ale i stan ich zdrowia, liczbę kotnych samic i potomstwa. Własną hodowlę w zagrodzie (5 ha), gdy dramatycznie zmalała liczba zajęcy, założyło koło łowieckie ?Bór? z Góry Śląskiej, a jego członkowie zaniechali polowań na zające. Latem 2004 r. uwolniono 15 pierwszych zajęcy, a w następnych latach około 80 następnych. Jak podaje Mieczysław Remuszko na łamach pisma ?Brać Łowiecka? - W 2005 r. Wielkopolski Urząd Marszałkowski zakupił 200 zajęcy do introdukcji na terenie byłego woj. leszczyńskiego (26 szaraków do rozwinięcia hodowli dostało wspomniane koło ?Bór?). Problem zanikania zająca w środowisku mają także Czesi i Słowacy. Łowieckie Towarzystwo Badania Dzikich Zwierząt podało, że w latach 30. minionego stulecia myśliwi w Czechosłowacji odstrzelili 1 mln 250 tys. szaraków. W 2004 r. , w Republice Czeskiej - już tylko 67 tys. Podobnie na Słowacji, gdzie w pierwszych latach 70. myśliwi cieszyli się łupem 343 tys. zajęcy, zaś w 2004 r. zaledwie 27 tys. Tak więc ?zajęczy alarm? brzmi coraz głośniej. Z konieczności i ograniczeń oraz niewielkiej hodowli, jak ta w Nadleśnictwie Świebodzin, zmalał znacznie tradycyjny eksport naszych zajęcy do Francji czy Holandii. Koszty naprawy Każde naprawianie natury w środowisku coraz trudniejszym do zachowania w stanie jak najmniej przekształconym, a takim naprawianiem jest hodowla zajęcy, musi kosztować. Nadleśniczy Lech Kołdyka wylicza: - W gruncie rzeczy to nasze nadleśnictwo ponosi największe koszty hodowli. Zamierzamy ją prowadzić i wsiedlać szaraki w innych nadleśnictwach w Polsce przez co najmniej 10 lat. Wtedy dopiero będzie można obserwować zmiany, pomyślność w rozmnażaniu, stan zdrowia zajęcy, brak lub korzyści łowieckie. Wielu leśników to także myśliwi, więc działamy też we własnym, choć nie egoistycznym, interesie. Koszty pokrywamy z własnych funduszyoraz z Funduszu Leśnego Lasów Państwowych. Partnerów z dużą kasą w tym przedsięwzięciu nie mamy. Jeden zając z hodowli jest sprzedawany za 300 zł, a tzw. dzikie szaraki kupujemy z kół łowieckich do uzupelnienia puli genowej po 350 zł. Za granicę nie sprzedajemy, bo nie mamy ich aż tyle, choć zamówienia płyną bez przerwy, gdyż hodowla i stan półdziki tych zwierząt budzi zainteresowanie. O tym, że warto spróbować prowadzić taką hodowlę i wsiedlać szaraki tam, gdzie ich nie ma lub są nieliczne, zdecydowała ? po analizie warunków w Nadl. Świebodzin ? opinia prof. Dziedzica. A na dowód, że dobry przykład jest zaraźliwy, wypada przytoczyć opinie innych naukowców. Panowie profesorowie: Józef Nicpoń ? z Katedry Chorób Wewnętrznych i Pasożytniczych na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej Akademii Rolniczej we Wrocławiu, oraz Marek Hoszka ? kierujący Pracownią Ekologii i Chorób Zwierząt Łownych w tej samej uczelni stwierdzili, że ?problem zajęczy? to także niedostatek lub wręcz zaniedbania badań naukowych populacji tych ssaków. Prof. Nicpoń zwraca uwagę (na łamach ?Lasu Polskiego?), że winowajcą jest od wielu lat nie tylko skażenie środowiska przez chemizację rolnictwa, fragmentacja żerowisk i siedlisk, mechanizacja upraw, rosnąca liczba dróg szybkiego ruchu i nasilenie ruchu samochodowego, ale także tradycyjne kłusownictwo oraz naturalni wrogowie zająca, także choroby wirusowe. Podobną opinię wyraził prof. Hoszka, zwracając uwagę, że zagrożenie tak niegdyś pospolitego w naturze ssaka łownego, podobnie jak kuropatwy, to oznaki bardzo groźnego eliminowania tych zwierząt ze środowiska. Nauka przyrodzie Innymi słowy ? występuje zagrożenie równowagi i różnorodności biologicznej. W listopadzie 2004 r. we Wrocławiu nastąpiło porozumienie wielu placówek i badaczy, którzy dążą do ujawnienia przyczyn i odbudowania liczebności zająca w naszej dzikiej (ciągle jeszcze) faunie. Ale tę dzikość trzeba wspierać. Porozumienie podpisali przedstawiciele wspomnianych wcześniej placówek naukowych z wrocławskiej AR, Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych i Zarządu Okręgu Polskiego Związku Łowieckiego we Wrocławiu. Badania dotyczące m.in. biologii i zagrożeń zdrowia zająca mają być prowadzone na terenie Nadl. Oleśnica, gdzie ? podobnie jak w Świebodzinie ? w 2005 r. powstała zagroda hodowlano-badawcza (9 ha), chroniona przed drapieżnikami. Do powodzenia tego przedsięwzięcia powinny się przyczynić środki finansowe z budżetu wrocławskiej AR, z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Na początek w zagrodzie ?zamieszkało? 35 szaraków. Dorodny zając szarak (łac. Lepus europaeus) waży od 3 do 5 kg (a bywają okazy jeszcze większe) ma swoje siedliska na polach i w lasach od Francji po Irak i Iran. Niestety, w wielu krajach europejskich jest zagrożony. Maleje też liczba zajęcy a nie wszystkie przyczyny tego zjawiska są rozpoznane. Z przytoczonych przykładów zapobiegania zanikaniu tego gatunku widać, że u nas sprawa dojrzała do działań ratunkowych dopiero kilka lat temu. Leśnicy i myśliwi zaprzestali narzekania na lisy i kruki, na samochody pędzące drogami wśród pól, wzdłuż których nagminnie wycinane są drzewa, na anonimowe skażanie środowiska. Wiadomo jednak na pewno, że w sezonach łowieckich 1975/1976 polscy myśliwi położyli pokotem 683 tys. w 1990 - tylko 232 tys. a w sezonie 2005/2005 zaledwie 31 tys. zajęcy. Nikt nie policzył, ile szaraków ?zgłupiało? w snopie świateł samochodów i poległo na drogach. Rośnie też liczba myśliwych, którzy ani razu nie upolowali, a nawet nie widzieli żywego zająca. I nie z tego powodu, że jest szary, i przysłowiowo płochliwy.