Do zajęcia się po raz kolejny stanem nauki w Polsce skłoniły mnie dwa wydarzenia: ogłoszenie World Report 2010 przez SCImago Research Group* oraz apel prezesa Polskiej Akademii Nauk - „Mądra Polska. Dekalog dla społeczeństwa wiedzy, umiejętności i przedsiębiorczości"**.
World Report 2010 jest rankingiem 2833 instytucji zajmujących się nauką w 84 krajach. Z Polski oceną zostało objętych 50 jednostek. Wśród nich jedyną jednostką, która znalazła się w szeroko rozumianej czołówce światowej jest Polska Akademia Nauk, a określając ściślej - jej placówki badawcze. PAN została sklasyfikowana na 72 miejscu. Pozycja pozostałych jednostek z Polski jest odległa. W rankingu SCImago Research Group Uniwersytet Jagielloński zajmuje 362 miejsce, a Uniwersytet Warszawski 446. W Polsce zaś, odpowiednio, drugą i trzecią pozycję.Znakomita większość jednostek uwzględnionych w rankingu to uczelnie państwowe w liczbie 45. Na liście, poza PAN, znalazły się tylko cztery placówki - Wyższa Szkoła Filozoficzno - Pedagogiczna Ignatianum, Instytut Problemów Jądrowych im. A. Sułtana, Centrum Zdrowia Dziecka i Instytut Technologii Materiałów Elektronicznych.
Aktualny stan nauki w naszej ojczyźnie unaocznia w pełni rozkład pozycji zajmowanych przez wszystkie 50 jednostek, które zostały objęte rankingami.
Wśród pierwszego tysiąca placówek z Polski, na liście SCImago Research Group znajduje się 11, w drugim tysiącu - 20, a w trzecim tysiącu - aż 19. Zestawienie to musi napawać troską.
Jak wyjść z zapaści?
Po II wojnie światowej paroletnie zahamowana rozwoju nauki nastąpiło w Polsce po wprowadzeniu 13 grudnia 1981 roku stanu wojennego. Szczególnie niepokojącym jest jednak wyraźne pogorszenie stanu nauki w latach 1990 - 2010 na tle zmian zachodzących w świecie, a więc w okresie, kiedy Polska stała się krajem suwerennym, demokratycznym o gospodarce rynkowej.
Ten bezsporny fakt najczęściej tłumaczy się ograniczeniem środków z budżetu państwa na badania i działalność rozwojową przy jednoczesnym braku rodzimego przemysłu, który by inwestował w naukę i krajową działalność innowacyjną (B+R).
W niskiej kulturze innowacyjności Michał Kleiber - autor apelu - dostrzega zagrożenia rozwoju Polski. Trudno, żeby było inaczej, skoro procent PKB przeznaczony na B+R jest trzy razy mniejszy od średniej 27 krajów UE. Aby wyjść z tej zapaści, trzeba opracować ambitną strategię rozwoju Polski. W tej strategii kluczową rolę należy przypisać sektorowi badań naukowych. Powinien on stać się:
-
Wizerunkiem kraju na arenie międzynarodowej;
-
Ofertą pracy dla najzdolniejszych;
-
Podniesieniem poziomu szkolnictwa wyższego;
-
Kuźnią ekspertów dla rządu i samorządów;
-
Miejscem poszukiwania innowacji dla gospodarki.
Zgłaszam zdanie odrębne
Zgadzam się z większością ocen i postulatów przedstawionych przez Michała Kleibera w wystąpieniu „Mądra Polska...". Są tam jednak i takie, które wzbudzają mój sprzeciw i będę z nimi polemizował.
„Wobec znanej sytuacji demograficznej zarówno Polska jak i cała Unia Europejska nie może budować swojej przyszłości na sile ilościowej - nasz wkład do globalnej populacji szybko maleje i będzie nadal maleć. Z jakością też mamy problem, choć z pewnością możliwy do stopniowego rozwiązania. Dzisiaj pozycja polskich uniwersytetów w świecie nie napawa optymizmem, ale podjęcie wysiłku finansowego i organizacyjnego w celu stworzenia porównywalnej ze światem ekstraklasy polskich uczelni nie wydaje się możliwe" - pisze autor.
Moim zdaniem, jest to możliwe i powinno stać się priorytetem państwowym i ambitnym celem środowisk naukowych. Jest to możliwe, jak na to wskazuje pozycja placówek PAN w rankingu SCImago Research Group. Przyzwoity poziom instytutów i zakładów Akademii utrzymuje się od chwili ich powstania mimo, że od czterdziestu lat PAN spotyka się z obojętno - chłodnym, a czasami wręcz wrogim stosunkiem czynników politycznych jak i niektórych środowisk uczelnianych.
Oto fragmenty z raportu przygotowanego w 1984 r. przez Departament III Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na posiedzenie Biura Politycznego KC PZPR.
„Sytuacja w środowisku naukowym, skupionym głównie w Polskiej Akademii Nauk, nie jest skutkiem działalności NSZZ „Solidarność", ani też nie wynika z wydarzeń lat 1980-1982. Kryzys polityczny, gospodarczy, społeczny, który ujawnił się ze szczególną ostrością w roku 1980, spowodował jedynie uzewnętrznienie się rzeczywistej sytuacji w PAN. Była ona skutkiem długotrwałego procesu oddziaływania środków dywersji politycznej i centrów naukowych Zachodu na środowiska polskich naukowców".
„Powyższa sytuacja nie zmieniła się także dziś. Prozachodnie kręgi naukowców skupionych w Polskiej Akademii Nauk stopniowo powracają do starych wypróbowanych metod działania. Między innymi w 1983 r. na staże do krajów kapitalistycznych wyjechało ponad 1800 uczonych, przy czym przeznaczone na ten cel środki zostały wyczerpane już pod koniec II kwartału. W tym czasie w naukach społecznych na wyjazdy do ZSRR wykorzystano zaledwie 30 % przeznaczonych środków".(J. Widacki. Czego nie powiedział generał Kiszczak. Warszawa 1992, str. 45)
Wrogowie PAN
Odzyskanie przez Polskę suwerenności zrodziło zarzuty, które były zaprzeczeniem wysuwanych przez aparat bezpieczeństwa PRL. Od grudnia 1989 r. aż po rok 1992 PAN była agresywnie atakowana przez Towarzystwo Popierania i Krzewienia Nauki, struktury NSZZ Solidarność oraz wysoko postawionych członków rządu i parlamentu. W tym czasie traktowano Akademię jako strukturę odziedziczoną po komunistach, której część korporacyjna powinna stać się jednym z towarzystw naukowych, a jej placówki rozproszone, bądź wcielone do uczelni. Ten zabójczy plan dla nauki w Polsce na szczęście został storpedowany, ale lata 90. XX wieku stanowiły dla większości instytutów PAN trudny okres, w którym ich rozwój został częściowo zahamowany. Śmiem twierdzić, że gdyby nie te polityczne przeszkody, Polska Akademia Nauk uplasowałaby się obecnie w pierwszej pięćdziesiątce światowego rankingu jednostek naukowych. Byłoby jednak naiwnością sądzić, że zagrożenie całkowicie zaniknęło. Zwycięskie Prawo i Sprawiedliwość w 2005 r. ogłosiło program swoich działań skierowanych na podźwignięcie edukacji i nauki. PAN poświęcono dwa zdania.
„Polska Akademia Nauk powinna zostać przekształcona w stowarzyszenie naukowe o wysokim prestiżu, podobne do Polskiej Akademii Umiejętności i Warszawskie Towarzystwo naukowe, Instytuty PAN-owskie należy przekształcić w Narodowe Centrum Badań Naukowych podlegające rządowi, ale mające też Radę Naukową wyłonioną przez wskazane wyżej stowarzyszenia." (PIS „Prawo i Sprawiedliwości" Rozdział 7 - Edukacja. Dobra edukacja i nauka - kluczem do sukcesu, str. 65)
Na szczęście, w dwuletnim okresie sprawowania władzy Prawo i Sprawiedliwość nie zdążyło wprowadzić w życie planów dotyczących nauki i edukacji. Taką reformę udało się natomiast przeprowadzić rządzącej od ponad trzech lat w Polsce koalicji dwóch partii - Porozumienie Obywatelskie i Polskie Stronnictwo Ludowe.
Rzucanie na kolana
Przyjęty w roku 2010 pakiet ustaw dotyczących nauki oraz będącą na ostatnim etapie legislacji ustawę o szkolnictwie wyższym charakteryzuje zwiększenie ingerencji władz państwowych w wewnętrzne sprawy uczelni i PAN oraz brak zaufania do środowiska ludzi nauki. Pod ostrymi rygorami prawa wszyscy nawzajem mają się często kontrolować. Polską Akademię Nauk postanowiono dodatkowo ograniczyć, wprowadzając w roku 2011 zasady finansowania uniemożliwiające na obecnym poziomie prowadzenie studiów doktoranckich. Sądzę, że zawód, jaki ustawy dotyczące nauki i szkolnictwa wyższego sprawiły społeczności naukowej, a Polską Akademię Nauk mogą nareszcie rzucić na kolana, zaciążyły na opinii Michała Kleibera, że w Polsce nadal nie będzie warunków do podniesienia jakości uniwersytetów. Problem nie sprowadza się tylko do niekorzystnej dla rozwoju legislacji i niskich nakładów na badania. Przede wszystkim za podstawę rzeczywistej wartości jednostek trzeba uwzględniać rankingi międzynarodowe, gdyż są one nie tylko bardziej obiektywne od krajowych, ale wprowadzają parametry światowe, a więc nie spłaszczają skali rzeczywistych różnic między jednostkami uprawiającymi naukę w Polsce. Po drugie, władzom uczelni, instytutów należy stworzyć pełną swobodę w wyborze polityki naukowej systemu wewnętrznej organizacji, charakteru programów badawczych i kształtowania płac.
Zadecyduje demografia
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego powinno przede wszystkim koncentrować się na problemach o charakterze strategicznym. Do takich należy problem narastającego niżu demograficznego, który jest nieuchronny i z każdym kolejnym rokiem będzie narastać.
Liczba studiujących w Polsce w 2010 wynosiła około 1,9 mln. W roku 2020 może być ich nawet o połowę mniej. Według szacunków optymistycznych najwyżej 1,2 mln. Aktualnie mamy w kraju 131 uczelni publicznych i 325 niepublicznych, łącznie 456. W ocenie SCImago Research Group z tej liczby na miejscach od 362 do 2721 znalazły się zaledwie 46 uczelni polskich. Oznacza to, że zaledwie 10 % ujęto w rankingu. W tej sytuacji podjęcie działań restrukturyzacyjnych w stosunku do połowy uczelni publicznych jest bolesną, ale nieodzowną koniecznością. Być może niektóre z nich powinny zostać sprywatyzowane. Powinno to szczególnie dotyczyć placówek zajmujących się praktycznym stosowaniem badań. Z Polski na liście SCImago Research Group w tej grupie znalazły się tylko trzy jednostki i to na odległych miejscach.
Równolegle z restrukturyzacją Ministerstwo powinno zaangażować się w politykę promocyjną. Promocji nie można prowadzić na całym obszarze kraju, ale w okresie najbliższych lat należy skoncentrować się na dwóch, trzech, najwyżej czterech czołowych uczelniach. Na podstawie indywidualnych kontraktów zatrudnić w nich wybitnych uczonych różnych narodowości, wśród nich również Polaków.
Ich płace i stworzone im warsztaty badawcze powinny być porównywalne z poziomem zachodnioeuropejskim. Przebudowa tych kilku wyróżnionych uczelni powinna mieć charakter totalny, to znaczy nie ograniczać się tylko do uczonych sprowadzonych z zagranicy. Wszyscy powinni mieć co prawda zróżnicowane, w zależności od dorobku i podjętych zadań, wynagrodzenie, ale również na odpowiednio wysokim poziomie. Stała kadra tych uczelni nie powinna przekraczać 20% zatrudnionych, pozostali to pracownicy kontraktowi. Kluczem do powodzenia takiego przedsięwzięcia jest skala bezpośrednich powiązań ze środowiskiem gospodarczym, finansowym i administracyjnym. Współcześnie przybiera to formę parków technologicznych czy wieloletnich umów z wielkimi korporacjami.
Czy snuję fantazje? Wręcz przeciwnie, przypominam powszechnie znane mechanizmy, które wyniosły na szczyty uniwersytety Harvard, Stanford, Columbia, Oxford, Cambridge i wiele innych, które mieszczą się na wysokich pozycjach w rankingach światowych. Innej drogi do sukcesu nie ma i z tym trzeba się pogodzić. Bez radykalnych zmian wszystkie nasze uniwersytety będą stawały się coraz bardziej uczelniami prowincjonalnymi.
Leszek Kuźnicki
www.sprawynauki.edu.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1776Itemid=51
**www.aktualnosci.pan.pl/index.php?option=com_content&view=frontpage&Itemid=1
Red. tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji