Z dr Elżbietą Wrocławską, przewodniczącą Komitetu Organizacyjnego Konferencji „Łużyczanie i inne mniejszości językowe, kulturowe i etniczne w Europie", redaktor naczelną Zeszytów Łużyckich rozmawia Krystyna Hanyga.
- Konferencja zgromadziła znaczące grono naukowców - polskich i zagranicznych, przedstawicieli różnych dyscyplin. Była drugim spotkaniem, na którym funkcjonowanie Łużyczan w Niemczech było punktem wyjścia rozważań na temat mniejszości, podobna konferencja odbyła się w Warszawie w 2007 roku.
- Konferencja była wynikiem starań środowiska związanego z czasopismem Zeszyty Łużyckie. Jest ono wydawane przez Instytut Slawistyki Zachodniej i Południowej UW, ale skupia wokół siebie wszystkich, którzy zajmują się sorabistyką w Polsce. Nasza sorabistyka ma długie tradycje, zwłaszcza w Instytucie Slawistyki PAN, którego założyciel, prof. Zdzisław Stieber jeszcze przed wojną napisał fundamentalną dla sorabistyki pracę o językach łużyckich, a obecnie tenże Instytut realizuje, jako jeden z priorytetowych tematów badawczych, temat „Mniejszości (językowe, etniczne, religijne), pogranicza kulturowe, relacje międzykulturowe". Dwadzieścia lat temu prof. Ewa Siatkowska, związana ze slawistyką uniwersytecką, założyła Zeszyty Łużyckie, ukazało się już ponad 40 tomów, poświęconych różnym problemom naukowym, ale także służących popularyzacji kultury łużyckiej. Mamy stałe kontakty i współpracę z Łużyczanami. Uważamy, że mało jest tak dobrze opracowanych środowisk mniejszościowych w Europie. Są doskonałe prace naukowe dotyczące historii Łużyczan, ich kultury, historii języka i języków współczesnych. Po przełomie lat 89/90 Łużyczanie z nowym zapałem, z nową intelektualną siłą przystąpili do odbudowywania tego, co było niemożliwe do pokazywania w czasach NRD. Co prawda, byli wtedy popierani jako jedyny słowiański element w państwie, cieszyli się autonomią kulturalną, ale równocześnie władze wymagały od nich podporządkowania politycznego. Łużyczanie mieli być narodem socjalistycznym, pełnić przypisane im role, określano, jakie fakty z historii można ujawniać, o czym nie wolno pisać. W każdym razie te nowe procesy zachodzące na Łużycach i nowoczesny rozwój wiedzy kulturologicznej otwierają pole do badań i opracowań.
- Czy Łużyczanie mogą być swego rodzaju laboratorium badawczym, czy obserwowane tam zjawiska kulturowe, językowe są wzorcowe, można je odnieść do innych mniejszości?
- Środowisko łużyckie jest bardzo podzielone i zróżnicowane, jeśli chodzi o sądy o własnej tożsamości, stosunek do języka albo do siebie nawzajem, bo są Górni i Dolni Łużyczanie i jest jeszcze teren Łużyc środkowych, maleńki, ale też odznaczający się pewną samodzielnością językową i kulturową. Tak więc dzieje się tam bardzo wiele ciekawych rzeczy, jeśli chodzi w ogóle o funkcjonowanie mniejszości wśród przeważającej większości będącej nośnikiem wielkiej kultury, w państwie, które jest jednak mało zainteresowane mniejszościami.
- Wobec tej dominującej kultury niemieckiej są bardziej zagrożeni asymilacją niż gdyby byli na terenie słowiańskim? Przetrwali germanizację, dyskryminację w czasach Hitlera, opiekę enerdowskiego państwa...
- Myślę, że na terenie słowiańskim byliby bardziej zagrożeni z powodu bliskości języka i kultury. Po II wojnie światowej były takie pomysły, żeby włączyć Łużyczan do Czechosłowacji lub do Polski i właśnie niektórzy uważają, że gdyby tak się stało, to Łużyczan może by już w ogóle nie było.
- Łużyczanie nie mają i nigdy nie mieli własnego państwa. Czy to przeszkadza w wewnętrznym zintegrowaniu, w zachowaniu odrębności kulturowej?
- Na pewno przeszkadza, ludzie są podzieleni i bardzo brakuje jakiegoś wspólnego odnośnika, wiążącego, administracyjnego czy politycznego. Z punktu widzenia naukowego to jest bardzo interesująca sytuacja; w 2007 roku opublikowałam w Zeszytach Łużyckich, w numerze 41 artykuł na temat „Łużyczanie - laboratorium spraw mniejszościowych". Zwróciłam w nim uwagę na to, o czym mówimy, poza tym zaproponowałam badanie Łużyczan metodą socjologiczną, która się nazywa „tworzenie typu idealnego". To jest abstrakcyjna konstrukcja, obejmująca wszystkie ważne cechy funkcjonowania danej grupy. W środowisku Łużyczan zachodzą procesy, które pojawiają się w różnym nasileniu w innych środowiskach mniejszoścowych. „Typ idealny" mniejszości łużyckiej pomoże, mam taką nadzieję, w utworzeniu typologii mniejszości etnicznej (bez państwa narodowego na innym terytorium).
- Podobne procesy zachodzą w innych mniejszościach? Przecież one żyją w różnych warunkach, w różnych kulturach... Podczas konferencji były przedstawiane ciekawe porównania Łużyczan i mniejszości narodowych czy etnicznych żyjących w innych rejonach Europy, odległych i terytorialnie, i kulturowo, jak Walijczycy, Baskowie czy Bretończycy.
- Sytuacja zewnętrzna jest różna, ale są jednak pewne typy reakcji psychologicznych, reakcji formalnych ze strony rządów, społecznych zachowań w określonych sytuacjach. Jeśli się porównuje dwa czy więcej środowisk mniejszościowych, łatwiej jest ocenić każde z nich.
- Łużyczanie wywodzą się z kultury wiejskiej, rolniczej, z natury bardziej zamkniętej i to pewnie ma dość istotne znaczenie dla ich poczucia odrębności i tożsamości narodowej.
- W dzisiejszych czasach, kiedy te tradycyjne sposoby życia i tradycyjnej integracji zostały zaburzone, takie mniejszości mają małe szanse przetrwania. Z tym że, moim zdaniem, one w nowoczesnym świecie zaczynają funkcjonować inaczej niż dotychczas, znajdują inny wyraz tego, jak zaznaczać swą odrębność, poczuwać się do korzeni słowiańskich, istnieć wciąż jako osobna grupa.
- Elity polityczne, przywódcze powstają poprzez wyjście z tradycyjnego środowiska, wykształcenie zdobywają na uczelniach niemieckich...
- To prawda. W tej chwili Łużyczanie może jeszcze nie przeżywają tak integracji ze środowiskami niemieckimi, tymi regionalnymi. Istnieje jednak taka tendencja w dzisiejszym świecie i może ona wytworzyć inne formy bytu tej mniejszości, takie, które pozwolą jej nie zaniknąć. W Zeszytach Łużyckich opublikowaliśmy artykuł prof. Elki Tschernokoshewej, która pracuje w Instytucie Łużyckim w Budziszynie, na temat hybrydyzacji kultury. To jest nowa dziedzina futurologii, za pomocą której naukowcy próbują wpływać na organizację, styl życia społecznego. Z jednej strony jest to obserwacja tego, co się dzieje w dobie globalizacji, mieszania kultur, a z drugiej próba takiego sformalizowania tego procesu, żeby znaleźć jakiś sposób bycia dla tych właśnie osób z różnych kultur, które spotykając się w jednym miejscu mogłyby nie żyć jako odrębne, zamknięte środowiska.
- Jaką Pani widzi przyszłość dla Łużyczan i podobnych małych mniejszości narodowych - wobec procesów globalizacji i podobnych zjawisk współczesnego świata?
- Myślę, że to zależy od samych Łużyczan, czy zintegrują się ze swoimi niemieckimi współmieszkańcami, czy w jakiś sposób zachowają swoją tożsamość. Obecnie jest bardzo dużo ginących języków i kultur, więc, być może, obserwujemy końcową fazę ich bytowania. Ta faza może się przedłużyć na kilkadziesiąt lat, może jeszcze dłużej. Już w XIX wieku niektórzy badacze dawali Łużyczanom krótki żywot, jednego pokolenia. A jeszcze wcześniej Luter nie chciał, by tłumaczono Biblię na łużycki, bo uważał, że już niedługo ich nie będzie. Tak, że trudno powiedzieć...
- Może to zainteresowanie naukowców, badaczy, pomoże im w autentycznym powrocie do korzeni, utrwalaniu świadomości narodowej, rewitalizacji języka?
-
Mam taką nadzieję, dlatego się tym zajmuję.
-
Dziekuję za rozmowę.