banner


Od czasów Galileusza prześladowanie naukowców i lekarzy, którzy odważyli się zakwestionować dominujące współcześnie poglądy, nie zelżało: było, jest i będzie wpisane w ryzyko zawodowe. Napisana w 1882 roku przez Henryka Ibsena sztuka Wróg ludu jest przypowieścią o pułapce naukowej uczciwości. Ibsen opowiada historię lekarza pracującego w południowej Norwegii, który odkrywa, że popularne i lukratywne łaźnie publiczne w jego mieście w rzeczywistości wywołują choroby u gości, którzy przyjeżdżają do nich, by się odmłodzić. W SPA znalazły się zabójcze bakterie z lokalnych garbarni. Kiedy lekarz podaje te informacje do wiadomości publicznej, miejscowi kupcy, urzędnicy państwowi, ich sojusznicy w „liberalnej, niezależnej prasie” i inne zainteresowane finansowo strony próbują go uciszyć. Środowisko medyczne odbiera mu prawo do wykonywania zawodu, mieszkańcy miasta szkalują go i nazywają „wrogiem ludu”.


Fikcyjny bohater Ibsena doświadczył tego, co socjologowie nazywają „odruchem Semmelweisa”. Termin ten opisuje automatyczną odrazę, z jaką prasa, środowisko medyczne i naukowe oraz ich dbający o finanse sprzymierzeńcy reagują na nowe dowody sprzeczne z ustalonym paradygmatem naukowym. Odruch ten może być szczególnie silny w przypadkach, gdy nowe informacje sugerują, że utrwalone praktyki medyczne rzeczywiście szkodzą zdrowiu publicznemu.

Inspiracją dla tego pojęcia – a także dla sztuki Ibsena – była autentyczna sytuacja, która spotkała Ignaza Semmelweisa, węgierskiego lekarza. W 1847 roku doktor Semmelweis był adiunktem w wiedeńskim szpitalu położniczym, w którym blisko 10% kobiet umierało z powodu gorączki połogowej. Bazując na swojej teorii, że zachowanie czystości może zmniejszyć stopień przenoszenia „cząsteczek” wywołujących chorobę, Semmelweis nałożył na stażystów obowiązek mycia rąk między przeprowadzaniem autopsji a odbieraniem porodów.
Odsetek występowania gorączki połogowej natychmiast spadł do około 1%, a Semmelweis opublikował wnioski płynące z tego doświadczenia. Zamiast jednak zbudować mu pomnik, społeczność medyczna, nie chcąc wziąć na siebie winy za krzywdę tak wielu pacjentek, zabroniła Semmelweisowi wykonywania zawodu lekarza. W 1865 roku dawni koledzy podstępem zwabili go do zakładu psychiatrycznego, gdzie został ubezwłasnowolniony. Dwa tygodnie później Semmelweis zmarł w tajemniczych okolicznościach.

Dziesięć lat później teoria zarazków Louisa Pasteura i praca Josepha Listera mająca doprowadzić do zmian w kontekście szpitalnej higieny potwierdziły teorie Semmelweisa.


Nietrudno znaleźć analogie do tamtych wydarzeń we współczesnych czasach. Herbert Needleman z Uniwersytetu w Pittsburghu musiał poradzić sobie z odruchem Semmelweisa, gdy w latach 80. ujawnił zabójczą dla mózgu toksyczność ołowiu. W 1979 roku w „New England Journal of Medicine” Needleman opublikował przełomowe badanie, które wykazało, że dzieci z wysoką zawartością ołowiu w zębach uzyskiwały znacznie gorsze wyniki w testach na inteligencję niż ich rówieśnicy, gorzej rozumiały ze słuchu i przetwarzały mowę, miały też mniejszą zdolność do skupiania uwagi.

Począwszy od wczesnych lat osiemdziesiątych, przemysł ołowiany i naftowy (benzyna ołowiowa była bardzo dochodowym produktem naftowym) mobilizował firmy public relations oraz konsultantów naukowych i medycznych do ostrej krytyki badań Needlemana oraz podważania jego wiarygodności. Przemysł wywarł nacisk na Agencję Ochrony Środowiska, Biuro Etyki Naukowej przy Narodowych Instytutach Zdrowia oraz na Uniwersytet w Pittsburghu, aby jednostki te rozpoczęły dochodzenie przeciwko Needlemanowi. Ostatecznie rząd federalny i uniwersytet oczyściły go z zarzutów, jednak atak ze strony koncernów zrujnował karierę akademicką Needlemana i spowodował stagnację w dziedzinie badań nad ołowiem. Sytuacja ta była demonstracją siły przemysłu, zakłócającego życie naukowców, którzy ośmielili się kwestionować bezpieczeństwo jego produktów.

Rachel Carson miała taką samą sytuację na początku lat sześćdziesiątych, kiedy ujawniła niebezpieczeństwa związane z pestycydem DDT firmy Monsanto, który był wówczas promowany przez środowisko medyczne jako środek profilaktyczny przeciwko wszom ludzkim i malarii. Urzędnicy państwowi i pracownicy służby zdrowia pod przewodnictwem Amerykańskiego Stowarzyszenia Medycznego dołączyli do Monsanto i innych producentów preparatów chemicznych i zaczęli zaciekle atakować Carson. Czasopisma branżowe i popularne media dyskredytowały ją jako „rozhisteryzowaną kobietę”. Podczas branżowych rozmów prześmiewczo określano ją „starą panną”, co było współczesnym eufemizmem dla lesbijek, oraz drwiono, że jej teorie są niepoparte badaniami naukowymi. Złośliwe słowa krytyki pod adresem jej książki pojawiły się na stronach w „Timesie”, magazynie „Life”, „Newsweeku”, „Saturday Evening Post”, „US News and World Report”, a nawet w „Sports Illustrated”. Jestem niezmiernie dumny, że mój wujek, prezydent John F. Kennedy, odegrał kluczową rolę w oczyszczeniu Carson z zarzutów.
W 1962 roku, stając w opozycji do United States Department of Agriculture (Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych, USDA) – agencji będącej na usługach firmy Monsanto – powołał zespół niezależnych naukowców, którzy potwierdzili wszystkie tezy zawarte w książce Carson Silent Spring.


Doświadczenie brytyjskiej lekarki i epidemiolożki Alice Stewart stanowi niemal doskonałą analogię do linczu ze strony kartelu medycznego na Judy Mikovits. W latach 40. XX wieku Stewart była jedną z niewielu kobiet w swoim zawodzie – i najmłodszą osobą wybraną w tym czasie do Królewskiego Kolegium Lekarskiego. Zaczęła ona badać wysoką częstotliwość występowania nowotworów u dzieci w dobrze sytuowanych rodzinach, co było zjawiskiem zastanawiającym, ponieważ choroba często korelowała z ubóstwem, a rzadko z zamożnością. W 1956 roku Stewart napisała artykuł do „The Lancet”, w którym przedstawiła mocne dowody na to, że to powszechna praktyka wykonywania zdjęć rentgenowskich kobietom w ciąży była przyczyną raka, który później pojawiał się u ich dzieci. Według Margaret Heffernan, autorki książki Willful Blindness, odkrycie Stewart było policzkiem wymierzonym „konwencjonalnej mądrości” – środowisko medyczne traktowało entuzjastycznie nową technologię rentgenowską – jak również deprecjonowało „pomysł na siebie lekarzy, którzy chcieli pomagać pacjentom”.


Koalicja rządowych organów regulacyjnych, propagatorów energii jądrowej i przemysłu nuklearnego dołączyła do amerykańskich i brytyjskich placówek medycznych, przeprowadzając brutalny atak na Stewart. Stewart (która zmarła w 2002 roku, w wieku dziewięćdziesięciu pięciu lat) już nigdy nie otrzymała kolejnego dużego grantu badawczego w Anglii. Dwadzieścia pięć lat po opublikowaniu referatu Stewart establishment medyczny ostatecznie uznał jej ustalenia i porzucił praktykę robienia zdjęć rentgenowskich kobietom w ciąży. Judy Mikovits jest symboliczną spadkobierczynią tych dręczonych ludzi i – już bardziej bezpośrednio – długiej linii naukowców, których urzędnicy publicznej służby zdrowia celowo ukarali, wygnali i zrujnowali za herezje przeciwko powszechnym opiniom na temat szczepionek.

Doktor Bernice Eddy była wielokrotnie nagradzaną wirusolożką i jedną z najwyższych rangą kobiet w historii NIH. To ona i jej partnerka naukowa, Elizabeth Stewart, wyizolowały poliomawirusa – pierwszego wirusa, który, jak udowodniono, wywołuje raka. W 1954 roku NIH poprosił Eddy o przetestowanie szczepionki Jonasa Salka przeciwko polio. Podczas testów przeprowadzonych na osiemnastu makakach badaczka odkryła, że szczepionka zawierała resztki żywego wirusa polio, który paraliżował małpy. Eddy ostrzegła swoich szefów z NIH, że szczepionka jest szkodliwa, ci jednak zbagatelizowali jej obawy. Dystrybucja tej szczepionki przez Cutter Labs w Kalifornii spowodowała najbardziej dramatyczny wybuch epidemii polio w historii. Urzędnicy służby zdrowia zarazili 200 000 osób żywą polio; 70 000 ludzi zachorowało, 200 dzieci pozostało sparaliżowanych, a 10 zmarło.


W 1961 roku Eddy odkryła, że wywołujący raka małpi wirus SV40 zanieczyścił 98 milionów szczepionek na polio. Kiedy wstrzyknęła wirusa nowo narodzonym chomikom, wyrosły im guzy. Odkrycie Eddy przyniosło ogromny wstyd wielu naukowcom pracującym nad szczepionką. Zamiast nagrodzić ją za jej wizjonerską pracę, urzędnicy NIH zakazali jej dalszych badań nad polio i powierzyli inne obowiązki. Niepokojące informacje zamieciono pod dywan i w dalszym ciągu stosowano szczepionki. Jesienią 1960 roku Nowojorskie Towarzystwo Onkologiczne poprosiło Eddy o wygłoszenie przemówienia na swojej dorocznej konferencji. Wybrała temat guzów wywołanych przez poliomawirusy. Opisała jednak również guzy wywołane przez SV40 w komórkach nerki małpy. Jej przełożony z NIH się wściekł – upomniał ją za publiczne wspomnienie o tym odkryciu i zakazał jej wydawania jakichkolwiek oświadczeń o kryzysie w zdrowiu publicznym. Eddy upierała się przy opublikowaniu swojej pracy na temat wirusa i zakażonych szczepionek, co mogło doprowadzić do ogromnego kryzysu w dziedzinie zdrowia publicznego. Grube ryby z agencji powstrzymały publikację, pozwalając, by Merck i Parke-Davis nadal sprzedawali onkogenną szczepionkę milionom amerykańskich dorosłych i dzieci.
Robert F. Kennedy, Jr.


Powyższy tekst jest fragmentem wstępu do książki Judy Mikovits i Kenta Heckenlively’ego Pandemia kłamstw, wydanej przez Wydawnictwo Iluminatio. Jej recenzję - Cena dociekliwości -  zamieszczamy w tym numerze SN.