banner


Wydawnictwo WAB wydało książkę znanego szwedzkiego dziennikarza, profesora Uniwersytetu Sztokholmskiego Svena Lindqvista pt. Wytępić całe to bydło w tłumaczeniu Mileny Haykowskiej i Ireny Kowadło-Przedmojskiej.


wytepicKsiążka pokazuje historię europejskiego kolonialnego terroru i ludobójstwa (acz nie całą) głównie w Afryce (Wytępić całe to bydło) i Australii (Terra nullius. Podróż przez ziemię niczyją). Reportaże dotyczące Afryki powstawały w 1992 roku, natomiast te związane z Australią – w 2005. Autor sięga w nich zarówno do rasizmu i kolonializmu udokumentowanych poprzez relacje podróżników, misjonarzy, handlarzy oraz członków wypraw naukowych, jak i opisów barbarzyństwa europejskich kolonizatorów zawartych w literaturze pięknej. Warstwę dokumentalną wzbogacają filozoficzne i naukowe rozważania autora przywołujące dorobek intelektualny ludzkości, będące punktem wyjścia do refleksji czytelnika dotyczących natury człowieka, rozwoju świata i jego stanu dzisiaj, epoki kolonializmu, ale i rozwoju nauki.

Lindqvist, wychodząc od najbardziej znaczącej książki Józefa Conrada-Korzeniowskiego Jądro ciemności (z niej pochodzi tytuł omawianej książki) - poprzez relacje członków ekspedycji badawczych, aż po przywołanie poglądów filozofów, czy biologów (Darwin, Lamarck) i prac antropologów (m.in. Bronisława Malinowskiego) – mierzy się z rasizmem, okrucieństwem, bezwzględnością i zachłannością Europejczyków. Europejczyków, bo to Europa, stojąca w XIX w. na wysokim poziomie rozwoju zawłaszcza kontynenty – ziemie, zasoby, także kulturę, wybijając rdzenną ludność, bądź czyniąc z niej niewolników.

Europa, to prawdziwe jądro ciemności, jest miejscem, gdzie rodzą się najpotworniejsze idee i są wypróbowywane głównie na innych, choć „swoich” też się nie oszczędza. Przemoc wobec słabszych, Innych, to ciągle reguła niż wyjątek i jakże trwała! – np. w Szwecji do 1966 roku istniała kara chłosty dla dzieci, a we Francji – jak pisze autor – nawet dzisiaj w sklepach z artykułami żelaznymi można kupić specjalną, przeznaczoną do karcenia żony i dzieci, skórzaną dyscyplinę zwaną martinet, składającą się z dziewięciu solidnych skórzanych rzemieni.

Autor ciekawie skonstruowanych reportaży, będących popisem erudycji, koncentruje się (w Trzeba zabić to bydło) głównie na Kongu, którego właścicielem był król belgijski, Leopold II, eksploatujący w sposób szczególnie okrutny miejscową ludność. Tak skutecznie, że w ciągu 20 lat z 20 mln zostało tylko 10 mln Kongijczyków (misjonarz Glave opisuje Belga, niejakiego kapitana Roma, który udekorował swoje rabaty głowami 21 tubylców zabitych w czasie karnej ekspedycji).

Ale pokazuje też innych „zdobywców” – Niemców, którzy wybili lud Herero (wypędzili ich na pustynię) i Nam w Namibii (wskutek działań Lothara von Trothy z 80 tys. Herero zostało tylko 15 tys.), Anglików i Francuzów. Przytacza opinię o tych podbojach Europejczyków, jaka krążyła wśród elit, iż kolonie są „świętym dziełem w służbie Cywilizacji”, a kolonizatorzy niosą „światło, wiarę i handel w ciemnych zakątkach ziemi”. Dość wspomnieć, iż na początku XX wieku 90% terytorium Afryki było pod kontrolą Europejczyków.

Europejczycy zagarnęli w XIX wieku ogromne terytoria w północnej Azji, Ameryce Północnej i Południowej, Afryce i Australii, pozbawiając rdzenną ludność ziemi, czyli podstaw bytu (p. Palestyna po 1947 roku). Wiek XIX to wiek systematycznego ludobójstwa i przekonania ówczesnych warstw rządzących, iż imperializm jest procesem koniecznym biologicznie, który prowadzi – zgodnie z prawami natury – do nieuniknionej zagłady ras niższych.

Kolonizacja nie zakończyła się zresztą w XIX wieku, ani na terytoriach pozaeuropejskich. Autor pokazuje na przykładzie II wojny światowej, że i Niemcy traktowali ją jak wojnę kolonialną, misję „rasy wyższej” zniszczenia rasy podludzi, czyli Słowian. Dowodzą tego choćby statystyki śmiertelności jeńców wojennych - tych z państw zachodnich umarło jedynie 3,5%, a jeńców ze Wschodu – 57%. Zgładzono wówczas 3,3 mln sowieckich jeńców wojennych, z czego 2 mln już w pierwszym roku wojny. Także pierwszymi ofiarami gazu w Auschwitz byli Rosjanie, choć ta wiedza została starannie wymazana po zakończeniu wojny. Naród żydowski miał być wytępiony w całości (co za podobieństwo z dzisiejszą Gazą!).

Nie mniej wstrząsająca jest druga część książki dotycząca kolonializmu i rasizmu w Australii i na Wyspach Oceanu Spokojnego, pokazująca nie tylko unicestwianie ludów je zamieszkujących, ale i teorie ówczesnych naukowców podpierających autorytetem nauki (teorią Darwina) rasistowskie działania kolonizatorów. W ich myśl, ludobójstwo było nieuniknionym efektem postępu, a rasy niższe (zwykle ciemnoskóre) należało poświęcić na rzecz postępu. Posuwano się nawet do twierdzenia, iż zabijanie rdzennej ludności miało charakter filantropijny, gdyż w masakrze jest coś z miłosierdzia… Nic więc dziwnego, że Brytyjczycy, którzy zawsze traktowali własną ekspansję jako niekwestionowane prawo (dzisiaj byłoby to nazwane „zasadami”), przeprowadzili na Nowej Zelandii najbrutalniejszą w historii kolonizację.

O tym, co się działo w Australii dowiadywaliśmy się stopniowo dopiero po II wojnie światowej. Z racji położenia tego najmniejszego kontynentu, jego geograficznej izolacji, wieści stamtąd dochodziły skąpe. Wiedzieliśmy, że była kolonią brytyjską, że zsyłano tam przestępców, a koloniści szybko się wzbogacali. Nikt nie zastanawiał się jednak dlaczego, skoro kontynent był słabo zaludniony i pozbawiony bogactw naturalnych?

Stopniowo jednak pojawiały się informacje, dokumenty o działaniach kolonistów brytyjskich, prace naukowe, pokazujące ogrom przemocy, jakiej się dopuszczali kolonizatorzy wobec rdzennych mieszkańców – Aborygenów. Lindqvist opisuje to wnikliwie w Terra Nullius. Podróż przez ziemię niczyją. Kolonizatorzy brytyjscy nie tylko zabierali Aborygenom urodzajną ziemię, spychając ich na terytoria pustynne i tworząc dla nich getta (obozy takie są tam do dzisiaj, tyle że dla imigrantów), ale i dopuszczali się ludobójstwa (na Tasmanii wybito wszystkich Aborygenów). Uznawali, iż Australia powinna być tylko dla białych przybyszów, stąd kwitło tam niewolnictwo, porywanie i odbieranie dzieci (do lat 70. XX w.!), degenerowanie (poprzez rozpijanie) Aborygenów i fizyczne niszczenie obszarów, na których pozwolono im mieszkać (przeprowadzono na nich ok. 600 prób jądrowych aż do 1963 r., mimo zakazu, w wyniku których powstało ok. 20 kg pyłu plutonu, 99 kg berylu, 7 ton uranu, 830 ton radioaktywnych odpadów i 1120 ton radioaktywnego piasku).

Także niszczenie z premedytacją wierzeń i sztuki Aborygenów – ta ostatnia została doceniona na świecie (bo nie w Australii) dopiero w latach 30. XX w. Trudno się jednak temu dziwić, skoro pogląd o Aborygenach w końcu XIX wieku ukształtowany został przez członków ekspedycji naukowej pod wodzą Ernesta Favenca: „jego (Aborygena – przyp. Al.) pochodzenie i historia giną w mrokach przeszłości. Nie posiada on żadnych pisanych źródeł i zna niewiele ustnych przekazów. Z wyglądu jest nagim, owłosionym dzikusem, a jego twarz ma niekiedy żydowskie rysy. O ile mi wiadomo, nigdy się nie myje.[…] Nie wie, co to religia. Nie ma żadnych tradycji[…] Dzięki nieustającym wysiłkom misjonarzy i hodowców bydła udaje się go stopniowo „wycywilizować” z powierzchni ziemi”[…]

Jakże ten opis przypomina rodzimy obraz chłopa polskiego opisany w książce Kamila Janickiego Pańszczyzna, którego cechował „wygląd ponury”, „cera brązowa, prawie czarna od słońca, twarz wychudła, oczy wpadnięte, unikające ludzkiego wzroku, wzrost na ogół zaledwie średni, raczej niski, chód powolny, rozum ociężały, niezdolny do działania”.

Jak widać, opisy rdzennej ludności zamieszkującej dwa tak bardzo oddalone od siebie terytoria i czasy niczym się prawie nie różnią. Tworzyli je albo kolonizatorzy zewnętrzni, albo wewnętrzni, a gdyby mocniej „poskrobać” to i dzisiaj znalazłyby się podobne, określające słabszych Innych, tyle że w bardziej zawoalowanej „kulturalnej” formie.
Anna Leszkowska

Wytępić całe to bydło, Sven Lindqvist, Wydawnictwo WAB, wyd. II połaczone, Warszawa 2023, s.447