Z Czesławem Chwiszczukiem, artystą fotografikiem z wrocławskiej ASP rozmawia Justyna Hofman-Wiśniewska
- Co dla Pana w fotografii artystycznej jest najważniejsze? Kolor, kompozycja, klimat, temat?
- W dobrej fotografii nie da się rozdzielić tych elementów, ale może jeden z nich dominować w konkretnym zdjęciu. Dla mnie fotografia to nieskończone spektrum relacji przenikających się przestrzeni na dwuwymiarowym fotogramie. Wielowymiarowość przestrzeni, stwarzanie czy nawet odtwarzanie relacji między nimi interesuje mnie od lat. Sfery dotknięte światłem niosą " klucz do drzwi" innych wymiarów. Cyfrowe przetwarzanie obrazu fotograficznego stwarza w tej materii ogromne możliwości.
- Skąd czerpie Pan inspirację do zdjęć?
- Inspiracją jest otaczająca mnie rzeczywistość. Jest to zwykle zapis emocji skojarzony z określonym miejscem, zdarzeniem, czy stanem umysłu. Odbywa się to zwykle tak, że zaczynam dokumentować określone miejsce lub zdarzenie, wykonując serie fotografii (od kilkunastu do kilkudziesięciu zdjęć), później jak malarz pejzażysta, który maluje w pracowni, odtwarzam z pamięci to wrażenie minionego czasu, na który nałożyło się już doświadczenie następne, zdarzenia równoległe, emocje, przestrzenie, ludzie, nastrój itp. Siadam przed komputerem i zaczynam składać (scalać) te pojedyncze fotografie w jeden obraz będący wypadkową tego wszystkiego, o czym wspomniałem wcześniej. Już od dawna pojedynczy kadr mi nie wystarczał. Na początku były to cykle fotografii, diaporamy, jednoczesne projekcje z kilkunastu rzutników.
- Fotografia klasyczna - fotografia cyfrowa...
- We wstępie do katalogu wystawy poplenerowej „Klasyczny brom" napisałem m.in., że klasyczna fotografia w sensie technicznym i filozoficznym jest rejestracją działania światła (czysty zapis obecności materii, od której odbiło się światło utrwalony na błonie negatywowej i odbite na światłoczułym papierze fotograficznym).{mospagebreak}
- Chwileczkę... Klasyczny brom - co to oznacza?
- „Klasyczny brom" to klasyczna fotografia czarno-biała. Także tytuł fotograficznej wystawy poplenerowej wrocławskiego ZPAF-u, która gościła w galerii „Za Szafą" (2005). Są fotograficy, którzy bez wahania przerzucili się na technikę cyfrową, ale są i tacy, którzy się przed nią bronią, podnosząc argument, że walory klasycznej są wciąż niedoścignione.
Tonalna gama barwna czarno-białej fotografii klasycznej jest nadal poza zasięgiem fotografii cyfrowej. Klasyczna wciąż przenosi więcej szczegółów na zdjęciu, którego parametry fotograf sam ustala. Natomiast cyfrowy akt fotografowania jest na tyle zautomatyzowany, że nasz udział ogranicza się jedynie do kadrowania. Tym samym świadomość twórcy w tej technice musi być większa, sięgająca do empirycznych doświadczeń każdego indywidualnie. Pociąga to za sobą mocniejsze, wyrazistsze skupienie na fotografowanych sytuacjach i motywach. I jakby powrót do klasycznego warsztatu, tęsknotę do magii powstającego obrazu w ciemni fotograficznej... Ograniczona dowolność interpretacji, subtelność kreowanego szczegółu staje w opozycji do formalnej „zabawy "cyfrowej rzeczywistości, która obecnie dominuje... Coraz częściej korzysta się wyłącznie z aparatów cyfrowych.
Pracuję w obu technikach i uczę klasycznej czarno-białej fotografii w ASP. Od lat fascynuje mnie jednak fotografia inscenizowana, a więcej możliwości daje tu technika cyfrowa. Fotografuję w terenie, a potem te zdjęcia składam w komputerze w inną fotografię, wcześniej przeze mnie wymyśloną. W technice bromowej nakładanie negatywów, dodawanie nowych elementów, zmiany barw zabierało mi nawet do roku czasu pracy nad jednym zdjęciem. W komputerze takie zdjęcie tworzę w ciągu dwóch dni. Za sprawą tego znacznie łatwiejszego medium zajmuję się przede wszystkim kształtem swojej wypowiedzi artystycznej, a nie pokonywaniem problemów technicznych. Zawsze jednak, jeśli chodzi o mnie, jest w tym poddaniu się nowoczesnej technice nostalgia za czymś, co mija w szybko zmieniającym się świecie.
Pytanie: czy fotografia klasyczna, czy fotografia cyfrowa dziś już nie ma racji bytu. Czy fotografia cyfrowa jest lepsza czy gorsza od analogowej? Tego nie da się wartościować. Jest to po prostu tylko inny rodzaj nośnika zapisu zjawiska optycznego (fizycznego). Gdy twórca panuje nad narzędziem, to powstają dobre fotografie niezależnie od nośnika i nie ma znaczenia, jaką metodą czy jakim aparatem się posługuje. To twórca wybiera narzędzie, którym chce pracować, dlatego tego wyboru nie można wartościować.{mospagebreak}
- Każda fotografia to pewna pułapka dla artysty?
- Tak. Od samego początku fotografii, która przecież jest mocno związana z technologią i techniką (światłoczułość materiałów, optyka, podłoże, wielkość aparatu, oświetlenie studyjne, kolor, matryca cyfrowa itd.). Sztab naukowców i inżynierów pracował nad poprawieniem doskonałości odwzorowywania zjawisk i przedmiotów na fotografiach, natomiast artyści rozpoznawali te nowinki i jedni używali nowych technologii, inni szli „pod prąd". Z większości wad fotograficznych obrazów zbudowano środki wyrazowe wypowiedzi artystycznej (z braku koloru - cała gama szarości, długa ekspozycja, poruszenia- ekspresja, wady obiektywów, nieostrości - malarskość, piktorializm itp.).
Pułapek na twórcę fotografii czyha wiele. Panuję nad aparatem, wiem, co chcę uzyskać, ale nigdy nie mam tej stuprocentowej pewności, że „technika" nie wytnie mi jakiegoś numeru. Zawsze na początku jest ów pierwszy zapisany kadr, który potem przetwarzam, przebudowuję, przeistaczam. „Zabawy", nawet te czysto techniczne, kryją w sobie jakąś dozę niewiadomego, czegoś tajemniczego. I to jest fascynujące.
Wracając do poprzedniego pytania... Fotografia klasyczna daje magię obrazu utajonego, procesu odtajniania jego w czasie, wracania do zapomnianych technologii, a z tym do estetyki minionego czasu dzieciństwa. Natomiast cyfrowy zapis obrazu to przede wszystkim natychmiastowość oglądu i poprawienia błędów, szybka wymiana informacji, ogromna ilość programów graficznych do polepszania i przemiany obrazów fotograficznych w idealne lub idealistyczne. Masowość, ilość i szybkość zapisu obrazów, nie zawsze przechodzi w jakość. To pierwsza i wcale niebagatelna pułapka.
- Czym dla Pana jest sztuka?
- To indywidualny opis świata (otaczającej nas
rzeczywistości tak zewnętrznej jak i wewnętrznej w ramach określonej estetyki).
Estetyka jest ważnym elementem dzieła sztuki, jest jej swoistym kodem, falą nośną
wypowiedzi artysty. Estetyka uczytelnia zrozumienie przesłania (idei), jest
elementem uniwersalizacji konkretnego dzieła sztuki - odróżnia je od przeciętnej
rzeczywistości, ulegającej całkowitej degradacji w potoku zdarzeń i upływu
mierzalnego czasu; entropii pamięci tymczasowej. Arnold Wesker w jednym ze
swoich wywiadów powiedział: wszelako sądzę,
że potrzeba dwóch rzeczy, aby nadać czemuś uniwersalne znaczenie. Pierwsza to
selekcja, której dokonałeś: metafora, którą wybrałeś. Natomiast druga to siła z
jaką postrzegasz tę metaforę w danym tworzywie. Jeżeli Twoje postrzeżenia są
oryginalne i żywe, wtedy uniosą Twoją metaforę.
Hanna Segal („Marzenia senne )
zaś ujmuje to tak: czym innym jest
tworzenie symboli czym innym zaś poczucie rzeczywistości materialnych środków
za pomocą, których wyrażone są te symbole.
{mospagebreak}
- Jaką rolę pełni w sztuce fotografia?
- W sztuce współczesnej? Jest to medium wypowiedzi artystycznych rożnych dyscyplin i stylistyk, ale przede wszystkim jest autonomiczną koncepcją obrazu, jak i wypowiedzią artystyczną. Od znaku plastycznego, dokumentu poprzez konceptualizm do intermedialnego obrazu cyfrowego. Estetyka jej dopasowuje się do zmieniającego się świata. Obecnie przeżywamy rozkwit fotografii, która zdominowała wiele dziedzin artystycznych. Fotografia artystyczna pojawia się na pograniczach dwóch obszarów: pomiędzy fotografią komercyjną a pełnoprawną sztuką.
- Czym są Pana fotografie?
- Moje fotografie (obrazy) powstają z impulsu wieloetapowo: najpierw jest faza rejestracji emocjonalnej pod wpływem określonego stanu umysłu. Następny etap obejmuje powrót do zarejestrowanych fotografii/obrazów, próbując odtworzyć ten stan emocji/wrażeń. Kolejno scalam zrodzony dokument w całość... Może to być wycinek lub cały mikroświat. W końcowej fazie nakładam na tę kanwę scalonego fotoobrazu, osnowę wartości merytorycznej, wizualnej i znaczeniowej. Staram się nadać moim fotoobrazom iluzję postrzeganej przestrzeni. Z tych zapisów osobistych, emocjonalno - dokumentalnych próbuję poprzez uniwersalizacje opowiedzieć swoją historię za pomocą światła jako fali nośnej naszego postrzegania rzeczywistości. Sięgam po takie motywy wyobrażeniowe, które służyły i nadal służą poszukiwaniom odpowiedzi na podstawowe pytania dotyczące istoty ludzkiego bytu i współbytu w czasie i przestrzeni. Konkretnym czasie i w konkretnej przestrzeni. Kim jestem? Dokąd zmierzam? Skąd się wziąłem?
Oczywiście, w kontekście filozoficznym. Interesuje mnie np. związek człowieka z naturą- przyrodą, ale i tą o wiele trudniejszą od zmysłowego pojmowania - otaczającym nas wszechświatem, obecnym niemal na wyciągnięcie ręki, ale zarazem implikującym zjawiska, z jakim nasz umysł radzi sobie, być może tylko z pomocą poezji.
- Prywatna mitologia, prywatna poetyka?
- Ależ tak! Przecież każda wypowiedź każdego człowieka, nie tylko twórcy, ale zwłaszcza twórcy, jest wypowiedzią skrajnie indywidualną, własną, prywatną, głęboko intymną. Jest swego rodzaju ekshibicjonizmem, bo jest ujawnianiem „duszy, tego, co najbardziej własne i szczere, niekiedy do bólu. Może w fotografii jest to trudniejsze niż w innych gałęziach sztuk pięknych.{mospagebreak}
- Dlaczego?
- O ile w malarstwie w procesie powstawania obrazu zachowany zostaje normalny dystans w stosunku do przedstawianego tematu, o tyle instrumentarium fotografii pozwala fotografikowi wniknąć głęboko w tkankę określonej rzeczywistości. Zawsze jest to dokonywanie wyboru części z całości. I po pierwotnym rozproszeniu, oderwaniu części od całości, scalanie w nową całość, czyli tworzenie nowej jakości, nowej rzeczywistości czy jej fragmentu. Ustawianie ich w nowej strukturze, w nowych kontekstach. Ta fragmentacja świata przedstawianego w fotografii stanowi jej siłę, ale i słabość zarazem. Harmonię i dysonans. Daje bowiem możliwość zbliżenia się do przedmiotu dzięki takiemu ukazaniu detalu, jakie stwarza dostępne instrumentarium i sposób wycięcia określonego fragmentu z danej rzeczywistości i zarejestrowania jego wyglądu.
Fotografia rozbija rzeczywistość na fragmenty, a album i archiwa ponownie scalają te fragmenty w jedną całość według pewnego porządku. Fotografia nie ustanawia żadnej hierarchii ani pomiędzy zarejestrowanymi rzeczami, ani też pomiędzy brzegiem a środkiem obrazu. Dla fotografii to, co jest dodatkiem okazuje się równie istotne, jak to, co najważniejsze - twierdził Delacroix.
Przez wiele lat fotografia była czymś czysto użytkowym. Ot, rejestracją fragmentów rzeczywistości, które chcieliśmy utrwalić, zatrzymać w kadrze, rodzajem dokumentu. Nie była więc wypowiedzią artystyczną, lecz wynikiem większej lub mniejszej umiejętności posługiwania się aparatem fotograficznym, wywoływania zdjęć.
Fotografia artystyczna jest własnym widzeniem świata, przetwarzaniem go po swojemu. Jest obrazem wykonywanym po prostu inną techniką niż stricte malarstwo. I ta inna technika właśnie powoduje, że własna wypowiedź jest trudniejsza. Posługuję się pewnego rodzaju „maszyną", jest więc między mną a moją wypowiedzią ów pośrednik, dzięki któremu ją indywidualizuję, określam, ujawniam.
- Długo trwało nim fotografia stała się sztuką a fotografia artystyczna zyskała rację bytu. Z czego to wynikało?
- To wynikało z faktu, że fotografia wdarła się w tradycyjne rozumienie i postrzeganie sztuki i spowodowała istotny wyłom w tym obrazie. Tradycyjne techniki przedstawiania świata w fotografii dostrzegały jedynie formę dokumentowania rzeczywistości. Gdy okazało się, że jest - czy może być - ona czymś znacznie więcej niż tylko dokumentem, powstał problem. Jak bowiem włączyć w krąg sztuki coś, co jest stwarzane nie bezpośrednio ręką artysty, jak obraz czy rzeźba, ale za pośrednictwem maszyny? Poza tym sama sprawa owej fragmentaryczności chwytania realnego świata w kadr. Powstaje obraz fragmentaryczny, rozbity i niezhierarchizowany, wyrwany z kontekstu, obcy i nie poddający się wkomponowywaniu w całość, ani też często nie tworzący żadnej całości. W sporach dotyczących miejsca i roli fotografii i malarstwa w XX wieku ścierają się ze sobą dwa odrębne światy: z jednej strony panuje przekonanie, że możliwe jest połączenie wszystkich fragmentów w jedną całość i że całość może zespolić wszystkie fragmenty, z drugiej zaś strony wyłaniający się świat, w którym gromadzą się i piętrzą niemożliwe do połączenia fragmenty i w którym dawne całości rozpadają się. Innymi słowy, fotografia wprowadza do dziedziny obrazu „nowoczesną świadomość antylogosu", gdy tymczasem malarstwo uosabia nadal uniwersalny logos, owo pragnienie scalenia wszystkiego i utrzymania więzi, które odwiecznie łączą „Część z Całością i Całość z Częścią", jak pisał Giles Deleuze.
- Czesław Chwiszczuk w swoich fotografiach opowiada nam swoje historie?
- Tak, to zawsze są jakieś „opowiadane historie". We własnej poetyce, którą tworzę?, którą mam w siebie immanentnie wpisaną jako Czesław Chwiszczuk Patrzę na świat, widzę świat, odbieram świat i życie jako Czesław Chwiszczuk. Tylko i wyłącznie Czesław Chwiszczuk, nie jakaś wypadkowa część określonej mniej lub bardziej społeczności. Nie podejmuję z nikim jakichś dyskursów. Moje fotografie są tylko jednostkowym, artystycznym wpisaniem się we współczesny obraz świata „tu" i „teraz". Są moim dopowiadaniem rzeczywistości. Autentyczne dzieło sztuki - pisał w roku 1831 Carus - stanowi pewną całość, jest małym światem samym w sobie (mikrokosmosem). Z kolei odbicie będzie jawiło się już zawsze i nieodwołalnie jako fragment nieskończonej natury, jako część oderwana od swoich organicznych korzeni i skazana na owe sprzeczne z naturą ograniczenie. Carus proponuje w zasadzie nową koncepcję sztuki. Kojarzone z mikrokosmosem dzieło sztuki nie jest już oceniane z punktu widzenia wierności imitacji ani przyjemności, jaka mogłaby z tego wypływać, ani nawet z jakiegokolwiek piękna natury, ale jako autonomiczny, systematycznie i globalnie pomyślany wytwór istniejący sam dla siebie. W sobie i poprzez siebie. To myślenie jest mi bliskie.
- Można to wszystko określić jednym terminem: interioryzacja. Na czym ona polega w Pana fotografiach?
- W moim rozumieniu interior to zamiana zewnętrznego wizualnego doświadczenia rzeczywistości w obraz umysłowy, który naśladuje tę rzeczywistość wizualną. Ja już nie umiem oglądać świata nie patrząc w aparat lub nie mogąc go zarejestrować (odroczyć jego oglądu). Aparat uzależnił mnie od siebie (prawie od 40 lat), nie wiem czy w jakimś sensie nawet nie zubożył moich doraźnych emocji (zachwytu). Świat wewnętrzny, jeżeli bierze udział w oglądzie świata zewnętrznego, jest nieuświadomiony, ujawnia się dopiero, gdy zaczynamy go analizować (post factum) jako przeszłość. Gdy używam aparatu fotograficznego, kadruję oglądaną rzeczywistość już automatycznie (podświadomie) według pewnego ustabilizowanego kanonu estetycznego( uniwersalnego) przypisanego mojej osobie. Niekiedy celowo włączam w ten proces świadomość, gdy chcę go złamać, aby osiągnąć określony efekt. Poetyka mikroświatów bardzo mi odpowiada, gdyż moje określone zdarzenie wizualne mogę zamknąć, wyizolować, nie naśladować wprost, nadać większe znaczenie opowiedzianej historii nie tylko wizualnie. Problemem jest to, że (czas przyśpieszył) coraz mniej czasu jest na analizę zarejestrowanych obrazów zewnętrznych, aby stwarzać odroczone oglądy. Mój świat wewnętrzny zaczyna się buntować, nie chce już oglądać zewnętrznego .Obecnie poruszam się po zamkniętym okręgu, może po spirali? Zaczynam oglądać swoje powstałe obrazy jako zewnętrzne i na nowo je stwarzać, raczej destruować, doprowadzając je do istoty naszego widzenia - widzimy przecież tylko widmo promieniowania elektromagnetycznego.
- O czym chce Pan nam, odbiorcom, opowiadać przy pomocy fotografii?
- Obraz, który powstaje, choć przedstawia iluzję jakiejś rzeczywistości, sam jest częścią teraźniejszej rzeczywistości w momencie jej oglądania. Poddany analizie przedstawia tylko taką rzeczywistość wizualną, jaką widzimy w danym obrazie, reszta jest tylko interpretacją. Dotyczy to nie tylko obrazów wykreowanych, ale i dokumentalnych. Nie mająca końca reprodukcja rzeczywistości, nie tylko wizualnej, jest tylko namiastką rzeczywistości, gdyż to, co możemy zapisać nawet holograficznie, to tylko jeden z przejawów rzeczywistości dotyczącej nawet jednego przedmiotu. My, ludzie - może i zwierzęta też? - mamy taką zdolność, że na podstawie małego elementu przejawu rzeczywistości możemy odtworzyć sobie rzeczywistość, ale jest to tylko nasza rzeczywistość, na nasz użytek.
- Prawdziwym kreatorem świata w pana fotografiach jest Pan czy odbiorca?
- Zawsze tak naprawdę prawdziwym kreatorem jest odbiorca. Ja stwarzam impuls, pole manewru dla wyobraźni i refleksji widza. Twórca poprzez swoje dzieło ma doprowadzić (dać symptomy) odbiorcę do chęci kreacji lub emocji - dobrych lub złych. Jeśli to dzieło będzie oddziaływało wielopłaszczyznowo, będzie miało szerszy krąg odbiorców - kreatorów.
Dziękuję za rozmowę.
oem software