banner

 
autor do152.jpg  Z Edwardem Salińskim, grafikiem, prowadzącym pracownię dyplomującą w Zakładzie Projektowania Graficznego Instytutu Artystycznego Wydziału Sztuk Pięknych UMK w Toruniu rozmawia Janina Słomińska

- Od jak dawna grafika użytkowa jest obecna w programie kształcenia Wydziału Sztuk Pięknych UMK?

- Wydział Sztuk Pięknych to wyjątkowa jednostka Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, szczycąca się ponad dwustuletnią tradycją. Nie sięgając jednak pamięcią aż tak daleko warto przypomnieć, że tworzyli go w 1945 r. pracownicy Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie repatriowani do Polski. To oni przejęli kierownictwo nowo tworzonych katedr: malarstwa sztalugowego pejzażowego, projektowania wnętrz, witrażownictwa, zabytkoznawstwa i konserwatorstwa, rzeźby, malarstwa dekoracyjnego i grafiki.

Wzór wileński zadecydował o specyfice toruńskiego Wydziału na tle szkolnictwa wyższego w Polsce - było nią wkomponowanie instytucji szkoły plastycznej w strukturę uniwersytetu oraz połączenie twórczości artystycznej z teoretyczną problematyką wiedzy o sztuce i ochronie zabytków.

Lata 50. przyniosły zmiany. Zaczął krystalizować się podział kształcenia na dwa kierunki: artystyczno-dydaktyczny oraz konserwatorsko-muzealny. Powołane wówczas jednostki - Studium Artystyczno-Dydaktyczne oraz Studium Konserwatorstwa i Muzealnictwa, funkcjonują do dziś jako dwa odrębne, choć integralnie związane instytuty: Instytut Artystyczny oraz Instytut Zabytkoznawstwa i Konserwatorstwa.

Grafika użytkowa wyrosła z tradycji grafiki warsztatowej uprawianej początkowo w Katedrze Grafiki, a potem w pracowniach Zakładu Grafiki Instytutu Artystyczno-Pedagogicznego a następnie Instytutu Artystycznego. Pierwsza samodzielna pracownia projektowania graficznego a potem Zakład Projektowania Graficznego powstała w 1993 r. Tworzyłem ją wspólnie z prof. Sławomirem Janiakiem, obecnym kierownikiem Zakładu. Można zatem przyjąć, że grafika użytkowa jako samodzielna dyscyplina jest obecna na naszym Wydziale od początku lat 90.

 

- Co zdecydowało o powołaniu takiej pracowni?

- Już w latach 80. otrzymywaliśmy sygnały od studentów grafiki warsztatowej o potrzebie i konieczności poszerzenia zakresu programowego Zakładu Grafiki o wiedzę i praktyczne umiejętności z zakresu projektowania graficznego. Jednocześnie, zarówno ja, jak i prof. Sławomir Janiak, byliśmy zaangażowani twórczo, szczególnie w projektowanie plakatów. Z plakatem związałem swoją drogę awansu zawodowego na uczelni. Zarówno przewód kwalifikacyjny I stopnia (odpowiednik doktoratu) jak i II stopnia (odpowiednik habilitacji) przeprowadziłem w Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Pracowałem ze studentami, ale oczywiście sam tworzyłem plakaty. Przez wiele lat byłem związany z toruńskimi teatrami, z Teatrem im. Wilama Horzycy i Teatrem Baj Pomorski. Projektowałem dla nich artystyczny plakat kulturalny. Nie miałem kontaktu z komercją, nie musiałem robić plakatów reklamowych. {mospagebreak}

- Jakim językiem posługuje się pana plakat - malarstwa czy grafiki? Poezji czy publicystyki?

Biesy.jpg   j waszkiewicz skakanka.jpg
 Plakat Edwarda Salińskiego do "Biesów" Dostojewskiego

 Plakat Joanny Waszkiewicz

- Mój plakat był zawsze bardziej graficzny niż malarski. Kiedy zaczynałem, był to rysunek, bardzo rozbudowany. Z czasem upraszczałem go, aż stał się aluzyjnym znakiem - sylwetą, prostym i komunikatywnym. Tyle, jeśli idzie o formę. A treść? No cóż... Ponieważ projektowałem i projektuję plakaty kulturalne, posługuję się najczęściej metaforą, skrótem myślowym. W plakacie teatralnym staram się zawsze twórczo łączyć wizje własną z wizją dramaturga i reżysera. W przypadku plakatu społecznego metaforę obrazową łączę z czytelnym i niebanalnym przekazem komunikatu.

- Czuje się pan dzieckiem polskiej szkoły plakatu?

- Nie, nie czuję się. Oczywiście, w czasie moich studiów byłem zafascynowany twórczością ówczesnych mistrzów tej szkoły. Później, jak każdy twórca, próbowałem i ciągle próbuję szukać własnych rozwiązań w tym zakresie. Poza tym, nie jestem artystą tych lotów co Tomaszewski czy Świerzy. Moją rolą jest pozytywistyczna praca u podstaw. Powiedzmy tak: plakat polskiej szkoły plakatu był również poetycki i w tym sensie czuję się wychowankiem tej szkoły. {mospagebreak}

- Ta szkoła nadal funkcjonuje?

- Nie ma już polskiej szkoły plakatu, istnieje polski plakat. To wyjątkowe na skalę światową zjawisko kulturowe miało w Polsce bardzo wysoką rangę artystyczną i promowało polską sztukę w świecie od połowy lat 50. ubiegłego wieku do połowy lat 70.

- Konfrontuje się pan z innymi twórcami na wystawach?

- Bardzo często biorę udział w konkursach, wystawach i przeglądach. Krajowych i międzynarodowych. Najbardziej cenię sobie nagrodę, którą zdobyłem w Niemczech na europejskim biennale plakatu teatralnego w Osnabrück. Zrobiłem plakat do sztuki Guntera Grassa „Powódź". Formuła konkursu jest bardzo atrakcyjna - nie jury a widzowie decydują o nagrodach. Znalazłem się w grupie 10 grafików najlepiej ocenionych przez widzów. W 1983 r. dostałem srebrny medal na Biennale w Katowicach w kategorii plakat społeczny. To była moja bardzo osobista wypowiedź na temat stanu wojennego.
Plakatów robię kilka rocznie i to mi wystarcza. Czasami, kiedy przychodzi mi do głowy pomysł, tworzę autorski projekt. Drukuję go w 5 egzemplarzach i wysyłam na różne wystawy. Nie tylko ja tak czynię. Plakat autorski, niskonakładowy, staje się coraz powszechniejszą formą wypowiedzi plastyków na tematy kulturalne, społeczne, polityczne. Do niedawna takim salonem konfrontacyjnym dla plakacistów była Warszawa i Lahti w Finlandii. Teraz punkt geograficzny przesuwa się na Wschód. W Japonii, Chinach powstają najciekawsze propozycje formalne. Zwłaszcza te, które jako tworzywo wykorzystują najnowsze technologie obrazowania. {mospagebreak}

- Czy to znaczy, że plakat jako forma wypowiedzi artystycznej skazany jest na zagładę?

- Od kiedy na rynek wkroczyła komercja, wróżono, że plakat zniknie. Tak stało się, na przykład, we Francji, gdzie plakat polityczny i plakat społeczny swego czasu były na bardzo wysokim poziomie, ale komercja zniszczyła je. W Polsce nie jest tak źle, choć prawdą jest, że plakat artystyczny znika z ulicy. Zastępuje go coraz częściej prymitywny hollywoodzki przekaz reklamowy. Tak dzieje się w aktualnym polskim plakacie filmowym, w którym wielka twarz aktora i potężne litery tworzą mało wyrafinowany język tego plakatu. Polski artystyczny plakat filmowy zawsze wyróżniał się twórczą interpretacją malarską lub graficzną treści filmu.

Każde nowe pokolenie artystów grafików projektantów szuka dla siebie tylko właściwych środków wyrazu, twórczo wykorzystuje najnowsze zdobycze techniczno-technologiczne swego czasu. Muszę jednocześnie zaznaczyć, że najmłodsze pokolenie grafików, wchodzące w świat szeroko rozumianego designu graficznego, radzi sobie świetnie. Reasumując - plakat będzie szukał nowej jakości, będzie wykorzystywał nisze wizualnej działalności informacyjnej, w klasycznej zaś postaci kawałka zadrukowanego papieru, wycofa się z ulicy ale przetrwa na salonach.
- Czego pan uczy swoich studentów?

Grafik absolwent  profesjonalnie przygotowany do swego zawodu i potrzeb rynku musi w czasie studiów rozwiązywać bardzo różne zadania projektowe oraz powinien opanować wszystkie dostępne narzędzia realizacyjne. W toruńskiej uczelni kreatywnie rozwiązujemy zadania projektowe, które obejmują szeroki zakres programowy. Uczymy, jak zaprojektować plakat, książkę z jej konstrukcją i ilustracją, gazetę oraz czasopismo, kalendarz, znak graficzny, własną czcionkę czy drobne druki akcydensowe. Teoretycznie o przewadze naszych absolwentów nad amatorami, którzy znają tylko graficzne programy komputerowe, decyduje 5-letni bagaż malarstwa, rysunku, kompozycji, grafiki warsztatowej. Teoretycznie. Bo w praktyce trafiają do instytucji i firm, których właściciele mówią im: ja wolę przyjąć do pracy amatora, bo on zrobi to, co mu każę. Potulnie. Za pół darmo. Ale ja jestem optymistą. Z tej prostackiej komercji musi narodzić się coś nowego. Ludzie powoli mają dość kiełbasy i kalesonów na bilbordach. To musi zmierzać w kierunku subtelniejszej i bardziej wyrafinowanej formy. Ja w to wierzę..

Dziękuję za rozmowę.

 

oem software