banner

 

- Zajmował się pan badaniami narażenia muzyków na hałas, jeśli można   tak nazwać głośne dźwięki wydawane przez instrumenty, na jakich grają. Co z tych badań wynika?


- Trudno muzykę nazwać hałasem, gdyż z definicji hałas to dźwięk uciążliwy, przeszkadzający. Hałasem może być dźwięk spadającej regularnie i dostatecznie długo kropli wody w wyciszonym pokoju. Hałas to niepożądane dźwięki towarzyszące różnym procesom produkcyjnym, tymczasem muzyka jest tworzona celowo, ma sprawiać przyjemność słuchającemu, a nie przykrość, irytację i złe samopoczucie fizyczne.

Z dźwiękami muzycznymi jest też tak, że o ile w przypadku hałasu np. przemysłowego czy transportowego można w jakimś stopniu zmniejszyć jego natężenie, to muzyka musi być grana tak, aby docierała do wszystkich słuchaczy. Nie może więc być grana za cicho, zwłaszcza, że zmiany dynamiki kształtują jej charakter.

muzyka czy halas.jpg - Ale w dobie muzyki klasycznej nie było elektroniki, obecnie do sal koncertowych wprowadza się wzmocnienie dźwięku, co sprawia, że słuchanie muzyki staje się niekiedy udręką dla słuchaczy, ale być może i dla muzyków.

-
Prowadziłem badania w orkiestrach symfonicznych, które nie używały wzmocnienia dźwięku. Polegały one na pomiarze poziomu ciśnienia akustycznego wśród muzyków. Podczas prób, próby generalnej oraz koncertów dwóch orkiestr: dętej - najgłośniejszej z możliwych orkiestr klasycznych, liczącej ok. 60 muzyków, i drugiej - klasycznej symfonicznej, o podobnej liczebności, wśród muzyków były rozstawione mikrofony. Badania prowadziłem też w zespołach rockowych i jazzowych - mikrofony były ustawiane wówczas blisko głowy muzyka, ale tak, aby nie przeszkadzały w graniu. Okazało się, że w przypadku muzyków rozrywkowych poziomy dźwięków są naprawdę wysokie, z kolei w przypadku orkiestr symfonicznych nie wszyscy muzycy narażeni są na poziomy dźwięków przekraczające wartości dopuszczalne.
Przekroczenia dotyczą najczęściej instrumentów perkusyjnych i dętych - zwłaszcza trąbki i puzonu. Oczywiście, nie dotyczy to osoby, która gra na takim instrumencie, ale tych muzyków, którzy siedzą bezpośrednio przed nim. Fala akustyczna atakuje głowę osoby znajdującej się na jej drodze. W przypadku skrzypków dodatkowym problemem jest to, że jedno ucho jest bardziej narażone na fale dźwiękowe niż drugie.


Oczywiście, poziomy natężenia zależą nie tylko od rodzaju instrumentu, ale i rodzaju muzyki i sposobu jej wykonywania, miejsca wykonywania (warunków akustycznych sali, z pogłosem czy bez). W przypadku muzyków rockowych czy jazzowych w trakcie koncertu średni poziom natężenia dźwięku podczas koncertu przekracza 105 - 110 dB. Po części wynika to z tego, że artyści (i reżyserzy dźwięku) ustawiają sobie na koncertach obok siebie odsłuch - czyli głośniki pozwalające im słyszeć to, co grają. A że każdy chce siebie słyszeć dobrze, urządzenia te są nastawiane coraz głośniej. To powoduje, że natężenie dźwięku jest zwielokrotnione. Lepszym rozwiązaniem - jeśli chodzi o higienę pracy - jest zastosowanie odsłuchu dousznego, indywidualnego. Dzięki niemu muzyk izoluje się od dźwięków otoczenia, zostają one wyciszone. Jest to jedyne skuteczne rozwiązanie ograniczające nadmierne natężenie dźwięku.

W przypadku muzyki klasycznej poziomy narażenia słuchu muzyków są niższe, ok. 90 dB. Akustyka sali nie odgrywa tutaj istotnej roli, ważna natomiast jest przestrzeń - im większa scena, muzycy mogą siedzieć bardziej oddzieleni od siebie, najlepiej na podestach - tym lepsze mają warunki pracy. Oczywiście, w przypadku kanału w teatrze operowym nie ma takiej możliwości - tam natężenie dźwięków jest wyjątkowo wysokie.
Innym rozwiązaniem jest ekran akustyczny, który jednak wycisza tylko część instrumentów - tych generujących dźwięki o wyższych częstotliwościach, jak trąbka, skrzypce, flet, nawet obój, a z perkusyjnych - marimba. I tylko przy takich instrumentach jest sens używania ekranów akustycznych. Przy instrumentach o niskim stroju, wydających dźwięki o niskich częstotliwościach, nie ma sensu go używać. W Polsce w orkiestrach coraz częściej używane są takie ekrany, muzycy bardzo chętnie je stosują, choć nie zawsze wszystkim taka ochrona pomaga.

- A co z ochronami dousznymi?

-
One są skutecznym sposobem ochrony słuchu muzyków, mają filtry akustyczne, tłumiące dźwięki w całym zakresie częstotliwości w równym stopniu - co jest ich zaletą. Typowa ochrona słuchu bardziej tłumi wysokie częstotliwości niż niskie.

Wadą tych ochron słuchu jest to, że nie zawsze muzyk w takich zatyczkach dobrze się czuje - jest to jednak przedmiot w uchu, powodujący dyskomfort słyszenia, muzyk może fałszować z tego powodu, grać nieczysto. Trzeba też zauważyć, że te wkładki różnie się sprawdzają w przypadku różnych instrumentów. np. muzykom grającym na instrumentach dętych takie zatyczki przeszkadzają fizycznie - przy dęciu w instrument powstają efekty dudnienia w głowie. Przy instrumentach smyczkowych jest o tyle dobrze, że muzyk kontroluje dźwięk nie tylko za pomocą słuchu, ale także mechanicznie, dotykiem. Tak samo jest w przypadku instrumentów perkusyjnych. Z moich badań ankietowych wynika także, że w przypadku instrumentów smyczkowych i perkusyjnych ochrony douszne sprawdzają się, gorzej jest u muzyków grających na instrumentach dętych, choć i oni po półrocznym okresie testowania przyzwyczaili się do takich wkładek.

- Takie wkładki robi się na miarę czy jest to produkcja seryjna?

-
Są dwa rodzaje takich wkładek - jedne - formowane na specjalne zamówienie, droższe, i drugie - standardowe, dostępne w handlu. Różnica w cenie jest spora - nieprofilowane kosztują ok. 70 zł, ale te profilowane, służące parę lat - ok. 500 zł.


-
Jak długo muzyk może grać na instrumencie np. w orkiestrze symfonicznej bez skutków ubocznych dla swoich uszu?

-
Tu nie ma reguły, każdy człowiek ma inną budowę anatomiczną, inną fizjologię. Jeden może pracować w hałasie 20 lat i ma dobry słuch, inny - krócej. Szybkość pojawienia się ubytku słuchu także silnie zależy od poziomu dźwięku na jaki dany pracownik jest narażony. Generalnie można przyjąć, że osoby narażone na hałas o natężeniu nieznacznie przekraczającym dopuszczalne dawki mogą po upływie ok. 10 lat mieć widoczne ubytki słuchu. To nie dzieje się więc zatem tak szybko. Jednakże należy pamiętać o tym, że istnieje możliwość utraty słuchu po jednostkowym zdarzeniu akustycznym, charakteryzującym się bardzo wysokim poziomem dźwięku, np. wystrzał z armaty.


- Istnieją dane mówiące o tym, że muzyk może pracować 8 godzin bez skutków ubocznych przy natężeniu dźwięku do 82 dB, jeżeli natężenie dźwięku wynosi 91 dB, to tylko godzinę, a jeśli 100 - 105 dB - tylko kilka minut...

-
To nie takie proste. Chodzi o to, że wartość dopuszczalna hałasu wynosi 85 dB i dlatego można w takim hałasie pracować 8 godzin. Jeżeli natężenie dźwięku zwiększa się do 88 dB, to czas ekspozycji na hałas skraca się do 4 godzin dziennie, przy 91 dB - do 2 godzin. Te dane nie świadczą zatem o możliwości utraty słuchu, ale o przekroczeniu wartości dopuszczalnej natężenia dźwięku i możliwościach wystąpienia utraty słuchu po kilku latach takiej ekspozycji.


- Czy po przebywaniu przez kilka godzin w hałasie pojawiają się jakieś dolegliwości lub inne choroby, które nie są ubytkiem słuchu?

- Tak, częściej niż ubytki słuchu występują takie dolegliwości jak szumy uszne i nadwrażliwość słuchowa polegająca na tym, że muzyk ma dość muzyki, dźwięku - jak słyszy dźwięk to źle się czuje. Te dwie choroby są częstsze niż ubytki słuchu.


-
Utrata i upośledzenie słuchu jest chorobą zawodową muzyków?

-
Niezupełnie - żeby stwierdzić chorobę zawodową, muzyk musi utracić słyszenie w granicy 40 - 50 dB - to jest brak słyszenia w zakresie ok. 1 - 3 kHz, (tj. w części pasma odpowiadającemu słyszeniu mowy).


- Znalazłam informację, że ok. 52% muzyków klasycznych ma ubytki słuchu - może to pan potwierdzić?

-
Nie mam takich danych i chyba takich danych dotyczących Polski też nie ma. Środowisko naukowe zajmujące się tym problemem jest bardzo małe - zaledwie kilka osób. Ubytki słuchu badano w warszawskim uniwersytecie muzycznym - były to badania ubytków słuchu u muzyków grających m.in. na ksylofonie.


- Czy słuch może się zregenerować? Czy muzycy powinni po koncercie posiedzieć w ciszy? Podobno regeneracja słuchu następuje po 16 godzinach...

-
Ubytki słuchu mogą być chwilowe i trwałe. W zależności od czasu i natężenia bodźców dźwiękowych regeneracja słuchu trwa od kilku minut do ponad doby. Muzyk na drugi dzień po godzinnym koncercie w filharmonii nie powinien raczej mieć żadnych problemów ze słuchem.


- Ale już muzycy rozrywkowi, po kilkugodzinnych koncertach i długotrwałych trasach koncertowych chyba są głusi?

-
Nie przesadzajmy, tak jak powiedziałem wcześniej nie jest to taki szybki proces. Jednakże, jeżeli muzycy ci będą koncertowali z dużą częstotliwością przez kilka lat, to z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że ich słuch znacznie się pogorszy. Znane są przypadki gwiazd (np. Sting), które nie ukrywają swoich problemów ze słuchem.


- To spójrzmy jeszcze na ten problem od strony słuchacza i widza. Czy mamy nosić zatyczki do uszu idąc do teatru czy na koncert, czy może nad natężeniem dźwięku na widowni powinni czuwać akustycy?

-
W przypadku koncertów rockowych, gdzie z założenia ma być głośno - takie ostrzeżenie jest zwykle umieszczane na biletach. W instytucjach kultury, gdzie używa się aparatury nagłaśniającej winni jednak nad natężeniem dźwięku czuwać akustycy, organizatorzy imprez. Ale ten problem trzeba nagłaśniać medialnie, inaczej niewiele się zmieni.


- Dziękuję za rozmowę.

 

 

 

Poziomy dźwięku emitowane przez poszczególne instrumenty (w dBA)

Pianino 60-90

Głośne pianino 70-105

Śpiewak 70-85

Skrzypce (pomiar obok bliższego ucha) 85-105

Skrzypce 80-90

Wiolonczela 80-104

Kontrabas 70-94

Klarnet 68-82

Obój 74-102

Flet (pomiar obok bliższego ucha) 98-114

Flet Piccolo 96-112

Róg 92-104

Puzon 90-106

Bęben basowy 74-94

Koncert symfoniczny 86-102



Siła dźwięku jest mierzona jako zmiana ciśnienia, gdy fala dźwiękowa dociera do ucha lub do przyrządu mierniczego. Zwykle stosuje się skalę w decybelach, w których 0 oznacza granicę słyszalności dla młodego zdrowego ucha, a 120-140 dB to granica bólu. Skala jest logarytmiczna, zatem zwiększenie poziomu dźwięku o 20 dB odpowiada dziesięciokrotnemu zwiększeniu poziomu ciśnienia akustycznego. 60 dB, określające normalną rozmowę, to 100 razy więcej niż szumiące na wietrze liście, którym przypisano 20 dB. Startujący w pobliżu samolot (120 dB) to natomiast 1000 razy więcej niż normalna rozmowa.
Wrażliwość ludzkiego ucha, które słyszy w paśmie od 20 Hz do 20 kHz, nie w każdym zakresie jest taka sama. Przyjmuje się, że najlepiej słyszymy w obszarze 3-4 kHz. Poniżej oraz powyżej tych częstotliwości czułość słuchu maleje. Dla skompensowania tych różnic wprowadzono do pomiarów i ocen fal akustycznych specjalnie ukształtowaną charakterystykę korekcyjną, oznaczaną we wszystkich krajach literą A. Stąd w dziedzinie akustyki środowiska mowa jest o poziomach dźwięku (dBA).

(Za: http://www.hi-fi.com.pl/art_hifi_txt.php4?idart=146)