banner

Przesąd w teatrze, zwłaszcza w teatrze operowym ma ciągle racje bytu. Operą, która uchodzi za najbardziej pechową dla realizatorów, a zwłaszcza wykonawców jest „Dama Pikowa” Czajkowskiego. Od lat z jej wystawieniami wiąże się bowiem takie wypadki jak zmianę dyrekcji teatru, śmierć, czy chorobę wykonawców. Dlatego dyrektorzy teatrów operowych rzadko ryzykują wystawienie tego tytułu, choć z powodów czysto artystycznych jak najbardziej zasługuje on na pokazanie publiczności.

Dyrekcja łódzkiego Teatru Wielkiego nie uległa przesądom wystawiając „Damę Pikową”, choć pierwsza premiera nie należała do najbardziej udanych pod względem wokalnym.


Pierwowzorem literackim opery „Dama Pikowa” jest krótkie opowiadanie Puszkina pod tym samym tytułem, dostosowane do potrzeb muzyki przez brata kompozytora, Modesta Czajkowskiego. Jest to historia fantastyczno -realistyczna opowiedziana w formie ballady z okresu panowania carycy Katarzyny II ( w pierwowzorze literackim - z 1833r.). W postaci starej hrabiny (owej symbolicznej Damy Pik) poeta sportretowa l Natalię Golicyn, znaną z bujnego życia w Paryżu, gdzie mieszkała będąc młodą, znaną jako la Venus moscovite. Jej wnuk opowiadał Puszkinowi, że po pewnej większej przegranej w karty przyszedł on do babki z prośbą o pieniądze. Ale ta odmówiła jego prośbie, w zamian ...radząc postawić na trzy karty, które podobno wskazał jej w Paryżu hrabia Saint - Germain. Wnuk jej posłuchał i odegrał się. Tyle w poezji Puszkina. W libretcie Czajkowskiego zakończenie jest mniej optymistyczne, ba, ironiczne, drwiące, ale i pokazujące obsesje i namiętności właściwe bohaterom Dostojewskiego.


Dotyczy to zwłaszcza dwóch głównych postaci opery: starej hrabiny, która o tych namiętnościach tylko wspomina (we francuskiej pieśni - cytacie z opery „Ryszard Lwie Serce” A.M.Gretry’ego) oraz zdeterminowanego Hermana, gotowego popełnić zbrodnię w celu wydarcia tajemnicy. Gra między tą parą jest osnową dramatu, decyduje o psychologicznej głębi dzieła, nadaje mu tragizmu i fatalizmu. Ale stanowi też wyzwanie dla reżysera, ograniczonego wymaganiami gatunku scenicznego. Przedstawienie bowiem stanu duszy, emocji, uwikłań postaci bogatych psychologicznie wymaga dobrego aktorstwa wykonawców. A z tym u śpiewaków operowych jest różnie, co było widać na łódzkiej premierze. Nie mówiąc o kłopotach wokalnych odtwórcy głównej roli - Włodzimierza Ignatenko. Znakomicie wypadła jedynie Agnieszka Zwierko-Wiercioch w roli Hrabiny, która stworzyła kreacje godna tej opery oraz Bogusław Zalasiński w partii Tomskiego.


Niestety, kreacjom śpiewaków nie pomagała orkiestra prowadzona przez Andrzeja Straszyńskiego, zbyt indywidualistycznie traktująca swoja rolę w operze. Nie poprawiła też odbioru dzieła scenografia Joanny Plakiewicz - oszczędna nie tylko w zamyśle, ale i wykonaniu. Zwłaszcza kostiumów, w których widać wyraźnie niedoświadczenie młodej scenografki, nie umiejącej dopasować formy do tworzywa. W rezultacie kostiumy wyglądają tandetnie, co kłóci się z treścią dzieła. Podobnym niedopasowaniem jest wprowadzenie na scenę symbolu carycy Katarzyny II - rodem z oper Mozarta wystawianych w Warszawskiej Operze Kameralnej. Razi także tandetnością reżyserską i scenograficzną scena baletowa podczas balu w akcie II. A liczne „dziury”, przerwy między scenami, odsłonami powodują, że akcja się rwie.


Po takich wrażeniach trudno zatem jednoznacznie ocenić: szczęśliwe to przedstawienie, czy nie? Wszak nikomu i nic się złego nie stało, ale... Duch „Pikowej Damy” nie dał za wygraną, skoro nie osiągnięto najwyższego celu: wzruszenia publiczności tą niesamowitą opowieścią.

Anna Leszkowska

11.04.98.

premiera:4.04.98.